Julusz Słowacki - rekonstrukcja Poety.

Zobacz galerię
Julusz Słowacki - rekonstrukcja Poety.
artykuł użytkownika / dziennikarstwo obywatelskie

Marin Cureau de La Chambre

Zapewne każdy z nas tego doświadczył: odbijamy się w oczach różnych ludzi jak w wielu zwierciadłach, a nasze wizerunki bywają zaskakujące i niejednorodne. Człowiek to nie tylko twarz z jej charakterystyczną mimiką, rodzajem ekspresji, to także strój, sposób bycia, a nawet indywidualna historia, która odciska piętno na naszym sposobie myślenia, a także komunikowania się z innymi ludźmi. Ogromne znaczenie ma także upływ czasu, na skutek którego nasze ciało zmienia się, często nie do poznania.

Miałem płócienną blousę, haftowaną zielonym jedwabiem, czy też włóczką, pas skórzany, białe szarawary, kapelusz ze słomy białej i czarnej pleciony, dosyć niski, z ogromnymi skrzydłami i opasany purpurową wstążką, do tego na grubej podeszwie trzewiki – i kij wyższy ode mnie, biały z żelaznym kolcem, jakiego zwyczajnie górale używają[11].W listopadzie 1832 roku,a więc mając 23 lata, tak siebie opisuje Juliusz Słowackiw liście do matk:

Jeżeli chcecie sobie Julka wystawić, chodzi on w dnie mniej zimne w długim, aż po kostki, ciemno ceglastym surducie, krojem angielskim na jeden rząd guzików zapiętym, który mi już drugą zimę służy – w dnie zimne w granatowym płaszczu z długim kołnierzem i z bobrowym futrem, które mam od kochanej Mamy – a w dnie ciepłe w czarnym tużurku krótkim[2].

Malarz Wojciech Stattler, który widział go po raz pierwszy po powrocie z podróży na Wschód, kiedy miał ok. 28 lat, tak go postrzega:

DEON.PL POLECA

Szczupłej postaci i nadwątlonego zdrowia, twarzy niewiele ta suknia dawała powagi. Oko zresztą żywe i młode, a w nim spojrzenie przenikliwe, więcej do orła w locie, do wichru, burzy czyniło podobnym. Czoło wysokie, we włosy blond ozdobne i wąsik mały spajały go z żyjącym światem, a broda tylko nieco naprzód wysunięta, dumą i śmiałością groziła[3].

I dodaje:

Malując jego portret dostrzegłem w jego spojrzeniu całą potęgę widzenia.

Ale były też takie relacje:

Fanatyzm własnej próżności doszły do szaleństwa. – Cześć samemu sobie oddawana – wspomina siostra Marii Wodzińskiej, Józefa. I równie negatywna opinia powstańca z 1830 r. i tłumacza Józefa Łosia, który poznał Słowackiego na początku lat 40. XIX w.:

Mimo czci i szacunku dla niego nie była to sympatyczna osobowość. Jakaś zgryźliwość, niezadowolenie odstręczało od niego. Czuć w nim było człowieka, który oprócz cierpień pochodzących z rozdrażnionej miłości własnej, żadnych innych nie doznał[4].

Jak wyglądał Juliusz Słowacki, jakim był człowiekiem? Poszukiwanie odpowiedzi rodzi jednocześnie refleksję nad tym, jacy jesteśmy my sami, jak nas postrzegają inni i czy istnieje duży rozziew między naszym „człowiekiem zewnętrznym” a tym, co kryje nasze wnętrze. Słowacki zapewne również miał podobne dylematy, skoro przede wszystkim w sztuce poszukiwał prawdziwego poznania, także samopoznania.

W grudniu 1813 roku, niespełna pięcioletni Julek został sportretowany przez Jana Rustema (1762-1835), profesora malarstwa na Uniwersytecie Wileńskim. Amor to w mitologii rzymskiej bóg miłości w postaci skrzydlatego chłopca z łukiem i strzałami. Od czasów nowożytnych motyw przedstawiający małego nagiego chłopca był częsty w malarstwie i rzeźbie. Portret małego Julka mieści się w tej właśnie tendencji. Łuk i strzała to tradycyjne atrybuty takich przedstawień. Ale najbardziej przykuwają uwagę oczy sportretowanego – ogromne i poważne, patrzące jakby „w głąb”.

   Antoni Odyniec, pamiętnikarz i tłumacz, notuje we Wspomnieniach swoje pierwsze spotkanie z Juliuszem Słowackim:

Jak powiada Cycero,

Kiedy Słowacki miał 22 lata, sportretował go w Dreźnie Tytus Byczkowski (ok. 1790 - 1844), uczeń Rustema - działający tamże jako nauczyciel rysunków i kopista obrazów. Portret przedstawia poetę siedzącego na szezlongu (a może to fotel), na tle wnętrza stylizowanego na lożę teatralną (zasłona z frędzlami). Ciemny surdut, rozjaśniony przy szyi białą plamą kołnierzyka, podkreśla twarz i ręce. Okolona gęstymi ciemnymi włosami głowa – lekko zwrócona w prawo. Oczy patrzą wyżej, w jakąś odległą dal. Szlachetne wysokie czoło, ale za to niezgrabny „siodełkowaty” nos. Usta pełne, lekko wygięte w ironicznym grymasie. Niezbyt dobrze oddany cień lewego policzka sprawia, że zlewa się on z szyją, tworząc niezbyt estetyczną bryłę. W prawej zaciśniętej ręce trzyma lorgnon na łańcuszku, w lewej – laseczkę.

Trudno dziś ocenić, czy te przedmioty mają znaczenie konwencjonalne (są uzupełnieniem stroju teatralnego widza). Możemy jednak pokusić się o ich zinterpretację. Jeśli więc przyjmiemy, że loża teatralna nawiązuje do starego toposu „teatru świata”, to artysta jest tego świata bacznym i wnikliwym obserwatorem. Zbrojny w lupę, nie korzysta z niej, sam widząc dalej i lepiej. Laska zaś symbolizować może wędrowca, który zatrzymał się tylko na chwilę. Sam zaś wybór teatralnej konwencji nie dziwi skądinąd, bo Słowacki często teatralizował życie, a swoje stroje traktował jako rodzaj kostiumu.

W jednym z listów do matki tak opisuje swój strój podczas przechadzki po Jardin des Tuilleries:

Widzimy zatem Słowackiego w stroju dandysa,  komponującego swoje życie w najdrobniejszych szczegółach. Dandyzm był wyrazem odrębności i niepowtarzalności w stuleciu uniformizacji, a dandys -  artystą, dla  którego życie jest dziełem sztuki, rodzajem kreacji. Odrębność ta stanowiła wyzwanie wobec tłumu, choćby i wytwornego.

Za wynalazcę i prawodawcę tej doktryny uważa się George`a Brummella – angielskiego eleganta, zwanego też pięknym Beau. Słowacki zetknął się z dandyzmem latem 1831 roku, kiedy znalazł się w Londynie. Po powrocie do Paryża, zimą tegoż roku, zdążył już wejść w rolę dandysa. W jednym z listów do matki donosi, że będąc z rana literatem,

Słowacki – dandys w starannie przemyślanym kostiumie udaje się latem 1834 roku z rodziną Wodzińskich i ich przyjaciółmi w podróż w Alpy. Miał wówczas dwadzieścia pięć lat, ale podobno wyglądał na piętnaście. Wędrował tzw. szlakiem napoleońskim do klasztoru św. Bernarda. Swój strój do wyprawy opisuje w liście do matki:

Strój ten był tak oryginalny, że jeszcze po latach Antoni Wodziński wściekał się na samo jego wspomnienie.

Nie znaczy to jednak, że był skupiony wyłącznie na stroju. Opisywał towarzyszy podróży, widoki, snuł refleksje:

Podróż ta stała się źródłem i inspiracją wielu przeżyć, które zaowocowały m.in. poematem W Szwajcarii, ale do alpejskiej przyrody nawiązywał i później wielokrotnie. Umiał więc patrzyć i nie był wyłącznie na sobie skoncentrowany. U Słowackiego – trzeba to podkreślić – istnieje ścisły związek między kreowaniem siebie a twórczością. W okresie, kiedy tak wielką wagę przywiązywał do stroju, powstały takie utwory, jak „Fantazy” i „Beniowski”.

Z czasem przestał przywiązywać wagę do dandyzmu.

Rozumiesz więc, droga moja – pisał do matki[13] - że świat glansowanych rękawiczek i woskowanych podłóg zupełnie zniknął z oczu moich – bo cóż z niego można wydobyć… Jest to próżny teatr dla igrających myśli, dla słów ulotnych – a mnie trzeba dziś być wewnętrznie człowiekiem, ile można doskonałym i dobrym…

Innego Słowackiego ujrzymy podczas podróży na Wschód, choć pewne atrybuty pozostaną (laseczka!).  Na rysunku Zenona Brzozowskiego (1806-1887), bogatego ziemianina rodem z Podola, zaprzyjaźnionego z rodziną Januszewskich, a później mecenasa artystów,  Słowacki przedstawiony został dość zaskakująco: tyłem do widza, oddala się w głąb obrazu, ubrany w płaszcz z kołnierzem, na głowie ma wysoki kapelusz, spod którego wydobywają się bujne loki, w prawej ręce trzyma laseczkę. Sam opisuje siebie w szóstej pieśni Podróży do Ziemi Świętej z Neapolu autoironicznie:

Więc ja jak krótki, mój kompan jak długi,

Obaj jak dłutem z marmuru wycięci

W niszach przeciwnych – kto by rzekł, że święci.

Z podróży na Wschód zachował się też portret, którego autorem jest prawdopodobnie Teofil Januszewski, zatytułowany Portret Juliusza Słowackiego w Fezie. Przedstawia Juliusza Słowackiego w orientalnej czapeczce. Znowu widzimy lewy profil poety, spojrzenie podobne jak na portrecie T. Byczkowskiego – gdzieś za horyzont. Zwracają uwagę malowniczo ufryzowane z boku czoła włosy. Pozostała widoczna część stroju – jasna plama koszuli zwieńczonej elegancką muszką oraz płaszcz tworzą tradycyjny strój eleganckiego mężczyzny. Gdybyśmy porównali ów portret z analogicznym – portretem George`a Byrona w stroju wschodnim, pędzla Thomasa Phillipsa z 1835 r. (a zatem z podobnego okresu), to widać na pierwszy rzut oka, że angielski poeta i skandalista kreuje się w sposób skończony, gdy tymczasem Słowacki – raczej dyskretnie.

W 1949 roku ukazał się w Paryżu staloryt przedstawiający portret Juliusza Słowackiego. Jego autorem był James Hopwood, zwany Młodszym, angielski grafik i malarz, który utrwalił w tej technice  wykonany w 1838 roku rysunek (akwarelę?) malarza, rysownika i litografa Józefa Szymona Kurowskiego. Portretowany miał więc wówczas 29 lat. Wizerunek przedstawia popiersie poety, jego prawy profil. Szczupła pociągła twarz o charakterystycznych ogromnych oczach, długim prostym nosie i ostrymi wąsikami nad ładnie zarysowanymi ustami. Szlachetne czoło, głowa okolona ciemnymi włosami. Ubrany jest w białą koszulę z rozchylonym kołnierzem oraz  pofałdowaną, luźną wschodnią szatę wierzchnią. W tle – subtelny zarys wschodniego pejzażu: ruin i gór, które znamy ze szkicownika poety.

Zygmunt Szczęsny Feliński – przyjaciel poety -  tak ocenia ów portret w liście pisanym po latach (w 1890 r.) do Leopolda Mëyeta:

Poznański pamiętnikarz Marceli Motty, który widywał Słowackiego w tych latach zapamiętał go tak:

Zachowało się świadectwo lekarskie, które wystawił Słowackiemu w 1948 roku (a więc kiedy poeta miał trzydzieści dziewięć lat) poznański lekarz, doktor von Baren:

Wspomniany już Zygmunt Szczęsny Feliński, późniejszy arcybiskup, kanonizowany 11 października 2009 roku, który opiekował się chorym Słowackim przed jego śmiercią, był przerażony, kiedy wiosną 1849 roku ujrzał poetę po trwającej zaledwie pół roku nieobecności:

Cyprian Kamil Norwid widział Juliusza Słowackiego krótko przed śmiercią i tuż po niej. Malarskim okiem sportretował potem w „Czarnych kwiatach” pokój, a nawet to, co poeta jadł i  jak wyglądał:

Widział też Norwid

(podkr. moje)

Trudno dziś wyobrazić sobie Słowackiego inaczej, niż na popularnym stalorycie Hoopwooda, zwielokrotnionego na szkolnych reprodukcjach. Ale prawdziwego, choć niejedno- wymiarowego portretu poety należałoby raczej szukać w jego utworach i listach. Można więc przyznać rację Marin Cureau de La Chambre, że jedynie Sztuka pozwala na prawdziwe poznanie, wolne od oszustwa i ryzyka.

Barbara Lekarczyk-Cisek

 



[1] Cureau de la Chambre M., w: J.J. Courtine, C. Haroche, Historia twarzy, Wyrażanie I ukrywanie emocji od XVI do początku XIX w., przekład T. Swoboda, Gdańsk 2007, s. 22

[2] Słowacki J., Listy do matki, oprac. Z. Krzyżanowska, Wrocław 1949, s.95

[3] Zieliński J., Szat/Anioł. Powikłane życie Juliusza Słowackiego, Warszawa 2000, s. 238

[4] Widacka H., O ikonografii Słowackiego – poety spod znaku Panny w 150 rocznicę śmierci, w: Sztuka.pl, GA (046) o1/2000

[5] Odyniec  A., Wspomnienia z przeszłości opowiadane Deotymie przez…, Warszawa 1884, s.167-168

[6] Kępiński A. Twarz i ręka, „Teksty” 1977, nr2, s.13-14

[7] Słowacki J., Listy do matki, oprac. Z. Krzyżanowska, Wrocław 1949, s.98

[8] Chateaubriand R., Pamiętniki zza grobu, wybór i przekład J. Guze, Warszawa 1991, s. 391

[9] Słowo to oznaczało w XVII w. afektowanych i pretensjonalnie ubierających się paniczyków.

[10] Słowacki J., Listy do matki, oprac. Z. Krzyżanowska, Wrocław 1949, s.50

[11] Ibidem, s. 191

[12] Ibidem, s. 193

[14] H. Widacka, O ikonografii Słowackiego – poety spod znaku Panny w 150 rocznicę śmierci, w: Sztuka.pl, 1 stycznia 2000

[15] : J. Zieliński, SzatAnioł. Powikłane życie Juliusza Słowackiego, Warszawa 2000, s. 239

[16] Cytat za: J. Zieliński, SzatAnioł. Powikłane życie Juliusza Słowackiego, Warszawa 2000, s. 299

[17] Ibidem, s. 299

[18] C.K. Norwid, Czarne kwiaty, w: Białe kwiaty, Warszawa 1974, s. 85

[19] Ibidem, s. 87

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Julusz Słowacki - rekonstrukcja Poety.
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.