Robert Grzywacz SJ
Jezus zmierza z Galilei do Jerozolimy. W swej podróży pnie się wzwyż nie tylko fizycznie. Idzie na spotkanie najważniejszego, szczytowego momentu Jego ziemskiego życia: momentu, na który przyszedł. Momentu największej próby. Ale i przejścia z tego świata do Ojca. Co czuje Jezus, zbliżając się do Jerozolimy, zmagając się z wysiłkiem fizycznej i duchowej wspinaczki? O czym myśli? Mogę Go o to teraz zapytać, wczuć się w Jego stan ducha… A jak ja podchodzę do ważnych, decydujących chwil w moim życiu?
Jezus zmierza z Galilei do Jerozolimy. W swej podróży pnie się wzwyż nie tylko fizycznie. Idzie na spotkanie najważniejszego, szczytowego momentu Jego ziemskiego życia: momentu, na który przyszedł. Momentu największej próby. Ale i przejścia z tego świata do Ojca. Co czuje Jezus, zbliżając się do Jerozolimy, zmagając się z wysiłkiem fizycznej i duchowej wspinaczki? O czym myśli? Mogę Go o to teraz zapytać, wczuć się w Jego stan ducha… A jak ja podchodzę do ważnych, decydujących chwil w moim życiu?
Mieczysław Łusiak SJ
Jezus nie raz przychodził do Jerozolimy, ale dopiero wtedy, gdy przychodził po raz ostatni pozwolił, by witano Go w tak uroczysty sposób, jak prawdziwego proroka, a nawet Mesjasza. Pozwolił na to dopiero wobec rychłej perspektywy Męki, Śmierci i Zmartwychwstania. Tak miało być. Mesjasz miał być radośnie przywitany, miał wzbudzić powszechny entuzjazm i podnieść ludzi na duchu. Ale miał też cierpieć, być odrzucony, zabity i trzeciego dnia zmartwychwstać.
Jezus nie raz przychodził do Jerozolimy, ale dopiero wtedy, gdy przychodził po raz ostatni pozwolił, by witano Go w tak uroczysty sposób, jak prawdziwego proroka, a nawet Mesjasza. Pozwolił na to dopiero wobec rychłej perspektywy Męki, Śmierci i Zmartwychwstania. Tak miało być. Mesjasz miał być radośnie przywitany, miał wzbudzić powszechny entuzjazm i podnieść ludzi na duchu. Ale miał też cierpieć, być odrzucony, zabity i trzeciego dnia zmartwychwstać.