Przecież wszyscy narzekamy

Przecież wszyscy narzekamy
(fot. shutterstock.com)
ks. Zdzisław Józef Kijas OFMConv. / slo

Są różne przyczyny i różne formy narzekania, ale jego skutek zawsze jest bardzo podobny: osłabienie psychiczne i duchowe narzekającego, oddalenie go od innych.

Kto narzeka, obwinia innych za zło, które się dzieje, lub za to, czego nie udało mu się zrobić czy to z lenistwa, czy z braku inteligencji. Ma on upodobanie w zrzucaniu odpowiedzialności na innych i niesłusznym ich obwinianiu. Sam stara się być czysty i niewinny. Za istniejące trudności, ciężkie życie czy wręcz nieprzyjemności, które go dotknęły, obwinia innych, nie siebie. Osoba narzekająca spogląda wybiórczo na wszystkich i wszystko, co ją otacza, co przeżywa, o czym myśli. Nie poddaje starannej selekcji tego, co przeżywa i kogo spotyka. W nowo poznanych osobach stara się znaleźć wyłącznie cechy negatywne, by je wyeksponować i rozpowiadać o nich innym.

Kto narzeka, nie zatrzymuje dla siebie gorzkich słów, ale rozsiewa je wokół niczym truciznę, zarażając innych swoim zniechęceniem do pracy, do marzeń i robienia odważnych planów na przyszłość. Narzekający widzi ludzi, wydarzenia, fakty historyczne, a także przedmioty materialne w czarnym kolorze. Z informacji, które do niego docierają, wyłapuje tylko te, które utwierdzają go w pesymistycznym przekonaniu, że wszystko jest złe, że nic nie ma sensu, a świat się wali: "Jest źle i nie zanosi się, że będzie lepiej, raczej należy się spodziewać pogorszenia sytuacji".

Narzekający nie chce dostrzec spraw pozytywnych, dobrych i pięknych. Nic nie jest w stanie go ucieszyć, nic nie sprawia mu radości ani nie mobilizuje go do działania. Jeśli coś ma wady i zalety (a tak najczęściej jest), narzekający widzi tylko wady. Utyskuje na sprawy, na które nie ma wpływu, nie troszcząc się o te, które mógłby zmieniać na lepsze. W istocie, kto narzeka, szkodzi nie tylko tym, którzy go otaczają, ale w pierwszym rzędzie sobie. Zabija w sobie i w innych chęć do działania, odbiera wolę angażowania się po stronie dobra, mówiąc, że to nie ma sensu, ponieważ i tak niczego nie da się zmienić, bo wszystko zostało już ukartowane. Jego zgorzknienie rodzi w słuchaczach poczucie niemocy i beznadziejności, czują się osaczeni i skazani na coś, co w gruncie rzeczy ignorują.

DEON.PL POLECA

Moda na narzekanie

Narzekanie, chociaż jest szkodliwe, stało się modne i szeroko rozpowszechnione. Odnosi się wrażenie, że do dobrego tonu należy załamywanie rąk nad losem świata, nad życiem i trudnościami, jakie niesie codzienność. Między narzekającymi tworzą się więzy solidarności, które niczym plamy oleju rozlewają się na życie społeczne. Osoby takie czują się "gorzej niż zazwyczaj" i nic ich nie zadowala. Obrażone są na świat i ludzi, zgorzkniałe, wylewają swoją złość na innych. W efekcie ściągają na siebie nieszczęścia, których chcieliby uniknąć. Narzekają, aby poczuć się lepiej, znaleźć ulgę i zrzucić z siebie przygniatający ciężar. Zamiast tego czują się jeszcze bardziej osaczeni przez nieszczęścia i dotknięci niemocą. Są ofiarami poczucia bezsensu. Narzekanie, które stało się pewnego rodzaju n a r z ę d z i e m  i d e n t y f i k a c j i, zaczyna nagle być dla nich ciężarem nie do uniesienia. Z trudnością sobie z nim radzą, a często nie są w stanie się od niego uwolnić.

Skazują się na chorobliwy pesymizm, który z kolei odbija się negatywnie na ich zdrowiu fizycznym i psychicznym, a także źle wpływa na ich samopoczucie. Mają trudności ze snem i tracą apetyt, ich system immunologiczny staje się mniej odporny, nie mają nadziei na rozwój. Słabną również ich relacje z otoczeniem, a to pogłębia ich samotność. Czują się opuszczeni i niechciani. Człowiek narzekający mówi, że nic nie ma sensu, nic się nie opłaca; woli się poddać. Niełatwe jest życie kogoś, kto wszędzie widzi wrogów i węszy zasadzkę, przewiduje trudności i wieszczy niepowodzenia. Jego życie staje się powoli istnym koszmarem. Pogrążony w narzekaniu i pesymizmie, umysł takiej osoby zaczyna powoli niszczyć samego siebie, utrudniając też życie najbliższemu otoczeniu.

Narzekanie, jeżeli nie jest adresowane do właściwych osób, w odpowiedniej formie i we właściwym czasie, nie przynosi żadnej korzyści. Dlatego nie ma sensu narzekać na kiepski stan swojego zdrowia, lepiej udać się do lekarza i prosić o pomoc. Kiedy traci się przyjaciela, nie trzeba narzekać, że nikt mnie nie chce i nie kocha, ale należy raczej postawić sobie pytanie, dlaczego odszedł, co było tego powodem, w jakim stopniu zawiniłem? Warto pamiętać, że przyjaciele nie są od tego, by wysłuchiwać słów ciągłego narzekania. Oni również oczekują od nas pozytywnej energii, słów nadziei i uśmiechu radości.

Formy narzekania

Są różne rodzaje narzekania i różne sposoby ich leczenia. Czasem słyszymy słuszne ubolewania, o których warto mówić, mając jednocześnie nadzieję, że uniknie się ich w przyszłości. Obok nich są również i takie, którym brakuje tej słuszności. Do narzekania można się przyzwyczaić i wtedy narzeka się "dla zasady", bo albo nie można inaczej, albo taka postawa wydaje się lepsza, ponieważ zwalnia z poczucia odpowiedzialności za zło, które dzieje się wokół. Aby nie dać się złapać pokusie chorobliwego narzekania, trzeba pytać o powody, dla których ludzie narzekają.

Można sądzić, że wewnętrzną przyczyną narzekania jest pycha: ktoś taki sądzi, że wszyscy wokół są tylko po to, aby jemu było lepiej, że powinni mu służyć. Jeżeli tego nie robią, są źli. Innym powodem może być egoizm, który sugeruje osobie, że tylko jej dzieje się krzywda, że tylko ona cierpi i jedynie jej jest źle. Powodem narzekania może być wreszcie l e n i s t wo, które stanowi ucieczkę od wysiłku i podjęcia ryzyka zmiany sytuacji na lepszą. Człowiek leniwy za trudności, które go spotykają, obwinia wszystkich, ale nie siebie. Niełatwo jest mu się przyznać, że źródłem problemów i trudności, których doświadcza, jest on sam. Narzekający nigdy nie zdobędzie się na odwagę, aby szczerze przyznać, że nie narzekanie jest lekarstwem na trudności, których doświadcza, ale konieczność uporządkowania swego wnętrza. Ignoruje tę prawdę. Nie ma odwagi, aby uderzyć się w piersi i przyznać przed samym sobą do błędnego zachowania.

Istnieją również zewnętrzne przyczyny narzekania, jak na przykład brak sprawiedliwości. Rodzi on poczucie krzywdy, a ta uzewnętrznia się w skardze, która może się przerodzić w narzekanie. Przywrócenie sprawiedliwości najczęściej wyzwala z narzekania, chociaż niekoniecznie tak musi być. Może się zdarzyć, że chwilowe narzekanie zmieni się w nałóg, którego trudno się pozbyć nawet wtedy, gdy warunki, które go zrodziły, uległy zmianie i już nie istnieją. Im dłużej trwa niesprawiedliwość, tym łatwiej wpaść w sidła narzekania i trudniej się z nich uwolnić.

Mówi się, że przyzwyczajenie jest naszą drugą naturą, kto więc przyzwyczaił się do narzekania, do patrzenia na otaczającą go rzeczywistość przez ciemne okulary, temu trudno będzie się stać optymistą. Ważną terapią w tym względzie jest otaczanie się ludźmi, którzy mają pozytywne podejście do życia, nie narzekają, lecz angażują się w zmianę na lepsze. Bogaty duchowo jest ten, kto roztropnie rozgranicza sprawy, które może zmienić na lepsze, od tych, które musi przyjąć takimi, jakie są. Jest to oznaka duchowej dojrzałości i zarazem poczucia odpowiedzialności.

Dobro wynikające z narzekania

Ktoś powie, że wyrzucenie z siebie negatywnych emocji przynosi ulgę, obniża poziom agresji i frustracji, wpływa na lepsze samopoczucie. Narzekanie pełni wówczas rolę terapii oczyszczającej. Narzekający, który może się wygadać, wyrzucić z siebie gromadzone niezadowolenie, odczuwa ulgę. Jest ona jednak krótkotrwała. Psychologowie piszą, że narzekanie pełni także funkcję profilaktyczną: "Nie chwal dnia przed zachodem słońca". To apel o roztropność, aby przedwcześnie nie cieszyć się pozytywnym biegiem zdarzeń, bo przecież mogą ulec pogorszeniu. Stosujący ten mechanizm lubią narzekać z wyprzedzeniem, aby w razie nieszczęścia mogli powiedzieć: "A nie mówiliśmy, że tak będzie?".

Mówi się także o społecznej roli narzekania, ponieważ może ono pomóc w nawiązaniu więzów społecznych z tymi, którzy przeżywają podobne trudności lub doświadczają niemocy.

Sądzić jednak można, że związki te nie zawsze są zdrowe, a przyjaźnie bardzo słabe. Tym bowiem, co je spaja, jest narzekanie, zgodne ubolewanie nad negatywnym biegiem spraw, lęk przed przyszłością, która jest pełna zagrożeń i niebezpieczeństw. Relacje takie nie rozwijają ani nie angażują do zmiany na lepsze. Narzekanie może ponadto pełnić funkcję instrumentalną, informując kogoś o tym, że jego zachowanie nam nie odpowiada i mamy nadzieję, że zmieni się na lepsze.

Narzekanie może też stanowić pierwszy krok do poważnych i twórczych rozmów. Ponieważ pozwala "się wygadać", jest nadzieja, że narzekający po wyrzuceniu z siebie trudności przejdzie do omawiania spraw bardziej istotnych i przyjemnych. Nie zawsze jednak tak jest. Do tego momentu może nigdy nie dojść i osoba pozostanie na stałe w atmosferze narzekań, widząc wokół siebie wyłącznie szarość i beznadziejność. Jest to sytuacja rzeczywistej biedy, skrajnego wręcz ubóstwa narzekającego.

Wszystko zatem wskazuje na to, że narzekanie jest wadą. Pomijając tych kilka wątpliwej jakości aspektów pozytywnych, w całości niesie ono w sobie siłę niszczącą. Destrukcyjnie wpływa na osobę i jej otoczenie. Narzekający nie dojrzewa, zatrzymał się na pewnym etapie swojego rozwoju duchowego, z perspektywy którego zaczyna oceniać i osądzać to, co dzieje się wokół, nie biorąc w tym jednak udziału. Zrezygnował z poczucia odpowiedzialności za życie. Zagłusza swoje sumienie, które domaga się aktywności, narzekając, że jego udział stał się niemożliwy właśnie z tego względu, że wszystko wokół jest już z góry ukartowane, że karty zostały już rozdane i, nawet gdyby bardzo tego chciał, nie został zaproszony do gry.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Przecież wszyscy narzekamy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.