Posłowie zajmą się dziś ustawą parytetową

Posłowie zajmą się dziś ustawą parytetową
Reprezentacja kobiet w polskim parlamencie od kilku lat nie przekracza 20-proc. (fot. PAP/Paweł Supernak)
wab / PAP

Dziś w Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie projektu ustawy zapewniającej 50-procentowy udział kobiet na listach wyborczych. Autorzy projektu przekonują, że rozwiązania promujące udział kobiet w życiu publicznym od lat stosowane są w większości krajów europejskich. - Parytety to najskuteczniejszy mechanizm wyrównywania szans między kobietami i mężczyznami - uważa etyk, filozofka prof. Magdalena Środa.

W większości państw europejskich, które przekroczyły 30-procentowy próg udziału kobiet w zgromadzeniach narodowych - gwarantujący realny wpływ na podejmowane decyzje - obowiązują parytety lub kwoty w formie ustaw lub dobrowolnych rozważań przyjętych przez partie.

Reprezentacja kobiet w polskim parlamencie od kilku lat nie przekracza 20-proc. Prof. Środa przekonuje, że powszechne są przypadki dyskryminacji, pomimo zaangażowania i kreatywności kobiet. - Jako minister spotykałam się z kobietami z różnych partii i to właśnie one mi się żaliły. Na Śląsku, na Mazurach, w Olsztynie, w Gdańsku, w Poznaniu - mówiły, że były bardzo kreatywne, pracowały na rzecz partii, po czym okazywało się, że zbierają się liderzy, ustalana jest lista, na której one były na trzecim miejscu, na siódmym, potem na dwunastym i tak dalej.

Parytet mógłby to zmienić. Podobnie, jak częstą sytuację trafiania do polityki dzięki znajomościom. - Parytet to mechanizm, dzięki któremu kobiety będą znajdowały się na listach, dlatego że "ciągną listę", że są aktywne, a nie, że gwarantują posłuszeństwo, bo są znajomymi lidera, mamy prezydenta, czy innej postaci - podkreśla prof. Środa. - Jeśli będzie ustawa, to będzie po prostu obowiązek nałożony na lidera partii, by znalazł kobiety, które są aktywne politycznie, a nie tylko posłuszne.

DEON.PL POLECA

Zdecydowanym przeciwnikiem wprowadzania parytetów jest publicystka Liliana Sonik, dla której oznaczają one dyskryminację, bo wprowadzają kategoryzację zamiast kryterium merytorycznego. - Przez wiele lat walczyliśmy, by człowiek był podmiotem prawa i wreszcie to wywalczyliśmy. Przez wprowadzenie demokracji parytetowej cofniemy się znowu do sytuacji, gdy podmiotem prawa stają się grupy. Mieliśmy już demokrację szlachecką, demokrację, która nie uwzględniała kobiet, demokrację ludową - to wszystko się nie sprawdza. Każde rozróżnienie mści się bardzo gorzko - dodaje.

W różnych krajach istnieją rozmaite sposoby na zwiększanie udziału kobiet w gremiach decyzyjnych. Np. system suwakowy, czyli lista wyborcza, na której nazwiska kandydatów i kandydatek umieszcza się naprzemiennie, przeciwdziała lokowaniu nazwisk kobiecych na końcu listy. Inną metodą jest podwójna nominacja, czyli mechanizm przedstawiania na dane stanowisko kandydatury kobiety i mężczyzny o porównywalnych kwalifikacjach.

W czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego, które odbywają się na podstawie 27 różnych ordynacji krajowych, kobiety osiągnęły na poziomie całej UE wynik 35 proc. Procentowo najwięcej kobiet (62 proc.) jest wśród eurodeputowanych z Finlandii; kobiety zajęły też połowę albo więcej dostępnych miejsc w Szwecji i Estonii. Wśród pięćdziesięciu polskich eurodeputowanych jest 11 kobiet, co oznacza odsetek 22 proc. - jeden z najniższych w UE, obok Luksemburga, Czech i Włoch.

Na poziomie UE nie ma wiążących prawnie wytycznych w sprawie parytetów w polityce, choć równość kobiet i mężczyzn to jedna z zasad zapisanych od początku w unijnych traktatach, potwierdzona w Karcie Praw Podstawowych UE.

Politykę równych szans od 1988 r. KE wdraża w praktyce w obsadzaniu komisyjnych stanowisk każdego szczebla. Polega ona nie tylko na dążeniu do względnej równowagi płciowej, ale przede wszystkim ułatwianiu kobietom łączenia życia zawodowego z rodzinnym - bo to dla nich główna bariera w pięciu się po szczeblach hierarchii.

Belgia jest jednym z liderów w promowaniu równości kobiet i mężczyzn w polityce - od 2002 roku wszystkie listy wyborcze muszą składać się w połowie z przedstawicieli obu płci. W praktyce oznacza to, że na liście liczącej np. 21 miejsc może być co najwyżej 11 osób tej samej płci. Prawo wymaga ponadto, by dwa pierwsze miejsca na partyjnych listach były zajmowanie przez kandydatów różnej płci.

Szwecja ma jeden z najwyższych na świecie odsetków kobiet w polityce, mimo że nie obowiązuje tam oficjalny parytet. Większość partii politycznych dobrowolnie ustala listy wyborcze tak, aby zagwarantować równowagę płci. Decyzję o zwiększeniu udziału kobiet w polityce szwedzkie partie podjęły w latach 70., na fali toczącej się wówczas ogólnonarodowej dyskusji o równouprawnieniu w życiu publicznym. W 1971 roku jedynie 17 proc. szwedzkich parlamentarzystów stanowiły kobiety, dziś jest to ponad 47 proc.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Posłowie zajmą się dziś ustawą parytetową
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.