Katolicki "fundamentalizm" czy feministyczne barbarzyństwo

Katolicki "fundamentalizm" czy feministyczne barbarzyństwo
Krzysztof Wołodźko

W starożytnej Sparcie "niewłaściwe" dzieci były zrzucane ze skały - dawna eugenika miała bardziej ograniczone pole manewru niż jej współczesne wersje. Dziś, dzięki badaniom prenatalnym, jej granice się przesunęły. O skały można roztrzaskać się wcześniej: wystarczy diagnoza niepełnosprawności.

Niecałe dwa tygodnie temu Agnieszka Graff opublikowała na łamach "Wysokich Obcasów" artykuł "»Życie« w natarciu". Pomijam zawarte w nim emocjonalne wykrzykniki, skierowane przeciw "świętej armii" "fundamentalistów". Najwyraźniej pani publicystka wciąż nie może się nadziwić, że w Polsce 400 tys. osób potrafi podpisać się pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą, która nie reprezentuje przekonań tej "oświeconej" części społeczeństwa, rekrutującej się m.in. ze środowisk nowej lewicy. Ale są w tym felietonie także wątki, z którymi warto podyskutować.

Zacznijmy od kwestii podstawowej. Otóż, wybór aborcji - w tym przypadku dyktowanej choćby niepełnosprawnością dziecka - tylko wtórnie jest wyborem "wolnościowym" (jeśli już odwołać się do logiki ruchu pro-choice). Na planie społecznym to przede wszystkim strategia mocno eugeniczna, która "wyklucza z życia" wszystkich, którzy nie mieszczą się w definicji normalności. I tutaj nie ma żadnych złudzeń. Uznanie, że narodzin nie doczekają niepełnosprawni nienarodzeni, jest przecież prawem sankcjonowanym "zrzuceniem ze skały": legalnym barbarzyństwem. Stąd "za" lub "przeciw" to ostatecznie kwestia tego, jakie wartości - poza jednostkową możliwością wyboru - są istotnie społecznie.

Agnieszka Graff mówi, że obrońcy życia zmuszają kobiety do heroizmu, każąc im rodzić niepełnosprawne dzieci. Nie lekceważę tego argumentu. Rzecz jednak w tym, że życie w ogóle stwarza szereg trudności, wobec których człowiek jest bezsilny albo jego możliwości są znacznie ograniczone. Jeśli dziecko niepełnosprawne zasługuje na śmierć, to co w sytuacji, gdy dzieci przychodzą na świat w domach mocno naznaczonych rozlicznymi patologiami, których skutki psychospołeczne są dla nich z reguły nieusuwalne? Czy pani Graff uznałaby na poważnie, że należałoby "wyskrobywać" dzieci z rodzin alkoholików? Albo dzieci narkomanów? Przecież one także - wchodząc w życie - są naznaczone chorobą swoich rodziców. Nieraz bardzo mocno, co poświadcza ich późniejsze życie i fakt, że terapie dla dorosłych dzieci alkoholików czy narkomanów nie są już dziś niczym niezwykłym i rzadkim. Co zatem odróżnia upośledzenie psychofizyczne od niejednokrotnie bardzo silnych problemów osobowościowych dzieci osób uzależnionych? Czy któregoś dnia doczekamy uznania, że i w ich przypadku aborcja jest dozwolona czy wręcz oczekiwana? I czy nie byłoby to jawnym dopuszczeniem do głosu inżynierii społecznej?

DEON.PL POLECA

W jednym muszę się zgodzić z panią Graff. Sam mam niejednokrotnie wrażenie, że niektórzy obrońcy życia poczętego zapominają o nim tuż po porodzie. Żądają, by państwo regulowało prawnie kwestie związane z ciążą, ale termin "polityka rodzinna", albo "polityka na rzecz rodziny" to już dla nich herezja. Skupmy się tylko na realiach dotyczących rodzin z niepełnosprawnym dzieckiem. Systemowa pomoc ze strony państwa jest dalece niewystarczająca i rzadko kto uświadamia sobie/nagłaśnia tę kwestię. Zasiłek pielęgnacyjny to 153 zł - zaiste, oszałamiająca suma. Od lat nie były również rewaloryzowane kwoty przysługujące rodzicom, którzy zdecydowali się na rezygnację z pracy zarobkowej, by poświęcić się opiece nad niepełnosprawnymi dziećmi. Otrzymują 620 zł. Jak takie środki mogą wystarczyć "od pierwszego do pierwszego" - nie wiem i myślę, że nie wiedzą tego także politycy żadnej opcji i opinia publiczna.

Ale rzecz nie tylko w pieniądzach. Rafał Bakalarczyk w opublikowanym na portalu Lewica.pl tekście "Ograniczyć aborcję (rozbudowując publiczne wsparcie)" zwraca uwagę, że w Polsce kompletnie zaniedbany jest system długofalowej opieki nad niepełnosprawnymi dziećmi. I to już na poziomie przyjętej w szeregu opracowań interpretacji terminu "długofalowa opieka", za której adresatów uważa się osoby sędziwe, niezdolne do wykonywania codziennych czynności, takich jak pielęgnacja ciała, odżywianie, mycie się, przemieszczanie etc. A przecież to jest właśnie codzienność osób niepełnosprawnych i ich opiekunów! Bakalarczyk przy okazji zwraca uwagę, że w tym kierunku "podążają też przygotowywane zmiany, pod postacią projektu ustawy o pomocy osobom niesamodzielnym, z którego (świadomie) wyłączone są niesamodzielne osoby niepełnoletnie i ich opiekunowie".

I tu mój kamyczek do ogródka pani Graff. Mam nieodparte wrażenie, że w Polsce efektywna polityka społeczna, która objęłaby także dzieci niepełnosprawne i ich rodziny, jest kiepska nie tylko dlatego, że "katolicy fundamentaliści" skupili się na obronie życia poczętego. To obowiązkiem lewicy, nie tylko parlamentarnej, powinno być zabieganie, zawsze i wszędzie, o prospołeczny, wspierający, opiekuńczy wymiar instytucji publicznych. Tymczasem od lat lewica obyczajowa spełnia się w walce z polską zaściankowością, "katolickim fundamentalizmem" i okołorozporkowych walkach o seksualne prawa. W ustach czołowych reprezentantek "kawiorowej lewicy", wielkomiejskich feministek, zawołania o ciężkim losie polskich kobiet brzmią z reguły niewiarygodnie. Nie dlatego, że te panie wydają znacznie więcej niż (samotne) matki z prowincji wychowujące niepełnosprawne dzieci. Przede wszystkim dlatego, że duża część ich publicystyki i twórczości zafiksowana jest na tematach obyczajowych i aborcyjnych, a kwestie społeczne traktują jako kwiatek do kożucha, albo wygodne narzędzie szantażu pod adresem liberalnej prawicy w sporach takich, jak tu przedstawiony. Głosy takie jak Rafała Bakalarczyka są wciąż w mniejszości.

Warto sobie uświadomić, że odkąd Fenicjanie wymyślili pieniądze, można je wykorzystać także z korzyścią dla najsłabszych. Programowa eugenika jest barbarzyństwem. Ale systemowy, społeczny i polityczny brak troski o to, w jakich warunkach żyją najsłabsi, jest nim także.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Katolicki "fundamentalizm" czy feministyczne barbarzyństwo
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.