Rachunek sumienia z noszenia maseczki

Rachunek sumienia z noszenia maseczki
(fot. unsplash.com)

Do codziennego rachunku sumienia dodajmy pytanie czy nosiłem maseczkę, czy dezynfekowałem ręce. A jeśli nie - to dobry początek refleksji nad tym, dlaczego tego nie robię. 

Czy maseczki dają “licencję na pożądliwe spojrzenia”? - pyta Harriet Johnston z Daily Mail Online. Dziennikarka pisze o rosnącej liczbie kobiet w Wielkiej Brytanii, które zgłaszają wzrost “agresywnego kontaktu wzrokowego” ze strony mężczyzn. Eksperci w Wielkiej Brytanii ostrzegają, że zakrywanie twarzy zapewnia anonimowość. Twierdzą, że noszenie maseczek może przyczynić się do wzrostu agresywnych zachowań. 

Wzrost agresywnych zachowań notowany jest też u osób, które zakrywać twarzy nie chcą. W niemieckim Darmstadt pasażerka pobiła kierowcę autobusu, bo ta prosiła ją i jej znajomych o założenie maseczek, melduje na swojej stronie internetowej gazeta “Die Welt”. Kobieta pobiła kierowcę i uciekła. Teraz poszukuje jej policja. Ona nosić maseczki nie chciała. Przykazano, ale ona przykazania nie chce słuchać. Ona wie lepiej. W Warszawie policjanci  zatrzymali 28-letniego mężczyznę, który uszkodził ich radiowóz po tym, jak zapytali go, dlaczego spacerował bez maseczki lub innej formy zasłaniającej usta i nos. 

Będziesz maseczkę nosił

Z maseczkami jest trochę tak, jak z przykazaniami. One są dla dobra naszego i dla dobra innych, ale nas ograniczają, są niewygodne a bez nich oddycha się lepiej. Dobro innych, szczególnie tych anonimowych, bywa jednak motywacją niewystarczającą. Wybierać dyskomfort po to, żeby anonimowi czuli się komfortowo? Ograniczać siebie bo mówią, że możemy komuś zaszkodzić? My tego KOGOŚ nie znamy. Ten ktoś zaraz zniknie nam z oczu. 

Są różne postawy wobec narzuconych nam zasad bezpieczeństwa, w tym noszenia maseczek. To, jaką postawę przyjmujemy wobec prostego nakazu noszenia maseczki może być dobrym punktem wyjścia do rachunku sumienia.

Nie będę nosił

Ja, podobnie jak i pani z Darmstadt,  miałam pokusę pobicia, nie kierowcy, ale współpasażerów, podczas prawie siedmiogodzinnej podróży pociągiem.  Pasażerowie uznawali maseczki za konieczne jedynie podczas kontroli biletów. Byłam świadkiem jak mężczyzna, który od trzech godzin pisał (bez zakładania maseczki) na swoim laptopie na pytanie dlaczego nie nie zakrył ust i nosa, odpowiedział, że właśnie pije wodę. Wody nie pił. Siedział naprzeciwko mnie. Wiedział, że ja wiem. Ja wiedziałam, że on wie. I tak jechaliśmy dalej. On takiego niewygodnego przykazania słuchać nie chce. On ma ważną pracę do wykonania. Jemu maseczka w tym przeszkadza, dlatego nie nosi.

Noszę, ale…Model faryzejski.

To niebezpieczny model. Model faryzejski. Trudno tutaj kogoś upomnieć, bo przecież wszystko (prawie) jest ok. Większość spotykanych przeze mnie osób reprezentuje właśnie postawę “noszę, ale”. Maseczka jest, ale… Nie na nosie, całkowicie pod brodą, raz na ustach, raz pod nimi. Zachowywanie pozorów. Pani za ladą wdzięcznie zakłada materiał pod nosem a klient czuję się z tym dobrze, bo on też nie lubi “tego dziadostwa” a dzięki niej nie czuje się oceniany, bo on też na nos nie włoży. Osoby z grupy “noszę, ale” czują się ze sobą dobrze. Bo oni przecież się do przepisów jakby stosują. Ale bez przesady. Bądźmy ludźmi. 

Noszę

Tam, gdzie trzeba, noszę tak, jak trzeba. To męczące. Czasem muszę wyjść ze sklepu. Bo za mało powietrza. Staram się zachowywać tak, żeby zmniejszyć ryzyko. Mój ojciec, kardiolog, wykonuje po kilka badań echokardiografem w dwóch fartuchach, dwóch parach rękawiczek, przyłbicy i maseczce. Wraca wykończony. Dominikanie z Ustronia, z którymi współpracuję, spowiadają na łące. Jako jedni z niewielu w diecezji mają dyżury spowiedzi po kilka godzin dziennie. Ludzie przyjeżdżają z całego Śląska. Jest bezpiecznie. Ojcowie mają więcej pracy, nie zawsze na łąkę chce im się wychodzić. W kościele pilnują zasad. A jednak znalazła się parafianka, która złożyła skargę do kurii, że komunia u dominikanów rozdawana jest na rękę. Skandal! Bardziej skandalizujące wydaje się jednak zachowanie parafianki. Ale jej odebrano coś, do czego była przywiązana - odebrano jej fasadę wiary. Ostatnie cztery miesiące spędziłam uczestnicząc w liturgii w belgijskim kościele. Gdybym miała przywiązywać się do formy, musiałabym nie uczestniczyć w Eucharystii. Bo Konferencja Episkopatu nakazała “z czcią zrzucać hostię na rękę wiernego (tak, żeby jej nie dotknąć)”. I ja mam swoje fasady, ale kiedy mogę przyjąć komunię, nie wybrzydzam. Poza tym, zasady bezpieczeństwa są również dla tych, którzy się po prostu boją.

Są osoby, które nabawiły się nerwic i żyją w lęku przed zarażeniem. Są takie rodziny, w których ktoś zmarł. Są osoby narażone bardziej, są chorzy, są ci, których dopada paniczny lęk. Nie chcę, żeby moje zachowanie było powodem czyjegoś cierpienia, choćby psychicznego. Nie żąda się ode mnie wiele. 

Sarah P. Jones, pracownik naukowy Imperial College London, specjalistka  do spraw zachowań zdrowotnych twierdzi, że to czy ktoś nosi maseczkę czy nie jest uzależnione od podatności ludzi na chorobę, od tego, czy uważają, że ewentualne straty przeważają nad korzyściami. Jedziemy pociągiem, wchodzimy do sklepu, idziemy na Mszę świętą. Kalkulujemy korzyści i ewentualne ryzyko i albo maseczkę zakładamy, albo nie. Tak tłumaczy nasze zachowanie Sarah P. Jones z Imperial College. 

Dla chrześcijanina to czy przestrzegam zasad bezpieczeństwa jest  kwestią sumienia. I jakkolwiek irytuje nas to kto, jak i kiedy maseczkę nosi, ja ją nosić mam. I tyle. Na tablicach z przykazaniami nie znajdziemy kolejnego “będziesz maseczkę nosił”.  Jest natomiast “nie zabijaj”. Nam się wydaje, że to nie zabijanie.  Do momentu pisania przeze mnie tego tekstu w Polsce zmarło tysiąc siedemset osób. Śmierć jest blisko nas i nie ma w tym stwierdzeniu przesady. My, nieświadomie, możemy tę śmierć roznosić. 

Z Bogiem jest inaczej niż z wirusem. Bóg nas nie zniszczy. Bóg chce naszego dobra. Dla naszego dobra dał nam przykazania. Czasem nie lubimy ich tak, jak maseczek. Buntujemy się, rodzą w nas agresję, próbujemy je złagodzić, dostosować do naszego poziomu komfortu. Perspektywa życia wiecznego jest dla nas zbyt odległa, żebyśmy mieli tu i teraz aż tak tym wszystkim przejmować. Jak krótkowzroczni jesteśmy kiedy trzeba wybierać pomiędzy komfortem teraz a życiem (wiecznym) potem? 

Piszę, żeby też sobie przypomnieć. Piszę, żeby przypomnieć, że warto być przyzwoitym, a nawet trzeba. Dlatego do codziennego rachunku sumienia dodajmy pytanie czy nosiłem maseczkę, czy dezynfekowałem ręce. A jeśli nie - to dobry początek refleksji nad tym, dlaczego tego nie robię. 

Tłumacz, trener (warsztaty z komunikacji, warsztaty dla kobiet), autorka tekstów. Twórczyni internetowego magazynu poświęconego duchowości monastycznej (Magazyn Dobrych Treści). Pracowała jako wydawca programów radiowych (RMF FM), reporter (Polskie Radio Katowice, Tauron Life Festival Oświęcim), wykładowca (Collegium Civitas). Jest autorką projektów muzycznych z gatunku ars acustica

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
abp Grzegorz Ryś

Kościół, do którego chcemy należeć, jest tutaj

Zamieszczone w książce rozmowy z arcybiskupem Grzegorzem Rysiem powstawały na przestrzeni kilkunastu lat. Pierwsze wywiady redaktorzy „Tygodnika Powszechnego” przeprowadzali, kiedy obecny metropolita łódzki był jeszcze prezbiterem, a ostatnie...

Skomentuj artykuł

Rachunek sumienia z noszenia maseczki
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.