Grunwald: ostatnie przygotowania do bitwy

Zobacz galerię
Grunwald: ostatnie przygotowania do bitwy
(fot. PAP/Adam Warżawa)
PAP / apd

Kilkanaście tysięcy widzów oglądało w piątek stragany, obóz rycerzy, turniej bojowe, a przede wszystkim próbę generalną bitwy. Chorągwie rycerskie, pieszo i konno, ściągnęły krótko po 17.00 na pole bitwy dopracować ostatnie szczegóły, by każdy wiedział, co robić w sobotnie popołudnie. Jedynym ustępstwem na rzecz 34-stopniowego upału była rycerska bielizna zamiast pełnych zbroi.

Prowadzący sprawdzał obecność każdego dowódcy, sprzęt nagłaśniający, ustawiał oddziały. Ok. 17.30 na próbę oddano cztery strzały z dział, by sprawdzić, jak się zachowają konie i rycerze podczas sobotniej salwy. Przed odpaleniem ładunków publiczność nie chciała się usunąć na przewidzianą odległość, więc półżartem prowadzący apelował o podesłanie karetek na wszelki wypadek.

Olbrzymie miasteczko handlowe było pełne zgłodniałych i spragnionych turystów, już w piątek czekali w długich kolejkach, szczególnie do stoisk z lodami, napojami chłodzącymi i sorbetami.

W obozie rycerskim kilku rycerzy z chorągwi Wielkiego Mistrza naprawiało w piątek wieczorem sprzączki. - Trwają przygotowania, czyszczenie zbroi, trening kondycyjny, sprawdzenie, czy zbroja dobrze leży, czy wszystko pracuje - tłumaczył rycerz Piotr z Nowego Sącza. - Upał jest straszny. W tamtej epoce wymogiem było okrywanie całego ciała. Staramy się zachować historyczność, ale w tych warunkach trochę się rozbieramy. Staramy się przygotowywać potrawy z epoki, choć czasem kupujemy gotowe dania - przyznał rycerz Piotr, siedzący w białej rycerskiej bieliźnie.

DEON.PL POLECA

Rycerze z utęsknieniem czekają na wieczór, gdy upał mniejszy i mniej turystów. - Są wspólne śpiewy, wspólna biesiada, także jakiś koncert muzyki dawnej jest bardzo pożądany - opowiadał rycerz. Nie boi się urazów na bitwie. - Na meczach piłki nożnej zdarzają się poważniejsze. Poza tym jeśli ktoś dozna urazu, to jego wina, bo źle się dozbroił. Zbroja powinna chronić całe ciało - przekonywał.

Uwagę turystów zwracał w przyobozowej alejce silny oddział rycerzy z wielkim transparentem "Oddajcie nasze zboże", skandujący groźne hasła. Okazało się, że to wyruszająca w pole polska chorągiew gończa. - Chodzi tu o zajęcie przez zakon krzyżacki polskich statków ze zbożem. Pretekstem było to, że rzekomo w zbożu ukryta była broń dla zbuntowanej Żmudzi. Żądamy zwrotu tych statków, w przeciwnym razie ruszymy całą potęgą na zakon, a nasz król Władysław Jagiełło jest wspaniałym wodzem. Wielki mistrz powinien się dobrze zastanowić, jeszcze ma czas oddać - wyjaśnił dowódca chorągwi Stanisław Kula.

Wszędzie w obozie rycerskim widać napisy: "Turystom wstęp wzbroniony". W chorągwi księcia mazowieckiego zbudowano nawet prawdziwą wartownię z dwoma strażnikami i opuszczonym szlabanem. - Turyści wszędzie chcą wejść, nawet do prywatnych namiotów, próbują robić zdjęcia, nawet gdy ktoś odpoczywa, przy codziennych czynnościach - wyjaśnił jeden z wartowników, Władek Jankowski z bractwa rycerskiego z Mińska Mazowieckiego.

Równie wiele, co rycerzy, w obozie jest niewiast. - Przeważnie szyjemy, haftujemy, gotujemy. Możemy pokazać całoroczny dorobek w rekonstruowaniu życia średniowiecznego. Wyszukujemy przepisy, które staramy się przełożyć na te warunki, choć produkty typu jajka czy mięso nie wytrzymują upału - opowiadała Roma Lubińska-Mycech z Chorągwi Świętej Siekierki.

Przyznała, że w 100 procentach status kobiety średniowiecznej nie jest jednak egzekwowany. - Nasi panowie, mając w sobie pierwiastek 21 wieku, bardzo dużo nam pomagają. Jednak przygotowanie uczty w zasadzie należy do kobiet - tłumaczyła. Ona również przyznaje, że turyści starający się wejść prawie wszędzie bywają uciążliwi. - W końcu nie jesteśmy wynajętymi aktorami. Przyjeżdżamy tu za własne pieniądze, dostajemy tylko wodę, miejsce na obozowisko, materiał na ogrodzenie. Wszystko ponad to musimy załatwić i przywieźć sami. Dobrze, że w tym roku organizator dodał drugie zaplecze sanitarne, jest więcej toalet. To bardzo cenne - mówiła.

W czasie sobotniej bitwy najważniejszą rolą kobiet będzie dostarczenie wody, zajmą się tym "pojki". Będą też ocierać pot z czół rycerzy, biegać po justycję polową, po pomoc medyczną. - Ja akurat jestem fotografem grunwaldzkim, każdy będzie mógł zobaczyć się na moich zdjęciach z bitwy - mówiła Roma Lubińska-Mycech.

Wielki namiot na obrzeżach obozowiska rycerskiego, w zacienionym nieco miejscu, mieści boksy dla rycerskich koni. - Myślę, że mamy tu koło setki koni, prywatne, z klubów jeździeckich i z bractw rycerskich. Konie przyjechały nawet z Francji. W tym upale czują się tak samo jak my, trzeba im jakoś ulżyć. Piją 3-4 razy więcej niż zwykle, nawet 50-60 litrów wody na dzień - opowiadał zajmujący się końmi Wojciech Małkowski.

- Podobnie jak rycerzom, podczas bitwy zdarzają im się urazy. Już dziś zderzyły dwa konie podczas szarży. Jeden ma problem z barkiem. Jak to na wojnie, leżały skotłowane, a ludzie pod nimi. Choć konie wyszły na zderzeniu chyba gorzej - ocenił Małkowski.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Grunwald: ostatnie przygotowania do bitwy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.