Trędowaty ksiądz Lemański

Trędowaty ksiądz Lemański
(fot. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów / flickr.com / CC BY-NC 2.0)

Kuria diecezji warszawsko-praskiej wydała znamienny komunikat. Abp Henryk Hoser de facto zabrania ks. Wojciechowi Lemańskiemu publicznego sprawowania mszy św. na terenie diecezji - choć suspensa nie nabrała mocy prawnej - a innym księżom sugeruje, by duchownego nie wpuszczać za ołtarz.

Informacja ta to pokłosie sytuacji, jaka miała miejsce podczas uroczystości pogrzebowych śp. Władysława Bartoszewskiego. Podczas mszy w warszawskiej katedrze okazało się, że jednym z koncelebrujących kapłanów jest były proboszcz Jasienicy. "Gość Niedzielny" na swojej stronie internetowej zrobił z tego newsa, pisząc o "nielegalnej" celebracji ks. Lemańskiego oraz podpierając się starą - jak się później okazało - wypowiedzią rzecznika kurii. I zrobiła się afera.

Celem komunikatu podpisanego przez rzecznika Mateusza Dzieduszyckiego ma być uniknięcie w przyszłości "sytuacji powodujących we wspólnocie Kościoła dezorientację, niejasność, a nawet zgorszenie". Problem w tym, że źródłem owej dezinformacji nie jest ks. Lemański, a sama kuria.

Jak wiadomo abp Hoser nałożył na duchownego karę suspensy - czyli zakazu wykonywania czynności wynikających ze stanu kapłańskiego - oraz zabronił mu noszenia stroju księżowskiego. Ale Lemański odwołał się w tej sprawie do Watykanu (w sumie już do drugiej instancji), co skutkuje zawieszeniem kary do czasu ostatecznego orzeczenia. Niestety o tej konsekwencji złożonego odwołania praska kuria nikogo nie poinformowała: ani diecezjan, ani mediów katolickich.

DEON.PL POLECA



Zatem ludzie, którzy zobaczyli ukaranego księdza za ołtarzem w katedrze mieli prawo być zdziwieni. Ba, nawet dziennikarze "Gościa Niedzielnego" - zwykle dość dobrze poinformowani - nie byli w tej sprawie na bieżąco. Potrzeba było aż oficjalnego wytłumaczenia warszawskich diecezji, by przyznać, że faktycznie ks. Lemański nadal ma prawo odprawiać msze.

Po tym wszystkim pojawia się zaś komunikat, który tak naprawdę za owo zamieszanie karze ks. Lemańskiego. A przecież przy odrobinie dobre woli komunikat mógłby wyglądać następująco: "Wobec zaistniałej sytuacji informujemy, że ks. Wojciech Lemański od kary suspensy się odwołał, składając tzw. rekurs do Sygnatury Apostolskiej, czyli najwyższego trybunału Stolicy Apostolskiej. Do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia nadal przysługuje mu prawo odprawiania mszy św. i noszenia stroju duchownego. Decyzję czy ks. Lemańskiego zapraszać do koncelebry pozostawiamy w gestii księży proboszczów".

Inną zupełnie kwestią jest pytanie, czy były proboszcz Jasienicy powinien w obecnej sytuacji pokazywać się w okolicznościach tak bardzo spektakularnych jak pogrzeb Władysława Bartoszewskiego. Ja na jego miejscu raczej usunąłbym się w cień. Ale to, że duchownemu brakuje pokory nie oznacza jednocześnie, że można robić z niego kozła ofiarnego i czynić odpowiedzialnym za całe zło.

Komunikat diecezji warszawsko-praskiej jest tak naprawdę oficjalnym przypieczętowaniem praktyki, która i tak od kilku lat po cichu obowiązuje. Ks. Lemański od dawna w tutejszych kościołach jest persona non grata. Obecnie i tak ponosi karę za swoje zachowania. Słusznie czy niesłusznie, można dyskutować. Ale uczynienie z katolickiego księdza z ważnymi święceniami osoby trędowatej, do której lepiej się nie zbliżać, to zdecydowanie za wiele.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Trędowaty ksiądz Lemański
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.