Ksiądz, który kochał to, co robił

Ksiądz, który kochał to, co robił
(fot. archiwum prywatne wspólnoty Głos na Pustyni)

Zastanawialiśmy się, jak opisać ks. Petera, aby właściwie oddać to, kim naprawdę był. Chyba najtrafniej ujął to Przemek (mój szwagier). Powiedział o nim, że łączył to, co po ludzku jest nie do połączenia, tak jak białe adidasy i czarny garnitur (właśnie ubranego w ten sposób często można go było spotkać).

Całe swoje życie poświęcił wnikliwemu badaniu ruchu charyzmatycznego i różnych poruszeń Ducha Świętego, jakie w historii Kościoła miały miejsce. Był naukowcem z krwi i kości. Urodził się w Anglii, nieraz głosił po niemiecku, czytał po francusku i oczywiście znał łacinę. W swojej bibliotece zgromadził kilka tysięcy przeczytanych przez siebie książek. I oczywiście kilka własnych (m.in. "Wielki plan Boga", "Kościół, który nadchodzi", "Przecieranie nowych dróg", "Pięćdziesiątnica i Paruzja").

Rano, tuż po odprawieniu Eucharystii (i codziennym kilkuminutowym kazaniu w odniesieniu do czytań liturgicznych) obowiązkowo jadł owsiankę. Po południu codziennie wychodził z domu, by przemierzyć kilka kilometrów nad Dunajem. A później siadał z kubkiem zielonej herbaty. Nie było też dnia bez pracy naukowej. Kochał to, co robił. I uwielbiał wczytywać się w homilie i słowa papieża Franciszka. Bez wątpienia był jego prawdziwym fanem. W wolnych chwilach włączał swój ulubiony serial "Downton Abbey" i zawsze chodził spać o tej samej porze, żegnając wszystkich rozmówców słowami: "Love you, but leave you".

Ksiądz, który kochał to, co robił - zdjęcie w treści artykułu

DEON.PL POLECA

(fot. archiwum prywatne wspólnoty Głos na Pustyni) 

Nigdy nie klasyfikował chrześcijan na tych lepszych i gorszych. Nie robił tego, ponieważ honorował każdy przejaw działania Ducha Świętego, bez względu na denominację. Każdy był ważny, każdy był równy. Uczył nas, że każdy wierzący w Jezusa nosi w sobie Ducha Świętego, dlatego potrzebujemy uznać znaczenie wszystkich tych, których Bóg obdarował najwyższym zaufaniem.

Był jednym z największych ekumenistów, ekspertem Międzynarodowej Komisji Doktrynalnej Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej w Rzymie (ICCRS) współtworzącym dokumenty wytyczające drogę rozwoju ruchu charyzmatycznego w Kościele katolickim. Jego pracę doceniali najwyżsi hierarchowie Kościoła z papieżem włącznie, ale nie to czyniło go niesamowitym. Urzekające było jego ojcowskie serce. Jego kalendarz bywał wypełniony spotkaniami z młodymi ludźmi, często świeckimi liderami, których trapiły rozmaite pytania dotyczące Kościoła. Przy nim nie było niewłaściwych pytań. Na każde, nawet to najbardziej niewygodne, irracjonalne lub nieodpowiednie, odpowiadał z pełnym szacunkiem, traktując je bardzo poważnie. Dlatego każdy czuł się przy nim doceniony, wysłuchany i pokochany. Dla wielu z tych ludzi stał się on duchowym ojcem i aż do końca swoich dni towarzyszył im w drodze do głębokiego poznawania Kościoła.

Wiele mieszanych wyznaniowo małżeństw przychodziło do niego po pomoc, aby dowiedzieć się, jak radzić sobie z problemami wynikającymi z różnic denominacyjnych. Zawsze potrafił wskazać drogę pojednania i dialogu. Za każdym razem zachęcał, aby małżonkowie szukali mądrości we wspólnej rozmowie z Bogiem. Mówił im, że są proroczym znakiem jedności Kościoła i z uwagi na swoje pionierskie miejsce nie mogą podążać za utartymi schematami, ale poszukiwać rozwiązań Ducha Świętego, który czyni nowe rzeczy w swoim Kościele.

Wzbudzając w 2011 roku wspólnotę Głos na Pustyni, w której do dziś pełnimy posługę liderów, Bóg - dla jej powstania - posłużył się właśnie nauczaniem ksiądz Petera. Kilka lat wcześniej Gosia usłyszała jego wykłady podczas wakacyjnego obozu w Lanckoronie, na który ksiądz Peter został zaproszony przez Andrzeja Sionka (Stowarzyszenie EnChristo), by poprowadził tydzień formacyjny dla młodych. To był niezwykły wyjazd, ponieważ brali w nim udział członkowie szesnastu różnych denominacji chrześcijańskich. A Duch Święty w sposób nadzwyczajny poruszał się w tym zgromadzeniu wierzących. To właśnie tam Bóg umieścił w sercu Gosi, a później w sercu naszej wspólnoty trzy filary stanowiące dziś kluczowe pragnienia Głosu na Pustyni: wołanie o jedność Kościoła, zrozumienie roli Izraela w wielkim planie Boga oraz oczekiwanie i tęsknotę za powtórnym przyjściem Jezusa.

Ksiądz, który kochał to, co robił - zdjęcie w treści artykułu nr 1

(fot. archiwum prywatne wspólnoty Głos na Pustyni) 

Nie sposób opisać tego, czego nauczyliśmy się od niego w tych obszarach. Każdy pobyt naszej wspólnoty w jego domu w Hainburgu (Austria) czy jego posługa dla nas w Krakowie poszerzały nasze zrozumienie w tych tematach. Ksiądz Peter uczył nas, że jedność chrześcijan to nie jednakowość, ale jedność w różnorodności. Zaznaczał, że po Soborze Watykańskim II jedność nie jest rozumiana jako powrót naszych braci do Kościoła katolickiego, lecz wzajemne pojednanie między nami. A to oznacza szacunek i uznanie siebie nawzajem. Mówił: "Źródłem wszelkiego ekumenizmu jest nawrócenie własnego serca. Wszyscy musimy szukać Ducha Świętego: i katolicy, i protestanci, i prawosławni. A kiedy On ukazuje nam prawdę o naszym sercu i naszej wierze, tak naprawdę każdy z nas staje przed wyzwaniem zmiany. Taka jest natura Ducha Świętego. Duch nie przychodzi i nie mówi jednej grupie, że cały czas miała rację, a tej drugiej, że musi się zmienić. Tak jak w każdym konflikcie między ludźmi. Kiedy szukamy Pana i pytamy, jaka jest prawda, widzimy, że nikt tak naprawdę nie miał racji".

Marcin Jakimowicz wprost napisał o nim, że był prorokiem naszych czasów. To prawda. Wnikliwie, z uwagą analizował czasy, w których żyjemy. Był poruszony dziełem Ducha Świętego w posłudze ks. Franciszka Blachnickiego. Ukazując fragmenty Pisma Świętego, wyjaśniał, jak wielkie znaczenie ma moment historii, w którym obecnie się znajdujemy. W swoim niezwykłym nauczaniu o niespodziankach Ducha Świętego w I i XX wieku ukazywał, jak Duch Święty działa dziś w każdym zakątku Ciała Chrystusa, prowadząc go do jedności i wymiany duchowych darów.

Ta szeroka wizja, którą roztaczał przed nami, sprawiała, że czuliśmy się rozkochani w Kościele. Mówił o wielkim planie Boga, w którym każdy z nas ma swoje miejsce i konkretną rolę do odegrania; w którym moment powtórnego przyjścia Jezusa (Oblubieńca) jest spełnieniem wszelkich pragnień i oczekiwań Kościoła (Oblubienicy). Podkreślał, że wszelka praca, którą Duch Święty czyni obecnie na ziemi, ma za zadanie przygotować nas - Kościół, do tego wydarzenia.

Kluczową rolę w tym planie odgrywa Izrael. Ksiądz Peter Hocken bardzo dużą część swojego życia poświęcił na to, aby uświadamiać chrześcijan, jak kluczowe jest przywrócenie właściwej relacji do Żydów oraz ich dziedzictwa. Dzięki jego nauczaniom zrozumieliśmy, że jako chrześcijanie jesteśmy jedynie wszczepieni w ten wybrany przez Boga naród. To doprowadziło nas do głębokiego duchowego uznania naszych korzeni w Izraelu (Rz 11, 17-18). Wielu z nas od tego momentu nosi w sercu stałe wstawiennictwo i miłość do naszych starszych w wierze braci.

Mając świadomość, że Duch Święty wie, co robi, ksiądz Peter nie stawiał Mu granic. Po prostu był otwarty na Jego niespodzianki, niezwykłe "zbiegi okoliczności", ponadnaturalne doświadczenia Jego miłości i mocy. Podążał za Nim.

Jednym z takich niezwykłych "zbiegów okoliczności" było spotkanie ks. Petera z kardynałem Bergoglio na lotnisku, tuż przed jego wylotem na konklawe. W kilkuosobowym gronie rozmawiali wówczas na temat żydów mesjańskich i tego, jak jako Kościół możemy służyć Duchowi Świętemu w budowaniu jedności z nimi (zobacz więcej: inicjatywa TJCII, www.tjcii.pl). Tuż przed wejściem do samolotu kardynał poprosił o modlitwę w jego intencji w kontekście konklawe. Dobrze pamiętamy radość księdza Petera z powodu tego, że Bóg pozwolił mu położyć ręce w modlitwie o przyszłego papieża.

Zawsze mówił: musimy uważnie słuchać Ducha Świętego. Wiele razy słyszeliśmy, jak zaczynał mówić nauczanie, aby w pewnym momencie zamilknąć i zupełnie zmienić jego kierunek. Mówił wtedy: właśnie Duch Święty zmienił mi to, co przygotowałem.

Ksiądz Peter Hocken gromadził nas wszystkich, ukazując nam wizję Kościoła, o jakim marzymy i jakiemu chcemy poświęcić życie. To nie jest oczywiste, ale kochali go wszyscy: katolicy, protestanci, prawosławni i żydzi mesjanistyczni. A on budował między nimi mosty. Lecząc rany podziałów, tworzył z nich na nowo prawdziwą, Bożą rodzinę. Ktoś kiedyś powiedział o nim, że prawdopodobnie jest to jedyny chrześcijanin na świecie, który w każdym Kościele i w każdej denominacji był mile widziany. Zapewne dlatego, że ksiądz Peter wprowadzał w czyn słowa z Listu do Filipian: "w pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie" (Flp 2, 3).

W sposób szczególny swoją posługę kierował ku Polsce. Formował wielu świeckich liderów, którzy dziś prowadzą różne wspólnoty i stowarzyszenia w Kościele. Ostatni raz widzieliśmy się z nim w drugiej połowie maja, kiedy z ojcowską troską zachęcał nas, byśmy odważnie, bez lęku, kroczyli za poruszeniem, które Duch Święty wzbudza obecnie w Polsce.

Już od pierwszych dni czerwca ksiądz Peter Hocken brał udział w Złotym Jubileuszu 50-lecia ruchu charyzmatycznego w Kościele katolickim w Rzymie. Doczekał tam realizacji wielu swoich marzeń, o które walczył przez dziesiątki lat służby i pracy naukowej nad ruchem charyzmatycznym: do Rzymu przybyło kilkuset pastorów i liderów zielonoświątkowych, których służba pierwszy raz w tak znaczący sposób została uhonorowana i ukazana jako bardzo ważna dla Kościoła katolickiego. Również pierwszy raz w historii żydzi mesjanistyczni zostali zaproszeni do współtworzenia tak ważnego wydarzenia w Kościele katolickim.

A ksiądz Peter Hocken mógł podzielić się nauczaniem, które - jak się okazało - było jego ostatnim przesłaniem dla Kościoła. Można powiedzieć - pewnym testamentem - który po sobie pozostawił.

Tuż po zakończeniu obchodów Złotego Jubileuszu ruchu charyzmatycznego, ruchu, któremu poświęcił całe życie, odszedł do Pana. I nie mamy wątpliwości, że cieszy się już wieczną chwałą, oczekując wraz ze wszystkimi świętymi w Niebie dnia, w którym nadejdzie pełnia Królestwa, a Bóg - dla dokonania pełni czasów - wszystko na nowo zjednoczy w Chrystusie jako Głowie: to, co w niebiosach, i to, co na ziemi (Ef 1, 10). Marana tha! Amen.

Małgorzata i Karol Sobczyk - szczęśliwi rodzice Daniela i Zuzi. Od sześciu lat prowadzą Wspólnotę "Głos na Pustyni", w ramach której podejmują szereg działań na rzecz jedności, wzrostu i odnowy Kościoła. Posługują nauczaniem i modlitwą w całym kraju. Karol jest również członkiem Sekretariatu ds. Nowej Ewangelizacji Archidiecezji Krakowskiej, gdzie ściśle współpracuje z bp. Grzegorzem Rysiem. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ksiądz, który kochał to, co robił
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.