Człowiek, który zmienił Polskę. Doświadczał licznych prześladowań

Człowiek, który zmienił Polskę. Doświadczał licznych prześladowań
(fot. depositphotos.com)
Logo źródła: Życie Duchowe Stanisław Zasada

Na banknotach polskie napisy, portret bacy, krakowskie zabytki i jego podpis. Polacy płacą nimi w sklepach, kawiarniach, przekupują niemieckich żandarmów i urzędników. Sęk w tym, że banknoty drukuje okupant, a za wprowadzenie ich do obiegu odpowiada Feliks Młynarski, czołowy polski ekonomista.

To nic, że działał za zgodą rządu londyńskiego i polskiego podziemia. Po wojnie ludowa władza zarzuci mu kolaborację z nazistami. A on patriotą jest od chłopaka.

Góral

"Siekiera, motyka, piłka, gwóźdź - masz górala i mnie puść". Podśpiewują szyderczo Polacy za czasów okupacji. "Góral" to potoczna nazwa okupacyjnego banknotu o nominale pięciuset złotych. Prześmiewcza piosenka odnosi się do korupcji w Generalnym Gubernatorstwie. Bez niej trudno byłoby przeżyć. Banknoty są jeszcze jedno-, dwu-, pięcio-, dziesięcio- i stuzłotowe. Od nazwiska Młynarskiego - prezydenta nadzorowanego przez nazistów Banku Emisyjnego - Polacy nazywają je "młynarkami". "Młynarki" drukuje też… Armia Krajowa. Papier jest prawdziwy (podziemie miało siatkę w Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych w Warszawie), reszta to fałszerstwo. Podrobione okupacyjne złotówki pomagają sfinansować konspiracyjną działalność.

A Młynarski musi lawirować. Po co ten bank i te złotówki, wie od początku. "Okupant tworzył Bank Emisyjny wyłącznie we własnym interesie, a nie naszym. Tworząc go, chciał być na razie w zgodzie z konwencją genewską. Nasza korzyść z tego banku była czymś tylko pochodnym, podobnie jak korzyść z uruchamianych fabryk" - zanotuje na starość. Dlaczego zgodził się na współpracę z Trzecią Rzeszą?

DEON.PL POLECA



Historia

Gniewczyna Łańcucka, duża wieś na Podkarpaciu niedaleko Przeworska. Wtedy, pod koniec XIX wieku, ze szkołą ludową, kościołem i drewnianymi domami. Tutaj w 1884 roku przychodzi na świat Feliks Młynarski. Ojciec, Jan, jest organistą. Zdolny i pracowity. Oprócz pracy w kościele, gra na fortepianie w okolicznych dworach, z założonym przez siebie chórem jeździ po Galicji. Matka, Honorata, zajmuje się domem. Mały Felek pochłania książki historyczne. Interesują go historia powszechna i dzieje ojczyste. Będzie wspominał: "Wstępując do pierwszej klasy gimnazjalnej, a więc mając zaledwie jedenaście lat, tak dobrze znałem już historię, że pomagałem uczniowi z piątej klasy".

To miłość do historii zrobi z niego patriotę.

Patriota

Czternastoletni. Polska wciąż pod zaborami, a Felek Młynarski konspiruje w Cesarsko-Królewskim Wyższym Gimnazjum w Jarosławiu. Namawia klasę, by w rocznicę ogłoszenia Konstytucji 3 maja wszyscy przypięli sobie do szkolnych mundurków biało-czerwone kokardy. Zrobi tak większość kolegów. "Była to drobna, ale w ówczesnym klimacie, wymowna demonstracja" - napisze we Wspomnieniach sędziwy Feliks Młynarski. Dyrekcja przymyka oczy na incydent, część nauczycieli nie kryje sympatii do uczniów za odwagę. Felek urasta w szkole do rangi przywódcy ruchu patriotycznego. Zakłada tajne kółko uczniowskie, należy do organizacji Czerwona Róża związanej z obozem narodowym Romana Dmowskiego. Razem z kolegami urządza spotkania niepodległościowe.

W siódmej klasie postanawia uczcić rocznicę Trzeciomajowej Konstytucji demonstracją za murami szkoły - żeby "wstrząsnąć prowincjonalnym miastem". Trzeciego maja 1902 roku kilkuset uczniów zbiera się na cmentarzu, gdzie zostaje poświęcony krzyż ku czci poległych powstańców z 1863 roku. Młynarski wygłasza płomienne przemówienie. Młodzież maszeruje przez Jarosław, słychać narodowe pieśni. Co bardziej płochliwi kupcy zamykają sklepy - boją się rozruchów. Władze wyrzucają Feliksa ze szkoły. A to ostatnia klasa, maturalna. Młynarski świadectwo dojrzałości otrzyma w gimnazjum w Sanoku. Z wyróżnieniem.

Jesienią 1903 roku ogląda szacowne mury Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zapisuje się na filozofię. Chodzi też na wykłady z ekonomii. "Nie przypuszczałem, że kiedyś, po latach, będzie to moja główna dyscyplina" - zanotuje u schyłku życia. Ale na razie jest jeszcze studentem. Oprócz ślęczenia nad książkami knuje z ruchem niepodległościowym. Przyjęli go do Związku Młodzieży Polskiej "Zet". To konspiracyjna organizacja akademicka, działa w trzech zaborach, związana z obozem narodowym. "Jan Brzoza" - takiego pseudonimu używa Młynarski - przemyca nielegalne wydawnictwa z Galicji do Królestwa.

Rok 1905. W zaborze rosyjskim wybucha rewolucja. "Jana Brzozę" wysyłają do Kongresówki. Głosi płomienne przemówienia na wiecach w Lublinie, Siedlcach, Żyrardowie. W tym ostatnim musi ratować się ucieczką - strzelają do niego polityczni przeciwnicy. Po rewolucji rozstanie się z obozem narodowym Romana Dmowskiego - dla patrioty Młynarskiego rezygnacja z niepodległości i wiązanie się z carską Rosją są nie do przyjęcia. Poglądami zbliża się do socjalisty i niepodległościowca Piłsudskiego. Chociaż często będą się spierać.

Misja

Wybucha pierwsza wojna światowa, a Młynarski zakłada szary mundur szeregowca i wstępuje do Legionów Polskich. Prochu nie powącha. Tomasz Głowiński, jego biograf, pisze: "Na liniowego żołnierza Feliks raczej się nie nadawał. Nigdy nie pasjonował się wojskiem, a i w ćwiczenia strzeleckie przeważnie się nie angażował".

Sprawdzi się jako polityk: w listopadzie 1914 roku płynie za ocean. Jako wysłannik Naczelnego Komitetu Narodowego (środowiska narodowe i demokratyczne, które wybicie się na niepodległość widzą w sojuszu z monarchią Habsburgów) ma propagować ideę Legionów wśród Polonii. W Chicago, Nowym Jorku, Baltimore, Bostonie, Milwaukee i Pittsburghu szuka nie tylko wsparcia moralnego dla idei niepodległości, zbiera też pieniądze. Misja ciężka. Będzie wspominał: "Wiece były bardzo burzliwe. Przeciwnicy nasi, zwolennicy orientacji wschodniej, starali się je rozbijać". Tak jest na przykład w Detroit, gdzie "moskalofile" gwiżdżą na galerii, dochodzi do przepychanek zwolenników obu partii. Część Polonusów nazywa Młynarskiego "agentem austriackim" i "zdrajcą słowiańskości". Nie po raz pierwszy ma do czynienia z wojną polsko-polską.

Złotówka

Polska już niepodległa, a Młynarski robi karierę państwową. Jako dyrektor Urzędu Emigracyjnego nadzoruje przyjazd do kraju fali rodaków, którzy znaleźli się poza granicami odrodzonego państwa, zajmuje się uciekinierami z ogarniętej wojną domową Rosji. W kraju szaleje hiperinflacja: marka polska leci na łeb na szyję, kasa państwowa prawie pusta, brakuje pieniędzy na wydatki budżetowe, ludzie coraz bardziej się burzą. W 1924 roku premier Władysław Grabski wprowadza nową walutę - polską złotówkę. Młynarski jest prawą ręką premiera: pomaga przeprowadzić reformę walutową, współtworzy Bank Polski Spółkę Akcyjną (przez pięć lat będzie jego wiceprezesem). Stara się o zagraniczne pożyczki dla młodego państwa polskiego w ramach powojennego programu stabilizacyjnego (ma ułatwić nam powrót do złotej waluty, ustabilizować budżet, zapewnić Bankowi Polskiemu niezależność od rządu). Karierę robi nie tylko w Polsce. Przez dwa lata pracuje w Komitecie Finansowym Ligi Narodów - był już wtedy znany w europejskich i amerykańskich sferach finansowych.

Niemcy

"W pierwszej chwili nie chciało mi się wierzyć, że to napad niemiecki i początek grozy wojennej. Myślałem, że to może jakieś ćwiczenia naszych wojsk". W piątek 1 września 1939 roku budzą go bomby. Wyjrzał przez okno, widzi kłęby dymu nad Okęciem i samoloty z czarnymi krzyżami. Już wie, że to wojna. Biegnie do Polskiego Instytutu Rozrachunkowego - trzeba przystosować instytucję do nowej sytuacji. Pragmatyzm to jakby jego druga natura.

Ma pięćdziesiąt pięć lat - w kampanii wrześniowej nie walczy. Jedzie do Choszczówki. To wieś przylegająca wtedy do północnej Warszawy, Młynarscy mają tam willę. Spędzą w niej cały wrzesień. Niedaleko jest linia frontu - grzechot karabinów maszynowych słychać dzień i noc.

Warszawa kapituluje. Furmanką zaprzężoną w chłopską szkapę Młynarscy wracają do stolicy. Zabierają dyktę i papę (żeby zabezpieczyć wybite okna w warszawskim domu), trochę kiełbasy, słoninę, pościel. Pierwsza rzecz, która rzuca mu się w oczy w pokonanej Warszawie: "Na ulicach panoszyły się auta niemieckie".

"Młynarki"

Musi podjąć najważniejszą decyzję w życiu. Zgodzić się na współpracę z okupantem? Co prawda współpraca ma być gospodarcza i dla dobra rodaków, ale przecież to zawsze kolaboracja. Otóż Niemcy nie chcą, żeby Polacy w Generalnym Gubernatorstwie płacili niemieckimi markami, ale by mieli swoją walutę - jednak inną od poprzedniej. Plan jest chytry: własny pieniądz stworzy wrażenie, że Generalna Gubernia to quasi-państwo jak Protektorat Czech i Moraw. Gubernator Hans Frank chce, żeby wydawaniem nowych polskich złotówek zajmowała się specjalna instytucja. I żeby kierował nią Polak. Zgłaszają się do Młynarskiego - znają jego fachowość. Młynarski stawia Niemcom warunki: napisy na banknotach mają być po polsku, a w nazwie banku ma być słowo Polska. Niemcy się godzą, ale i tak to oni o wszystkim będą decydować.

Ósmego kwietnia 1940 roku. Bank Emisyjny rozpoczyna działalność. Niemcy chcą zrobić otwarcie z pompą, planują zaprosić gubernatora Franka. Młynarski mówi, że to zły pomysł. Naciska, żeby Frank zwolnił aresztowanych jesienią profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego - co się niebawem stanie. Ale szef Banku Emisyjnego przywilejów nie ma. Dostaje głodowe polskie kartki żywnościowe, w czasie nagonki na warszawiaków po Powstaniu Warszawskim Gestapo zatrzymuje mu córkę. Nawet własnego brata nie uda mu się wyciągnąć z Auschwitz - Michał Młynarski zostanie rozstrzelany w 1942 roku na dziedzińcu osławionego bloku 11.

"Młynarki" kończą żywot po okupacji. Komuniści zastępują je złotymi.

Groźby

Trzydzieści lat później napisze: "Wybrałem mniejsze zło". Sytuacja była trudna: na początku wojny ewakuował się z kraju Bank Polski. Nie było możliwości drukowania i bicia złotego. Ludzie nie mogli wypłacać oszczędności, firmy brać kredytów, zamierał handel. Traciło na tym całe społeczeństwo. Ale wtedy, gdy miał podjąć decyzję, był rozdarty. Pytał rząd londyński. Premier Władysław Sikorski dał mu zielone światło. Przestrzegał tylko, żeby nie wdawał się w układy polityczne z nazistami.

Któregoś dnia przychodzą do niego dwaj wojskowi z konspiracji, byli związani z obozem sanacyjnym. Grozili śmiercią, jeśli nie wycofa się z kierowania Bankiem Emisyjnym. Młynarski machnął im przed nosem glejtem od Sikorskiego. "Zamknąłem im w ten sposób usta" - zanotuje we Wspomnieniach.

Inwigilacja

Znowu ma kłopoty. Zaraz po wojnie szczuje na niego komunistyczna prasa, gazety nazywają go "kolaborantem". Prokuratura oskarża, że "współpracował z niemiecką władzą okupacyjną na szkodę społeczeństwa polskiego". Zarzut jest poważny - grozi mu kara śmierci. Prokuratura umorzy sprawę jeszcze w 1946 roku, ale zła opinia będzie się za nim ciągnąć. Nie chcą go w bankowości, nie dostanie etatu profesorskiego. Sam rezygnuje z pisania do "Tygodnika Powszechnego" - nie chce, by jego nazwisko było powodem ataków politycznych na dopiero co powstałe pismo. Będzie dyrektorem biblioteki Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Krakowie. To stanowisko poniżej jego umiejętności. Wciąż inwigilują go komunistyczne służby.

Postać

Sobota 15 kwietnia 1972 roku. Na Cmentarzu Salwatorskim w Krakowie rodzina, przyjaciele i znajomi odprowadzą do grobu Feliksa Młynarskiego. Dożył prawie osiemdziesięciu ośmiu lat. Profesor Ryszard Zieliński napisał po jego śmierci: "Feliks Młynarski był jednym z tych kilkuset ludzi, którzy w każdej epoce modelują życie swojego narodu". Był kimś więcej niż tylko Młynarskim od "młynarek"1.

1. Korzystałem z książek: Feliks Młynarski, Wspomnienia (Warszawa 1971) i Tomasz Głowiński, Feliks Młynarski 1884-1972 (Wrocław 2012).

Stanisław Zasada (ur. 1961), dziennikarz, redaktor, reportażysta, absolwent Polskiej Szkoły Reportażu. Współpracuje z "Gazetą Wyborczą", "Tygodnikiem Powszechnym", miesięcznikiem "W drodze". Opublikował między innymi książki: Generał w habicie. Opowieść o siostrze Małgorzacie Chmielewskiej i Wspólnocie Chleb Życia; Wyznania księży alkoholików; Duch 44. Siła ponad słabością. Duchowi przywódcy Powstania Warszawskiego.

* * *

Tekst pochodzi z najnowszego numeru Życia Duchowego "Duchowość patrioty" (Wiosna 98/2019). Zachęcamy do lektury całego numeru!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Jacek Siepsiak SJ (red. nacz.)

„Bardziej jestem katolikiem czy Polakiem? Czy moje chrześcijaństwo to «tylko» element rodzimej tradycji czy raczej wierność ojczystej kulturze wynika z ewangelicznego patrzenia na to, «co cesarskie»?” Te pytania ze wstępu do wiosennego numeru „Życia Duchowego”...

Skomentuj artykuł

Człowiek, który zmienił Polskę. Doświadczał licznych prześladowań
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.