Palestyńczycy mówią o nowej "masakrze"

Palestyńczycy mówią o nowej "masakrze"
(fot. PAP/EPA/MOHAMMED SABER)
PAP / mh

Tysiące ludzi w niedzielę nad ranem uciekały z Szadżaiji na przedmieściach Miasta Gaza, po całonocnym izraelskim ostrzale. Ci, którzy się wydostali, opowiadali o "masakrze" - według palestyńskich lekarzy zginęło  60 osób, a 400 zostało rannych.

Od sobotniej nocy Szadżaija była pod wyjątkowo intensywnym izraelskim ostrzałem.
"Już kolejny dzień siedzieliśmy wszyscy razem, w jednym pokoju, bez prądu, bez bieżącej wody" - powiedziała PAP Hajat Abu Amar, która uciekła z Szadżaiji wraz z mężem i czternaściorgiem dzieci w niedzielę rano. Przez całą noc nie spali, bo dookoła spadały pociski z czołgów i trwał ostrzał z powietrza. Nad ranem przyszli po nich sąsiedzi, kazali im jak najszybciej wyjść z domu i uciekać.
Hajat chciała zakrywać dzieciom oczy po drodze, bo wokół nich działy się "przerażające sceny" - mówi. Szli piechotą jak tysiące innych. Po drodze minęli zbombardowany dom sąsiadów; tam mężczyzna próbował wyciągnąć ciało siostrzenicy, umierającej, już bez rąk. Gdy mu się udało, w szoku krążył po okolicy, niosząc na rękach zwłoki dziecka - nie było komu udzielić dziewczynce pomocy, zginął również jej ojciec. Okolica znajdowała się pod tak intensywnym ostrzałem, że karetki nie były w stanie wszędzie dotrzeć, a Czerwonemu Krzyżowi udało się wynegocjować zawieszenie broni dopiero od 13.30.
Ale od rana do głównego szpitala Szifa w Gazie i tak przywożono rannych. Sanitariusze, czasem płacąc za to życiem, zapuszczali się w głąb Szadżaiji, by ratować ludzi. Około godziny 10 do Szify przywieziono ciało jednego z nich, Fuada Dżabira. A chwilę wcześniej, dziennikarza Chaleda Hamada, jeszcze w kuloodpornej kamizelce z napisem "press".
Po ulicach wokół szpitala błąkały się zdezorientowane rodziny w poszukiwaniu schronienia. Najpierw szli do szkół UNRWA (agencja ONZ pomagająca palestyńskim uchodźcom)], ale te są już od kilku dni przepełnione - schronienie w nich znalazło już ponad 70 tysięcy osób. W klasach śpi po 50 osób, a miejsca zaczyna brakować nawet pod gołym niebem, na dziedzińcach szkół. Gdy najnowsza fala wysiedleńców zorientowała się, że szkoły są przepełnione, ludzie poszli do pobliskiego szpitala Szifa. Choć nie było nawet skrawka cienia, wiele rodzin odetchnęło, licząc, że chociaż szpital nie będzie celem izraelskich nalotów.
Ale i ogród szybko wypełnił się ludźmi i pozostałe rodziny, które do centrum Gazy dotarły chwilę później, były skazane na dalsze szukanie miejsca. Wiele osób szło bez butów, niektórzy jeszcze w piżamach, niosąc czasem jeden koc, czasem pieluszki dla niemowlaków, czasem nic.
Gdy o 13.30 czasu lokalnego miało rozpocząć się zawieszenie broni w Szadżaiji, ruszyły tam dziesiątki karetek - by zabrać rannych i ciała zabitych. Przyjechali też strażacy, by pomóc ratować ludzi uwięzionych pod gruzami domów. W niedzielę rano kilku palestyńskich strażaków zostało rannych - gdy jechali do Szadżaiji, ich wóz został trafiony w izraelskim ostrzale. Mimo obecności ambulansów i ratowników Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, zawieszenie broni zostało przerwane - okolicą wstrząsały wybuchy, a nad domami unosił się dym.
Zdezorientowani ludzie opuszczali domy, pytali siebie nawzajem, czy rzeczywiście jest zawieszenie broni. Większość szła pieszo bez niczego. Niektórzy upychali kilkunastoosobowe rodziny do samochodów osobowych. Zawieszenie broni zostało przedłużone do 17.30 ze względu na dramatyczną sytuację w Szadżaiji.
W niedzielę w całej Strefie Gazy zginęło 96 osób, a od rozpoczęcia izraelskiej ofensywy 8 lipca co najmniej 434 osoby, trzy tysiące zostało rannych - według przedstawicieli palestyńskiego ministerstwa zdrowia.
Głównym celem ofensywy lądowej, która rozpoczęła się w czwartek wieczorem po 10 dniach ataków lotniczych na Strefę Gazy, jest, jak podkreślają izraelskie media, zniszczenie tuneli podziemnych wierconych przez palestyńskich bojowników i wykorzystywanych do ukrywania wyrzutni rakietowych, a także do przedostawania się na terytorium Izraela.
Strefa Gazy znajduje się pod izraelską blokadą od siedmiu lat, kiedy wybory wygrało radykalne ugrupowanie Hamas. Palestyńczycy mówią, że to forma zbiorowej kary: ruch towarów i osób jest bardzo ograniczony; blokada zniszczyła gazańską gospodarkę uzależniając większość jej mieszkańców od pomocy z zewnątrz. Brakuje prądu, wody pitnej, podstawowych zapasów medycznych.
Z Gazy większość też nie może wyjechać. Nie tylko Izrael zakazuje wyjazdu zwykłym gazańczykom, ale również Egipt rok temu zamknął przejście na południowej granicy i zniszczył biegnące pod nią tunele - główną ścieżkę importu towarów do Gazy. A w samej Strefie, jednym z najgęściej zaludnionych miejsc na świecie, nie ma często dokąd się ewakuować.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Palestyńczycy mówią o nowej "masakrze"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.