Szansa na nowy start bankrutującego Detroit

Szansa na nowy start bankrutującego Detroit
(fot. Shutterstock)
PAP / mm

Sąd USA ds. upadłości ogłosił, że Detroit pozostanie pod ochroną sądu upadłościowego, co oznacza, że to sąd zdecyduje, ile długu zostanie miastu umorzone i jak duże straty poniosą wierzyciele. Detroit ma szansę na nowy początek - mówił sędzia Steven Rhodes.

Po dwutygodniowym procesie federalny sędzia Steven Rhodes ogłosił we wtorek, że Detroit kwalifikuje się do objęcia procedurą upadłości na podstawie tzw. rozdziału dziewiątego amerykańskiego prawa o bankructwie.

Detroit, niegdyś drugie z najbogatszych miast USA i symbol amerykańskiej potęgi przemysłowej, złożyło w lipcu wniosek o upadłość. Jego zadłużenie szacuje się na około 18 mld USD. To największe tego typu bankructwo w historii Stanów Zjednoczonych.

"Doszliśmy do wniosku, że to niegdyś zamożne i dumne miasto nie może spłacić swoich długów - powiedział Rhodes. - Detroit ma szansę na nowy początek".

DEON.PL POLECA

Wyrok oznacza, że to federalny sąd upadłościowy zdecyduje, ile długu zostanie miastu umorzone i jak duże straty poniosą kredytodawcy. Zdecyduje też o ewentualnym rozdysponowaniu majątku miasta w taki sposób, żeby umożliwić mu przetrwanie.

Decyzja oznacza też, że specjalny komisarz ds. zarządzania kryzysowego Kevyn Orr, powołany w marcu przez gubernatora stanu Michigan Ricka Snydera, będzie mógł teraz zakończyć pracę nad planem restrukturyzacji długu miasta. Plan ma być gotowy w połowie grudnia. Jeśli większość wierzycieli zaaprobuje plan Orra, sąd rozpocznie rozprawę w celu jego zatwierdzenia.

Gdyby sąd nie zgodził się we wtorek na objęcie Detroit procedurą upadłościową, to wówczas, jak ostrzegał Orr, miastu groziłby ogromny kryzys. "To byłby scenariusz w stylu Armagedonu" - powiedział. Wierzyciele mogliby ścigać się, kto pierwszy złoży pozew w sądach, by próbować odzyskać swe straty z reszty majątku Detroit.

Najbardziej dramatycznie zapowiadają się negocjacje z funduszami emerytalnymi, które zainwestowały w miejskie obligacje, a od których zależy wysokość emerytur pracowników miasta. Przed ogłoszeniem w lipcu wniosku o upadłość Detroit Orr proponował za każdego dolara 10 centów, co oznaczałoby de facto, że emeryci dostaliby 10 proc. środków spodziewanych w ramach planów emerytalnych.

Adwokat związków pracowników miejskich zapowiedziała złożenie odwołania od wyroku sądu. "Jesteśmy bardzo zaniepokojeni tym, jak ten wyrok może wpłynąć na emerytowanych pracowników miasta" - powiedziała Sharon Levine.

By szukać oszczędności, związki miejskich emerytów i urzędników, a także banki, które mają niezabezpieczone obligacje miasta, domagają się nawet sprzedaży dzieł sztuki znajdujących się w muzeum Detroit Institute of Arts, którego kolekcja obejmuje dzieła takich mistrzów jak Van Gogh, Matisse czy Bruegel.

Problemy Detroit narastały od dziesięcioleci. W latach 50. Detroit było jednym z najbogatszym miast w USA, swą potęgę zawdzięczając głównie gigantom samochodowym takim jak Ford, General Motors oraz Chrysler. W Detroit produkowano też samoloty, czołgi i amunicję, dzięki którym aliantom udało się pokonać hitlerowskie Niemcy w II wojnie światowej.

Ale wraz z upadkiem przemysłu, któremu towarzyszył spadek wartości nieruchomości, miasto stopniowo traciło dochody. Coraz mniej podatków spływało też od bogatych mieszkańców, którzy z powodu rosnącej przestępczości przeprowadzili się na przedmieścia. Liczba mieszkańców miasta, która w latach 50. wynosiła 1,8 miliona, spadła dziś do 700 tys. Ci, którzy pozostali, to w 83 proc. Afroamerykanie. 36 proc. z nich żyje poniżej poziomu ubóstwa.

Opustoszałe fabryki i domy, których liczbę szacuje się na prawie 80 tys., przyczyniły się do wzrostu przestępczości. Detroit przoduje w amerykańskich statystykach pod względem liczby zabójstw.

Zdaniem wielu obserwatorów do upadku miasta przyczyniła się też nieudolność władz. Jeden z ostatnich burmistrzów Kwame Kilpatrick (rządził w latach 2002-2008) przebywa w więzieniu, skazany za rozmaite oszustwa finansowe i korupcję.

Ekonomiści pozytywnie oceniają ogłoszenie upadłości, przekonując, że im wcześniej finanse miasta zostaną oczyszczone, tym lepiej. Ostatnio widać zresztą pewne oznaki ożywienia. Sektor samochodowy znowu zaczął przynosić zyski, do centrum miasta wprowadziło się sporo nowych, młodych mieszkańców.

W ubiegłym tygodniu budżet federalny przyznał 24 mln USD na wsparcie miejskiej straży pożarnej, a miliarder Warren Buffett oraz szef Goldman Sachs Lloyd Blankfein ogłosili, że zainwestują 15 mln USD w bank inwestycyjny na wsparcie małego i średniego biznesu w Detroit.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Szansa na nowy start bankrutującego Detroit
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.