Kard. Ryś: Jezus patrząc na Józefa odkrywał, kim jest Bóg

Kard. Ryś: Jezus patrząc na Józefa odkrywał, kim jest Bóg
Kard. Grzegorz Ryś (fot. archidiecezja.lodz.pl)

Patrząc na Józefa, Jezus odkrywał, kim jest Bóg. Patrząc na Józefa od maleńkości, rósł w tym przekonaniu, że Bóg musi być taki, musi być Ojcem. To nie świątynia dała Jezusowi pojęcie o Bogu, tylko dom, w którym rósł! – czytamy w książce kard. Grzegorza Rysia „Błogosławieni, święci, szczęśliwi”, której fragment publikujemy.

O świętym Józefie można by mówić godzinami. To wyjątkowy patron, który może nas naprawdę bardzo wiele nauczyć. Niewątpliwie na patrona archidiecezji łódzkiej został wybrany ze względu na to, jaki nam daje przykład pracy. Liturgia jednak pokazuje Józefa przede wszystkim jako ojca rodziny. Te dwa tematy – rodzina i praca – łączą się ze sobą. Ojciec podejmuje pracę najczęściej po to, żeby zapewnić godny byt swojej rodzinie. Często mówimy, że dramatem dla rodziny jest, jeśli ojciec zapomni, dlaczego pracuje; tak się nieraz zdarza, że praca, zamiast służyć rodzinie, staje się przeszkodą w jej życiu. Nieraz praca zbytnio odciąga od najbliższych, zwłaszcza właśnie ojców, choć nie tylko ich. Zasadniczo jednak wiemy: praca jest po to, żeby rodzinie zapewnić dobry, pomyślny byt.

Tak sobie myślę, że patronat Józefa nad rodziną jest dziś równie ważny, albo może jeszcze ważniejszy, jak jego patronat nad pracą. To prawda, że przez ostatnie trzydzieści lat w Polsce nasza refleksja jest w dużej mierze refleksją nad pracą; ale dziś chyba najważniejszym pytaniem, jakie rozlega się w naszym społeczeństwie, jest jednak pytanie o rodzinę. Najważniejszym sporem w świecie jest dzisiaj spór o rodzinę. I zapewne jest tak, że jednym z najistotniejszych wymiarów Ewangelii, jaką trzeba dziś głosić, jest Ewangelia rodziny.

Święty Józef jako przykład ojca

Józef jest nam przedstawiony jako przykład ojca. Jest to przykład dla bardzo wielu mężczyzn, którzy żyją w rodzinach, są mężami, są ojcami. Ale myślę, że jest to również ogromnie ważny przykład dla nas, księży. Józef przecież swoje ojcostwo łączy z życiem w czystości, z życiem dziewiczym. A jednak, przyjmując to życie, Pan Bóg czyni Józefa ojcem, i to jego ojcostwo jest pomnożone, zwielokrotnione, tak jak zapowiada to jego imię. Josef-el po hebrajsku znaczy dosłownie: „Oby Pan dodał”. Do tego potomka, którego masz, oby ci Pan dodał jeszcze następnych; oby pomnożył twoje potomstwo. Józef jest ojcem, którego potomstwo jest niesłychanie pomnożone – jest patronem całego Kościoła powszechnego. To jest niesamowita wskazówka dla nas, księży. Celibat ma być ojcostwem. Niedawno przypominał o tym papież Franciszek, mówiąc wyraźnie: jeśli nasz celibat nie będzie ojcostwem, to niech Pan Bóg broni Kościoła przed naszym celibatem. Celibat, który nie jest ojcostwem, jest nieszczęściem dla Kościoła.

DEON.PL POLECA


Okładka książki Okładka książki "Błogosławieni, święci, szczęśliwi" (wyd. Znak)

Wszyscy więc – i ludzie pracy, i ojcowie rodzin, i księża – możemy popatrzeć przez moment na ojcostwo Józefa. Ja chciałbym wskazać szczególnie kilka momentów, które się wiążą bezpośrednio z tekstem Ewangelii. W szczególny sposób Józef jako głowa rodziny ukazany jest w perykopie o dwunastoletnim Jezusie, który naucza w świątyni. Pierwszy moment wiąże się akurat ze zdaniem, którego nie ma już w czytaniu mszalnym. Ewangelia o odnalezieniu Jezusa w świątyni kończy się stwierdzeniem, że ten Jezus, który był poddany w Nazarecie Józefowi i Maryi, „wzrastał w latach, w mądrości i w łasce u Boga i u ludzi”. Jest to cytat z Pierwszej Księgi Samuela, z drugiego rozdziału – zdanie, które tam odnosi się właśnie do Samuela, do jego dzieciństwa. Samuel wzrastał w latach, w mądrości i w łasce u Boga i u ludzi. To zdanie, które Stary Testament odnosi do Samuela, w Ewangelii według świętego Łukasza odniesione zostaje do Jezusa Chrystusa.

Dom, którego Józef był głową był miejscem, gdzie Jezus mógł doświadczyć Boga

Tyle tylko, że wiemy wszyscy, gdzie Samuel wzrastał, gdzie przebiegało jego dzieciństwo i dojrzewanie: otóż wychowywał się w świątyni jerozolimskiej, gdzie oddała go matka. W tej świątyni, mieszkając na co dzień – można powiedzieć – z Bogiem przez ścianę, rósł w swoim człowieczeństwie, w swojej wierze i mądrości, rósł w doświadczeniu Boga i w otwartości na ludzi. To nas nie dziwi – gdzie można wzrastać w łasce, jak nie właśnie w świątyni? A święty Łukasz mówi o Jezusie, że taką świątynią, w której On wzrastał w łasce u Boga i ludzi, był dom Jego matki i ojca w Nazarecie. Ten dom, którego Józef był głową – dom, w którym Jezus był poddany rodzicom – był miejscem, gdzie Jezus mógł doświadczyć Boga, wzrastać w Jego łasce i w łasce u ludzi. Dom rodzinny – przestrzeń, gdzie się naprawdę wszystko rozgrywa, przestrzeń, która jest ludzka i święta zarazem. Józef i Maryja potrafili stworzyć taki dom.

Ewangelia pokazuje Józefa jako model ojca. Józef jest mistrzem w ojcostwie. Mistrzostwo w ojcostwie polega właśnie na tym, że ten, kto jest ci poddany, wzrasta. Wtedy możesz mówić o sobie, że jesteś mistrzem w przewodzeniu, prowadzeniu kogoś, jeśli ten, kto tobie podlega, ma doświadczenie wzrostu, rozwoju. Jeśli zamiast tego ma doświadczenie ucisku i skrępowania swoich możliwości – mógłby coś robić, tylko ty mu nigdy nie pozwoliłeś; mógłby, ale ty zawsze mówiłeś: „nie, nie, bo to trzeba inaczej, po mojemu” albo: „czekaj, za dwadzieścia lat to zrobisz” – to wtedy nie wiadomo, kto ma większy problem: czy on ze swoim posłuszeństwem, czy raczej ty ze swoim przewodzeniem. Józef był mistrzem ojcostwa, bo przy nim Bóg miał poczucie wzrastania. To jest absolutnie niesamowite.

W jaki sposób Józef tworzył dom? Tu jest ten szczegół, który Ewangelia pokazuje wyraźnie: Józef nic nie mówi. Józef całą Ewangelię milczy. Ewangeliści nie przekazali żadnego jego zdania, ani jednego słowa! Milczenie Józefa jest bardzo zastanawiające. Rozszyfrowuje je święty Jan Paweł II w swoim pięknym tekście Redemptoris custos; papież mówi w nim, że milczenie Józefa jest miarą jego głębokiego życia wewnętrznego. W milczeniu Józefa nie chodzi o to, że on nic nie mówi, że nie jest gadułą; w milczeniu Józefa chodzi o to, że on słucha. I dobrze wiemy, że tym, którego święty Józef słucha przede wszystkim, jest Bóg. Z takiego milczenia Józefa, z tego słuchania Boga, rodzi się cały kształt jego domu; z takiego milczenia rodzi się to, że Józef się nie pogubi – ani w tym, jak ten dom buduje, ani w tym, jakie miejsce w jego życiu zajmuje praca, jakie modlitwa, a jakie coroczna droga do świątyni. Nie pogubi się – właśnie dlatego, że jest człowiekiem milczenia, milczenia słuchającego, skoncentrowanego na Bogu. W tej postawie Józef jest przepiękny. To ze względu na nią jest patronem Kościoła.

I jeszcze jedno: fragment z drugiego rozdziału Ewangelii według świętego Łukasza jest ostatnim fragmentem Ewangelii, gdzie się Józef w ogóle pojawia. W dwunastym roku życia Jezusa ostatni raz czytamy o Józefie; Ewangelia nic więcej nam już o nim nie powie. Nie wiemy, jak długo jeszcze żył. Domyślamy się, że umarł, zanim Jezus rozpoczął swoją działalność publiczną, ale na pewno nic nie wiadomo. To jest ostatni moment, kiedy widzimy Józefa. I zarazem najlepszy możliwy moment. Dlaczego? Dlatego że Józef znika ze sceny dokładnie w chwili, w której Jezus odkrył, że ma Ojca w Bogu.

To, co w tej Ewangelii jest najważniejsze, to pierwsze zdanie wypowiedziane w niej przez Jezusa. Dwunastoletni Jezus po raz pierwszy odzywa się tak, że zostaje to zapisane. I co mówi? „Czemuście Mnie szukali? Nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” Dwunastoletni chłopak na progu dojrzałości jest w niesłychanej, intymnej relacji z Bogiem. I kiedy próbuje tę relację opisać, to pierwszym słowem, jakie mu się ciśnie na usta, jest słowo „Ojciec”. Będzie w ten sposób Boga nazywał już do końca swojego życia. To jest imię własne Boga, jakie nam Jezus przekazał. Ojciec, Abba. Na końcu Ewangelii Janowej Jezus powie: „Objawiłem Twoje imię tym, których Mi dałeś ze świata” (J 17, 6). Ile w tym słowie jest zasługi Józefa? Skąd ten dwunastoletni chłopak czerpał całe rozumienie słowa „ojciec”? Całe piękno tego słowa, całe ciepło tego słowa, cały autorytet, który jest w tym słowie, całą ukrytą w nim wielkość? Kiedy myślał albo mówił „ojciec”, kogo miał przed oczami?

Patrząc na Józefa, Jezus odkrywał, kim jest Bóg

Papież Franciszek pięknie mówi o tym w swoim liście Patris corde: kiedy czytamy wszystkie przypowieści Jezusowe, w których bohaterem jest ojciec – przypowieść o miłosiernym ojcu albo o ojcu, który ma dwóch synów i chce ich posłać do winnicy – to patrzmy uważnie, bo w nich zobaczymy rysy świętego Józefa. Kiedy Jezus mówił o ojcu, to miał przed oczami Józefa. Patrząc na Józefa, odkrywał, kim jest Bóg. Patrząc na Józefa od maleńkości, rósł w tym przekonaniu, że Bóg musi być taki, musi być Ojcem. To nie świątynia dała Jezusowi pojęcie o Bogu, tylko dom, w którym rósł!

Jakże jest niesłychanie ważna rola ojca w domu, kiedy jego dzieci zaczynają się modlić: „Ojcze nasz”! Jakie znaczenie podkładają pod to słowo? Jaka tam jest treść? Rzeczywiście konkretna, znajoma, ciepła, bliska? Porozmawiajcie z młodymi, a nieraz też i ze starszymi ludźmi, którzy mają kłopot z tą modlitwą. Nie potrafią się nią modlić, bo przychodzą im wtedy na myśl straszne obrazy. Jakże wielka to odpowiedzialność – być ojcem! Dziecko, patrząc na swojego tatę, uczy się znaczenia tego słowa. Albo będzie miało w tym słowie ukryte wszystkie najpiękniejsze wartości, albo na jego dźwięk będzie czuło przerażenie.

Najpiękniejsze jest to, że Józef znika ze sceny, kiedy Jezus odkrywa swojego Ojca w Bogu. Może spokojnie odejść, bo przekazał swojemu przybranemu synowi to, co w życiu najważniejsze: „Masz ojca w Bogu. Także wtedy, kiedy mnie nie będzie. Także wtedy, kiedy mnie już zabraknie. A przede wszystkim wtedy, kiedy staniesz w życiu przed takimi wyzwaniami, że ja nie będę w stanie ci pomóc, bo to będzie ponad moje siły, nie na moją miarę”. Słuchajcie, najważniejsze w naszym ojcostwie jest otwarcie naszych dzieci na ojcostwo Boga, na jego doświadczanie. Po to jesteście rodzicami – duchowymi czy fizycznymi – żeby nie zatrzymać żadnej z tych osób, które nam Pan powierzył, na sobie, nie zawłaszczyć ich, tylko im usłużyć w odnalezieniu tej najważniejszej relacji, jaką człowiek w życiu przeżywa. Kiedy prowadzimy te osoby, nam powierzone, do relacji z Panem, wtedy możemy znikać. Tak jak Józef zniknął ze stron Ewangelii, bo Jezus miał już to doświadczenie – i to doświadczenie zawdzięczał właśnie Józefowi – że Bóg jest Jego Ojcem

Pan Jezus miał niesłychane szczęście do cudownej matki, ale też do wspaniałego przybranego ojca. Choć nawet Maryja nie mówiła o nim do Jezusa „przybrany ojciec”, tylko po prostu: „ojciec”. Módlmy się o takie doświadczenie ojcostwa dla wszystkich w Kościele, niezależnie od stanu. Byle tylko każdy z nas w tym przeżywaniu ojcostwa chciał się zapatrzeć na Józefa. On nam pomoże odkryć, co jest ważne i w jaki sposób się do tego dochodzi.

Fragment pochodzi z książki kard. Rysia "Błogosławieni, święci, szczęśliwi" (wyd. Znak)

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Praca zbiorowa

Święty Józef jest wyjątkowym opiekunem. Wstawia się za wiernymi uciekającymi się do niego we wszelkich potrzebach. Z równie wielką uwagą wysłuchuje modlitw o rozwiązanie drobnych, codziennych problemów, jak i próśb dotyczących spraw trudnych, a nawet...

Skomentuj artykuł

Kard. Ryś: Jezus patrząc na Józefa odkrywał, kim jest Bóg
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.