Pułapka ilości

Pułapka ilości
(fot. Sarah Korf/flickr.com)
ks. Przemysław M. Szewczyk / artykuł nadesłany

Liczebna siła Kościoła maleje. Zdarzają się duszpasterze i teologowie, którzy nie ukrywają radości z tego faktu, gdyż ich marzeniem jest Kościół mały, ale za to bardziej wierny Chrystusowi. Czy słusznie wiążą nadzieję na wzrost jakościowy Kościoła ze spadkiem ilościowym?

Zarówno zwykła obserwacja świata jak i bardziej akademickie badania świadczą niezbicie, że liczebna siła Kościoła w naszym kraju i w Europie maleje. Zdarzają się duszpasterze i teologowie, którzy nie ukrywają radości z tego faktu, przekonani, że wreszcie zniknie pobożność "ludowa", którą rozumieją jako płytką i fasadową. Ich marzeniem jest Kościół mały, ale za to wierny Chrystusowi, "teologicznie świadomy" i gorliwy. Marzenie poniekąd piękne, ale nie wydaje się, żeby słuszne było wiązać nadzieje na wzrost jakościowy Kościoła ze spadkiem ilościowym.

Wydaje się, że tego rodzaju złudzenie, że jakość Kościoła spada wraz ze wzrostem jego ilości, wynika w dużej mierze z obecnego w bardzo wielu chrześcijańskich głowach mitu "pierwszych chrześcijan", czyli małej trzódki, prześladowanej i odrzucanej, ale za to miłującej siebie i nieprzyjaciół miłością doskonałą. Takiej wspólnoty jednak nigdy nie było. Kościół zawsze był grzeszny i niedoskonały - co potrafią przyznać nawet gorliwi wyznawcy mitu "pierwszych chrześcijan" - bez względu na to czy liczył kilkanaście osób czy miliony. Nawet dość pobieżne studium starożytności chrześcijańskiej rozwiewa wszelkie złudzenia: mała trzódka pierwszych chrześcijan potrafiła nieźle pohańbić swoją Głowę. A rozwianie tych złudzeń jest bardzo ważne, gdyż idealizowanie przeszłości Kościoła nie jest wcale czymś niewinnym. Stoi w jawnej sprzeczności z duchem Ewangelii otwierającym nas na czas, który ma nadejść, na pełnię Królestwa, która jest cały czas przed nami. To nie w przeszłości człowiek Boży był doskonały, ale - jak uczy Paweł - dopiero "dojdziemy (…) do pełnego poznania Jezusa Chrystusa, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według pełni Chrystusa" (Ef 4,13). Ta mała trzódka zatem, która nam czasem jawi się jako ideał tak dalece, że topnienie Kościoła witamy z radością w sercu, tęskniła za naszymi czasami, gdy Ewangelia głoszona jest wszystkim narodom, a "Bóg wzywa wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia" (Dz 17,30). Pierwszych chrześcijan trzeba kochać, a nie idealizować, trzeba wpatrywać się w nich i uczyć się od nich przede wszystkim wiary w Jezusa Chrystusa, który przyszedł po to, by zgromadzić wokół siebie całą ludzkość.

Historia Kościoła nie uzasadnia więc przekonania, że mały Kościół jest bardziej święty. Błędem byłoby także szukać racji dla takiego twierdzenia w Piśmie Świętym. Znamienne jest, że w Starym Testamencie liczenie ludu Bożego było karygodne i dość boleśnie przekonał się o tym król Dawid (zob. 2 Sm 24). Lud jest przecież ludem Boga, Jego własnością. Podobnie jest z Kościołem, który jest Bożą owczarnią, a owce z tej zagrody zna tylko On. Bóg wie lepiej od nas, kto jest w Kościele a kto tylko na takiego wygląda. Zna także owce, które nie są z tej owczarni, ale jednak do niej należą. Dlatego jakiekolwiek liczenie, kategorie dużo - mało, więcej - mniej, są mylące. Nikt z ludzi tak naprawdę nie umie policzyć Kościoła, trudno więc właściwie powiedzieć, o czym świadczą statystyki dotyczące dominicantes i comunicantes… Chociaż jednak wymiar liczebny Kościoła jest tajemnicą i będzie nam ukazany dopiero po ostatecznym sądzie dokonanym przez Boga nad ludzkością, wiemy, że lud Boży wzrasta, pomnaża się. "Ewangelia - napisał Paweł do Kolosan - na całym świecie owocuje i rośnie" (Kol 1,6), a Jan w Apokalipsie ogląda już żniwa tego, co przez wieki urosło: "Ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem" (Ap 7,9). Samo rozumienia Kościoła jako ciała Chrystusa sugeruje, że jest on w ciągłym wzroście i rozwoju, dojrzewa do dnia, w którym stanie się dorosły do małżeństwa z Barankiem-Oblubieńcem. Jakakolwiek tęsknota za niewinnością dzieciństwa, za świętością skromnych początków jest więc teologicznie zupełnie nie na miejscu, skoro Pan otwiera przed Kościołem niebiańską przyszłość.

DEON.PL POLECA


O tym, że ilościowe stopnienie Kościoła nie gwarantuje wzrostu jego jakości, świadczy również doświadczenie chrześcijan Wschodu. Są prześladowani, często żyją w katakumbach jak pierwsi chrześcijanie, nie cieszą się wsparciem władzy państwowej, z roku na rok jest ich coraz mniej. Wydawałoby się, że mają idealne warunki ku temu, by stać się Kościołem świętych, i niewątpliwie wielu daje heroiczne świadectwo wiary i miłości. Mocno jednak rozczaruje się ten, kto chciałby na Wschodzie znaleźć Kościół lepszy od innych. Tu też nie brak księży pazernych na pieniądze, chrześcijan tylko z metryki chrztu, gorszących sporów i podziałów, nieznajomości Pisma i teologicznej bryndzy: po prostu Kościół jak Kościół… Mała ilość nie przechodzi w wysoką jakość, naprawdę.

Traktowanie kategorii ilościowych jako punktu wyjścia dla dbania o jakość Kościoła jest zwykłą pułapką. Działa ona w obie strony. Nie jest prawdą, że "w kupie siła" - jak to się mówi - czyli że jeśli kościoły są pełne, jeśli do komunii przystępuje wysoki procent ochrzczonych, jeśli nie brak kandydatów do seminariów i zakonów, to wszystko jest dobrze i Kościół kwitnie. Nie jest jednak prawdą, że "małe jest piękne" - jak to się mówi - czyli że jeśli będzie nas mniej, jeśli odpadną ci gorsi i powierzchowni chrześcijanie, to wreszcie Kościół oczyści się, rozkwitnie i wypięknieje. Nic bardziej błędnego: od ilości nic nie zależy.

Kościół jest piękny pięknością swych dzieci. Wszystko zależy od naszej odpowiedzi na Ewangelię, od naszego poddania się Duchowi Chrystusa i - napiszę przekornie - niestety tylko od tego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pułapka ilości
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.