Codziennie nowa książka

Codziennie nowa książka
(fot. sxc.hu)

"Nie można udawać, że nie ma Boga, ale też nie można udawać, że nie ma wolności, że wszyscy muszą myśleć jednakowo, że wszyscy muszą być katolikami, że wszyscy mamy tę samą konstrukcję psychiczną czy te same poglądy polityczne... Pan Bóg do tego stopnia szanuje wolność człowieka, że jak ludzie chcieli zabić Jego Syna, to ich nie powstrzymał, tylko Jezusa wskrzesił z martwych". O Wydawnictwie WAM i książce, nie tylko tej religijnej z prof. Henrykiem Pietrasem SJ rozmawia Józef Augustyn SJ.

Wydawnictwo WAM jest najstarszym wydawnictwem katolickim w Polsce.

Historia Wydawnictwa WAM sięga 1872 roku. W tym czasie ojcowie jezuici w Krakowie przy ul. Kopernika 26 zakupili działkę z kilkoma budynkami i tu zaczęli wydawać pierwsze druki. Z inicjatywy o. Stanisława Stojałowskiego, ówczesnego dyrektora Apostolstwa Modlitwy, najpierw wydawane były Intencje Apostolstwa Modlitwy, kilkustronicowe broszurki, które później przekształciły się w miesięcznik „Posłaniec Serca Jezusowego”. Obok „Posłańca” o. Stojałowski wydawał także różne druki poświęcone propagowaniu nabożeństwa do Serca Jezusowego. Powoli też zaczęto wydawać książki. Pierwszą „prawdziwą” książką – wydaną właśnie w roku 1872 – była Ewangelia według św. Mateusza, z naukowym komentarzem o. Stojałowskiego. Cały nakład tej książki został jednak oddany na przemiał.

Dlaczego?

DEON.PL POLECA

Ponieważ w owym komentarzu cenzorzy doszukali się treści socjalistycznych, a socjalizm był wówczas wysoko podejrzany. Książka została więc zniszczona. Dziś istnieją tylko dwa jej egzemplarze – jeden znajduje się w Bibliotece Jagiellońskiej, drugi – w Bibliotece Naukowej Księży Jezuitów.

W 1873 roku redaktorem „Posłańca Serca Jezusowego” został o. Michał Mycielski, który nadał także rozmach całemu wydawnictwu. O. Mycielski był autorem wydawanych przez jezuitów modlitewników, rozważań Drogi Krzyżowej, nowenn, tajemnic różańcowych czy zbiorów pieśni. Z jego inicjatywy zaczęto także publikować książki w popularnej serii „Pobożne książki dla wiernych każdego stanu”. Seria ta z czasem przekształciła się w nowy jezuicki miesięcznik „Głosy Katolickie”. Jego nakład w pierwszych latach wahał się od 20 do 100 tysięcy egzemplarzy – to był prawdziwy rekord.

Z czasem wydawnictwo zaczęło funkcjonować pod nazwą Wydawnictwo Towarzystwa Jezusowego. Obok książek ascetycznych i wspomnianych dwóch pism ukazywały się także inne czasopisma, między innymi „Przegląd Powszechny”, którego redakcja w 1935 roku została przeniesiona do Warszawy, „Misje Katolickie”, dwumiesięcznik „Roczniki Rozkrzewiania Wiary”, miesięcznik Sodalicji Mariańskiej – „Sodalis Marianus”, „Nasze Wiadomości” skierowane do jezuitów, „Hostia”, „Oriens”, „Wiara i Życie” oraz kilka innych.

Rozwój działalności wydawniczej zahamował wybuch drugiej wojny światowej. To był ogromny cios, ponieważ wszyscy pracujący w wydawnictwie jezuici zostali aresztowani i wywiezieni do więzienia na Montelupich, następnie do Wiśnicza, a stamtąd do obozu koncentracyjnego w Auschwitz, a później do Dachau.

Wśród nich był ówczesny dyrektor wydawnictwa o. Stanisław Bednarski, którego proces beatyfikacyjny toczy się obecnie.

Stanisław Bednarski SJ był nie tylko dyrektorem wydawnictwa, ale także pisarzem, profesorem filozofii i redaktorem pism „Sodalis Marianus” oraz „Wiara i Życie”. Proces, o którym ojciec wspomniał, dotyczy siedemnastu jezuickich męczenników drugiej wojny światowej obu polskich prowincji Towarzystwa Jezusowego, wśród których są także trzej inni pracownicy wydawnictwa: o. Józef Cyrek, o. Kazimierz Dembowski i br. Jan Zając.

Jakie były losy wydawnictwa po wojnie?

Cała działalność wydawnictwa został praktycznie zniszczona. Zlikwidowano wszystkie czasopisma. Na przykład „Posłaniec”, zlikwidowany w 1953 roku, został wznowiony dopiero w roku 1982. Były lata, w których wydawnictwo nie wydało ani jednej książki – nie pozwalała na to cenzura. Wydawnictwo przetrwało tylko dlatego, że w piwnicach kościoła przy Kopernika zostało przed wojną zamurowanych wiele książek, które sprzedawano po wojnie. W taki sposób wydawnictwo wykazywało się jakąś formą działalności. Podobny los spotkał większość ważnych instytucji kościelnych o charakterze apostolskim i społecznym.

Jest takie zdjęcie z końca lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, na którym przed księgarnią wydawnictwa ustawiła się kilometrowa kolejka. „Za czym kolejka ta stała”?

To był rok 1978, kiedy – jak pamiętamy – papieżem został Karol Wojtyła. O. Czesław Drążek przygotował wówczas w ciągu kilku tygodni pamiątkową książkę pt. Habemus Papam. To był zbiór przemówień przyjaciół Karola Wojtyły, życzeń i telegramów wysłanych do niego, a także poświęconych mu wspomnień. O ile dobrze pamiętam, książka miała dwa wznowienia i łącznie wydaliśmy jej 150 tysięcy egzemplarzy. Nie mieliśmy wówczas sieci dystrybucyjnej, więc po książkę ustawiały się pod wydawnictwem prawdziwe tłumy. Wszyscy chcieli ją mieć.

 

Lepsze czasy dla działalności wydawniczej przyszły po 1989 roku.

Kiedy w Polsce zmieniła się sytuacja polityczna, zaczęły się lepsze czasy dla wszystkich. Można było rzeczywiście rozwinąć skrzydła. Przede wszystkim nie potrzebowaliśmy niczyjej zgody na wydawanie książek. Niepotrzebny był także przydział na papier. Nastała gospodarka rynkowa i myślę, że optymalnie wykorzystaliśmy tę sytuację. Zaczęliśmy spełniać nasze wydawnicze marzenia. Wydawnictwo mogło stać się logistycznym zapleczem dla wszystkich dzieł apostolskich jezuitów. Mogło zacząć wspierać je za pomocą nowych wydań katechizmów, książek z dziedziny duchowości, kierownictwa duchowego, Ćwiczeń duchownych, a później z zakresu pedagogiki. Nie mówiąc oczywiście o podręcznikach z filozofii i teologii. Dziś także wydawnictwo chce być wsparciem dla tego, co polscy jezuici robią w Kościele.

Statystycznie rzecz biorąc, w każdy roboczy dzień nakładem wydawnictwa ukazuje się nowa książka.

Rzeczywiście tak jest. Wśród wydawanych przez nas tytułów są książki stricte naukowe, wydawane w nakładach około 500 egzemplarzy, po które sięgają jedynie nieliczni zapaleńcy i specjaliści. Oczywiście wydajemy też książki naukowe – z zakresu teologii i filozofii – które mają większe nakłady. Mam tu na myśli chociażby książki z serii „Źródła myśli teologicznej”, „Biblioteka historii Kościoła”, „Wielcy ludzie Kościoła”, „Myśl filozoficzna” czy „Myśl pedagogiczna”. Te książki służą w dużym stopniu formacji kapłańskiej, zakonnej, studentom uczelni kościelnych. Oprócz tego nakładem naszego wydawnictwa ukazują się także prace źródłowe z najważniejszymi tekstami soborów powszechnych i synodów. To dzieła dwujęzyczne: obok greckiego, łacińskiego czy nawet arabskiego albo syryjskiego oryginału jest polskie tłumaczenie.

Nakładem wydawnictwa ukazują się także książki popularne i powieści.

Zaczęliśmy wydawać powieści, ponieważ powieść to książka par excellence. Doskonały środek przekazywania wartości, środek o wspaniałej tradycji. Zależy nam, by wydawane przez nas powieści były nie tylko dobre ze względu na walory językowe, ale także ze względu na treść. Chcemy, by stawały się okazją do refleksji nad tym, co w życiu ważne. To główne kryterium przy wyborze publikowanych przez nas powieści. Oczywiście nie mamy zbyt dużego doświadczenia w wydawaniu literatury pięknej i nie jesteśmy utożsamiani z tego typu książkami. Chcemy jednak kontynuować nasze działania w tym zakresie i mamy nadzieję, że wkrótce będziemy kojarzeni także z dobrą beletrystyką. Ostatnio na przykład wydaliśmy kilka powieści z serii „Labirynty”, które zostały przez rynek księgarski dobrze przyjęte.

Wydawnictwo wydaje także dwa pisma. Kontynuujemy wydawanie „Posłańca”, wokół którego pod koniec XIX wieku wydawnictwo się tworzyło. W ostatnich latach pismo przechodziło kolejne przeobrażenia. W 1994 roku powstało drugie pismo – kwartalnik „Życie Duchowe”, które nie goni za sensacjami, ale porusza tematy aktualne i dotykające ludzi szukających pogłębienia życia duchowego. Ma swoją ugruntowaną pozycję i nakład pisma nie wykazuje tendencji spadkowych.

Działalność wydawnictwa nie ogranicza się jedynie do słowa drukowanego. To także studio nagrań i portal internetowy.

Studio Inigo nie zostało stworzone przez Wydawnictwo WAM. Powstało ponad dwadzieścia lat temu jako niezależna instytucja, próbująca wychodzić naprzeciw zapotrzebowaniom na płyty i kasety z muzyką religijną czy religijnymi filmami zapisywanymi w systemie VHS. Obecnie Studio Inigo działa w obrębie wydawnictwa. W ciągu ostatnich lat bardzo się zmieniło – zgodnie z wymogami czasu i rozwojem techniki. Dziś przecież nikt już nie nagrywa kaset magnetofonowych ani filmów wideo.

Inigo to przede wszystkim produkcja krótkich filmów edukacyjnych, które mogą być pomocą dydaktyczną na lekcjach wychowawczych. To między innymi seria „Uwaga życie”, poruszająca różne problemy, o których warto dyskutować w szkole z uczniami. Do każdej płyty dołączony jest scenariusz lekcji dla nauczyciela. Oprócz tego w Inigo nagrywane są audiobooki, rekolekcje ignacjańskie, skupienia i sesje rekolekcyjne, z których chętnie korzysta wiele osób. Wydajemy również płyty z muzyką.

I najmłodsze dziecko Wydawnictwa WAM – Deon.pl.

Deon.pl po rocznych przygotowaniach rozpoczął oficjalną działalność 18 września 2009 roku. To portal internetowy skierowany do dorosłych chrześcijan, którzy informacje o otaczającym ich świecie chcą czerpać z Internetu. Chodzi nam o to, by w zdobywaniu tych informacji nie musieli przedzierać się przez pierwsze strony obciążone różnymi sensacjami czy skandalami. Chcemy udostępniać ludziom portal, na którym obowiązuje jakaś hierarchia ważności przedstawianych informacji. Informacji ze wszystkich dziedzin życia, bo zamieszczamy na naszym portalu wiadomości dotyczące polityki, życia społecznego, religijnego, kultury, sportu czy życia codziennego. Ważny dział informacyjny na portalu to także wiadomości z życia Kościoła. „Nowocześnie o świecie i Kościele” to hasło promowane przez menedżera portalu o. Artura Demkowicza.

Obecny kształt portalu to pewien zalążek większego dzieła, które – jak ufam – będzie się rozwijać. Chcemy na przykład stworzyć możliwość tworzenia stron internetowych dla wszystkich parafii w Polsce czy też pisania blogów przez internautów.

 

Ojciec jest dyrektorem Wydawnictwa WAM już siedemnaście lat, w ciągu których – myślę, że mogę to powiedzieć – wydawnictwo odniosło duży sukces. I nie chodzi mi jedynie o kwestie ekonomiczne, ale o wiele dobra, które wydawnictwo może robić i robi. Co leży u podstaw tego „sukcesu”?

To – moim zdaniem – kwestia entuzjazmu i współpracowników. Udało mi się zgromadzić ludzi, którzy mój entuzjazm podzielali. Dzięki temu i przy wykorzystaniu możliwości, jakie dawał nowy system społeczno-polityczny w Polsce, zaczęliśmy wydawać to, co było naszym wcześniejszym pragnieniem. Okazało się, że nasze marzenia były także marzeniami wielu czytelników, którzy kupowali i kupują książki Wydawnictwa WAM. To dzięki nim działamy. Dbamy o to jednak, aby zachowana była zasadnicza misja wydawnictwa – jest to przecież apostolskie dzieło Towarzystwa Jezusowego.

W czasach komunistycznych w większości pracownikami wydawnictwa byli jezuici.

W ogóle pracowników było niewielu: kilku jezuitów i dwie, trzy osoby świeckie. W latach osiemdziesiątych liczba świeckich wzrosła może do dziesięciu. Kiedy w 1992 roku zostałem dyrektorem wydawnictwa, pracowało w nim około trzydziestu osób, wśród których było ośmiu jezuitów. Dziś jezuitów także jest zaledwie kilku, ale liczba pracowników wydawnictwa wzrosła do stu dwudziestu. To ludzie świeccy, którzy podzielają nasze ideały, którym zależy na tych samych wartościach i którzy chcą je realizować. Wszyscy są dla siebie życzliwi, więc warunki pracy, jakie sobie nawzajem stwarzamy, są przyjazne. Stanowimy dobry, zgrany zespół.

To dzięki pracy tego zespołu możliwy stał się rozwój wydawnictwa. Wydanie każdego dnia jednego tytułu – o czym mówiliśmy wcześniej – wymaga bardzo wysokiej koordynacji pracy, kompetencji i wysiłku. Do stu dwudziestu osób pracujących w wydawnictwie dochodzi jeszcze około czterystu współpracowników z zewnątrz: grafików, redaktorów, korektorów, dzięki którym możliwe staje się sprawne funkcjonowanie całości. Działanie tak wielkiej maszyny jest wspólnym dziełem. Najdrobniejszy „sabotaż” tę maszynę by zatrzymał.

Dziś – jeśli ma się pieniądze – nie jest problemem wydrukować książkę. Ale co robić, żeby książkę sprzedać?

To kwestia marketingu w pełnym tego słowa znaczeniu – czyli promocji i handlu, czego w działalności wydawniczej nie da się pominąć. Połowę naszych pracowników stanowią osoby zatrudnione w promocji i handlu: to przedstawiciele handlowi, spedycja, obsługa logistyczna wysyłki książek, promocja. Działania tego typu są konieczne, by osoby potencjalnie zainteresowane naszą książką dowiedziały się o niej. To wymaga rzeczywiście bardzo dużej pracy. Staramy się nie wiązać z jednym dystrybutorem czy jedną hurtownią. Bezpośrednio współpracujemy z około pięciuset księgarniami oraz z kilkoma wielkimi sieciami księgarskimi, mającymi po kilkadziesiąt czy nawet ponad sto własnych punktów sprzedaży.

Musimy współpracować z tak wieloma podmiotami sprzedającymi książki, by docierały one do szerokiego odbiorcy: wierzących i niewierzących, katolików i niekatolików. Obsługa sprzedaży tak wielkiej ilości książek wyprodukowanych rocznie przez wydawnictwo wymaga ogromnej pracy. W krajach Europy Zachodniej jest dwóch czy trzech głównych dystrybutorów książek – wydawcy przekazują im swoje publikacje i nie muszą się o nic martwić. W Polsce jest inaczej – każdy wydawca sam musi się starać o dystrybucję i sprzedaż swoich książek.

W czasach komunizmu silny był podział na księgarnie świeckie, wrogo nastawione do religii, oraz nieliczne księgarnie religijne. Ten podział funkcjonuje jednak chyba także dziś, dwadzieścia lat po obaleniu komunizmu.

Nie nazwałbym księgarni świeckich wrogimi religii. W większości były to księgarnie państwowe i sprzedawały to, co państwo pozwalało sprzedawać. Nie znaczyło to jednak, że ludzie tam pracujący byli wrogami religii. Oni mieli po prostu taką pracę. Książki otrzymywali z centralnej składnicy księgarskiej, a tam nie mieściły się wydawnictwa katolickie. To sprawiło, że przyzwyczailiśmy się do tego podziału, o którym ojciec mówi. Długo trzeba było z tym walczyć i myślę, że dziś w jakiś sposób udaje się owo mentalne przyzwyczajenie przekraczać. Niewiele jest księgarń, które reagowałyby alergicznie na książki o tematyce religijnej.

Natomiast prawdziwym nieszczęściem dla wydawców jest funkcjonowanie na polskim rynku wielu małych księgarń. Wielkich księgarń, w których mieściłoby się ponad dziesięć tysięcy tytułów naraz, jest naprawdę mało. Tymczasem w Polsce wychodzi rocznie około dwudziestu sześciu tysięcy tytułów. Wiele z nich ma trudności z dotarciem do odbiorcy. Dlatego cieszy fakt, że udało się nam nawiązać współpracę z największymi w Polsce dystrybutorami książek, a wyznanie i religia nie przeszkadzają nam we współpracy z nimi. Sieciom księgarskim chodzi przede wszystkim o sprzedaż książek i zarabianie w ten sposób na chleb. Jeśli więc książka religijna może się sprzedać, dlaczego jej nie sprzedawać?

Myślę, że do przekroczenia tego podziału na księgarnie świeckie i religijne w dużej mierze przyczynił się Jan Paweł II.

Oczywiście, księgarze – także ci niechętnie nastawieni do książek religijnych – zobaczyli, że książki Jana Pawła II się sprzedają, więc oni także chcieli mieć je w swojej ofercie.

Dziś słyszy się często, że w obliczu Internetu tradycyjna książka odejdzie do lamusa. Czy zdaniem Ojca rzeczywiście tak się stanie?

Kiedy powstawała telewizja, mówiono, że upadną kina. Kiedy na rynku pojawiły się płyty CD, głoszono, że ludzie nie będą już słuchać radia ani chodzić do filharmonii. Te scenariusze się nie spełniły. Z pewnością z książkami będzie podobnie. Ciągle słyszy się, że w Polsce upada czytelnictwo. Zawsze powtarzam wtedy nieco żartobliwie, że rzeczywiście upada: sto lat temu przecież każdy czytał dwadzieścia książek rocznie.

 

W rzeczywistości w Polsce pod względem czytelnictwa nigdy tak dobrze jak dziś nie było. Maleją może nakłady książek, ale rośnie liczba tytułów pojawiających się na rynku księgarskim i liczba sprzedawanych egzemplarzy. Ludzie nie kupują wszystkiego z różnych względów – nie mają pieniędzy lub miejsca na gromadzenie wielkich księgozbiorów. Każdy jednak może wybrać coś dla siebie. Daleko nam może do krajów zachodnich, ale myślę, że nie mamy powodów obawiać się o czytelnictwo Polaków. Żadnych tendencji spadkowych nie zauważam. Zresztą zaprzeczają temu same statystyki. Jedynie nieodpowiedzialne komentarze do nich nieustannie straszą zapaścią.

Młodzi ludzie częściej jednak siedzą przed monitorem komputera...

Tak, i kupują książki na Allegro.

Jak zachęcać do sięgania po książkę?

Tu nie można niczego robić na siłę ani poprzez sztuczne akcje. To kwestia ogólnej kultury. W Polsce coraz więcej ludzi ma wykształcenie co najmniej średnie i coraz więcej młodych przyzwyczaja się do czytania książek. Ten nawyk kształtuje szkoła i studia, często także dom rodzinny. Po książki więc wielu sięga.

Czy dla tradycyjnej książki nie okaże się konkurencją książka w wersji elektronicznej?

Trudno powiedzieć. Nie bałbym się jednak szczególnie takiej perspektywy. Z doświadczenia wiem, że książki w plikach elektronicznych kupują ci, którzy mają już daną książkę w wersji papierowej. Wersję elektroniczną kupują często po to, by łatwiej z niej korzystać w pracy naukowej. Czytanie książki na ekranie jest przecież bardzo uciążliwe.

Dlaczego czytamy książki?

By skonfrontować siebie z cudzą myślą. Gdyby człowiek przez całe swoje życie patrzył tylko i wyłącznie w lustro, nie poznałby otaczającego go świata. Jeśli będzie się wsłuchiwał tylko we własne myśli i intuicje, to może się okazać, że nie będzie potrafił poruszać się w otaczającym go społeczeństwie. Trzeba nieustannie konfrontować się z cudzymi myślami, by kształtować własne. Ci, którzy z tego rezygnują, żyją w błogim przekonaniu, że są najmądrzejsi na świecie, ale mało kto z nimi wytrzymuje, bo taka postawa jest niedialogiczna. Konfrontowanie się z cudzą myślą sprawia, że stajemy się bardziej wyrozumiali dla drugiego człowieka i w coraz większym stopniu otwieramy się na niego. Tylko w ten sposób można kształtować świat i sprawić, by stawał się lepszy.

Na zakończenie jeszcze jedno pytanie – o wspomniany już wcześniej przez Ojca wymiar apostolski działalności Wydawnictwa WAM.

Nasze wydawnictwo należy do Towarzystwa Jezusowego, które działa w Kościele i pragnie realizować to wszystko, co dla Kościoła ważne. To przede wszystkim ewangelizacja i ukazywanie świata, w którym działa Bóg. Taki świat chcemy pokazywać także poprzez wydawane przez nas książki. Kiedyś mówiłem, że książka religijna to taka, która nie udaje, że Boga nie ma. Bardzo wiele ukazało się książek, które właśnie udają, że Boga nie ma, które próbują mówić o człowieku bez uwzględnienia tego, że został on stworzony na obraz i podobieństwo Boże i że Bóg stał się człowiekiem.

Dla każdego chrześcijanina taki obraz człowieka jest fałszywy. Jeżeli chcemy pomóc ludziom we wzrastaniu – a Bóg po to stworzył człowieka, by czynił sobie ziemię poddaną, a więc rozwijał się – winniśmy wskazywać im wzorce do kontemplowania i naśladowania. Najdoskonalszym wzorem jest Jezus Chrystus. Ukazanie Go oraz świata w świetle Jego nauki i w świetle dzieła zbawienia ma służyć wzrostowi człowieka. Oczywiście, można powiedzieć, że jest wielu ludzi, którzy są chrześcijanami, ale nie żyją lepiej. To prawda, ale skuteczności lekarstwa nie poznaje się po tych, którzy go nie biorą, ale po tych, którzy je zażywają zgodnie z receptą. W Kościele wiele jest przykładów ludzi, którzy żyli czy żyją w zgodzie z radami ewangelicznymi i stosują środki otrzymane od Pana Boga zgodnie z przepisem recepty. Tych ludzi nazywamy świętymi i podziwiamy ich oraz ich dzieła, musimy jednak pamiętać, że ich wzrost był możliwy, ponieważ starali się rozwijać siebie, patrząc na Boże wzory, a nie kombinując na własną rękę, jak lepiej urządzić się w swojej doczesności.

Jest jednak wiele książek religijnych, które narzucają pewną wizję Boga w sposób nieraz nawet fanatyczny. Dziś wiele wydaje się książek religijnych, ale jaka jest ich kondycja...

Rzeczywiście na rynku wiele się ukazuje i w tej masie z pewnością zdarzają się książki nieudane, by nie powiedzieć po prostu gnioty. Są też książki, w których wiele jest fanatyzmu. Dlatego definicję książki religijnej trzeba by poszerzyć: nie można udawać, że nie ma Boga, ale też nie można udawać, że nie ma wolności, że wszyscy muszą myśleć jednakowo, że wszyscy muszą być katolikami, że wszyscy mamy tę samą konstrukcję psychiczną czy te same poglądy polityczne... Pan Bóg do tego stopnia szanuje wolność człowieka, że jak ludzie chcieli zabić Jego Syna, to ich nie powstrzymał, tylko Jezusa wskrzesił z martwych.

Henryk Pietras SJ (ur. 1954), od 1992 dyrektor Wydawnictwa WAM, patrolog, profesor w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum” w Krakowie.
 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Codziennie nowa książka
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.