Jakość, a nie ilość

Jakość, a nie ilość
(fot. Moyan Brenn / flickr.com / CC BY 2.0)

W swoim ostatnim felietonie dla Deon.pl o. Piotr Kropisz SJ zwraca uwagę, że choć statystyki wskazują na zmniejszanie się zaufanie Polaków do Kościoła rzymskokatolickiego (co pewnie ma przełożenie na stopniowe odchodzenie wielu osób od wiary), to jednak część katolików, w tym z młodszych pokoleń, odczuwa wzrastającą potrzebę pogłębionego życia wiarą, wzmacniania swojej duchowości. Przy tej okazji warto zadać pytanie: czy przyszedł już czas, by postawić na jakość?

Najprawdopodobniej mamy do czynienia z sytuacją, w której powoli w przeszłość odchodzi stereotyp Polaka-katolika i tzw. katolickiego społeczeństwa. Bądź co bądź, "letnia wiara" czy też religijność oparta na konwenansach społecznych i obyczajowych, religijność, która spełnia się jako część tożsamości narodowej, ma niewielkie szanse przetrwać sama z siebie: eroduje, nie wytrzymuje próby czasu i życia, nie ma oparcia w duchowości, a bez tej właśnie nie ma wiary. To oczywiste, ale w Polsce, w której religijność rzymskokatolicka kojarzy się z nawykiem społecznym/narodowym, zapominamy, że nie ma wiary bez łaski, że tzw. katolicyzm kulturowy (wyniesiony z domu, kultywowany w formie okolicznościowego udziału we Mszy Świętej w Boże Narodzenie, w czas Wielkanocy) to zbyt mało.

Rzecz jasna, taka sytuacja stanowi wyzwanie dla Kościoła w Polsce, dla duchownych i świeckich. Może się przecież okazać, że coraz trudniej będzie odwoływać się - choćby w kwestii prawodawstwa - do "katolickiej większości" społeczeństwa. Nawet jeśli obecnie wciąż mamy wysoką liczbę chrztów i ślubów kościelnych (choć rosną też statystyki świeckich rozwodów dla osób ze "ślubem konkordatowym"), trudno zaprzeczać temu, że typowy "Polak-katolik" coraz bardziej się laicyzuje, że coraz częściej jedną nogą jest w Kościele, drugą - poza nim. Rzecz nie tylko w tym, że nie ufa Kościołowi czy też nie chce go w przestrzeni publicznej, ale i w tym, że np. coraz częściej selektywnie wybiera z doktryny Kościoła to, co mu odpowiada. Coraz częściej mówi "tak, ale...", tłumacząc to sobie i światu najliczniejszymi względami. Ba, nie jest już tak rzadkie, że to wierni uważają, iż mają prawo decydować - poza oficjalną wykładnią Kościoła - kiedy mogą, a kiedy nie mogą przystępować do sakramentów. Jeśli te tendencje w ciągu dekady czy dwóch jeszcze się pogłębią, może się okazać, że Kościół nie ma już w Polsce za sobą "większości społeczeństwa", że ta większość jest obojętna albo wręcz przeciwna Kościołowi.

Oczywiście, ktoś może uznać, że to zbyt pesymistyczna wizja i nie wypada głośno mówić takich rzeczy. Katolicy polscy wszak przez dekady budowali obraz naszego państwa i narodu jako bastionu wiary katolickiej. W czasach Jana Pawła II wszelkie sugestie, że to zbyt ładny obrazek, były traktowane w najlepszym razie jako niestosowność, podważanie znaczenia Kościoła dla Polaków i szerzej: znaczenia Kościoła w Polsce. Stanowiło to pewną niekonsekwencję, bo przecież tendencje, o których mowa wyżej, były widoczne już w latach 90. XX w., choć wtedy jeszcze, tuż po okresie PRL, obraz Polaka-katolika (i patrioty) był bardzo żywy, a prawicowe partie polityczne chętnie odwoływały się do Kościoła, wiedząc, że ułatwia to dotarcie do tej całkiem sporej części elektoratu, która chadza i do kościoła, i do wyborów.

DEON.PL POLECA

Dziś mamy już 2015 r. i wszystko wskazuje na to, że -powoli, ale nieubłaganie - dla rosnącej liczby Polaków katolicyzm przestaje być ważny jako realny punkt odniesienia. Ale i w tej sytuacji warto zauważyć pozytywy. Otwiera się nowa perspektywa. Na to zwraca uwagę o. Kropisz: dla wielu ludzi ważna jest pogłębiona formacja duchowa. To osoby, które w coraz mniej przyjaznym, coraz bardziej zsekularyzowanym otoczeniu chcą czegoś więcej niż "religijny standard".

Całkiem niedawno przydarzyło mi się coś, co potwierdza tę tezę. Przygotowywałem wywiad dla mojej rodzimej redakcji, czyli "Nowego Obywatela". Część oficjalna rozmowy dotyczyła procesów zachodzących na polskiej prowincji, związanych z jej wyludnianiem, tzw. zwijaniem państwa, problemami, jakie rodzi to dla lokalnych społeczności i gospodarek. Później ucięliśmy sobie z rozmówcą pogawędkę poza nagraniem i od słowa do słowa okazało się, że jest zaangażowany w nową ewangelizację, bo "nie chce być letnim katolikiem". Jak dodał: "albo idzie się w głąb wiary, albo coraz bardziej ona zanika". To było dla mnie krzepiące spotkanie.

Media związane z Kościołem, część katolickiej opinii publicznej, często wprost uwielbiają siebie i wszystkich wokół straszyć wizją laicyzacji Polski, wizją jej dechrystianizacji. Jednak nawet jeśli przyjdzie się nam pogodzić z faktem, że typowy "Polak-katolik" umarł śmiercią naturalną, jego miejsce zastąpią ludzie wierzący i w pełni przekonani do swojego Kościoła - choć oczywiście nie twierdzę, że nastanie wówczas sytuacja idealna.

Jeszcze jedno: nie, nie głoszę apologii "katolickiego ekskluzywizmu", "katolicyzmu dla wybranych" (niezależnie od tego, jaką opcję, środowisko czy wspólnotę reprezentują). Rzecz w tym, że wiara jest dla każdego i "różne są dary łaski". To, co dzieje się dziś, powinno pozwolić nam zrozumieć, że nadchodzą czasy, gdy trudno będzie już stawiać na ilość. Będzie liczyła się jakość. To dobra nowina, choć bardzo trudna dla nas wszystkich.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jakość, a nie ilość
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.