Kruchość. Tak opisałaby swoje życie

Kruchość. Tak opisałaby swoje życie
(fot. 55Laney69 / flickr.com)
Dagmara Kamińska

Gdybym miała jednym słowem opisać swoje życie, to posłużyłabym się tytułem doskonałej, autobiograficznej książki Niki Shisler "Kruchość" (polecam wszystkim, którzy szukają nadziei oraz sensu życia i sensu cierpienia).

Kruchość, to właściwość fizyczna ciał stałych, polegająca na ich pękaniu (kruszeniu się) pod wpływem działającej na nie siły zewnętrznej. Pękaniu towarzyszy zwykle głośny dźwięk, trzask. Kiedy wydaje się, że wszystko jest na swoim miejscu, że życie jest poukładane, że mogę spokojnie usiąść w fotelu, owinąć się  kocem i bezmyślnie pooglądać kolejną romantyczną komedię, pojawia się jakiś fakt, który wyrywa mnie z oceanu mojego świętego spokoju. Wydarzenie, które sprawia, że pod jego wpływem moje życie pęka i kruszy się, a ja "krzyczę i wołam" (Lm 3,8).

Zapytacie o czym mówię? O śmierci córki, o narodzinach niepełnosprawnego synka, o opiece nad umierającą na raka mamą, o ciężkiej chorobie starszego dziecka, o moim zmaganiu z chorobą, o braku pracy, o problemach wychowawczych, o depresji, o braku miłości i zrozumienia... O tym wszystkim, co każdy chociaż pod inną nazwą, może znaleźć w swoim własnym życiu.

I mimo, że daleka jestem od twierdzenia, że "co nas nie zabije, to nas wzmocni", to jednocześnie wiem, iż każde z tych doświadczeń ma swoją ogromną wartość. Wartość, którą bardzo trudno zobaczyć w chwili, gdy dotyka nas cierpienie, ale która owocuje w naszym dalszym życiu ucząc nas pokory, wrażliwości na innych i miłosierdzia.

Strach, który towarzyszy trudnym doświadczeniom jest normalny, tak jak  bunt, płacz i żal, a jednak kiedy wspominam minione dramatyczne wydarzenia mojego własnego życia, widzę jak budowały mnie jako człowieka i jak budowały naszą rodzinę. W każdym z nich widzę rękę Boga, któremu nic i nigdy nie wymyka się spod kontroli.

Kiedy umarła nasza córeczka nagle zdaliśmy sobie sprawę, że nie umiemy znaleźć odpowiedzi na pytanie o sens cierpienia i straciliśmy grunt pod nogami. Pierwszą rzeczą dobrą, jaką wtedy zobaczyłam było to, że wreszcie mogłam przestać nosić w sobie wieloletni żal do moich rodziców, o to w jakiej psychicznej pustce zostawili mnie po śmierci mojego starszego brata.  Mając swoje niespełna dziesięć lat poczułam tylko żal i bunt przeciwko tym dorosłym ludziom, którzy nie umieli pozbierać się po utracie  dziecka i na długo zamknęli się w sobie, nie dając mi szansy na przebicie się przez ich ból, a zrodzone wtedy emocje przetrwały we mnie całe lata. Drugą dobrą rzeczą było to, że szukając odpowiedzi na kwestię cierpienia, znaleźliśmy dojrzałą miłość do siebie nawzajem w naszym małżeństwie i głęboką miłość Boga do nas.

Pamiętam też czas, kiedy urodził się nasz synek i dowiedzieliśmy się, że być może będzie "roślinką" ze względu na wylew krwi do mózgu. Kiedy moje dziecko jeszcze leżało na OIOM-ie, przyszła kolejna trudna wiadomość, tym razem dotycząca mnie samej,  po wstepnych badaniach padło podejrzenie o nowotwór płuc. Szłam długim piwnicznym korytarzem na oddział, gdzie leżał mały i zastanawiałam się ile razy go jeszcze zobaczę i jak da sobie radę mój mąż z siódemką dzieci w tym z jednym niepełnosprawnym maluchem. Rozważałam wszystkie opcje i czułam kompletną bezradność do chwili, w której gdzieś w podświadomości pojawiły mi się wszystkie nasze własne "przejścia", wszystkie doświadczenia naszych znajomych i myśl, że skoro BÓG JEST to mogę przestać się martwić, bo to on zatroszczy się o moje dzieci i męża.

Moja choroba okazała się być sarkoidozą, i mimo że nie jest uleczalna, to żyję z nią już ładnych parę lat, bo od chwilii, w której zaufałam Bogu, mogę przechodzić zwycięsko nad kolejnymi bardzo trudnymi doświadczeniami życiowymi.

Teraz, kiedy ktoś mnie pyta: gdzie był Bóg, gdy ludzie ginęli w Oświęcimiu, albo jak to możliwe, że On, który jest miłością pozwala na te wszystkie straszne wydarzenia wokół nas - mogę powiedzieć, powtarzając słowa rabina Irvinga Greenberga, że jestem pewna, że "Bóg tam był".  Zapytacie skąd to wiem? A stąd, że dotykałam cierpienia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kruchość. Tak opisałaby swoje życie
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.