Żyć swoim życiem!

Żyć swoim życiem!
www.pixabay.com

Kto panuje nad moim życiem i co jest moją inspiracją? Chcemy być samodzielni, decydujący o sobie, ale coraz częściej „rozchodzi się” nasza dojrzałość fizyczna z psychiczno-duchową. Akcentujemy swoją niezależność, a coraz bardziej doświadczamy zależności od działania innych. Żyjemy sprawami ogólnoświatowymi, a trudniej nam utrzymać relacje z najbliższymi. Jakim życiem żyję? Spełnienie przyjdzie tylko wtedy, kiedy będę żył swoim życiem.

Gdybyśmy zapytali kogokolwiek czy uważa, że panuje nad swoim życiem, decyduje sam o sobie, to wszyscy chórem powiedzieliby: oczywiście, to ja wybieram, postanawiam! To ja nadaję kierunek temu, co się w moim życiu dzieje. Nikt nie decyduje za mnie. Jestem dorosły i to ja jestem panem swojego życia. I wtedy ktoś by mógł zapytać z przekąsem: „really” – naprawdę? Kiedy się zastanowimy chwilę, przyznamy, że mówienie dzisiaj, iż „to ja” decyduję o wszystkim jest trochę myśleniem życzeniowym.

Aspirujemy do tego, by być samodzielnym, by decydować o sobie, ale widzimy, że coraz trudniej o to. Rozchodzi się moment dojrzewania fizycznego z psychiczno-duchowym. W rozwiniętym i uformowanym już ciele ciągle coraz dłużej pozostajemy psychicznymi i duchowymi nastolatkami, niezdolnymi do podjęcia tych wyzwań, których by oczekiwano od dorosłych. Dotyczy to naszych spraw zawodowych, relacji z innymi, wyboru drogi życia, rodziny, rodzicielstwa, itd.

I oczywiście, bardzo mocno akcentujemy swoją niezależność, chęć decydowania o sobie samym, ale jednocześnie to, co nas otacza nie pomaga. Dzisiaj nawet o wiele bardziej niż kilkadziesiąt lat temu. Kiedyś żyliśmy i dożywaliśmy swoich dni „lokalnie”, przekazując sobie wiedzę o świecie i ludziach niejako „z ust do ust”. A dzisiaj żyjemy „globalnie”. Wiemy natychmiast i dużo więcej o tym, co dzieje się na świecie, niż u sąsiada z bloku obok. Zanurzeni w ekran smartfona wiemy więcej o tym, co jadł, gdzie był na wakacjach, z kim ostatnio się spotyka jakiś celebryta/tka niż ktoś z rodziny, kto mieszka po drugiej stronie miasta czy wioski. I na dodatek zwykle są to jakieś rzeczy „łał!”, jakieś smaczki, skandale, a przynajmniej ploteczki. Na zdobywaniu tego rodzaju „wiedzy o świecie” spędzamy naprawdę dużo (za dużo!) czasu. Niekiedy wręcz możemy mieć wrażenie, że bardziej nas interesują losy i poglądy obcych, dalekich, niż tych, których mamy obok.

Nawrócenie Ignacego Loyoli - o. Mateusz Orłowski SJNawrócenie Ignacego Loyoli - o. Mateusz Orłowski SJCzy naprawdę żyję swoim życiem? Czy problemy, którym stawiam czoła, pytania, które roztrząsam są rzeczywiście tym, co jest moim „tu i teraz”? I jak to weryfikować? Spróbujmy przyjrzeć się czterem obszarom:

Pierwszy to uważność. Chodzi o to, by moje myśli, pragnienia, a w konsekwencji dążenia i decyzje dotyczyły tego, co jest ważne dla mnie w tym momencie mojej drogi. Oczywiście, muszę mieć świadomość tego, co było, jaki bagaż niosę w swojej głowie, w sumieniu. Przyszłość, moje pragnienia, marzenia też mają swoją rolę. Ale to, co się liczy to umiejętność bycia „tu i teraz”.

Modlitwa ojca do św. Józefa o nawrócenie swoich dzieci

Drugi to umiejętność wyznaczania sobie właściwych priorytetów. W dzisiejszym zalewie informacji, propozycji, gdzie jedna „właściwsza” od drugiej, bardziej nagląca od trzeciej czy czwartej, kluczowe zdaje się być określanie jasno priorytetów. Pośród tego wszystkiego, co mnie otacza, muszę uczyć się odnajdywać to, co jest najistotniejsze dla mnie w obecnej sytuacji. Oczywiście, istnieje ryzyko błędu, nie jestem nieomylny i wszystko wiedzący, ale nikt mnie w tym nie zastąpi. Głosy z zewnątrz, nawet od najbliższych, męża, żony, kierownika duchowego, przełożonego są tylko doradcze. Ostatecznie to ja muszę odszukać i skoncentrować się na tym, co najistotniejsze w mojej obecnej sytuacji.

Dzisiaj żyjemy „globalnie”. Wiemy natychmiast i dużo więcej o tym, co dzieje się na świecie, niż u sąsiada z bloku obok. Wiemy więcej o tym, co jadł, gdzie był na wakacjach, z kim ostatnio się spotyka jakiś celebryta/tka niż ktoś z rodziny, kto mieszka po drugiej stronie miasta czy wioski. Niekiedy wręcz możemy mieć wrażenie, że bardziej nas interesują losy i poglądy obcych, dalekich, niż tych, których mamy obok.

Nie mniej istotny jest też trzeci: skonfrontowanie się z tym, co mnie rozprasza. A mamy dzisiaj bez liku tych „rozpraszaczy”, odciągających moją uwagę od tego, co najistotniejsze. Wiele z nich jest w mojej głowie. To moja przeszłość, złe wspomnienia, niepowodzenia, błędy i grzechy, które popełniłem, złe przyzwyczajenia. To jest też „świat”, który ma na nas szkodliwy wpływ, odciągając moją uwagę od tego, co dla mnie ważne. To w końcu działanie złego ducha, pokusy, duchowa ociężałość, której wszyscy podlegamy.

Po czwarte, wreszcie, słuchać tego, co Bóg mówi w moim sumieniu i iść za tym. To jest niezmiernie ważne, abym żył swoim życiem. Pozwolił sobie, by usłyszeć to, co Bóg mówi do mnie. Żadna ciekawostka, sensacja nawet, dotycząca innych, nie będzie w stanie istotnie na mnie wpłynąć. Nie przemieni mnie. Żadna porada, uleganie czyimś sugestiom i wskazówkom mi tego nie zapewni. Przemiana, duchowy rozwój i spełnienie wydarzą się jedynie wtedy, kiedy będę żył swoim życiem.

DEON.PL

Wcześniej duszpasterz akademicki w Opolu; duszpasterz polonijny i twórca Jezuickiego Ośrodka Milenijnego w Chicago; współpracownik L’Osservatore Romano, Studia Inigo, Posłańca Serca Jezusa i Radia Deon oraz Koordynator Modlitwy w drodze i jezuici.pl;

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Hanna Faryna-Paszkiewicz

Król śmiechu

Natychmiast wywoływał śmiech. Przecież Pan Janeczek z Kabaretu Olgi Lipińskiej, przecież Majster, który uczy Jasia, przecież rólki arcydzieła w filmach Stanisława Barei… A jednak prywatnie był śmiertelnie poważny. Skąd się brała jego oryginalność?...

Skomentuj artykuł

Żyć swoim życiem!
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.