Bóg nas kocha

Bóg nas kocha
(fot. sxc.hu)
Logo źródła: Posłaniec Elżbieta Polak / "Posłaniec"

Dominik – rezolutny czwartoklasista – był jedynakiem. Jego rodzice prowadzili sklep i większość czasu spędzali poza domem. Chłopca od dziecka wychowywała babcia. Właśnie wyciągała z pieca jego ulubione ciasto drożdżowe, kiedy na wieży klasztornej zaczął bić dzwon. Zawsze o tej samej porze, niezmiennie od dziesiątek lat, wzywał mieszkańców miasteczka na czerwcowe nabożeństwo. Głos dzwonu był taki sam, ale mieszkańcy się zmienili i już nie wszyscy tak chętnie jak przed laty chodzili do kościoła. Dominik przezornie rozłożył wszystkie książki na biurku i udawał, że się uczy.

– Dominik! Dzwonią na nabożeństwo! – zawołała z kuchni babcia i zajrzała do pokoju.
– Oj, babciu, nie mogę z tobą iść. Mam tyleee nauki – odpowiedział chłopiec i wymownie złapał się za głowę.
– Szkoda, wczoraj ojciec Franciszek tak pięknie mówił o Sercu Pana Jezusa.

Babcia posmutniała i poszła zamknąć na klucz pokój, w którym stał komputer. Dominika rozbawiła jej zapobiegliwość, bo tym razem nie zamierzał grać na komputerze. Od dawna intrygował go tajemniczy ogród klasztorny otoczony wysokim murem. Parę dni temu odkrył z kolegami starą, zarośniętą krzewami boczną furtkę. Cały czas myślał: “Jak by ją tu otworzyć?” Niecierpliwie kręcił się na fotelu, czekając kiedy wreszcie babcia wyjdzie z domu, bo miał pewien pomysł…

Babcia szła do kościoła zmartwiona. Myślała: “Co wyrośnie z tego chłopaka?” Jako dziecko lubił chodzić z nią do kościoła i nawet pięknie śpiewał pieśni, ale później wolał grać w piłkę z kolegami. Kiedyś tak mocno w nią kopnął, że wybił okno w celi ojca Franciszka. Rodzice musieli pokryć koszty naprawy i Dominik dostał porządne lanie od swego ojca. Nawet interwencja babci nie pomogła wnukowi, który od tamtego wydarzenia nie lubił zakonnika i czasem uciekał z lekcji religii.

DEON.PL POLECA

Starszy, schorowany ojciec Franciszek był wysoki i chudy. Robił wrażenie bardzo surowego człowieka i także nie lubił Dominika. Wiedział, że mały pyzaty chłopiec był cichym prowodyrem w żywej czwartej klasie. Uczniowie byli tam rozbrykani i mieli pełno łobuzerskich pomysłów. Dla ojca Franciszka lekcje w czwartej klasie były prawdziwą pokutą. Tego czerwcowego popołudnia zakonnik przechadzał się ze swoim przyjacielem z dzieciństwa po klasztornym ogrodzie. Opowiadał mu, jak ciężka jest dzisiaj praca katechety. Kiedyś lekcja musiała zostać przerwana, bo po klasie rozpełzło się mnóstwo dżdżownic, a Dominik z udawaną skruchą tłumaczył się, że przyniósł koledze przynętę na ryby i przypadkiem rozerwało mu się pudełko. A parę dni temu łobuziak wrzucił koleżance do plecaka żywą myszkę.

– Nigdy nie zapomnę, co się wówczas działo. Ledwo skończyłem modlitwę, kiedy w klasie zawrzało – opowiadał przejęty ojciec Franciszek. – “Mysz, mysz” – piszczały dziewczęta i wskakiwały na ławki, a chłopcy gonili zwierzątko przewracając krzesła i siebie nawzajem.
– To był sądny dzień – zakończył opowiadanie i spostrzegł ze zdziwieniem, że przyjaciel z trudem powstrzymuje śmiech.
Znany profesor filozofii akurat był przejazdem w miasteczku i niespodziewanie odwiedził ojca Franciszka.
– Cóż, Franciszku! Takie są przywileje młodości! Nie pamiętasz, co myśmy wyczyniali w gimnazjum?! Jak zbieraliśmy na wiosnę chrabąszcze, aby je wypuścić na lekcji matematyki? – wspominał profesor.
– Tak, matematyk miał z nami urwanie głowy – ożywił się zakonnik i jakby poweselał na wspomnienie szczęśliwych lat młodości.
– Pięknie utrzymany ten wasz ogród – podziwiał filozof pracę zakonników.

Ojciec Franciszek wyprostował się dumnie, bo spory kawał ziemi pod warzywa i truskawki sam wykarczował.

– Chodź, nazbieramy ci trochę truskawek na drogę – powiedział ojciec Franciszek. Zabrał koszyczek, stojący na ławce i skierował się w stronę muru, bo tam owoce były najdorodniejsze.

 

Nie wiedział, że w ogrodzie był nieproszony gość. Dominik, któremu udało się otworzyć furtkę, posmakował już słodkich truskawek i myszkował po całym ogrodzie. Chłopiec liczył na to, że wszyscy są na nabożeństwie, został więc zaskoczony słysząc, że ktoś wchodzi do ogrodu. Do furtki miał daleko i musiał się szybko schować za krzewy porzeczek. Kiedy zobaczył, że w jego kierunku idzie ojciec Franciszek, obleciał go strach. Niewiele myśląc naciągnął kaptur bluzy na głowę, aby nie zostać rozpoznanym i wyskoczył zza krzewów. Szybko wdrapał się na drzewo rosnące obok muru i wskoczył na mur.

– Zatrzymaj się! Nie skacz! – krzyczał za nim zakonnik, wiedząc, że w tym miejscu mur był z zewnętrznej strony bardzo wysoki. Niestety, nie zdołał zatrzymać chłopca. Desperacki skok źle się skończył i Dominik wylądował w szpitalu. Miał wstrząs mózgu i złamaną nogę.

Ojciec Franciszek nazbierał truskawek i poszedł go odwiedzić. Dominik zszokowany i obolały leżał na szpitalnym łóżku, a obok siedziała zatroskana babcia. Kiedy chłopiec zobaczył w drzwiach chudą postać zakonnika, chciał ratować się ucieczką, ale noga zawieszona na wyciągu nie pozwoliła mu na to, i tylko jęknął.

Ojciec Franciszek popatrzył na bladą, przerażoną twarz dziecka i ogarnęło go współczucie.
– Jak się czujesz chłopcze. Przyniosłem ci trochę truskawek. Bardzo obrodziły w tym roku, więc starczy dla wszystkich – powiedział i uśmiechnął się szczerze, bez odrobiny złości.
Dominik poczerwieniał ze wstydu i ledwo wybąkał:
– Przepraszam.
Postanowił sobie, że już nigdy nie będzie się zakradać do cudzego ogrodu.

– Czy ojciec mu wybaczy? – spytała zatrwożona babcia.
– Bóg mu przebaczył, więc jakże ja miałbym tego nie uczynić? – odpowiedział zakonnik i zwrócił się do chłopca:
– Mamy szczęście Dominiku. Bóg bardzo nas kocha. On sam złożył ofiarę ze swego życia za nasze grzechy, abyśmy mogli cieszyć się życiem. Rozmawiałem z twoim ojcem i ustaliliśmy, że jak wyzdrowiejesz, pomożesz mi zbierać owoce.
Dominik poczuł ogromną ulgę i znowu wybąkał tylko:
– Dziękuję.

Ojciec Franciszek wyjął z kieszeni habitu oprawiony w srebrną ramkę obrazek. Było na nim Serce Pana Jezusa, a wokół napis: “Oto Serce, które tak bardzo umiłowało ludzi, a tak mało jest od nich kochane”. Dał go chłopcu mówiąc:
– To dla ciebie, w prezencie.
Dominik nigdy wcześniej nie widział takiego wizerunku.

– Pan Jezus tak objawił swoje Serce świętej Małgorzacie Marii Alacoque we Francji, w Paray-le-Monial. Byłem tam wiele lat temu i jutro ci o tym opowiem – powiedział ojciec Franciszek i serdecznie pożegnał się z chłopcem i jego babcią.
Dominik zamknął oczy, aby babcia nie spostrzegła, że jest wzruszony, ale łza płynąca po policzku chłopca zdradziła, że Ktoś zagościł w jego sercu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bóg nas kocha
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.