Najpiękniejszy dzień życia jest jeszcze przede mną

Najpiękniejszy dzień życia jest jeszcze przede mną
(fot. unsplash.com)
Logo źródła: Blogi jasminowa.blog.deon.pl

Zostawiam na boku męczące mnie myśli, wyzwania i niekończące się pytania. Zamykam na chwilę oczy. Pogodną atmosferę podczas minionego zjazdu na studiach. Dobre, reżyserowane przez Ducha Świętego rozmowy. Miłe spotkanie z przyjaciółmi.

Parkuję samochód obok innych, w równym rządku (manewry to nie jest moja najmocniejsza strona, ale udaje mi się – tym razem bez zarzutu). Zadowolona wysiadam i poprawiam szal wokół szyi. Nieprzyjemny ziąb próbuje się wcisnąć każdą szparką. Ryneczek, mimo wczesnej pory, tętni życiem. Słychać gwar pogodnych rozmów, zachwalanie produktów pobliskiej olejarni i świst wiatru między straganami.

Wdaję się w pogawędkę z jedną ze starszych sprzedawczyń – mówi, że przypominam jej córkę. Spuszcza z ceny, gdy próbuję wyłuskać z portmonetki drobne i zaznacza, że za resztę mam sobie kupić czekoladkę na święta. Uśmiecham się w duchu, jeszcze nikt nie zatroszczył się o osłodzenie mi życia w tak miły sposób.

Przechodzę dalej. Witam się ze sprzedawcą wędlin. Nie mogę sobie przypomnieć nazwy jednego z produktów. Żartujemy, śmiejemy się, w końcu życzymy sobie wesołych świąt i obładowana wracam na parking.

Myślę o mężu i dzieciach śpiących jeszcze pod ciepłymi kołdrami. Już mam wsiadać, gdy zauważam gałązki jemioły. Wybieram tę, która ma na sobie białe kulki. Zastanawiam się jednocześnie, czy to rozsądny wybór, bo oczami wyobraźni już widzę, jak maluchy je podgryzają, sprawdzając smak „białych jagódek”.

Może jednak nie – uspakajam się w duchu. Otwieram drzwi samochodu i pakuję do środka zakupy. Wtedy staje przy mnie tamta starsza sprzedawczyni i z figlarnym błyskiem w oku zakłada do tyłu ręce. „Nie zapomniała nic pani?”, pyta mnie przekrzywiając lekko na bok głowę, tak samo jak ja, gdy zadaję zagadkę moim małym dzieciom. Wyciąga wreszcie zza siebie ręce i podaje mi zgubę. Śmiejemy się obie, ja dziękuję, a ona mówi jeszcze kilka dobrych słów i żegnamy się.

W domu przebieram się w nową sukienkę, w której czuję się sporo młodsza niż jestem, a jeden z naszych synów chwyta natychmiast gałązkę jemioły, umieszcza ją nad naszymi głowami (męża i moją) i znacząco zerka na swojego tatę, który od razu reaguje, skradając mi całusa. Najmłodsza córeczka śmieje się słodko i woła, ze też chce buziaka.

Wieczorem na dworze jest paskudnie, ni to jesień, ni to zima: szaro, dżdżyście i zimno. Ale wewnątrz jest ciepło i jasno. Kładę gałązkę jemioły przy wieńcu adwentowym i wołam dzieci, by zapaliły trzecią już świecę. Patrzę na ich rozjaśnione blaskiem twarze.

Zostawiam na boku męczące mnie myśli, wyzwania i niekończące się pytania. Zamykam na chwilę oczy. Przypominam sobie dobre rzeczy z ostatniego czasu. Pogodną atmosferę podczas minionego zjazdu na studiach. Dobre, reżyserowane przez Ducha Świętego rozmowy. Miłe spotkanie z przyjaciółmi. Pełne otuchy słowa nauczyciela. Mentalne wsparcie kobiety mierzącej się z tym samym wyzwaniem, co ja. Wyznanie nastoletniego syna, które rozgrzało od środka moje serce… Koślawego aniołka zrobionego dla mnie przez najmłodszą pociechę. Cudowny wschód słońca i szadź na drzewach.

I słowa rekolekcjonisty, że najpiękniejszy dzień życia jest jeszcze przede mną.

Jemioła, na razie cała, przypomina mi o tym, że czasem wystarczy niewiele, by wyzwolić wielkie dobro, drzemiące w każdym z nas.

Już niedługo koniec roku.

Już niedługo… NIEBO.

„Niech się rozweselą pustynia i spieczona ziemia, niech się raduje step i niech rozkwitnie!  Niech wyda kwiaty jak lilie polne, niech się rozraduje, skacząc i wykrzykując z uciechy. Chwałą Libanu ją obdarzono, ozdobą Karmelu i Saronu. Oni zobaczą chwałę Pana, wspaniałość naszego Boga.  

Pokrzepcie ręce osłabłe, wzmocnijcie kolana omdlałe!  Powiedzcie małodusznym: «Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg, oto – pomsta; przychodzi Boża odpłata; On sam przychodzi, by zbawić was».  

Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą.  Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i język niemych wesoło krzyknie. Bo trysną zdroje wód na pustyni i strumienie na stepie;  Odkupieni przez Pana powrócą, przybędą na Syjon z radosnym śpiewem, ze szczęściem wiecznym na twarzach: osiągną radość i szczęście, ustąpi smutek i wzdychanie.” (Iz 35, 1-6a.10)

* * *

Tekst pochodzi z bloga jasminowa.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Są takie momenty, kiedy brakuje nam tchu.
Są takie chwile, kiedy nie mamy już na nic sił.
Są takie dni, kiedy trudno nam dostrzec nadzieję.

Nadziejnik, który trzymasz w swoich rękach, jest właśnie...

Skomentuj artykuł

Najpiękniejszy dzień życia jest jeszcze przede mną
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.