Hillary Clinton żegna się z dyplomacją, co dalej?

Hillary Clinton żegna się z dyplomacją, co dalej?
(fot. EPA/Michael Reynolds)
PAP / drr

Chwalona za styl, pracowitość i lojalność wobec prezydenta Baracka Obamy, Hillary Clinton kończy w piątek urzędowanie jako szefowa dyplomacji USA. Nie ustają spekulacje, czy powalczy o fotel prezydenta w 2016 roku.

Jako szefowa dyplomacji pokonała 918375 mil (1,48 mln km) odwiedzając 112 państw i odbywając 1700 spotkań ze światowymi liderami - poinformowało dziennikarzy jej biuro prasowe. Zdarzało się, że jednego dnia miała kilkanaście rozmów, do których zawsze była świetnie przygotowana, o czym świadczy fakt, że przez cztery lata skutecznie unikała wpadek, czy gaf.

- Potrzebuję odespać za jakieś 20 ostatnich lat - powiedziała niedawno Clinton, pytana co będzie dalej robić. Ale raczej nikt nie spodziewa się, by spoczęła na laurach. Już dawno nie jest tylko "Hillary Rodham", żoną wspierającą swego męża Billa Clintona, prezydenta w latach 1993-2001. Dotychczas nie ujawniła swych planów, ale - jak zauważa "New York Times" - w czwartek w żadnym z wywiadów kategorycznie nie zaprzeczyła też, że będzie po raz drugi starała się zostać pierwszą kobietą, która zasiądzie jako prezydent w Białym Domu.

Eksperci zauważają, że ani razu przez cztery lata nie doszło między nią a prezydentem Barackiem Obamą do spięcia lub publicznie wyrażonej różnicy zdań, mimo że byli ostrymi rywalami w prawyborach w Partii Demokratycznej w 2008 roku. - Kiedy po zwycięstwie Obama zaproponował jej stanowisko szefowej dyplomacji, niektórzy mogli się obawiać, że będzie chciała stać się "współprezydentem - zauważa Michael O'Hanlon w analizie opublikowanej w "Foreign Affairs". Clinton była jednak lojalna rozumiejąc, że sekretarz stanu realizuje politykę zagraniczną określoną przez prezydenta i nic dobrego z publicznych konfrontacji nie wynika.

DEON.PL POLECA

Zaoferowanie Clinton współpracy opłaciło się Obamie z nawiązką - pisał w ubiegłym roku tygodnik "Economist": "Uzyskał doradcę i ambasadora USA prezydenckiego kalibru, jednocześnie usuwając ją z Senatu, gdzie jako wpływowa demokratyczna rywalka mogła stworzyć krąg rozczarowanych".

Ekspertom trudniej dokonać natomiast bilansu działalności Clinton jako szefowej dyplomacji. Nawet jej zwolennicy przyznają, że niewiele najpoważniejszych problemów zostało rozwiązanych. Być może za wcześnie na ocenę długofalowych skutków jej dyplomacji. - W obliczu pogrążonego w chaosie Bliskiego Wschodu, zmieniających się relacji USA z Chinami i Rosją, szersza ocena jej kadencji może być tylko prowizoryczna - uważa O'Hanlon.

Niemniej przyznaje, że "trudno ją uznać za historyczną sekretarz stanu". Zauważa, że pod kierownictwem Clinton dyplomacja USA nie rozwinęła żadnej nowej wielkiej koncepcji, porównywalnej do inicjatyw jej niektórych poprzedników, jak stworzenie NATO podczas zimnej wojny, otwarcie USA na Chiny z inicjatywy Henry'ego Kissingera, czy naciski Jamesa Bakera na zjednoczenie Niemiec po upadku muru berlińskiego.

Według O'Hanlona być może istniejące obecnie na świecie problemy nie dojrzały do wielkiej inicjatywy, ale pozostaje faktem, że nie było za Clinton "wielkich historycznych przełomów".

Za widoczne sukcesy Clinton wskazuje się jej udział w "strategicznym zwrocie" USA ku regionowi Azji i Pacyfiku. Chodzi o zwrot, który ma nie tylko militarny, ale i dyplomatyczny charakter. Ta strategia, będąca niejako odpowiedzią USA na rosnącą potęgę Chin, ma sprawić, że również obecny wiek będzie w przyszłości określany mianem "amerykańskiego stulecia". Clinton ma w tym zwrocie swój wielki udział, począwszy od tego, że za cel swej pierwszej zamorskiej podróży zagranicznej obrała Azję i potem kilkanaście razy tam wracała. Stanęła też po stronie azjatyckich sojuszników w ich terytorialnym sporach z Chinami.

Przypomina się też, że Clinton niezmiernie aktywnie zaangażowała się w promocję "sprawy kobiet" na świecie.

Utrzymała silne więzi USA z Unią Europejską. Podczas gdy Obama przykładał mało uwagi do Europy, co mu się często wytyka, ona odwiedziła Stary Kontynent blisko 40 razy, utrzymując stałe telefoniczne kontakty z szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Wypracowała z europejskimi liderami m.in. wzmocnienie sankcji wobec Iranu.

Rok temu Clinton była też bardzo chwalona przez prasę amerykańską za wkład w przygotowanie interwencji NATO w Libii. "Washington Post" pisał, że to głównie ona przekonała prezydenta Obamę do potrzeby wprowadzenie oenzetowskiej strefy zakazu lotów nad Libią, a następnie doprowadziła do uchwalenia rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ w tej sprawie, przekonując m.in. Rosję, aby nie skorzystała z prawa weta. To Clinton miała też przekonać państwa arabskie do poparcia interwencji.

Gwiazda Clinton zbladła jednak nieco po ataku terrorystycznym na konsulat amerykański w Bengazi 11 września 2012 roku, w którym zginął ambasador USA w Libii. Republikanie zarzucają jej, że Departament Stanu pod jej kierownictwem nie zadbał o należytą ochronę placówki w Bengazi.

Dyplomacja USA krytykowana jest też za nieudzielenie większej pomocy powstańcom w Syrii. "Trzeba być ostrożnym. Nie zawsze można od razu dostrzec, co należy zrobić" - powiedziała Clinton, odpowiadając na ten zarzut w wywiadzie, jakiego udzieliła kilka dni temu wspólnie z prezydentem Obamą telewizji CBS.

Ten wywiad był interpretowany jako dyskretne poparcie Obamy dla ewentualnej kandydatury Clinton na prezydenta w wyborach w 2016 roku.

Jeżeli się zdecyduje, to - sądząc z obecnych sondaży - ma niemal zapewnioną nominację Partii Demokratycznej. Clinton jest dziś bardziej popularna od Obamy - według niedawnego sondażu "Washington Post" i telewizji ABC News, 65 procent Amerykanów aprobuje jej poczynania jako szefowej Departamentu Stanu. Chwali ją nawet wielu Republikanów, czego nie można powiedzieć o ich ocenie Baracka Obamy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Hillary Clinton żegna się z dyplomacją, co dalej?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.