Z kart historii: Samotnie po rekord świata

Z kart historii: Samotnie po rekord świata
Marek Petrusewicz - niepokorny pływak (fot. "Solidarność Walczącaj"/sw.org.pl)
inf. wł. / ŁK

Płynął sam, by fale wzbijane przez innych pływaków nie kradły cennych ułamków sekund. Walczył tylko z czasem. I wygrał. 18 października 1953 roku Marek Petrusiewicz pobił rekord świata na dystansie 100 metrów stylem klasycznym.

"Żabka" była jego koronnym stylem, a prawdziwe mistrzostwo osiągnął pływając w pełnym zanurzeniu. Gdy FINA (Międzynarodowa Federacja Pływacka) zaczęła rejestrować światowe rekordy stylem klasycznym i dopuściła pływanie pod wodą  Petrusiewicz podjął próbę bicia rekordu. Na 25-metrowym basenie Miejskich Zakładów Kąpielowych we Wrocławiu w samotnym wyścigu uzyskał czas 1:10,9, poprawiając wynik Rosjanina Minaszkina. Prawie cały dystans przepłynął pod wodą, na jej powierzchni pokazując się jedynie przy nawrotach. Został pierwszym w historii polskim pływakiem - rekordzistą świata.

To wydarzenie sprawiło, że z dnia na dzień stał się sławny. Dla rodaków równie istotne jak rekord świata było to, że Polak okazał się lepszy od Rosjanina. Ale jego gwiazda zbyt długo nie błyszczała. Miał niesamowity talent, lecz cieniem na jego karierze kładły się sprawy pozasportowe.

Nigdy nie należał do aniołków. Bezkompromisowy, porywczy, nie stronił od alkoholu. Podczas Igrzysk w Helsinkach (1952 rok) w niewybredny sposób potraktował jednego z dygnitarzy polskiej ekipy. Fakt, że tamten sobie na to zasłużył - pijany wulgarnie zalecał się do Heleny Rakoczy, mistrzyni świata w gimnastyce. Incydent dało się zatuszować tylko dlatego, że świadkami było zaledwie paru pilnujących sportowców ubeków, a sam dygnitarz następnego dnia niewiele pamiętał. Pół roku przed wrocławskim rekordem Petrusiewicz będąc pod wpływem alkoholu zjeżdżał na nartach w Karpaczu i zerwał ścięgna w nodze, stawiając pod znakiem zapytania dalszą karierę sportową. Zdołał się wykurować, ale niestety - nie zmądrzał. Już po pobiciu rekordu został zdyskwalifikowany na rok pod zarzutem niesportowego trybu życia. Karę odwieszono, gdyż zbliżały się mistrzostwa Europy w Turynie. Słabo przygotowany Petrusiewicz, z formą dodatkowo osłabioną przez używki, wywalczył na nich "zaledwie" srebrny medal...

DEON.PL POLECA

Chciał wystartować w Igrzyskach w Melbourne, ale nie zakwalifikował się do ekipy. Uroki życia w Warszawie (służbę wojskową Petrusiewicz odbywał w sekcji pływackiej warszawskiej Legii) sprawiły, że coraz mniej czasu spędzał w wodzie. Na dodatek FINA ponownie zakazała pływania pod wodą w stylu klasycznym i Polak stracił swój najmocniejszy atut.

Petrusiewicz nie wrócił już do rywalizacji na wysokim poziomie. Życie też nie układało mu się najlepiej. Po kilku latach małżeństwa rozwiódł się, popadł w alkoholizm, choroba Buergera doprowadziła do amputacji nogi.

A jednak to pływaniu zawdzięcza, że wyszedł na prostą. W rodzinnym Wrocławiu - do którego powrócił - dał się namówić na treningi w sekcji pływackiej osób niepełnosprawnych. Do myślenia dał mu też film "Rekord Świata" - reżyserski debiut Filipa Bajona -  będący zbeletryzowaną biografią pływaka.

Petrusiewicz zdał maturę w szkole wieczorowej, dostał się na wydział prawa i w 1979 roku ukończył studia. W 1980 roku - jak miliony Polaków - zaangażował się w ruch "Solidarności". Czynnie. Z ramienia Wojewódzkiej Federacji Sportu został członkiem Zarządu Regionu Dolnośląskiej Solidarności. Poglądy miał radykalne - należał do najbardziej bezkompromisowego skrzydła Solidarności, przeciwstawiał się jakimkolwiek kompromisom z władzą, krytykował KOR-owskich doradców związku, blisko współpracował z Kornelem Morawieckim. 13 grudnia 1981 został pobity przez ZOMO. Dwa tygodnie spędził w nieogrzewanej celi wrocławskiego więzienia. Areszt przyczynił się do nawrotu choroby Buergera, a władze nie zgodziły na wydanie paszportu, by mógł leczyć się za granicą. W efekcie po dwóch latach stracił drugą nogę.

Petrusewicz zmarł w 1992 roku. Odbywające się od 1990 roku we Wrocławiu zawody pływackie o Puchar Marka Petrusewicza, przerodziły się w jego Memoriał. Wnuk pływaka Łukasz Wójt kontynuuje rodzinną tradycję. Zdobył brązowy medal mistrzostw Europy na krótkim basenie w wyścigu na 400 metrów stylem zmiennym i startował w igrzyskach olimpijskich w Pekinie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Z kart historii: Samotnie po rekord świata
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.