Biskup to pasterz, nie książę

Biskup to pasterz, nie książę
(fot. shutterstock.com)
Logo źródła: America Magazine Diego Fares SJ

Duchowość biskupa musi powrócić do tego, co istotne. Ma on oprzeć się na osobistej relacji z Jezusem Chrystusem, który mówi: "idź za mną". To On sprawia, że biskupi stają się pasterzami Kościoła, który jest przede wszystkim wspólnotą Zmartwychwstałego.

18 maja, podczas otwarcia 68 ogólnego zebrania Konferencji Episkopatu Włoch, papież Franciszek prosił biskupów, aby nie byli tylko "pilotami", zwykłymi przewodnikami ludu, ale by stali się jego prawdziwymi pasterzami. Ojciec święty odwołał się do ideału "biskupów-pasterzy, nie książąt", którego wielokrotnie używał w czasie swoich rządów w poprzedniej diecezji. W 2006 roku, podczas prowadzonych przez siebie rekolekcji dla biskupów hiszpańskich, w konferencji na temat Magnificat powiedział o "poczuciu bycia zarządcami, nie właścicielami; byciu nie książętami, ale pokornymi sługami jak nasza Pani". Swoje rekolekcje podsumował podczas medytacji na temat "Boga, który odmienia" stwierdzeniem: "ludzie chcą pasterza, a nie artystokraty, który zatraca się w fanaberiach świata mody".

Ideał pasterza nie jest wyłącznie dla biskupów, ale dla każdego z "głoszących Ewangelię uczniów", odpowiednio do jego stanu i warunków. W swojej adhortacji Evangelii Gaudium papież stwierdził: "Jest jasne, że Chrystus chce, abyśmy byli jak ludzie należący do ludu, a nie jak książęta spoglądający z pogardą. I nie jest to tylko opinia papieża, ani też jedna z możliwych opcji duszpasterskich. Są to wskazania Słowa Bożego, tak jasne, bezpośrednie i oczywiste, że nie potrzebują interpretacji odbierających im moc oddziaływania. Przeżywajmy je «sine glossa», bez komentarzy" (n. 271).

Metafora "pasterzy, nie książąt", którą niektóre media niewłaściwie przedstawiają jako zarzut do biskupów i księży, tak naprawdę nie zawiera w sobie żadnego lekceważenia czy pogardy, ale jest o wiele głębsza. Jest przejawem epokowej zmiany, którą dopiero rozeznajemy. Co ważniejsze, jest ona zaproszeniem do tego, by żaden z biskupów czy księży nie pozwolił sobie odebrać radości z bycia pasterzem. "W ten sposób doświadczymy misyjnej radości dzielenia życia z ludem wiernym Bogu, starając się rozpalić ogień w sercu świata" (n. 271).

Biskup, który czuwa nad swoim ludem

W greckim słowie "biskup" - episkopos - wyrażony jest specyficzny charyzmat, na temat którego kardynał Bergoglio prowadził rozważania podczas synodu w 2001. Były one poświęcone tematowi "Biskup, sługa Ewangelii Jezusa Chrystusa, dla nadziei świata". Charyzmat ten, będący jednocześnie misją biskupa, zawiera się w "czuwaniu".

Warto odwołać się do całości tekstu Bergoglio:

"Biskup oznacza tego, który trzyma wartę. Podtrzymuje on nadzieję, strzegąc swojego ludu (1 P 5:2). Jedno podejście [do roli biskupa - przyp. tłum.] skupia się więc na pilnowaniu, nadzorowaniu stada jako pewnej jedności. Jest to podejście biskupa, który troszczy się o wszystko, co podtrzymuje spójność stada. Drugie podejście kładzie jednak nacisk na czuwanie, szczególnie ze względu na czyhające niebezpieczeństwa. Oba podejścia stanowią zasadniczą część misji biskupa. Oba też czerpią swoją siłę z tego podejścia, które uznaję za najbardziej istotne - czyli z czuwania".

Jednym z bardzo poruszających przedstawień "czuwania" jest Księga Wyjścia, gdzie Jahwe pilnuje swojego ludu podczas nocy Paschy (stąd nazwanej później "czuwaniem nocnym" - Wy 12:42). Warto podkreślić, że "czuwanie" zawiera w sobie głębię - w przeciwieństwie do "pilnowania" w bardziej ogólnym sensie. "Pilność" odwołuje się raczej do troski o doktrynę lub zwyczaje, podczas gdy "czuwanie" nawiązuje do troski o to, czy w sercach ludu jest światło i sól (Mt 5, 13-16). "Pilnowanie" dotyczy też bezpośrednich zagrożeń, zaś "czuwanie" odwołuje nas raczej do cierpliwego wspierania tych działań i procesów, przez które Bóg zbawia swój własny lud. Aby "pilnować" wystarczy się obudzić, być bystrym i uważnym. "Czuwanie" mówi nam o nadziei typowej dla miłosiernego Ojca, który czuwa nad rozkwitem dusz i serc swoich dzieci. "Czuwanie" jest manifestacją i umocnieniem parrhesii - wolności biskupa, który wyraża Nadzieję nie zmieniając przy tym nic z Krzyża Chrystusa.

Oprócz Jahwe, który czuwa nad wyjściem ludu przymierza, jest jeszcze inny obraz - bliższy nam, ale równie mocny: jest nim postać św. Józefa. To on czuwał nad Dzieciątkiem Jezus i jego matką z wrażliwością dobrego i wiernego sługi, i to nawet podczas snu. Z tego głębokiego czuwania wyrosło z jednej strony ciche spojrzenie Józefa, zapewniające - mimo skromnych środków - pełną opiekę jego małej trzódce. Z drugiej strony to właśnie jego czuwanie było źródłem "pilnowania", czyli wnikliwego spojrzenia Józefa, dzięki któremu uchronił małego Jezusa od wszelkich niebezpieczeństw. Śniący św. Józef, któremu papież Franciszek powierza swoje prośby (tak, aby je "wyśnił"), jest świetnym obrazem biskupa-pasterza czuwającego nad swoim ludem.

Błogosławienie swojego ludu

Za pomocą dwóch prostych pasterskich (a nie książęcych) gestów nowo wybrany papież Franciszek umieścił siebie w długiej tradycji Kościoła i Soboru Watykańskiego II. Jednocześnie stworzył w ten sposób nową duchową dynamikę wśród wiernego ludu Bożego.

Sobór mówił nam o tym, że tak jak Chrystus "ogołocił siebie" (Flp 2:7) i został posłany "by głosić Dobrą Nowinę ubogim" (Iz 61, 1), tak też i Kościół został powołany do podążania tą samą drogą. Dlatego też "Kościół darzy miłością wszystkich dotkniętych słabością ludzką, a co więcej: to w ubogich i cierpiących odnajduje wizerunek swego ubogiego i cierpiącego Zbawiciela" (Lumen Gentium, n. 8).

Gdy papież Franciszek pochylił głowę, by odebrać błogosławieństwo swojego ludu i gdy wsiadł do papamobile, objeżdżając plac św. Piotra do samego końca, albo też gdy wybrał dalekie peryferia jako cel swoich wizyt, to te gesty nigdy nie są tylko obrazem, metaforą. Dają one bezpośrednie doświadczenie tego jak biskup może być wśród swoich ludzi. Rolą biskupa nie jest szukanie możliwości "zastąpienia" innych biskupów czy papieży. Zadaniem biskupa jest prosić ich o akceptację i spojrzenie pełne "przyjaźni i bliskości", o spojrzenie tego, który wie jak odkryć "harmonię Ducha w różnorodności charyzmatów". W taki sposób właśnie Franciszek poprosił "swoich prezbiterów" - kardynałów - dwa dni po swoim wyborze.

Poza tymi konkretnymi działaniami, również  nauczanie papieża wyraża pragnienie umniejszenia siebie, a zarazem ciągłego przyjmowania tych, którzy stoją na przeciwnych biegunach duchowości czy stosunku do świata. Nie jest to zresztą dla niego wyjątkowe, przecież już ojcowie Soboru stwierdzili: "Kościół, choć dla pełnienia swego posłannictwa potrzebuje ludzkich zasobów, nie dla szukania ziemskiej chwały powstał, lecz dla szerzenia pokory i wyrzeczenia również swoim przykładem" (Lumen Gentium, n. 8).

Prawdą jest, że opinia publiczna i media ostro potępiają księży pełnych wyniosłości, ale jest też prawdą, że mają sporo sympatii dla pasterzy - zarówno biskupów, jak i kapłanów - którzy są pokorni i troszczą się o każdego człowieka. Lud Boży również odczuwa, że to sam Chrystus czuwa nad nimi w swoich pasterzach. Św. Augustyn powiedział: "odrzuć myśl, że nie będzie już więcej dobrych pasterzy. Odrzuć tę myśl, że Boże miłosierdzie przestało ich tworzyć i posyłać ich na misje. Jeśli bowiem istnieją dobre owce, to muszą być też dobrzy pasterze; wychowują się oni właśnie wśród dobrych owiec. Niemniej jednak, dobrzy pasterze nie przekrzykują się, podobnie jak przyjaciele Oblubieńca, gdy radują się słysząc Jego głos (J 3:29). Dobrzy pasterze są zjednoczeni, są właściwie jednym, bo w nich pasterzem jest sam Chrystus".

Franciszek na koniec swojego przemówienia do Kongregacji Biskupów w 2014 roku (mówiąc o biskupach, którzy są pełnymi modlitwy i kerygmatycznymi pasterzami) zapytał: "gdzie możemy znaleźć takich ludzi? Nie jest to łatwe. Czy w ogóle istnieją? Jak ich wybierać? (…) Jestem pewien, że gdzieś są, bo Pan nie opuszcza swojego Kościoła. Może to jednak my powinniśmy ich szukać wśród pól? Może to my potrzebujemy porady Samuela: "nie rozpoczniemy uczty, póki on nie przyjdzie" (1 Sm 16, 11-13)? Sądzę, że to zgromadzenie będzie żyć właśnie dzięki takiemu świętemu zniecierpliwieniu".

Skupieni na istocie rzeczy

Jakie cechy - według propozycji papieża - posiada biskup przez które Pan czuwa, uświęca i naucza swój lud? Franciszek przypomniał o tym biskupom podczas Konferencji Episkopatu Włoch: duchowość biskupa musi powrócić do tego, co istotne. Ma on oprzeć się na osobistej relacji z Jezusem Chrystusem, który mówi: "idź za mną". To On sprawia, że biskupi stają się pasterzami Kościoła, który jest przede wszystkim wspólnotą Zmartwychwstałego. Papież mówił o tym również kilka miesięcy wcześniej, podczas Ogólnego Zgromadzenia Biskupów:  "Świadkowie Zmartwychwstałego muszą być wybrani spośród tych, którzy podążają za Jezusem. Z tego też wynika najbardziej istotne kryterium w nakreślaniu sylwetek biskupów, których chcemy mieć".

Papież wspomniał o dwóch cechach biskupa-świadka: "że wie co robić, by działać jak Pan Jezus we współczesnym świecie" oraz "że nigdy nie stoi sam jako świadek, ale zawsze razem z Kościołem". Papież podkreślił te dwie cechy podczas Konferencji Episkopatu Włoch jako "najważniejsze w związku pasterzy z Kościołem, który jest Ciałem Pana".

Aby lepiej uchwycić te cechy, należy bliżej przyjrzeć się samemu Franciszkowi. Oczywiście nie po to, by wszyscy biskupi byli jak papież. Przeciwnie, zachęca on raczej do różnorodności w charyzmatach: "Nie ma jakiegoś standardowego pasterza dla wszystkich kościołów. Chrystus zna te niepowtarzalne cechy, których potrzebuje i wymaga od pasterza dana wspólnota. Dzięki temu może on odpowiadać na te potrzeby i w ten sposób pomóc urzeczywistnić pewne ideały. Naszym wyzwaniem jest zatem wejście w perspektywę Chrystusa, pamiętając zarazem o niepowtarzalności poszczególnych wspólnot". Obecność zmartwychwstałego Chrystusa wymaga od każdej osoby autentyczności: zajęcia miejsca we własnej, niepowtarzalnej rzeczywistości. Wymaga także wierności w tym, co najistotniejsze oraz pełnej harmonii pomiędzy świadectwami i wiarą wszystkich wierzących.

Mówiąc o tym, co istotne, warto spojrzeć na pierwsze wypowiedzi Franciszka na temat słowa "biskup". Używał go bowiem wielokrotnie podczas pierwszego błogosławieństwa "urbi et orbi". Odnosząc się do obowiązku spełnionego przez konklawe, stwierdził, np. że miało ono za zadanie "dać Rzymowi biskupa". Był również wdzięczny za przyjęcie go przez "wspólnotę diecezjalną Rzymu", która - jak stwierdził - "ma już swojego biskupa". Przedstawił również swoje pragnienie "modlitwy za biskupa-emeryta, Benedykta XVI". Opisał również swoją misję jako proces: "Obecnie musimy podjąć wspólną drogę: ja jako biskup i wy jako lud". Docenił również "modlitwę ludzi modlących się o błogosławieństwo dla swojego biskupa".

Inną wzmiankę poczynił w trakcie kazania podczas mszy świętej za Kościoł (Pro Ecclesia), odprawianej razem z kardynałami. Wówczas to papież włączył wszystkich pasterzy do grona uczniów Ukrzyżowanego Chrystusa: "Gdy wyruszamy w drogę bez Krzyża, kiedy budujemy bez Krzyża, kiedy głosimy Chrystusa bez Krzyża, to nie jesteśmy uczniami Pana, ale świata; możemy być wtedy biskupami, kapłanami, kardynałami, papieżami - ale nie Jego uczniami". Jak mówi konstytucja Lumen Gentium: "Kościół wśród prześladowań świata i pociech Bożych zdąża naprzód w pielgrzymce, zwiastując krzyż i śmierć Pana, aż przybędzie (por. 1 Kor 11,26)" (n. 8, por. także n. 3, 5 i 42).

Papież Franciszek dokonał również bardzo ważnego opisu postaci Benedykta XVI, gdy przemawiał do kardynałów dzień po wspomnianej mszy: "Posługa Piotrowa, przeżywana w pełnym oddaniu, odnalazła w nim mądrego i pokornego przedstawiciela. Jego wzrok zawsze spoczywał mocno na Chrystusie - Chrystusie zmartwychwstałym, obecnym i żyjącym w Eucharystii". Umniejszanie siebie, otwartość i skupienie: tymi trzema gestami wokół ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa papież zaprasza biskupów do podjęcia roli pasterzy ludu Bożego.

Biskup Soboru Watykańskiego II: Namaszczony, aby namaszczać

Podczas swojej pierwszej mszy krzyżma jako biskup Rzymu, papież Franciszek przedstawił fundamentalne napięcie, które sprawia, że pasterze są tym, kim są. Zostali oni bowiem namaszczeni do tego, aby namaszczać wierny lud Boży, któremu służą. Jak mówi konstytucja Lumen Gentium: "Urząd zaś ten, który Pan powierzył pasterzom ludu swego, jest prawdziwą służbą, wymownie nazwaną w Piśmie świętym "diakonią", czyli posługiwaniem (por. Dz 1,17 i 25, 21,19, Rz 11,13, 1 Tm 1,12)" (n. 24). Papież dodał, że: "dobry kapłan może być rozpoznany poprzez sposób, w jaki jego lud został namaszczony - jest to bardzo jasny dowód". Wokół oddania dla ludu skupił się duch soboru, o którym Franciszek nie powiedział, że "powinien być przeżywany", ale raczej "że jest przeżywany" przez wszystkich biskupów, kapłanów i świeckich, którzy jako posłani uczniowie z radością wyruszają na misję razem z nim, papieżem.

Dynamiczna i relacyjna natura namaszczania została wyrażona w prostych i zwięzłych zdaniach jego pierwszych wypowiedzi: "Biskupi i wierni (…), zacznijmy razem wspólną drogę, w której całe ciało wiernych, namaszczone przez Świętego (1 J 2:20,27), nie może zbłądzić w sprawach wiary. Tutaj przejawia się ta nadnaturalna zdolność całego ludu do właściwego rozpoznawania spraw wiary. Od biskupów aż po ostatniego wiernego świeckiego (Lumen Gentium, n. 12) jest on obrazem pełnej zgody w kwestiach wiary i moralności".

Wyrażenie “wspólna droga" oddaje w pewnym sensie greckie słowo “synod", wyrażając zarazem duch Vaticanum II: "Już od pierwszych wieków Kościoła biskupi (…) zespalali swe siły i zamierzenia dla pomnożenia dobra zarówno wspólnego, jak i właściwego poszczególnym Kościołom. W tym celu organizowano czy to sobory, (…) i synody plenarne. Obecny święty Sobór powszechny wyraża życzenie, by czcigodne instytucje soborów i synodów nabrały nowej mocy (…)" (Dekret o pasterskich zadaniach biskupów w Kościele Christus dominus, n. 36).

Spośród wielu słów swojego poprzednika, do których odwołał się Franciszek, można wybrać jeden "brylant", który pojawił się w przemowie Benedykta XVI do argentyńskich biskupów w 2009 roku. Benedykt XVI mówił wówczas o "świętym oleju kapłańskiego namaszczenia, który sprawia, że pasterz staje się jak Chrystus pośród swojego ludu". Korzystając z okazji, Benedykt przypomniał biskupom i kapłanom, że "zawsze muszą odnosić się do wiernych niczym sługi" (Lumen Gentium, n. 27), bez szukania "zaszczytów", ale raczej z "troską o wiernych, pełną wrażliwości i miłosierdzia". Obraz, który Benedykt przedstawił biskupom w Argentynie, Franciszek proponuje wszystkim biskupom, tak aby mogli oni żyć pełnią w tym momencie historii.

Biskup jako pasterz

W tym właśnie duchu - poruszającego obrazu pasterza - można podsumować poglądy papieża Franciszka na rolę biskupa jako tego "który musi nieść zapach swoich owiec". Nie jest to tylko jakieś przypadkowe wyrażenie, ale raczej obraz, w którym łączą się wszystkie inne papieskie metafory. Figura pasterza pachnącego swoimi owcami przyciąga i łączy ze sobą wiele innych obrazów w swoistą konstelację.

W jakim sensie taka perspektywa jest kluczem do zrozumienia obrazu biskupa? Kardynał Bergoglio wytłumaczył to jeszcze w 2009 roku: "W języku soboru i w języku Aparecidy (chodzi o dokument dot. Nowej Ewangelizacji - przyp. tłum.) to, co "pasterskie" nie jest sprzeczne z tym, co “doktrynalne", ale raczej to zawiera. Podobnie też to, co "pasterskie" nie oznacza "warunkowego wprowadzenia teologii w praktykę". Wręcz przeciwnie, Objawienie samo w sobie - podobnie jak i cała teologia - mają charakter pasterski. W tym samym sensie pasterskie jest słowo zbawienia, słowo samego Boga, które zostało przekazane dla życia na świecie. Jak powiedział Crispino Valenziano: nie chodzi tu o dostosowywanie działania pasterzy do doktryny, ale raczej o nie rujnowanie pasterskiego pochodzenia doktryny, które jest dla niej konstytutywne. Nie mam wątpliwości, że zwrot antropologiczny, za którym muszą podążać teologowie, jest ściśle związany z doktryną "pasterską": ludzie przyjmują objawienie i zbawienie dzięki zrozumieniu tego, co wie o nas Bóg, dzięki zrozumieniu Jego pasterskiej ofiarności dla każdej z owiec".

Służba miłości, która ma zapach owiec

Połączenie tego, co doktrynalne i pastoralne (które doprowadziło do użycia określenia "konstytucja", czyli dokumentu zawierającego kwestie doktrynalne, nie tylko w kontekście "Dogmatycznej Konstytucji o Kościele Lumen Gentium", ale też “Duszpasterskiej Konstytucji o Kościele w Świecie Współczesnym Gaudium et spes") zostało przedstawione bardzo klarownie w "Dekrecie o formacji kapłańskiej Optatam totius". Dekret ten bowiem podkreśla ważność kształtowania "pasterzy dusz" - pasterzy, którzy złączeni z jedynym Dobrym i Pięknym Pasterzem (pięknym dlatego, że nie narzucającym się, ale pociągającym), "troszczą się o swoje owce" (J 21, 15-17).  Obraz Dobrego Pasterza jest najważniejszą zasadą dla całej formacji. Mówiąc o pasterstwie jako ostatecznym celu, zarówno Sobór, jak i Aparecida, rozumieją to, co "pasterskie" w bardzo wyjątkowym znaczeniu: nie jako to, co wyróżnia się spośród innych aspektów formacji, ale jako to, co zawiera je wszystkie. Zawiera je ze względu na miłość Dobrego Pasterza, gdzie miłość rozumiana jest za św. Tomaszem i św. Ambrożym jako "forma wszystkich cnót".

Papież Franciszek naśladuje Benedykta XVI w mówieniu o potrójnej misji Kościoła i biskupów. Benedykt wzbogacił tą wizję, kładąc akcenty na zupełnie nowe kwestie: "Najgłębsza natura Kościoła wyraża się w jej potrójnej odpowiedzialności: w głoszeniu Słowa Bożego (kerygma-martyria), w celebracji sakramentów (leitourgia) oraz w sprawowaniu posługi miłości (diakonia). Obowiązki te wzajemnie się zakładają i są nierozdzielne". Widać tu w jaki sposób Benedykt, mówiąc o nauczaniu, używał wyrażenia kerygma-martyria. Tych samych słów używał Franciszek, mówiąc o swoim pragnieniu kerygmatycznych biskupów i świadków zmartwychwstałego Chrystusa. Podobnie, Benedykt użył słowa diakonia (służba miłości) w odniesieniu do misji, którą należy prowadzić, a obecnie podkreśla to też Franciszek. Ten aspekt misji Kościoła został w pewnym sensie "odzyskany", choć jest tak samo istotny jak inne. Benedykt stwierdził, że "miłość nie jest rodzajem dobroczynnej działalności, którą można porzucić dla innych dzieł, ale jest częścią natury Kościoła, nieodłącznym przejawem jej istnienia". Świat potrzebował słów Benedykta XVI o miłości. O miłości, która ma też "zapach owiec".

Uśmiech ojca

Papież Franciszek nie ma problemu z mówieniem światu (który zatracił sens tego, czym jest "grzech") o "grzechach pasterzy": włącznie z rzymską Kurią jak i samym sobą. Jeśli jednak przyjrzymy się jego wypowiedziom o pasterzach, to zobaczymy, że ludzkie serca najbardziej dotknęło nie to, co dotyczyło etyki (w jakimś sensie zawsze narzucanej) ale raczej to, co było związane z estetyką, która w nieodparty sposób pociąga. Jego znakiem rozpoznawczym stały się słowa wypowiedziane podczas ostatniej liturgii Wielkiego Czwartku: "chcę pasterzy, którzy pachną owcami (…) i mają uśmiech ojca".

Franciszek nosi w sercu taki właśnie obraz biskupów, kapłanów, kardynałów, jak i samego papieża. Pasterze nie mogą jedynie nosić na sobie wełny ze swoich owiec; mają oni żarliwie im służyć. Jak widać, chodzi tutaj o coś więcej niż zwykłą funkcję biskupa - chodzi o zapach. Ten zapach, który jak wszystkie mocne "aromaty" łatwo przywołuje różne obrazy i wspomnienia. Najważniejszym z nich jest jednak ten obraz, który należy "przeżywać bez komentarzy" (Evangelii Gaudium, n. 271). Musi on być "wąchany". Bez wątpienia ukazuje on nam pasterzy, którzy troszczą się o swoje owce, nie o siebie.

Wraz z tym obrazem "pasterza o zapachu swoich owiec" oraz przypowieścią o Dobrym Pasterzu (tak często czytaną i przywoływaną, ale tak rzadko realnie przeżywaną), do naszych nosów z wielką siłą wchodzi świeży powiew. Budzi on nas z różnych ideologicznych marzeń, z tych rutynowych działań w które wpadliśmy, prowadząc nas z powrotem na ewangeliczną drogę. Zapach trzody przyciąga pasterza do swojego ludu. I tego zapachu nie da się sztucznie wytworzyć w jakimś laboratorium. Co więcej, nie będzie on w żaden sposób "uwierał" pasterza czuwającego nad owcami. Zapach trzody przypomni mu, że sam pochodzi z tej właśnie wspólnoty wiernych, której jest pasterzem.

W "zapachu owiec" dostrzegamy połączenie dwóch "bergogliańskich" obrazów: obrazu namaszczania, czuwania i troski nad trzodą, próby karmienia jej zdrową doktryną i obrony przed wrogami; oraz obrazu wilków, które przebrały się za owce, ale nie mogą wyzbyć się "wilczego zapachu". Dlatego też duchowy sens metafory "zapachu" pozwala biskupom odkrywać i porzucać pokusę duchowości opartej na światowości, jej wyrafinowanych perfum. "Zapach" pozwoli im też "wywęszyć", czy jeszcze należą do swojej trzody i czy ich owce jeszcze poznają pasterza - bo jeśli nie, to mogą zgubić drogę.

Biskupi, którzy modlą się ze swoim ludem

Zgodnie z myśleniem Franciszka ani osobista, ani liturgiczna modlitwa pasterza nie mają na celu "perfumowania" jego osoby. Podobnie jest z namaszczeniem, które jak modlitwa "rozlewa się i dociera na peryferia", jest jak olej, który spłynął na głowę Aarona i "brzegi jego płaszcza" (Ps 133, 2). Z tego powodu modlitwa pasterza, do której nawiązał Franciszek, nosi w sobie zawsze wiele twarzy. Stąd też podczas ostatniej mszy krzyżma, dając kapłanom poczucie objęcia przez Boga, papież dodał: "nasze zmęczenie, drodzy kapłani, jest jak kadzidło, które cicho wznosi się do nieba". Spoglądając na ten obraz modlitwy, można łatwo określić, w jaki sposób - poprzez skupienie się na Chrystusie - biskup przekracza swoją służbę i dochodzi do swojego ludu. Następnie zaś, poprzez odnalezienie śladów transcendencji Boga, dochodzi do świętości i modlitwy osobistej "w której powinien mieć tą samą wolność (parrhesia) jak i w głoszeniu słowa" (Mowa papieża Franciszka podczas Zgromadzenia Biskupów, 27.02.2014).

Duchowość, która wypływa z konkretnych działań duszpasterskich, jest tym, co św. Jan Paweł II nieustannie zalecał pasterzom w swojej posynodalnej adhortacji Pastores dabo vobis (1992 rok). Już 12 lat wcześniej jednak, w homilii o "Współczesnej duchowości prezbiteratu diecezjalnego", przypomniał kapłanom o "powodach bycia pasterzem": "Kapłan (a szczególnie biskup), który nie wie, jak w całości zanurzyć się we wspólnocie Kościoła, nie może też z oczywistych względów stać się rzetelnym wzorem życia i posługi. Życie kapłana musi być bowiem ściśle związane z konkretnym kontekstem więzi pomiędzy osobami w jego wspólnocie".

Adhortacja Jana Pawła II pokazuje jako wzór świętego Karola Boromeusza, który szczególnie upodobał sobie duchowość ćwiczeń św. Ignacego Loyoli. Ćwiczenia duchowe wzywają pasterzy do połączenia kontemplacji z działaniem w sposób, który wyjaśniał św. Piotr Faber: "szukanie Boga w dobrych dziełach Ducha i znajdowanie go potem w modlitwie, przyjdzie łatwiej niż to, co robi się częściej: szuka się Go najpierw w modlitwie, by znaleźć go w działaniu". Dlatego też święty zalecał ludziom żyjącym aktywnie, by "zawsze modlili się o skarb dobrych owoców swoich działań, nie na odwrót". Oznacza to, że mają zawsze patrzeć na to, co robią i na tych, z którymi obcują w swojej pracy, a następnie prosić o łaskę wykonania tej pracy zgodnie z Bożymi zamiarami.

Karol Boromeusz napisał: "nie ma nic bardziej niezbędnego dla ludzi Kościoła niż medytacja, która poprzedza, towarzyszy i następuje po wszystkich działaniach. Bracie, jeśli udzielasz sakramentów, kontempluj to, co robisz. Jeśli sprawujesz Eucharystię, kontempluj to, co ofiarowujesz. Jeśli recytujesz psalmy, kontempluj to, o czym i do kogo mówisz. Jeśli jesteś przewodnikiem duchowym, kontempluj to, czyją krwią oczyszczane są kierowane przez Ciebie dusze. A wszystko między wami niech będzie robione z miłością (1 Kor 16, 14)".

Przekraczanie siebie, o którym mówi papież Franciszek, ma więc dwa aspekty: jest skierowane nie tylko w stronę Boga i jego świętych w modlitwie, ale też w stronę ludu Bożego. Franciszek powiedział o tym biskupom meksykańskim: "Nie zapominajcie o modlitwie. Biskup musi "negocjować" z Bogiem sprawy swojego ludu. I nie zapominajcie o tym, że inną formą przekraczania siebie jest to, by być blisko swojego ludu".

Dlatego też zapach owiec nie dotyczy tylko ziemskiego zapachu trzody, ale też zapachu tych, którzy "wypasają" się na niebiańskich pastwiskach. To przyjemna woń świętych owiec, którą biskup może przyjąć poprzez poznawanie ich życia oraz we wspólnej modlitwie.

Obraz biskupa, który buduje Franciszek, jest ściśle związany z przykładem świętych, szczególnie tych którzy byli wielkimi ewangelizatorami ludu. Święci, którzy zostali ostatnio wyniesieni na ołtarze przez Franciszka w procesie tzw. kanonizacji równoważnej "są wielkimi ewangelizatorami, którzy rozbrzmiewają duchowością i teologią Evangelii Gaudium. Dlatego też wybrałem właśnie te postacie". To ci święci ewangelizowali kobiety i mężczyzn, byli umiłowani przez swój lud i "inkulturowali" siebie, by poddać inkulturacji Dobrą Nowinę.

Pragnienie "inkulturacji Ewangelii" bardzo mocno wpływa na modlitwę biskupów, będących pasterzami i ewangelizatorami. Bergoglio zawsze był biskupem, który modlił się z ludźmi za wstawiennictwem tych świętych. Od dzieciństwa był on głęboko przywiązany do ludowej duchowości dzięki swojej babci, Nonnie Rosie, która "opowiadała mu o świętych" i "zabierała go na procesje". Dlatego też obraz przekraczania siebie i dochodzenia do Boga w modlitwie, który papież proponuje biskupom, ma wiele wspólnego z typowym dla ludu sposobem modlitwy i oddawania Mu chwały. Franciszek chce biskupów, którzy modlą się ze swoim ludem i których modlitwa jest "perfumowana" ludową duchowością i mistyką.

Woń Chrystusa

Obraz pasterza pachnącego swoimi owcami jest bardzo sugestywny. Romano Guardini nazywał takie metafory "zasadniczymi obrazami o bardzo wymownej sile". I chociaż metafora pasterza i zapachu była przywoływana tak często, że stała się komunałem, to jednak wciąż może prowadzić nas ona do nowych refleksji teologicznych. Powyższy tekst jest tylko zarysem, zaproszeniem do wejścia w głębię języka Franciszka - teologiczną, antropologiczną i ontologiczną.

Po pierwsze, musimy dokładnie zrozumieć, w jaki sposób papież używa metafor. Wielu nie rozumie tego języka, wydaje im się on zbyt prosty, pozbawiony treści teologicznych. Mówią często, że papieżowi wręcz nie wypada mówić w taki sposób. Jest to o tyle ciekawe, że niektórzy wprost stwierdzają, że ten język "chwyta" tylko prosty lud, podczas gdy uczeni go odrzucają. Niektórzy widzą w tym populizm, oparty jedynie na pociąganiu serc i umysłów ludu. Czy rzeczywiście tak jest? Moi zdaniem nie. Światło wiary nie jest tylko dla światłych umysłów. Światło bowiem może przyjść także z namaszczenia Ducha. Jest ono dane "maluczkim", których czyni mądrzejszymi od "mądrych" tej kultury (por. Mt 11, 25-27; J 2, 26-27).

Metafory papieża należy oceniać właśnie przez pryzmat tego, czym są: a są obrazami, które w zalewie informacji współczesnego świata, działają niczym szept pasterza. Szept ten rozpoznają doskonale jego owce i za nim podążają. Jego język jest nie tylko zupełnie inny czy nietypowy (bo prosto z Ameryki Łacińskiej), ale jest po prostu piękny i prawdziwy. Co więcej, sprawia on, że serca ludzkie stają się dobre. Zastosowanie mają tu dawne słowa Arystotelesa: że umiejętność tworzenia trafnych metafor jest oznaką mądrości.

Kontemplując naturę pasterza pachnącego owcami z trynitarnego punktu widzenia (na wzór Ojców Kościoła, np. św. Augustyna) i w radosny sposób przypisując tę wyjątkową cechę jednej z Osób Boskich, zapach owiec należałoby przypisać Chrystusowi. Zapach pasterza bowiem to "woń Chrystusa", zapach Wcielenia i Męki, zapach pieluch i krwi. To pot spływający z Niego podczas wędrówek z uczniami, czy spotkań z tłumami. To zapach obmytych stóp i bandaży, w które owinięte było rozkładające się już ciało Łazarza. Ale jest to też woń perfum kobiet takich jak Maria, woń którą przesiąka cały dom. To zapach lilii polnych i bryzy powiewającej nad jeziorem, gdzie Jezus nakazuje Szymonowi Piotrowi wiosłować.

Potwierdzają to również słowa św. Jana Pawła II: “chrystologiczny wymiar posługi pasterskiej, poddany głębokiej refleksji, prowadzi do zrozumienia trynitarnego fundamentu samej posługi. Życie Chrystusa miało charakter trynitarny (…). I ten wymiar, objawiony w każdym aspekcie życia i działalności Jezusa, również musi kształtować życie i działalność biskupa. Słusznie zatem ojcowie synodu w jasny sposób opisali życie i posługę biskupią w świetle eklezjologii trynitarnej, zawartej w nauczaniu Soboru Watykańskiego II" (Pastores gregis, n. 7).

"Woń Chrystusa" dobrze też ilustruje antropologię papieża Franciszka, pokazuje nam zasadność jego wyboru piękna jako punktu początkowego (przed prawdą i dobrem). Wybór ten jest oparty na rozpoznaniu tego, co uszy współczesnych owiec pragną usłyszeć. Uszy owiec zostały już nasycone dyskusjami dogmatycznymi czy moralnymi poradami, których nie są w stanie spełnić. Uszy te dopiero w tym, co piękne, mogą dostrzec to, co dobre i dopiero wtedy zacząć pragnąć prawdy. To na tym oparta jest pedagogia pasterza.

Filozoficzny sposób myślenia mówi nam, że zapach owiec jest związany właśnie z pięknem. I jest ono ujęte czysto chrystologicznie w sposób, który piękno i chwałę przedstawia na odwrót, choć też nie całkowicie - wszak zapach owiec nie jest wcale nieprzyjemny dla Pasterza.

Myśląc zaś o tym z perspektywy politycznej, przypominamy sobie cztery zasady Franciszka. Po pierwsze, "zapachowa metafora" owiec przybliża nas do zasady, że "całość jest większa niż suma wszystkich części". Zapach owiec jest zarazem wonią "namaszczenia", które sprawia że wspólnota wszystkich wiernych Boga jest "święta i nieomylna w wierze" (Evangelii Gaudium, n. 119, 234). Mocne zapachy mają też to do siebie, że wchodzą we wszystko i albo zupełnie odpychają, jak zepsute jedzenie, albo znów nieodparcie przyciągają, niczym piękne perfumy.

Ta woń płynie też z "bliskości Pasterza", bliskiego wszystkim, w szczególności chorym, biednym, zapomnianym, wykluczonym i odrzuconym. W tej "bliskości" ukazane mogą być kolejne dwie zasady: zasada jedności jako większej niż konflikt (który dystansuje i przeciwstawia) oraz zasada stawiająca wyżej rzeczywistość niż idee (której możemy doświadczyć tylko w rzeczywistości: dotykając prawdziwych ran, czy pozwalając komuś realnie wpływać na swoje życie).

Jeśli zaś myślimy o pocie pasterza, który przechadza się pomiędzy owcami, a zarazem o Kościele, który wychodzi (co jest "paradygmatem każdego dzieła Kościoła", Evangelii Gaudium, n. 15, 17, 20), to dochodzimy do czwartej zasady. Mówi ona, że czas jest ważniejszy niż przestrzeń: droga musi być bowiem otwarta i przebyta bez bycia zamkniętym w danej przestrzeni. Jak mówi papież w Evangelii Gaudium: "Przyznanie prymatu czasowi oznacza zajęcie się bardziej rozpoczęciem procesów niż posiadaniem przestrzeni. Czas porządkuje przestrzenie, oświeca je i przemienia w ogniwa łańcucha w nieustannym rozwoju, chroni przed cofaniem się" (n. 223).

Papież nie daje biskupom zwyczajnej lekcji, mówiąc im wprost jacy mają być. Kiedy mówi do pasterzy, to jedno ucho skupia na Ewangelii, a drugie - na wiernych (n. 154). Można zobaczyć, że w swoich słowach, przykładach, uśmiechach, pauzach i gestach, papież buduje obraz pasterza skupionego na miłości dla Jezusa, który jednoczy swój lud: pasterza jako człowieka Komunii. Taka była istota jego mowy do biskupów włoskich w maju 2014 roku. Franciszek uczynił wówczas wazny gest: przekazał im słowa papieża Pawła VI, który 14 kwietnia 1964 domagał się (od tej samej Konferencji Episkopatu Włoch) "wylania ducha jedności", która mogłaby "przynieść odnowienie w duchu i w dziełach". Ta jedność jest kluczem do tego, aby świat uwierzył - aby "pasterze Kościoła mogli dać (…) przedsmak i obietnicę królestwa", która wychodzi do świata poprzez "wymowę dzieł prawdy i miłosierdzia".

Ludzie komunii

Rola "ludzi komunii", którzy dają nadzieję światu, jest ostatnią z tych, którą przedstawił nam obecny biskup Rzymu. Jest to rola Kościoła, który "wyprzedza w miłości wszystkie inne kościoły".

Franciszek powiedział 18 maja włoskim biskupom, że człowiek komunii musi posiadać swoistą "kościelną wrażliwość". Jedność wiernych bowiem jest dziełem Ducha, który działa dzięki tym biskupom, którzy są pasterzami, a nie tylko "pilotami". Ci pasterze wspierają "świeckich, którzy są niezastąpieni w swoich rolach, którzy chcą podejmować się tego, za co są odpowiedzialni". Kościelna wrażliwość "ukazuje się konkretnie w jedności i komunii między biskupami, a ich księżmi; w jedności między samymi biskupami; między diecezjami, które są materialnie i duchowo bogate, a tymi, które mają trudności; między obrzeżami a centrum; między konferencjami episkopatu i biskupami a następcą świętego Piotra".

Diego Fares SJ - dawny profesor filozoficzno-teologicznego wydziału San Miguel w Argentynie; mieszka w domu pisarzy jezuickiego czasopisma La Civilta Cattolica w Rzymie. 

Tekst przetłumaczył K. Wilczyński


Redakcja DEON.PL poleca:

Biskup to pasterz, nie książę - zdjęcie w treści artykułuNOWA WIZJA ZARZĄDZANIA KOŚCIOŁEM

ks. Damian Wąsek

Kościół ze swej natury jest organizmem wymagającym nieustannej odnowy.

Od początku swojego pontyfikatu przypomina o tym papież Franciszek, którego styl i podjęte reformy można odczytać jako wezwanie do pogłębienia namysłu nad metodami zarządzania wspólnotą eklezjalną.

Książka ks. Damiana Wąska jest teologiczną odpowiedzią na to wezwanie oraz zaproszeniem do podjęcia w Polsce debaty nad kierunkami zmian.

Autor, opierając swoje rozważania na Objawieniu i czerpiąc z bogactwa Tradycji, szuka takich dróg odnowy struktur i urzędów kościelnych, które przesłanie Kościoła uczyniłyby bliższym potrzebom wiernych oraz bardziej wiarygodnym w oczach współczesnego człowieka.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Biskup to pasterz, nie książę
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.