Czy winni korupcji zostaną ukarani?

Czy winni korupcji zostaną ukarani?
(fot. shutterstock)
PAP / rj

Wyroków od 7 lat więzienia do roku w zawieszeniu chce łódzka prokuratura wobec 18 osób - w tym prokuratora, dwojga adwokatów i kilkorga lekarzy - oskarżonych o korupcję i fałszowanie dokumentacji medycznej, co miało umożliwiać odraczanie kar przestępcom.

W poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Warszawie prok. Daniel Lerman wygłosił mowę końcową w jednym z wątków wielkiego śledztwa Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi. Wniósł m.in. dla prokuratora Krzysztofa W. o karę 7 lat więzienia; dla adwokata Andrzeja P. - 6 lat oraz lekarki sądowej Marii Ż.-L. - 3 lat. Chciał też wobec nich po kilkadziesiąt tys. zł grzywny i zakazów wykonywania zawodów, nawet do 10 lat.

W tym nadal prowadzonym od 2007 r. śledztwie zarzuty usłyszało dotychczas blisko 70 osób; wobec części do sądów trafiły akty oskarżenia. Przed warszawskim SO toczy się np. też proces 12 osób w jeszcze innym wątku sprawy - czworga lekarzy, dwojga adwokatów oraz producenta filmowego Lwa Rywina i jego syna Marcina.

W rozpatrywanej w poniedziałek sprawie akt oskarżenia trafił do sądu w grudniu 2012 r. 28 oskarżonym postawiono w nim łącznie 69 zarzutów z lat 2002-2007. Chodzi o przyjmowanie lub wręczanie łapówek, płatną protekcję i poświadczanie nieprawdy w dokumentacji medycznej. Na jej podstawie sądy decydowały o odraczaniu wykonania kar lub nieosadzaniu w aresztach osób podejrzanych o popełnienie przestępstw, w tym gangsterów z grup wołomińskiej i pruszkowskiej.

Oskarżeni to ponad 10 lekarzy, dwoje stołecznych adwokatów Luiza T. i Andrzej P., warszawski prokurator Krzysztof W. (zawieszony w obowiązkach) oraz b. prokurator Andrzej W. Kilku podsądnych, w tym Andrzej W. i większość lekarzy, dobrowolnie poddało się już karze więzienia w zawieszeniu; były też zakazy wykonywania zawodu. Pozostałym w procesie grożą kary do 8 lub do 10 lat pozbawienia wolności.

Zarzuty opierają się na zeznaniach świadków koronnych, w tym głównie Konrada T., skruszonego przestępcy, który za pieniądze załatwiał fikcyjne zwolnienia lekarskie. Dostałby za to 140 zarzutów - status świadka koronnego gwarantuje mu bezkarność w zamian za obciążające zeznania.

Wiarygodność T. kwestionuje obrona, według której jako agent CBŚ dopuszczał się on niedozwolonej prowokacji. - Przez kilka lat działał bezkarnie, w warunkach swoistego immunitetu - powiedział PAP jeden z adwokatów.

"Sprawa nie jest prosta, ale nic nie jest w niej przypadkowe" - mówił prok. Lerman. Jego zdaniem przebieg procesu nie wprowadził istotnych zmian do stanu faktycznego przyjętego przez prokuraturę.

Według prokuratora Konrad T. - którego nazwał on "załatwiaczem za pieniądze" - budził kontrowersje także w prokuraturze, a jego zeznania trzeba analizować ze szczególną ostrożnością. Lerman dodał, że T. "generował podaż na swe usługi, a podaż nie jest niezależna od popytu i to on jest przedmiotem tego procesu".

Prokurator zaznaczył, że łódzki sąd nadał T. status świadka koronnego, a jego zeznania od 2007 r. były "jednolite" i znalazły potwierdzenie w innych źródłach, np. wyjaśnieniach innych osób, np. Krzysztofa J., b. ordynatora "STOCER-u" w Konstancinie-Jeziornie (poddał się on karze).

- Nie może się ostać linia obrony, że T. jest autorem fałszywych oskarżeń - oświadczył Lerman. Odpierał też tezę obrony, że T. to "policyjny prowokator". - Materiały niejawne sprawy wskazują na wiarygodność T. - dodał.

Prokurator podkreślał, że biegli uznali, iż cześć dokumentacji medycznej była sfałszowana. Dodał, że jeden lekarz odmówił T. wystawienia za pieniądze fałszywej opinii lekarskiej wobec aresztanta.

Zdaniem Lermana prokurator W. rażąco nadużył stanowiska, przyjmując korzyści majątkowe od T. - miał użytkować jego auto i przyjąć ponad 60 tys. zł. W zamian miał m.in. przekazywać informacje, jak "klienci" T. mogą uniknąć kary.

Według Lermana mec. P. sprzeniewierzył się swemu zawodowi, podejmując się za korzyść majątkową pośrednictwa dla T. i utrudniając postępowania wykonawcze. - Współdziałał z nim z pełną świadomością - przekonywał prokurator.

Marii Ż.-L. zarzucił on, że jako lekarka sądowa "przez wiele lat wystawiała to, czego chciał T., choć pacjent się nie pojawiał". Wniósł o uznanie jej winy tylko za "poświadczenie nieprawdy" w dokumentacji, bo nie żądała od T. pieniędzy.

Według prokuratora sąd powinien skazać mec. Luizę T. na 2 lata w zawieszeniu na 5 lat, bo zarzuty jej stawiane nie miały związku z wykonywaniem zawodu adwokata i miała z Konradem T. tylko "jednostkowy kontakt".

Lerman oświadczył, że w całej sprawie "krzywdę poniósł najistotniejszy punkt wymiaru sprawiedliwości, o którym mówi się przy ocenach jego skuteczności: by sąd mógł skutecznie wykonać orzeczoną karę".

Według prokuratora działania te wpłynęły na ogólną ocenę, że w wymiarze sprawiedliwości "wszystko można załatwić". - Wystarczył jeden T. i osoby, które się skusiły na współpracę z nim, by psuć opinię o środowisku prawniczym i lekarskim - dodał.

Adwokaci zwracają uwagę, że obrońca nie jest w stanie zweryfikować prawdziwości i rzetelności dokumentacji medycznej otrzymywanej od klienta i dołączanej do wniosku np. o odroczenie wykonania kary. Prokurator replikował, że taki zarzut stawiano adwokatowi tylko wtedy, gdy było uzasadnione podejrzenie, że miał świadomość fałszerstwa dokumentacji.

Obrońcy (zaczną mowy we wtorek) podkreślali również, że lekarz ma swobodę w wydawaniu np. rekomendacji do operacji, co zawsze jest ocenne i nie podlega weryfikacji w kategorii prawda-fałsz.

- Zero-jedynkowe rozwiązania w medycynie nie zawsze są możliwe, ale inaczej jest, gdy przekłamuje się okoliczności mające wpływ na możność odbywania kary więzienia - odpierał ten zarzut prok. Lerman.

Rywina i 11 innych osób łódzka prokuratura oskarżyła w grudniu 2010 r. łącznie o 40 zarzutów dotyczących czynów z lat 2004-2006, w tym: płatnej protekcji, poświadczenia nieprawdy i przyjmowania lub wręczania korzyści majątkowych. Kwoty łapówek miały sięgać od kilkudziesięciu tys. zł do ponad 200 tys. zł.

- Nie ingerowałem i nie wpływałem na lekarzy wydających opinie i zaświadczenia co do mojego stanu zdrowia - mówił przed sądem Rywin. Dodawał, że "nigdy nie zapłacił lekarzowi, aby sporządził dokumentację niezgodną z prawdą", a Konrada T. "wyrzucił za drzwi".

Rywin i jego syn zostali zatrzymani w 2009 r. przez CBA. Obu zarzucono, że w 2005 r. mieli nakłaniać Konrada T. do udzielenia korzyści majątkowej i wręczyć 210 tys. zł łapówki za pośrednictwo w organizowaniu fałszywych dokumentów o stanie zdrowia, które miały pomóc producentowi w uniknięciu odbycia kary 2,5 roku więzienia za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory. Marcinowi dodatkowo zarzucono zamiar utrudniania postępowania karnego wobec ojca.

Obaj nie przyznają się do winy; grozi im do 10 lat więzienia. Producent i jego syn przebywali w areszcie pół roku - Lew Rywin wyszedł z niego po wpłaceniu pół miliona zł kaucji; wobec jego syna sąd uchylił areszt bez żadnych innych środków zapobiegawczych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy winni korupcji zostaną ukarani?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.