Zabraknie miliardów i Rostowski o tym wie

Zabraknie miliardów i Rostowski o tym wie
"Optymizm szefa finansów i premiera jest nie do obronienia" (fot. EPA/SHAWN THEW)
Logo źródła: Money.pl Money.pl / pz

Zdaniem ekonomistów, z którymi rozmawiał Money.pl, zatwierdzony wczoraj przez rząd budżet trzeba będzie zmieniać. Wpływy do kasy państwa będą bowiem niższe nawet o 15 mld zł niż zakłada ekipa Donalda Tuska.

Wszystko przez zbyt optymistyczne założenie, że w przyszłym roku PKB wzrośnie o 4 procent. Specjaliści nie mają złudzeń, że realny wzrost to maksymalnie 3 procent. A niższe PKB to niższe wpływy do budżetu, zatem dziura budżetowa będzie dużo większa. Możemy zapłacić za to wszyscy, w najgorszym scenariuszu kolejną podwyżką podatku VAT.

Optymizm szefa finansów i premiera jest nie do obronienia. To wyborczy budżet, a druga fala kryzysu pokrzyżuje te plany - zgodnie twierdzą eksperci przepytani przez Money.pl.

- Jeżeli chodzi o prognozowany przez rząd wzrost PKB w przyszłym roku, to jest on bardzo optymistyczny. Należałoby raczej oczekiwać, że dynamika wzrostu PKB wyniesie nie 4, a najwyżej 3,2-3,3 procent - ocenia prof. Marian Noga, były członek RPP.

DEON.PL POLECA

Wtóruje mu prof. Ryszard Bugaj, były doradca ekonomiczny prezydenta. - To typowo wyborczy budżet, dynamika PKB jest przestrzelona o mniej więcej 1 punkt procentowy. Europa wchodzi w okres stagnacji, a to oznacza, że popyt na nasze towary będzie malał. Nasz eksport jest mocno kooperacyjny oraz surowcowy i na pewno spowolnienie mocno uderzy w nasze firmy - prognozuje. Zdaniem Bugaja, rząd przeszacował też zarówno wpływy z podatków, jak i pozapodatkowe. - To mało realne i mało rozsądne założenia. Takie wpływy zapisano tylko po to by domknąć ten budżet - uważa.

To, że najsłabszym elementem rządowej prognozy jest zdecydowanie przeszacowany wzrost PKB w przyszłym roku, potwierdza też Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista Deutsche Bank Polska. On jest też najbardziej radykalny w swoich przewidywaniach: Nasza prognoza zakłada, że dynamika wzrostu wyniesie 2,8 procent, a nie 4 procent. Skutek będzie taki, że strona dochodowa budżetu również może okazać się przeszacowana - mówi Krześniak.

- Wzrost PKB w przyszłym roku nie będzie wyższy niż 3,5 proc., założenia zapisane w budżecie są nierealne - potwierdza także Halina Wasilewska-Trenkner, była minister finansów i członek RPP. Jednak jej zdaniem rząd może uratować jedna rzecz - dobre wykonanie tegorocznego budżetu.

- Rozliczenie podatków bezpośrednich z tego roku odbywać się będzie w pierwszych miesiącach przyszłego roku. Teraz sytuacja jest zaskakująco dobra. To jest szansa, że nie trzeba będzie szukać zbyt dużych oszczędności - tłumaczy.

Jednak jak wskazali ekonomiści, przyrost PKB niższy o jeden punkt procentowy od planowanego, oznacza, że wpływy do budżetu mogą być niższe od zapisanych nawet o 15 miliardów złotych. To ponad dwukrotnie więcej, niż zaplanowano wydać na ochronę zdrowia, a nawet o prawie trzy miliardy więcej, niż przewidywane wydatki na administrację publiczną. Łatanie tej wyrwy oznacza realizację czarnego scenariusza, czyli gorączkowych poszukiwań dodatkowych oszczędności w wydatkach poszczególnych ministerstw, albo zwiększenie zadłużenia o brakującą kwotę.

Balansowanie na granicy

To jest bardzo duże zagrożenie, poniewać jeśli dług publiczny przekroczy próg 55 proc. w relacji do PKB, czekają nas dodatkowe podwyżki VAT. W sumie wzrośnie on do maksymalnego dopuszczalnego w Unii Europejskiej poziomu 25 proc. Rząd może podnieść podatek nawet na trzy kolejne lata. Pozwala mu na to ustawa, która już podniosła VAT o 1 punkt procentowy. W razie przekroczenia progu ostrożnościowego VAT rośnie "z automatu", nie potrzeba już decyzji parlamentu.

- To, czy przekroczymy ten próg, nie zależy tylko od nas, ale od wielu czynników zewnętrznych, a dokładniej od poziomu kursów walutowych czyli wartości złotego w stosunku do dolara i euro. Więcej niż jedna trzecia naszego długu wyrażona jest właśnie w tych walutach, tak więc o tym, czy przekroczymy ten próg zależy od tego, ile na wartości straci złoty - twierdzi Halina Wasilewska-Trenkner.

Na to zagrożenie wskazuje też prof. Ryszard Bugaj: Wbrew optymistycznym założeniom rządu, spodziewam się spadku wartości złotego, a co za tym idzie wzrostu obciążeń związanych ze spłatą naszych długów. Ten nad wyraz optymistyczny budżet trzeba będzie zmieniać i to szybciej niż się wydaje - kwituje.

Premier i szef resortu finansów jednak uspokajają, że w przyszłym roku nic nam nie grozi. Z projektu budżetu wynika, że dług publiczny w relacji do PKB w 2011 roku wzrośnie do 53,8 proc. z 52,8 proc. w roku ubiegłym, zaś w 2012 roku zacznie się obniżać i wyniesie 51,7 proc. Jest zatem rezerwa - nawet jeśli dług będzie wyższy, to nie przekroczy newralgicznych 55 proc. PKB.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Zabraknie miliardów i Rostowski o tym wie
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.