Nie módl się na różańcu, jeżeli nie chcesz

Nie módl się na różańcu, jeżeli nie chcesz
(fot. Jess Pac / flickr.com / CC BY 2.0)

Ostatnie trzy lata były dla mnie czasem rewizji wielu duchowych spraw. Moje życie z Bogiem nabrało nowego tempa i jakości. To, co do tej pory funkcjonowało w ramach "rozpędu" nawyków z dzieciństwa, musiało zostać poddane pytaniom, dystansowi, szukaniu, radzeniu się, dociekaniu. Różaniec był jedną z tych rzeczy.

Nie módl się na różańcu, jeżeli nie chcesz. Obserwuj za to swoją nieufność.

Przez jakiś czas pozostawał u mnie w "rezerwie", bo nie chciałam robić czegoś "z tradycji" zamiast "z relacji". Budując osobistą i bliską więź z Jezusem, chciałam być we wszystkim bardzo uczciwa i nie zostawiać żadnych "szarych" stref. Czekałam. Ale czekałam czynnie. Prosząc Boga o nowe objawienie w sprawie różańca i w sprawie samej Maryi. Nowe, nie - wypracowane - ale otrzymane "z góry".

Trwało to jakieś trzy lata. Trzy lata nie bez frustracji, złości i irytacji. Słysząc frazy w stylu: "To Niepokalane Serce Maryi zwycięży świat" albo "odmawiajcie różaniec, bo inaczej zginiecie", byłam oburzona - bo nie ma to pokrycia w Piśmie Świętym - i wykłócałam się.

DEON.PL POLECA

Nie umiem też wytłumaczyć, dlaczego wielu zajadłych, zamkniętych i niemalże psychotycznych nieraz oponentów ruchów charyzmatycznych często okazuje się też być ultramaryjnymi. Ale doświadczenie duchowe uczy mnie, że właśnie te tematy, które budzą szczególne emocje - by nie powiedzieć, że budzą najgorsze, niechrześcijańskie instynkty w dyskusjach - są właśnie szczególnie ważne. Inaczej Zły nie fatygowałby się, aby aż tak skłócać, dzielić i inspirować do stawania się nielogicznym dzikusem.

Więc zaczęłam szczerze wołać do Boga, że chciałabym mieć relację z Maryją, ale że ta cepeliada, którą wokół niej wyrządzono, po prostu przyprawia mnie o mdłości i nie umiem tego przeskoczyć. I że potrzebuję Jego. Żeby mi ją zwrócił, bo mam jakąś ranę w sercu, bo funkcjonuje jakaś nieprawda wokół niej, a ja chcę być zdrowa. Że nie chcę musieć wybierać pomiędzy Randym Clarkiem a wodą z Lourdes, bo Bóg jest jeden, i medialnie romansować z moim sceptycyzmem, bo maryjność u charyzmatyków jest taka niby passé. Wolność. Gdzie Duch Pański, tam wolność, a nie szufladkowanie, że różaniec jest dobry dla emerytów, bo teraz to "w Imieniu Jezusa" robisz blitzkrieg. Wolność.

Przełom przyszedł niecałe dwa miesiące temu w czasie kryzysu. Poturbowanie okolicznościami z zewnątrz, przymusowa zmiana sezonu życia na bardziej osadzony, rozczarowanie ludźmi, znużenie pędem, wyczerpanie tym imperatywem utrzymywania w duchu ciągle tego wysokiego C, bo jest więcej. Jest więcej. Ale czasami potrzebujesz do tego usiąść i dać się przemielić. Usiąść. Wypisać się z konferencji i uczciwie posiedzieć z Jezusem w pustym domu.

Nie umiałam znaleźć metody na modlitwę. Ogólna bezradność przerodziła się w bezradność w wymiarze modlitwy. Nie mogę już tego Bethel, Hillsonga, TGD, nawet United Pursuit, nawet IHOPu. Dajcie mi spokój, jestem znużona, dajcie mi Jezusa. Nie umiem siąść za pianinem i uwielbiać, bo jestem znużona tymi polskimi wersjami Bethel, Hillsonga, etc. Nie stać mnie na nową pieśń. Nie umiem się modlić, a chcę Jezusa. Nie umiem spontanicznie, własnymi słowami, nie mam co powiedzieć. Ale w głębi serca czuję, że Bóg nie potępia mnie za moją niemoc - przeciwnie, dopuszcza do niej, żebym mogła dotrzeć w nowe miejsce.

Wtedy Duch Święty podłożył mi różaniec. To było jak otwarcie okna. Nie w ramach feudalnej kapitulacji: "nie kombinuj z tymi charyzmatami, tylko się chwyć za koraliki". Nie było z tym rywalizacji form. Był On. Niech się święci Twoje Imię, niech przychodzi Twoje Królestwo. Módl się za nami grzesznymi. Niech będzie błogosławiony owoc, który nosiłaś, Jezus. A ty, bądź pozdrowiona, i nie przestawaj modlić się za mnie, bo muszę się dostać do Jezusa. A ty już jesteś łaski pełna, pomóż mi. Bo mi ona przecieka, a chcę Jezusa. Amen.

Nie wypracowałam tego. To po prostu przyszło od Niego. Inaczej nie byłabym w stanie. I teraz mam różaniec, pokój i wolność. I po trzech latach, jak widzę fluorescencyjną "Maryjkę", to puszczam do niej oko i mówię: "Wybacz nam, bo nie wiemy, co czynimy". Myślę, że się wtedy uśmiecha. Jest prawdziwe. A ja nie mam już kleszcza, jak przychodzi do tego tematu. Bóg sam zrobił porządek. Nie wiem jak. Po prostu przyszedł po trzech latach i oddał mi ją, tak jak prosiłam. To nie oznacza, że nie mam już pytań i wszystko jest jasne. Nie jest. Wciąż mam wiele niepewności, jeśli chodzi na przykład o treść różnych objawień maryjnych. Ale dzisiaj zamiast "guli" na samo wspomnienie o tym, mam respekt wobec Bożej tajemnicy.

I chcę wołać o zrozumienie także tych kwestii. Naprawdę widzę, że najlepszym ubezpieczeniem, jakie sobie możemy sprawić na te zwichrowane duchowo czasy, to poruszanie się w bojaźni przed Nim i respekt wobec Tajemnicy, którą On jest. Wiem, że wielu katolików, którzy na nowo poznają żywego Jezusa, ma problem z Maryją. W porządku. To normalne. Bo wiele trzeba odkłamać w jej sprawie. Odczarować, odciążyć od przydomków, których nigdy nie chciała, ale tradycja dała i lipa.

Chcę Was tylko zachęcić, jeśli jesteście w takim miejscu, żeby nie robić teologii do swoich wątpliwości i niechęci, tylko wołać do Boga. Wierzę, że żyjemy w epoce, kiedy wiele rzeczy będzie się rozstrzygać. Ale nie na drodze dyskusji, tylko na drodze objawienia prosto od Boga. Więc wołaj, zamiast hodować kleszcza.

Tak, Duch Pański buduje jedność w całym Ciele Jezusa, ale robi to w głębokim szacunku wobec tradycji, w których Jego poszczególne owieczki funkcjonują. Nie wiem, jak ma zamiar to zrobić, ale z pewnością nie na zasadzie pertraktacji w stylu ,,katolicy niech zluzują z tą Maryją, a protestanci niech przyznają, że Luter to w gruncie rzeczy wielkim antysemitą był - i będzie kwita". On nie musi nikomu nic zabrać, żeby doprowadzić dzieło jedności do końca. Ale wszystko odkłamie.

Nie módl się na różańcu, jeżeli nie chcesz. Ale bądź w tym wolny, a nie przymuszony przez wątpliwość. Wtedy wołaj.

Maja Sowińska - absolwentka judaistyki i lider uwielbienia, pasjonatka architektury modernizmu i reportaży. Na co dzień wraz z mężem celebruje życie w Skierniewicach

absolwentka judaistyki i lider uwielbienia, pasjonatka architektury modernizmu i reportaży. Na co dzień wraz z mężem i córką celebruje życie w Skierniewicach. Prowadzą kanał na YouTube i stronę na Facebooku, za pośrednictwem których chcą dzielić się swoimi talentami, aby budować królestwo Boże na Ziemi

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie módl się na różańcu, jeżeli nie chcesz
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.