Zanussi zadaje właściwe pytania

Zanussi zadaje właściwe pytania
(fot. materiały dystrybutora)

W poniedziałek poszedłem na pokaz prasowy nowego filmu Krzysztofa Zanussiego. Do kina wybierałem się z duszą na ramieniu, ponieważ pierwsze recenzje i medialne głosy były mocno krytyczne. Bałem się więc rozczarowania, tym bardziej, że ostatnie filmy znanego reżysera nie były najlepsze. Obejrzałem więc "Obce ciało" i mówię wam: to jest dobre kino.

Niedługo po projekcji dziennikarz portalu natemat.pl poprosił mnie o kilka zdań komentarza. Ponieważ w swoim artykule nie wykorzystał wszystkiego, co powiedziałem, a ponadto chciałbym dorzucić jeszcze kilka zdań, postanowiłem tutaj podzielić się swoimi spostrzeżeniami.

Przede wszystkim uwaga ogólna. Wartościowe kino to dla mnie takie, które porusza jakoś podczas projekcji, a jednocześnie jego przesłanie pozostaje we mnie na długo potem, dotykając kwestii naprawdę istotnych. Jeśli więc sztuka ma stawiać istotne pytania, to Zanussi stawia je w sposób bardzo ostry. Dlatego "Obce ciało" mnie przekonuje.

Dzieło Zanussiego próbuje się dziś wtłoczyć w dwa uproszczone schematy. Albo przedstawia się je jako obraz o prześladowaniu katolików w Polsce, albo jako opowieść o walce wyzwolonych feministek z zacofanymi wierzącymi. Nie dajcie się nabrać na te powierzchowne klisze. Jeżeli ktoś chciałby na takim odczytaniu filmu się zatrzymać, to według mnie ta płytka interpretacja pasuje mu po prostu do z góry założonej tezy. A warto spojrzeć głębiej.

DEON.PL POLECA

Zanussi zbudował "Obce ciało" na kontrastach. Postaci Angelo i jego szefowej Kris (granej przez doskonałą Agnieszkę Grochowską) są tak dramatycznie odmienne, że przepaść, która je dzieli może wydawać się nierealna. Ale w moim przekonaniu był to celowy zabieg reżysera, który miał widzowi powiedzieć, że tak naprawdę chodzi mu o coś więcej. To nie jest film o tym, czy gorliwemu katolikowi wolno nosić w pracy na palcu różaniec, ani o tym, czy feministki lubują się w wyuzdanych pejczach. To jest film, który pokazuje istotę najważniejszego ideowego sporu naszych czasów: pomiędzy czystym materializmem a światem z duszą, i to niekoniecznie katolicką.

Tak, można się zżymać na Zanussiego, że niektóre sceny i postaci są przerysowane. To prawda. Ale w gruncie rzeczy z kina człowiek wychodzi z pytaniami najważniejszymi. Chcemy świata, w którym dosłownie wszystko kręci się wokół pieniędzy i kariery, czy może jednak świata, w którego centrum stoi człowiek. Kris symbolizuje świat, w którym nie tylko nie ma miejsca na wartości katolickie, ale również na jakiekolwiek inne, ogólnoludzkie czy też na zwykłą przyzwoitość. Angelo z kolei uosabia świat ludzki, w którym ludzie z pasją kochają, walczą o miłość i swoje zasady, którzy potrafią marzyć i starać się spełniać marzenia innych.

Naturalnie jest tu wiele innych ciekawych wątków, choćby motywy powołania zakonnego, rozliczenia ze stalinowską przeszłością czy też toksyczna relacja matki z córką. Tu piszę tylko o najważniejszym przesłaniu, jakie Zanussi chce pokazać na ekranie. Mówi mniej więcej tak: dzisiaj modne jest wyśmiewanie zasad katolickich, a co będzie jutro? Najpierw w imię swoiście pojętej nowoczesności odrzucimy wartości chrześcijańskie, potem odrzucimy ogólnoludzkie, humanistyczne i czym je zastąpimy? Przecież tam jest tylko pustka, nic więcej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zanussi zadaje właściwe pytania
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.