Aminatu - saharyjska Gandhi

Aminatu - saharyjska Gandhi
Aminatu Haidar (fot. saharauiak/flickr.com)
Bożena Wałach

"Jeśli ona umrze, wszyscy będziemy moralnie ubożsi" - powiedział Jose Saramago o saharyjskiej obrończyni praw człowieka Aminatu. Okryta w kolorową melfę, zwinięta na karimacie na lotnisku w Lanzarote Aminatu przez ponad miesiąc była w centrum zainteresowania mediów. W jej obronie stanęło wielu znanych polityków, pisarzy, aktywistów.

Przez 32 dni ta drobna niepozorna kobieta prowadziła strajk głodowy, podkreślając, "że jest gotowa umrzeć, bo tylko tak ochroni swoją godność" i nie ma zamiaru o nic prosić "okupanta". Na początku listopada 2009 roku Aminatu wracała z Nowego Jorku, gdzie odebrała nagrodę przyznaną jej przez Train Foundation w uznaniu za cywilną odwagę. "Nie wiem, co mnie czeka po powrocie" - powiedziała obrończyni praw człowieka, odbierając wyróżnienie.

DEON.PL POLECA


13 listopada 2009 r. dotarła na lotnisko w rodzinnym Al-Ujun. Walcząca od lat o prawo do samostanowienia swojego kraju, Aminatu odmówiła wpisania w formularzu przylotowym, że miejscem jej zamieszkania jest Maroko. Pochodzi z Sahary Zachodniej i tę nazwę umieściła w formularzu, czym wzbudziła wściekłość marokańskich celników. Skończyło się na zarekwirowaniu paszportu i dowodu tożsamości (co urzędnicy argumentowali rzekomym "zrzeczeniem" się przez Aminatu obywatelstwa) i wydaleniem jej z kraju. Zmuszona do wejścia na pokład samolotu lecącego z powrotem do Hiszpanii, znalazła się na kanaryjskim lotnisku Lanzarote. Gdy próbowała ponownie wsiąść do samolotu lecącego do Sahary Zachodniej, okazało się, że bez dokumentów jest to niemożliwe. W ramach protestu odmówiła więc opuszczenia lotniska i ogłosiła strajk głodowy. W jej działaniach wspierali ją dziennikarze, saharyjscy aktywiści, obrońcy praw człowieka i znani artyści.

W wywiadzie telefonicznym z Amnesty International z 3 grudnia, stwierdziła: "Jestem zdeterminowana do prowadzenia dalszych działań w celu pokojowej ochrony praw człowieka… To pokolenie, nasze dzieci w Saharze Zachodniej widzą na własne oczy jak policja gnębi ludzi… Wyobraźcie sobie: wiele dzieci, zamiast rysować zabawki, rysuje policjanta, który z pistoletem i kijem bije ludzi… Boję się, że staną się brutalne i będą podburzać do przemocy".

Aminatu nie miała wątpliwości, że wydalenie jej z kraju, to kolejna z kar wymierzonych jej za walkę w obronie niezależności Sahary. Dokumenty ujawnione przez madrycki dziennik El País wskazują, że marokańskie władze "przewidziały sytuację" i miały zarezerowane loty powrotne dla Aminatu. Nie była znana dokładna data jej przylotu do Al-Ujun, więc zarezerowano na jej nazwisko bilety w trzech różnych terminach...

Ostatnia kolonia w Afryce

O Saharze Zachodniej, zamieszkiwanej przez lud Sahrawi, mówi się, że jest ostatnią kolonią w Afryce. W pierwszych latach XX wieku Hiszpania zajęła Saharę przekształcając ją w swoje kolonie Rio de Oro i As-Sakija al-Hamra. Wycofała się dopiero w 1975 r. Pretensje do Sahary zgłosiły natychmiast Maroko, Mauretania, a także lewicowi powstańcy z Frontu Polisario, którzy domagali się dla Sahary niepodległości. Hiszpanie byli skłonni zgodzić się na niepodległościowy plebiscyt, ale na niezawisłość tego terytorium nie zamierzał przystać król Maroka, więc gdy tylko Saharę opuścił ostatni hiszpański żołnierz, setki tysięcy marokańskich "ochotników" ruszyło w kierunku Sahary Zachodniej, by przywrócić ją ojczyźnie. Maroko zajęło dwie trzecie Sahary. Mauretania, która zabrała pozostałą jedną trzecią, wkrótce zrzekła się swojej części i oddała ją marokańskiemu królowi. Akcja, która do historii przeszła pod nazwą Zielonego Marszu, doprowadziła do wybuchu trwającej 16 lat wojny między Marokiem a saharyjskimi partyzantami. Ponad 160 tys. ludzi opuściło w tym okresie Saharę Zachodnią i do dziś wegetują w obozach dla uchodźców na terenie Algierii i Mauretanii.

Choć w 1991 r. dyplomatom z ONZ udało się doprowadzić do zawieszenia broni, nie było szans na jakiekolwiek polubowne rozwiązanie sporu. Maroko utrzymywało, że gotowe jest dać Saharze Zachodniej szeroką autonomię, nie da sobie jednak odebrać "nawet ziarnka piasku z ukochanej pustyni". Front Polisario żądał wyłącznie niepodległości i domagał się obiecanego referendum. Chcieli także, by prawo głosu mieli w nim wyłącznie mieszkańcy Sahary Zachodniej, a nie przysłani przez króla marokańscy osadnicy.

Sam James Baker, były amerykański sekretarz stanu, który udanie negocjował z ZSRR układy rozbrojeniowe i zjednoczenie Niemiec, wysłany przez ONZ na Saharę Zachodnią poddał się zrezygnowany. "Sahara to nie Kuwejt" - powiedział ironicznie, komentując brak zainteresowania opinii światowej problemem saharyjskim.

Nie bez znaczenia w przedłużającym się sporze są bogate złoża fosforytów (oceniane jako największe w świecie) i strefy połowów, z których czerpią zyski generałowie marokańskiej armii. Niedawno też na szelfie Sahary Zachodniej odkryto złoża ropy naftowej i gazu ziemnego.

 

"Droga na koniec piekła"

- Wszystko zaczęło się tej strasznej nocy 21 listopa 1987 roku, gdy ubrany po cywilnemu policjant zbudził mnie brutalnie - pisze Aminatu w świadectwie umieszczonym na stronie niepodległościowego stowarzyszenia ARSO. - Zdawało mi się, że to zły sen, koszmar. Ale koszmarem okazało się to, co nastąpiło później.
Dzień wcześniej Aminatu wzięła udział w pokojowej demonstracji z okazji wizyty przedstawicieli ONZ, którzy w roku 1987 przyjechali do Al-Ujun, by pracować nad planem pokojowym dla Sahary Zachodniej. Młodzi uczestnicy manifestacji rozdawali niepodległościowe flagi i skandowali wolnościowe hasła. W środku nocy rozpoczęły się zatrzymania.

- Miałam 20 lat, gdy zaczęła się moja droga na koniec piekła - pisze.

 

Przez prawie cztery lata więziono ją w centrum Al-Ujun razem z 70 innymi Saharyjczykami. Nie przedstawiono jej zarzutów, nie miała rozprawy sądowej, nikogo nie poinformowano o jej zatrzymaniu. Rodzina była przekonana, że Aminatu nie żyje. Przetrzymywano ją w mikroskopijnej celi, z zawiązanymi oczami, przesłuchiwano ją nago. Grożono gwałtem, poddawano elektrowstrząsom, do ust wpychano jej szmaty nasączone środkami chemicznymi. Do dziś leczy się z chorób, których nabawiła się w ciągu tych czterech straszliwych lat. - Przez cały ten czas ani razu nie pozwolono mi się umyć - wspomina.

Wyszła na wolność 19 czerwca 1991 roku. - Pierwszy dzień lata - wspomina. - Jestem wolna, ale jestem swoim własnym cieniem. Duch, żyjący trup, młoda dziewczyna uwolniona z niewyobrażalnego piekła.

Do więzienia trafiła ponownie po 14 latach, w 2005 roku, kiedy w Al Ujun, w którym mieszka, wybuchły protesty przeciwko przeniesieniu części zachodniosaharyjskich więźniów do zakładu karnego w Agadirze. Ranna w czasie rozpędzania protestu przez marokańską policję, trafiła do szpitala. Ze szpitalnej sali została przewieziona do mającego złą sławę "Czarnego Więzienia". Spędziła tam siedem miesięcy. Domagając się poprawy straszliwych warunków, rozpoczęła swoją pierwszą głodówkę. Wytrwała 47 dni. Jej uwolnienia domagały się Amnesty International i Parlament Europejski, których naciski doprowadziły do jej oswobodzenia w styczniu 2006 r. Zaraz po wyjściu z więzienia powiedziała, że będzie szczęśliwa, kiedy Sahara Zachodnia i jej mieszkańcy zostaną wyzwoleni.

Aminatou Haidar ma 42 lata i dwójkę dzieci. - Nie opuszcza mnie poczucie, że żyję na marginesie społeczeństwa. Nigdy mnie nie rehabilitowano, swoim oprawców spotykam na ulicy - mówi.

Drastyczne doświadczenia nie złamały jej. Wręcz przeciwnie, wraz z innymi byłymi więźniami założyła stowarzyszenie CODESA ujawniające przypadki łamania praw człowieka w Saharze Zachodniej. - Podobne represje dotykają wielu mieszkańców Sahary, ludzi w różnym wieku i różnej płci. Los wielu z nich do dziś jest nieznany - wyjaśnia z bólem.

Media często nazywają ją "saharyjską Gandhi", bo zdecydowanie odżegnuje się od przemocy. Podkreśla, że woli być ofiarą przemocy niż jej sprawcą. Nagroda przyznana jej przez Train Foundation nie była pierwszym wyróżnieniem. Kilka lat wcześniej uhonorowała ją Fundacja Roberta F. Kennedy'ego, a Parlament Europejski przyznał jej nagrodę Silver Rose. Jej nazwisko pojawiło się również wśród kandydatur do Pokojowej Nagrody Nobla. Jest dziś chyba jedną z najbardziej znanych ikon zachodniosaharyjskiego ruchu niepodległościowego.

Triumf praw człowieka

Incydent na hiszpańskim lotnisku zbulwersował opinię światową. Hiszpanie nie kryli zniesmaczenia postawą swojego rządu, a sama Animatu mówiła otwarcie, że przyjęcie jej na pokład samolotu lecącego do Lanzarote oznaczało współudział w zbrodni. - Nie spodziewałam się, że będę przeżywać coś takiego w demokratycznym kraju - mówiła. Odrzuciła propozycję azylu i hiszpańskiego obywatelstwa. - Mam już paszport i obywatelstwo - odmówiła grzecznie. Mimo niezliczonych zabiegów oraz interwencji samej Hillary Clinton nie było widać wyjścia z impasu.

W 32. dniu głodówki trafiła do szpitala. Wymiotowała krwią. Na szczęście w porę udało się interweniować, mimo, że Aminatu ostrzegła lekarzy, by nie próbowali jej karmić. Zaostrzenie jej stanu przyspieszyło dyplomatyczne negocjacje. Jeszcze tego samego dnia wieczorem medyczny samolot zabrał ją do Al-Ujun. "To triumf praw człowieka" - powiedziała przed wejściem na pokład.

To było "jedyne możliwe rozwiązanie kryzysu wywołanego niesprawiedliwą decyzją rządu marokańskiego i współpracą ze strony hiszpańskiego, której towarzyszy mnóstwo niejasnych punktów", zauważyła hiszpańska gazeta El País. To rozwiązanie, jak dodał madrycki dziennik, "zapobiegło ludzkiej tragedii", ale wykazało również "słabość we wzajemnych stosunkach między Hiszpanią a Marokiem".

Komentatorzy nie mają złudzeń, że ulegając presji państw zachodnich, Maroko zdołało coś ugrać. Choćby to, że Hiszpania i Francja wydały oświadczenie, iż do czasu referendum na terytorium Sahary Zachodniej obowiązuje marokańskie prawodawstwo.

Władze w Rabacie dowiodły już wielokrotnie, że nie zamierzają podporządkować się międzynarodowemu prawu i przyznać Saharyjczykom prawa do samostanowienia. Incydent z Haidar to jedna z licznych represji wobec działaczy wolnościowych.

Po jej powrocie do kraju, nałożono na nią areszt domowy. - Gdy tylko dojdę do siebie, będę kontynuować walkę - zapowiada twardo działaczka.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Aminatu - saharyjska Gandhi
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.