Jadę do Meksyku w imię nadziei i miłości

Zobacz galerię
Jadę do Meksyku w imię nadziei i miłości
KAI/ ad

"Jadę do Meksyku i na Kubę, aby dodać otuchy i uczyć się, żeby umocnić w wierze, nadziei i miłości" - powiedział papież podczas tradycyjnej, improwizowanej konferencji prasowej na pokładzie samolotu wiozącego go 23 marca do León.

Podkreślił, że jego wizyta odbywa się śladem historycznych podróży Jana Pawła II do Meksyku i na Kubę. Poniżej przedstawiamy polskie tłumaczenie zapisu rozmowy Ojca Świętego z ludźmi mediów.

Ks. Federico Lombardi: Wasza Świątobliwość, dziękuję za przybycie do nas na początku tej tak pięknej i ważnej podróży. Jak widać, jest nas wielu: ponad 70 dziennikarzy, którzy bacznie obserwują pielgrzymkę Waszej Świątobliwości. Najważniejszą grupę - oprócz Włochów - stanowią oczywiście Meksykanie, których jest co najmniej 14, są przedstawiciele meksykańskich stacji telewizyjnych, które będą transmitować całą wizytę. Jest też duża grupa ze Stanów Zjednoczonych, z Francji, z innych krajów. Jesteśmy więc po trosze przedstawicielami całego świata. Jak zwykle zebraliśmy w minionych dniach różne pytania dziennikarzy, z których wybraliśmy pięć, wyrażających trochę z tego, czego oczekują wszyscy. Tym razem, ponieważ mamy więcej miejsca i trochę więcej czasu, nie będę ich stawiał ja, ale dziennikarze, którzy je sformułowali lub którymi się podzieliliśmy między sobą. Zacznijmy więc od pytania, które zada pani Maria Collins dla telewizji Univision, jednej ze stacji transmitujących tę podróż. Pani Collins jest Meksykanką i zada pytanie najpierw po hiszpańsku, a ja je dla wszystkich powtórzę po włosku.

Pytanie 1: Ojcze Święty, do historii przeszyły wizyty poprzednika Waszej Świątobliwości, bł. Jana Pawła II w Meksyku i na Kubie. Z jakimi uczuciami i nadziejami wyrusza dziś Wasza Świątobliwość jego śladami?

DEON.PL POLECA

Ojciec Święty: Drodzy przyjaciele, najpierw chciałbym was powitać i podziękować za wasze towarzystwo w tej podróży, która jak ufamy będzie pobłogosławiona przez Pana. Ja podczas tej podróży czuję się w pełni kontynuatorem papieża Jana Pawła II. Bardzo dobrze pamiętam jego pierwszą podróż do Meksyku, która była naprawdę historyczna. W sytuacji prawnej nadal bardzo jeszcze niejasnej otworzył on bramy, rozpoczął nowy etap współpracy między Kościołem, społeczeństwem i państwem. Pamiętam dobrze także jego historyczną podróż na Kubę. Staram się więc iść jego śladami i kontynuować to, co zaczął. Od początku pragnąłem odwiedzić Meksyk. Jako kardynał byłem w Meksyku, zachowując wspaniałe wspomnienia. W każdą środę słyszę oklaski, radość Meksykanów. Być tam teraz jako papież, to dla mnie wielka radość i spełnienie pragnienia, które od tak dawna żywiłem. Aby wyrazić moje uczucia przychodzą mi na myśl słowa II Soboru Watykańskiego: "Gaudium et spes, luctus et angor" - radość i nadzieja, smutek i trwoga. Dzielę radości i nadzieje, ale także dzielę smutek i trudności tego wielkiego kraju. Jadę, aby dodać otuchy i uczyć się, aby umocnić w wierze, nadziei i miłości oraz aby umocnić w zaangażowaniu na rzecz dobra i walki ze złem. Ufajmy, że Pan nam dopomoże!

Ks. Lombardi: Dziękuję, Wasza Świątobliwość. Obecnie udzielimy głosu doktorowi Javierowi Alatorre Sorii, przedstawicielowi Tele Azteca, jednej z wielkich stacji meksykańskich, które będą w tych dniach transmitować wizytę.

Pytanie 2: Wasza Świątobliwość, Meksyk jest krajem o wspaniałych zasobach i możliwościach, ale wiemy, że w ostatnich latach jest to także kraj przemocy ze względu na problem handlu narkotykami. Mówi się, że w ciągu ostatnich pięciu zginęło ponad 50 tys. osób. Jak do tej sytuacji podchodzi Kościół katolicki? Czy Wasza Świątobliwość skieruje swoje słowo do osób odpowiedzialnych i handlarzy, którzy czasami nazywają siebie katolikami lub nawet dobroczyńcami Kościoła?

Ojciec Święty: Dobrze znamy całe piękno Meksyku, ale także ten wielki problem handlu narkotykami i przemocy. Na pewno nakłada to wielką odpowiedzialność na Kościół katolicki w kraju, w którym 80 procent stanowią katolicy. Musimy uczynić wszystko co możliwe, aby przeciwdziałać temu złu niszczącemu ludzkość i naszą młodzież. Chciałbym powiedzieć, że pierwszą rzeczą jest głoszenie Boga: Bóg jest sędzią, Bóg, który nas kocha, ale kocha nas, aby nas pociągnąć do dobra, do prawdy, przeciw złu. Tak więc wielką odpowiedzialnością Kościoła jest wychowywanie sumień, wychowywanie do odpowiedzialności moralnej i demaskowanie zła, demaskowanie tego bałwochwalstwa pieniądza, które zniewala ludzi tylko do tego; demaskowanie także fałszywych obietnic, kłamstwa, oszustwa jakie kryje się za narkomanią. Musimy widzieć, że człowiek potrzebuje nieskończoności. Jeśli nie ma Boga, nieskończoności, to tworzy się swoje własne raje, pozór "nieskończoności", który może być jedynie jakimś kłamstwem. Dlatego jest tak ważne, aby Bóg był obecny, dostępny. Jest to wielka odpowiedzialność przed Bogiem-Sędzią, który nas prowadzi, pociąga nas do prawdy i dobra, i w tym sensie Kościół musi demaskować zło, uobecniać dobroć Boga, uobecniać Jego prawdę, prawdziwą nieskończoność, której jesteśmy spragnieni. Jest to wielki obowiązek Kościoła. Wszyscy razem czyńmy to co możliwe, nieustannie coraz więcej.

Ks. Lombardi: Wasza Świątobliwość, trzecie pytanie stawia Valentina Alazraki z Televisa, jedna z weteranek naszych podróży, którą Wasza Świątobliwość dobrze zna i która jest szczęśliwa, że wreszcie Ojciec Święty może udać się także do jej ojczyzny....

 

Ks. Lombardi: Wasza Świątobliwość, trzecie pytanie stawia Valentina Alazraki z Televisa, jedna z weteranek naszych podróży, którą Wasza Świątobliwość dobrze zna i która jest szczęśliwa, że wreszcie Ojciec Święty może udać się także do jej ojczyzny.

Pytanie 3: Wasza Świątobliwość, naprawdę serdecznie witamy w Meksyku: wszyscy jesteśmy szczęśliwi, że Ojciec Święty udaje się do Meksyku. Moje pytanie jest następujące: Wasza Świątobliwość powiedział, że z Meksyku pragnie zwrócić się do całej Ameryki Łacińskiej z okazji dwóchsetlecia niepodległości. Ameryka Łacińska, mimo rozwoju, nadal pozostaje regionem kontrastów społecznych, gdzie obok najbogatszych są najbiedniejsi. Czasami wydaje się, że Kościół katolicki nie zachęca wystarczająco do angażowania się na tym polu. Czy można nadal mówić o "teologii wyzwolenia" w sposób pozytywny, po tym jak skorygowano pewne skrajności dotyczące marksizmu lub przemocy?

Ojciec Święty: Oczywiście, Kościół zawsze musi stawiać sobie pytanie, czy dostatecznie dużo czyni dla sprawiedliwości społecznej na tym wielkim kontynencie. Jest to kwestia sumienia, która zawsze musi budzić nasz niepokój. Musimy się pytać: co może i powinien czynić Kościół, a czego nie może i nie powinien on czynić? Kościół nie jest potęgą polityczną, nie jest też partią, ale jest rzeczywistością moralną, autorytetem moralnym. Jako że polityka musi być zasadniczo rzeczywistością moralną, Kościół ma na tym polu do czynienia z polityką. Powtórzę to, co już powiedziałem: pierwszą myślą Kościoła jest wychowanie sumienia, a tym samym stworzenie niezbędnej odpowiedzialności; wychowanie sumienia zarówno w dziedzinie etyki indywidualnej jak i etyki publicznej. Być może czegoś tutaj brakuje. Można dostrzec w Ameryce Łacińskiej, ale także gdzie indziej, wśród wielu katolików pewną schizofrenię między moralnością indywidualną a moralnością publiczną: osobiście, w sferze indywidualnej, są katolikami, wiernymi, ale w życiu publicznym idą innymi drogami, które nie są zgodne z wielkimi wartościami Ewangelii, niezbędnymi do budowania sprawiedliwego społeczeństwa. Trzeba więc wychowywać i przezwyciężać tę schizofrenię, wychowywać nie tylko do moralności indywidualnej, ale do moralności publicznej. Staramy się to czynić poprzez naukę społeczną Kościoła, bo oczywiście owa moralność publiczna musi być racjonalna, aby podzielali i mogli ją podzielać także niewierzący, moralność rozumna. Oczywiście, w świetle wiary możemy lepiej widzieć wiele spraw, które można dostrzec także rozumem, choć wiara pomaga w wyzwoleniu rozumu od fałszywych interesów i przyćmienia interesami i w tworzeniu w ten sposób w nauce społecznej nieodzownych modeli współpracy politycznej, zwłaszcza na rzecz przezwyciężenia owego antyspołecznego, a niestety istniejącego, podziału społecznego. Chcemy w tym kierunku pracować. Nie wiem czy określenie "teologia wyzwolenia", które można interpretować także bardzo dobrze, mogłoby nam w tym bardzo pomóc. Ważna jest wspólna racjonalność, do której Kościół wnosi istotny wkład i zawsze powinien pomagać w wychowaniu sumień, zarówno w życiu publicznym, jak i prywatnym.

Ks. Lombardi: Dziękuję, Wasza Świątobliwość. A teraz czwarte pytanie. Zada je jedna z naszych "seniorek" tych podróży, ale zawsze młoda Paloma Gómez Borrero, reprezentująca Hiszpanię podczas tej podróży, którą rzecz jasna Hiszpanie bardzo się interesują.

Pytanie 4: Wasza Świątobliwość, spójrzmy na Kubę. Wszyscy pamiętamy słynne słowa Jana Pawła II: "Niech Kuba otworzy się na świat, a świat niech się otworzy na Kubę". Minęło 14 lat, ale wydaje się, że te słowa są nadal aktualne. Jak Wasza Świątobliwość wie, podczas oczekiwania na tę podróż można było usłyszeć wiele głosów przeciwników jak i obrońców praw człowieka. Czy Wasza Świątobliwość pragnie podjąć przesłanie Jana Pawła II, biorąc pod uwagę zarówno sytuację wewnętrzną Kuby, jak i sytuację międzynarodową?

Ojciec Święty: Jak już powiedziałem, odczuwam pełną ciągłość ze słowami Ojca Świętego, Jana Pawła II, które są nadal niezwykle aktualne. Ta papieska wizyta otwarła drogę współpracy i konstruktywnego dialogu. Jest to droga długa i wymagająca cierpliwości, ale posuwa się naprzód. Dziś jest oczywiste, że ideologia marksistowska, tak jak była pojmowana, nie odpowiada już rzeczywistości. Nie można już w ten sposób odpowiadać i budować społeczeństwa. Trzeba cierpliwie i w sposób konstruktywny znaleźć nowe modele. W tym procesie, który wymaga cierpliwości, ale także zdecydowania, chcemy pomóc w duchu dialogu, aby uniknąć urazów i dopomóc na drodze ku społeczeństwu bardziej braterskiemu i sprawiedliwemu, tak jak tego pragniemy dla całego świat. W tym kierunku chcemy współpracować. Jest oczywiste, że Kościół zawsze stoi po stronie wolności: wolności sumienia, wolności religii. W ten sposób wnosimy swój wkład, wnoszą go właśnie także zwyczajni wierni, na tej drodze naprzód.

Ks. Lombardi: Dziękuję. Jak Wasza Świątobliwość zapewne przewiduje, wszyscy niecierpliwie oczekujemy na przemówienia na Kubie. A teraz piąte pytanie zada Francuz, bo w gronie dziennikarzy są też przedstawiciele innych narodów. Jean-Louis de La Vaissière jest rzymskim korespondentem agencji France Press. Zaproponował szereg interesujących pytań dotyczących tej podróży. Jest więc słuszne, żeby wyraził także nasze pytania i oczekiwania.

Pytanie 5: Wasza Świątobliwość, po konferencji w Aparecidzie mówi się o Misji Kontynentalnej Kościoła w Ameryce Łacińskiej. Za kilka miesięcy odbędzie się Synod Biskupów na temat nowej ewangelizacji i rozpocznie się Rok Wiary. Także w Ameryce Łacińskiej istnieje wyzwanie sekularyzacji, sekt. Na Kubie odczuwa się konsekwencje długiej propagandy ateizmu, bardzo rozpowszechniona jest religijność afro-kubańska. Czy sądzi Wasza Świątobliwość, że ta podróż będzie zachętą do nowej ewangelizacji i co w tej perspektywie leży Waszej Świątobliwości najbardziej na sercu?

Ojciec Święty: Okres nowej ewangelizacji rozpoczął się wraz z Soborem. Taki był zasadniczo zamiar papieża Jana XXIII. Bardzo to podkreślał Jan Paweł II, a jej potrzeba, w świecie, który bardzo się zmienia, staje się coraz bardziej widoczna. Chodzi o potrzebę w tym sensie, że Ewangelia musi być wyrażona na nowe sposoby. Jest to potrzeba również w innym sensie - że świat potrzebuje słowa pośród zamętu, pośród dostrzegalnej dziś trudności w orientacji. Wspólną sytuacją świata jest sekularyzacja, nieobecność Boga, trudność z odnalezieniem dostępu do Niego, dostrzeżeniem Go jako czegoś, co dotyczy mojego życia. Z drugiej strony, istnieją specyficzne konteksty. Wspomniał pan o Kubie z jej synkretyzmem afro-kubańskim, z tyloma innymi trudnościami, ale każdy kraj ma specyficzną sytuację kulturową. Z jednej strony musimy wyjść od wspólnego problemu: jak możemy dzisiaj, w tym kontekście naszej współczesnej racjonalności, ponownie odkryć Boga jako podstawowe ukierunkowanie naszego życia, podstawową nadzieję naszego życia, fundament wartości, które realnie budują społeczeństwo, i jak możemy brać pod uwagę specyfikę różnych sytuacji. Pierwsze wydaje mi się bardzo ważne: głosić Boga, odpowiadającego naszemu rozumowi, abyśmy widzieli racjonalność wszechświata, abyśmy dostrzegali, że jest coś poza nim. Nie widzimy jednak jak bardzo ten Bóg jest bliski, jak bardzo dotyczy mojego życia. Ta synteza Boga wielkiego i majestatycznego oraz Boga małego, bliskiego, nadaje kierunek mojemu życiu, ukazuje mi wartości mego życia, jest rdzeniem ewangelizacji. Tak więc chodzi o chrześcijaństwo sprowadzone do istoty, w którym rzeczywiście zawiera się podstawowy rdzeń, pozwalający dzisiaj żyć ze wszystkimi problemami naszych czasów. Z drugiej strony, trzeba uwzględniać konkretną rzeczywistość. W Ameryce Łacińskiej, ogólnie rzecz biorąc, bardzo ważne jest to, aby chrześcijaństwo nigdy nie było tak bardzo sprawą rozumu, ile serca. Matka Boża z Guadalupe jest uznawana i miłowana przez wszystkich, ponieważ rozumieją, że jest Matką dla wszystkich i jest obecna od początku w tej nowej Ameryce Łacińskiej, po przybyciu Europejczyków. Także na Kubie mamy Matkę Bożą z El Cobre, która dotyka serc, a wszyscy intuicyjnie wiedzą, że to prawda, że ta Matka pomaga nam, że istnieje, kocha nas i nam pomaga. Ale ta intuicja serca musi się łączyć z racjonalnością wiary i głębią wiary, która wykracza poza rozum. Musimy się starać, aby nie utracić serca, ale połączyć serce i rozum, aby współpracowały, bo tylko w ten sposób człowiek jest pełny i może naprawdę pomagać i pracować dla lepszej przyszłości.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jadę do Meksyku w imię nadziei i miłości
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.