Kamil Kowalczyk. On zawsze miał czas

Kamil Kowalczyk. On zawsze miał czas
Ks. Ryszard Kilanowicz, Marta Jacukiewicz

Dziś 18 stycznia mija cztery miesiące od śmierci Drogiego Przyjaciela Ks. Kamila Kowalczyka z Krakowa. Mimo upływu czasu, wspomnienia o nim są wciąż żywe…

- Kamil Kowalczyk. Wielu z Was pewno nic nie mówi to imię i nazwisko, ale są tacy, u których przywołanie w pamięci tego człowieka wywołuje emocje, a nawet i łzy. Kamil Kowalczyk urodził się 16 marca 1986 roku. Jego rodzinne miasto to Rabka. Tam dorastał, tam rozpoczynał edukację, i tam stawiał pierwsze kroki nie tylko życia, ale kroki wewnętrznej wędrówki, jaką Pan Bóg dla niego zaplanował. Ciężko mówić o szkolnych latach kogoś, kogo się nie znało, ale wielu ludzi wspominając Kamila z lat szkolnych dają już wtedy dobre świadectwo jego postępowania i rozwoju.

Nasze drogi skrzyżowało dopiero powołanie do kapłaństwa. W seminarium, przez swoje zamiłowanie do muzyki, zdolności i umiejętności Kamilowi zostało powierzone troszczenie się o oprawę muzyczną celebracji Mszy świętych, nabożeństw i wspólnych modlitw. Już wtedy dał się poznać, jako miłośnik i znawca muzyki, który w imię miłości Boga swoje umiejętności dawał na służbę upiększenia liturgii, a przez to także pomoc innym w zwracaniu się do Boga. Jednakże pasją przyszłego księdza okazało się, że nie jest muzyka a historia. Znajomość z Kamilem utwierdzała, że nieodzownym elementem jego życia jest zamiłowanie do tego, co było kiedyś. Jego styl bycia, funkcjonowanie, nawet często słownictwo, zwroty, którymi nawiązywał do poprzednich epok tworzyły wokół niego aurę oryginalnego nieprzeciętnego człowieka, a przy tym elokwentnego i oczytanego - wspomina Ks. Ryszard Kilanowicz, kolega rocznikowy.

To, co w sposób szczególny "uderzało" mnie w Ks. Kamilu, to niezwykłe podejście do drugiego człowieka. On zawsze miał czas. Nigdy nie powiedział, że jest zajęty, że nie może teraz poświecić czasu. Miał przecież inne obowiązki, ale drugiego człowieka zawsze stawiał na pierwszym miejscu - wspomina Marta Jacukiewicz.

DEON.PL POLECA

- Na pewno nie można przeoczyć stylu, w jaki Kamil podchodził do każdego człowieka. Jego relacje na pewno nie były szablonowe. Nie było dwóch ludzi, których traktowałby tak samo w taki sam sposób. Każdego traktował indywidualnie i z każdym tak rozmawiał. Każdy z jego otoczenia, każdy z nas był związany indywidualną relacją z nim. Może też dlatego tak było, że potrafił rozmawiać z każdym człowiekiem. Nie było dla niego problemem wykształcenie, praca, status czy rola społeczna. W każdym widział człowieka takiego, jakim sam był - wspomina Ks. Ryszard.

- Między innymi z takim człowiekiem Pan Bóg doprowadził mnie do Katedry Wawelskiej, gdzie ksiądz Kardynał udzielił nam święceń 26 maja 2012 roku. Tego samego dnia zostaliśmy skierowani na konkretne, nasze pierwsze parafię. Ksiądz Kamil został skierowany do krakowskiej parafii św. Wojciecha na Bronowicach. Duszpasterstwo i szkoła te dwie nowe rzeczywistości stały się codziennością nas wszystkich. Ksiądz Kamil zawsze bardzo dobrze wypowiadał się o tych ludziach, z którymi dane mu było pracować, czy to na parafii czy to w szkole. Bardzo cenił sobie młodych ludzi. Lubił wakacyjne wyjazdy z młodzieżą Ruchu Grup Apostolskich, dla których poświęcał swój wolny czas. Ważni w jego życiu byli uczniowie. O młodzieży zawsze mówił, że jest dobra. Twierdził, że najczęściej problemem z młodym człowiekiem jest fakt, iż rodzice nie mają czasu, albo zbyt mało go poświęcają na dawanie dobrych wzorów i rozmowę. Dlatego też zawsze miał dla nich czas, próbując przynajmniej w małym stopniu naprawiać i rekompensować to co mógł jako bliźni i jako prezbiter Kościoła - dodaje Ks. Kilanowicz.

Może właśnie dlatego, że był niezwykle dostępny i bardzo ludzki sprawia, że mimo czterech miesięcy od jego śmierci - nam cały czas go brakuje. Ks. Kamil jest wciąż żywy w naszych wspomnieniach. Bardzo często przy okazji spotkań czy rozmów telefonicznych mówimy coś o naszym drogim Przyjacielu. Czasem, z uśmiechem się pytamy: Ciekawe co Kamil na to...

- Kto poznał Kamila wie, że był niesamowitym człowiekiem. Z wadami jak każdy z nas, ale pomimo to umiał dawać siebie innym. A takie postawy i zachowanie trzeba promować i poświęcać im jak najwięcej czasu młodych ludzi - zaznacza Ks. Ryszard.

Ks. Kamilowi dane było przeżyć zaledwie 27 lat.  Obrażenia, których doznał w wypadku 16 września 2012 roku - w konsekwencji doprowadziły do jego śmierci. W tamtych wrześniowych dniach szukałam pocieszenia.

"Niech Cię przygarnie Chrystus Uwielbiony,
On wezwał Ciebie do Królestwa Światła". Amen.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Kamil Kowalczyk. On zawsze miał czas
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.