4 skuteczne rady, jak rzucić pornografię

4 skuteczne rady, jak rzucić pornografię
(fot. shutterstock.com)
Krzysiek

"Skoro pornografia była przyjemna i jednocześnie łatwo dostępna, sięgałem po nią coraz częściej. Zupełnie nie przeszkadzał mi fakt, że to grzech. Trwało to 11 lat" - poznaj świadectwo i 4 rady od Krzyśka.

Długo myślałem czy publicznie podzielić się swoim doświadczeniem z zakresu pornografii i onanizmu, bo nie jest rzeczą łatwą i zarazem chwalebną przyznać, że było się od czegoś uzależnionym. Tym bardziej, gdy uzależnienie dotyka najbardziej intymnej sfery życia. Myślę, że warto krótko streścić moją historię, ponieważ być może w niej ktoś odnajdzie w niej samego siebie.

Już w wieku 9 lat miałem kontakt z pornografią. Z reguły człowiekiem sięgającym po środki odurzające z początku kieruje ciekawość - tak też i było w moim przypadku. Pornografia to było takie WOW! Zawsze podczas jej oglądania czułem niesamowite podniecenie, przez które lekko traciłem samokontrolę i cholernie mi się to podobało.

A skoro pornografia była przyjemna i jednocześnie łatwo dostępna, sięgałem po nią coraz częściej. Zupełnie nie przeszkadzał mi fakt, że to grzech. Szybko przekonałem się, że dzięki oglądaniu pornografii i jedoczesnej masturbacji można "odreagować" szkolny stres. Zacząłem, więc traktować masturbację, jako antidotum czy bardziej "rozładowywacz napięcia".

DEON.PL POLECA



Doszło do tego, że masturbowałem się codziennie odreagowując najmniejsze trudności. Ten nadmiar pornografii i masturbacji spowodował, że nie potrafiłem myśleć o niczym innym, jak tylko o tym. Zaczęło mnie to nawet denerwować, ale prawdziwe przerażenie przyszło, gdy okazało się, że bez masturbacji nie potrafię normalnie funkcjonować. Wtedy też zrozumiałem - JESTEM UZALEŻNIONY! Postanowiłem z tym walczyć. No i się zaczęło…

Szukając pomocy, natknąłem się na katolickie treści, w których jednoznacznie było napisane, że jedynym i zarazem bardzo skutecznym lekarstwem na grzech onanizmu jest spowiedź. W związku z tym poszedłem do spowiedzi, podczas której usłyszałem, że przemiana ku lepszemu już się we mnie dokonuje, bo przychodząc do konfesjonału zdałem sobie sprawę, że coś jest w moim życiu nie tak.

Również niezapomniane było uczucie po wyjściu z niego - autentycznie czułem się taki lekki, taki szczęśliwie wolny. Miałem uczucie jakby spadły mi okulary z zamazanymi szkłami. No wiecie - niby wszystko przez nie widać, ale obraz nie jest wyraźny a przez to brzydki.

Wiele osób zmagających się z masturbacją przyzna mi rację, że porównanie to jest trafne, bo tak naprawdę po akcie samogwałtu (z pozoru) nic się nie zmienia. Ani nie kręci się w głowie, ani na drugi dzień nie ma się kaca, ani nie śmierdzi się nikotyną i na dobrą sprawę to nikt się nie zorientuje, że człowiek się samoistnie zaspokajał.

Nic a nic, tylko to cholerne poczucie winy. Wciąż kłębiące się w głowie myśli o seksie dochodzące do tego, że patrzy się na swoich rówieśników przez pryzmat pornografii i skupia nie na ich osobowości, lecz ciele.

Będąc przepełniony tą wolnością swoich myśli, obiecałem sobie, że już nigdy do pornografii nie wrócę. Jest takie powiedzenie: "Jak chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to opowiedz mu o swoich planach".

Jakże prawdziwe było w moim przypadku! I tak przez kolejne 11 lat zakładałem i zdejmowałem te "zamazane okulary". Mimo, że zawsze miałem w sobie szczery żal za grzech, to nigdy nie było postanowienia poprawy. To znaczy... żal był, ale nigdy taki mocny, taki szczery. Spowiedzi nie traktowałem jak sakrament (ze czcią i szacunkiem) tylko, jako sposób na uciszenie sumienia.

Myślę, że trwałoby to do dzisiaj, gdyby nie spowiedź u nowo przybyłego księdza do mojej parafii. Chyba jeszcze nie napisałem, że lubiłem spowiadać się ciągle u innych księży, bo głupio tak ciągle wyznawać ten sam grzech przed jednym spowiednikiem.

Dlatego chętnie do niego poszedłem, pomimo bycia już zrezygnowanym, ponieważ podczas tylu spowiedzi słyszałem bezowocne słowa w stylu "Bóg Cię kocha", "Módl się o swoją czystość", "Szukaj ukojenia w Panu".

Nie neguję tych słów, ale dla osoby uzależnionej są to słowa po prostu infantylne. Pamiętam jak powiedziałem do tego księdza: "Nie mam już siły zmagać się z nieczystością, niech ksiądz mi pomoże, ale tak po ludzku".

Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy ksiądz zaczął dawać mi konkretne rady. Dopiero teraz dochodzimy do meritum, bowiem chciałbym się tymi radami podzielić, tak, aby nie tylko mnie, ale też innym młodym (a może nie tylko młodym) ludziom pomogły wyjść z nałogu onanizmu.

Już na początku dostałem dwie konkretne rady:

1. Odetnij się od źródła nieczystości!

Jeżeli z Internetu czerpiesz pornografię, schowaj modem a najlepiej laptop. Korzystaj z nich tylko w obecności domowników, tak by Cię w samotności nie korciło.

2. Spowiadaj się u jednego księdza i to tak często jak upadniesz, nawet, gdy będzie to kwestia paru dni.

W wyjściu z nałogu najlepiej pomoże kapłan, który będzie razem z Tobą systematycznie pracował. Będziesz mu wtedy mówił, co Ci się już udało, a co jeszcze trzeba poprawić.

Będąc silnie zmotywowany do poprawy zastosowałem się restrykcyjnie do tych rad i następnym razem do spowiedzi przystąpiłem po… 3 dniach. Wtedy też wypłynęło, czemu tak krótko w czystości wytrwałem. Wtedy pojawiły się kolejne rady:


3. Musisz zrozumieć, czemu onanizm jest grzechem!

Masturbacja jest bardzo podstępna. Bazuje bowiem na naturalnej sile danej nam przez Boga - popędzie seksualnym. I to, co popycha człowieka do prokreacji, tu wykorzystywane jest w sposób nienależyty.

Masturbacja (najczęściej w samotności) symuluje stosunek płciowy, co powoduje, że człowiekowi wydaje się być samowystarczalnym i czyni go egoistą. Innymi słowy, masturbacja zamyka na drugiego i czyni z niego nie podmiot, a przedmiot miłości.


4. Wypełnij swój czas różnymi zajęciami.

Stres można odreagować przez aktywność fizyczną. Czytaj książki, słuchaj muzyki, sprzątaj, rób cokolwiek, byś na oglądanie pornografii po prostu nie miał czasu!

Stosując się i do tych rad po raz kolejny do spowiedzi przystąpiłem po około 2 tygodniach. Wtedy powiedziałem, że bez onanizmu nie potrafię żyć. I padły kolejne słowa z ust, mojego już stałego spowiednika: "Da się, bez onanizmu da się żyć!", "Jeżeli wytrwałeś 2 tygodnie, wytrwasz miesiąc, pół roku, rok".

Bardzo głęboko wziąłem do serca sobie te słowa. Ostatnio, kilka miesięcy od ostatniej spowiedzi, znowu poszedłem do konfesjonału… by powiedzieć, że kolejny miesiąc żyję w czystości i proszę o modlitwę, bo pokusy się pojawiają.

Skłamałbym gdybym powiedział, że pokus nie mam - oczywiście, że mam! Ale myśli same w sobie są obojętne a ja z biegiem czasu uczę się je coraz szybciej i łatwiej odrzucać.

Może moje świadectwo komuś pomoże. Jeśli tak to fajnie i Chwała Panu!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Krzysztof Wons SDS

20 rozważań o codziennych wyborach

„Jako osoby wolne żyjemy w napięciu między stanem łaski a stanami pokusy i grzechu. Dzisiejszy świat próbuje przemilczeć to napięcie. Lansuje modele życia bez napięć i bez walki. (…) W...

Skomentuj artykuł

4 skuteczne rady, jak rzucić pornografię
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.