Dziecko to nie twoja wizytówka

Dziecko to nie twoja wizytówka
Bycie nieustannie ocenianym pod kątem odpowiedzialności za błędy swoich dzieci prowadzi do „wyjścia poza głowę rodzica" (fot. WinthropEstate)
Osvaldo Poli / slo

Niektórzy rodzice traktują swoje dziecko jak wizytówkę, dostrzegają w dziecku wyłącznie odbicie własnej odpowiedzialności wychowawczej, deformując przez to obraz rzeczywistości i przeszkadzając sobie w realistycznej ocenie.

Cechy negatywne potomstwa traktują jak dowód swojej porażki wychowawczej, od której nie ma odwrotu. "Jeśli coś, co wychodzi ode mnie, ma wady - stwierdził pewien rodzic - to tylko moja wina".

Niektóre koncepcje pedagogiczne rozwijają powyższe twierdzenie, ogłaszając publicznie albo jedynie dając do zrozumienia, że "jeśli dzieci nie zachowują się porządnie, to winę za to ponoszą rodzice, którzy nie dość dobrze ich pilnowali". Autorzy podobnych tez nie wiedzą, że odpowiedzialność rodziców jest obiektywnie ograniczona i że nie zawsze mogą oni przekonać potomka do właściwego postępowania.

Bycie nieustannie ocenianym pod kątem odpowiedzialności za błędy swoich dzieci prowadzi do "wyjścia poza głowę rodzica" - jak barwnie to ujął jeden z ojców - ponieważ zacierają się granice własnej odpowiedzialności w wyniku całkowitego negowania odpowiedzialności dzieci.

DEON.PL POLECA

Gwałtowna potrzeba dokonania w nich zmian za wszelką cenę w tym punkcie przedstawia desperacki wysiłek wyzwolenia samego siebie od lęku, "że źle wychowałem", a więc od rujnującego poczucia osobistej klęski.

Nagminnie spotyka się rodziców tak bardzo identyfikujących się z potomstwem, że wolą podświadomie obwiniać samych siebie, niż dostrzec jakąś cechę negatywną czy deficyt w dziecku.

Tak głębokie przekonania rodziców prowadzą do negowania odpowiedzialności dzieci, a także do niedoceniania ich wolności, która, zależnie od wieku, czyni ich zdolnymi do wyboru postawy koniecznej do stawienia czoła rzeczywistości.

Nie jest obojętne, czy rodzic przyzna, że dziecko zachowuje się w dany sposób, ponieważ "pomylił się w jego wychowaniu" czy ponieważ posiada cechy charakteru lub dynamikę emocjonalną, szczególnie podatną na wywoływanie kłopotów, a względnie odporną na działania wychowawcze.

Wycofanie się z iluzji wszechmocy pozwala rodzicom patrzeć z większym optymizmem (bez poczucia winy) na niektóre wady dzieci, skuteczniej je korygować, a nie tylko "chcieć je wykreślić". W pewnych przypadkach konieczna jest pomoc współmałżonka, gdy jedno z nich ma skłonność do ciągłego oskarżania się. Należy wtedy pomóc mu w pozbyciu się poczucia winy i zaakceptowaniu granic rodzicielskiej odpowiedzialności.

Dzieci też nie zawsze są doskonałe, cudowne i godne uwielbienia i, jak to zostało powiedziane wcześniej, one również są "popychane do złego", co skłania je do nieodpowiednich, błędnych wyborów. Na przykład tendencja do "okłamywania" wydaje się całkiem niezależna od jakości wysiłków wychowawczych, które mogą (akurat tę tendencję tak) albo wyolbrzymić, albo skorygować, nie będąc jednocześnie jej przyczyną.
Klasycznym przykładem takiego irracjonalnego spojrzenia na sprawę kłamstwa jest poniższy monolog wewnętrzny:
"Karol mnie okłamał — myśli sobie mama — a ja się siebie pytam: czy nie ma do mnie zaufania? Wzbudzam w nim nadmierny strach? Gdyby miał ze mną dobry kontakt, nie musiałby ukrywać przede mną prawdy. Gdzie popełniłam błąd?"

Tymczasem mąż, mniej uwarunkowany taką chorobliwą postawą, mógłby zauważyć: "Nie powiedział ci po prostu prawdy dlatego, że bał się nagany, ponieważ wie, że zrobił coś, czego nie powinien zrobić".

Na poparcie swojego zdania mógłby przytoczyć liczne wydarzenia świadczące o zaufaniu syna do matki. Wniosek nasuwa się sam: syn po prostu raczej szukał możliwości (jak wszyscy) "uniknięcia kary", niż kłamstwem wyrażał głęboki niedostatek uczuć.

Podczas gdy według matki zachowanie syna ukazuje prawdopodobny brak emocjonalny, dla ojca jest to problem z przyznaniem się do winy i przyjęciem odpowiedzialności za własne czyny. Rzecz normalna.

W podejściu matki, w którym wyraża ona gotowość do uwierzenia podobnym poglądom, jeśli opierają się one na prawdopodobnych przesłankach, widać idealizowanie własnego sposobu "odczytywania" postępowania dziecka.

Spostrzeżenia ojca natomiast mogą wywołać nieoczekiwanie opór, ponieważ przyjęcie takiej prawdy wiąże się z rezygnacją nie tyle z własnej wszechmocy, ile z możliwości chronienia syna przed błądzeniem i cierpieniem z powodu jego pomyłek. Trudno jest akceptować fakt, że nie można oszczędzić dziecku przykrych konsekwencji jego własnych postaw.

By postępować mądrze, konieczne jest znalezienie właściwego klucza do zrozumienia zachowań dziecka. Trzeba uważać, by nie dać się ponieść pokusie odebrania mu przy tym wolności ani pokusie zbytniego chronienia przed bólem zadawanym przez życie.

Więcej w książce: Serce dziecka. Poradnik dla rodziców - Osvaldo Poli

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dziecko to nie twoja wizytówka
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.