Z kart historii: Ciemna karta polskiego sportu

Ta historia bardziej pasowałaby do "Kroniki kryminalnej". Niestety, dotyczy patologii związanej z kibicowaniem sportowcom. Choć akurat tym razem zawinili ci, których zadaniem jest dbanie o przestrzeganie prawa.

10 stycznia 1998 roku rozgrywane było spotkanie ligi koszykówki pomiędzy Czarnymi Słupsk i AZS-em Koszalin. Po meczu jeden z policjantów, eskortujących grupę kibiców, na widok przechodzących na czerwonym świetle fanów podjął interwencję, która zakończyła się śmiercią 14-letniego Przemysława Czai. Młody kibic zmarł w wyniku uderzeń pałką policyjną m.in. w głowę i szyję. Policjanci odmówili wezwania karetki. Tragedia stała się bezpośrednią przyczyną najpoważniejszych zamieszek na tle sportowym w historii Polski.

Słupsk na kilka dni stał się widownią walk ulicznych. Miejscowych pseudokibiców wsparli "kibole" z innych miast. Na ulicach budowano barykady, policjanci byli obrzucani kamieniami i butelkami z benzyną. Wzburzenie tłumu podsyciła słupska prokuratura, usiłująca zdjąć odpowiedzialność z winnego policjanta jako przyczynę śmierci podając nieszczęśliwy wypadek. Siłom porządkowym udało się przywrócić spokój dopiero 14 stycznia, gdy na ulice Słupska skierowano tysiąc policjantów. W czasie zajść zatrzymanych zostało 239 osób, a 72 policjantów zostało rannych. Ilu uczestników zajść odniosło obrażenia - nie wiadomo.

Winny policjant za pobicie ze skutkiem śmiertelnym skazany został na karę 8 lat pozbawienia wolności, drugi członek załogi radiowozu za nieudzielenie pomocy otrzymał karę 8 miesięcy więzienia.

Policja wzięła na siebie odpowiedzialność za słupskie wydarzenia i przyznała, że była to bolesna lekcja. Rodzinie zmarłego chłopca wypłacono odszkodowanie, ale życia zwrócić nie można było. Władze miasta ustawiły pomnik upamiętniający tragiczne wydarzenia, pod którym co roku zbierają się kibice.

Zamieszki w Słupsku pokazały jak wielki problem stanowi subkultura pseudokibiców. Problem, który do dziś nie został rozwiązany...