Stary konflikt w nowej sytuacji politycznej

Stary konflikt w nowej sytuacji politycznej
(fot. EPA/Mohammed Saber)
PAP / drr

Nowy konflikt między Izraelem a Strefą Gazy wywołał palestyński Hamas, ale Izrael szykował swą zbrojną reakcję od miesięcy, biorąc poprawkę na polityczne zmiany w regionie po arabskiej wiośnie, utrudniające sytuację Izraela.

Choć nie było jednego, konkretnego wydarzenia, które rozpaliło nowy konflikt między Izraelem a Strefą Gazy, nie ma wątpliwości, że wywołał go Hamas, bombardując z coraz większym natężeniem terytorium Izraela - uważa Richard Haas, szef amerykańskiej Rady Stosunków Zagranicznych (CFR). - Mamy do czynienia z innym, lepiej uzbrojonym, mniej izolowanym nowym Hamasem, który chce teraz umocnić swoją pozycję - powiedział w wywiadzie dla telewizji MSNBC.

Amerykański ośrodek badawczy Stratfor zwraca jednak uwagę, że Izrael podjął krok uprzedzający: 23 października zbombardowany został skład broni w Chartumie i w powszechnej opinii był to atak izraelskich sił powietrznych. W stolicy Sudanu ukryty był arsenał Hamasu, w którym znajdować się miały między innymi szczególnie niebezpieczne rakiety Fadżr-5 irańskiej produkcji. Wystrzelone z Gazy, mogą dosięgnąć Tel Awiwu i Jerozolimy. "Izrael zdawał sobie sprawę, że próba wyeliminowania zagrożenia, jakie stanowią Fadżr-5 może oznaczać wojnę" - pisze Stratfor.

"Hamas mógł zdecydować się na eskalację ataków, ponieważ chce umocnić swoją pozycję, zwłaszcza w odniesieniu do kontrolowanej przez konkurujący z nim o władzę na palestyńskich terytoriach Fatah - pisze Elliott Abrams z CFR. - (Fatah) wystąpił do ONZ o status nieczłonkowskiego państwa obserwatora (dla Autonomii Palestyńskiej) i ma wszelkie szanse, by go uzyskać. By podbudować poparcie Palestyńczyków, zwłaszcza młodych, przywódcy Hamasu potrzebują wojny. Pokazują, że podczas gdy Fatah mówi, Hamas działa".

DEON.PL POLECA

Według Abramsa, Hamas chce się znaleźć w centrum uwagi. Arabska wiosna odmieniła krajobraz polityczny w regionie, nie całkiem jednak po myśli tej organizacji. Bo choć Hamas jest teraz mniej izolowany politycznie w krajach, w których demokratyczne wybory wyniosły do władzy islamistów, jednak Egipt nie otworzył dla Palestyńczyków swych granic, a oczekiwane wsparcie ze strony Bractwa Muzułmańskiego, z którego wywodzi się tamtejszy prezydent Mohammed Mursi, nie nadeszło.

Gra może się więc toczyć o utrzymanie bądź pozyskanie nowych sojuszy w regionie. Sratfor przypomina, że “filarem pokoju" na Bliskim Wschodzie było porozumienie pokojowe między Izraelem a Egiptem z 1978 roku. Pokój między tymi państwami i współpraca ich wywiadów gwarantowały względną stabilność w zapalnym regionie.

Cytowany przez BBC politolog z uniwersytetu w Kairze Hassan Nafaa sądzi, że Izrael odpowiedział na ostrzał ze Strefy Gazy atakiem w dużej mierze po to, by przetestować to "jak silne są relacje między Hamasem a Egiptem".

Opinia publiczna w Egipcie jest jednak po stronie Palestyńczyków, a demokratycznie wybrany prezydent nie będzie mógł jej trwale ignorować. "Izrael będzie więc musiał porównać koszty obrony swych obywateli" z ryzykiem podważenia "strategicznie najważniejszych dla niego stosunków z Egiptem" - czytamy na stronach amerykańskiego think tanku Brookings.

Wszystko wskazuje więc na to, że Hamas walczy o poparcie Egiptu licząc, że retorsje Izraela, który nie wyklucza inwazji wojsk lądowych na Strefę Gazy, wywołają protesty opinii publicznej, które w demokratycznym Egipcie będą z czasem musiały wpłynąć na politykę zagraniczną Kairu.

Izrael ma wszelkie powody, by czuć szczególny niepokój w zmienionym krajobrazie politycznym. Ponadto Hamas jest tym razem lepiej przygotowany do swej kampanii: jeszcze kilka lat temu jego arsenał ograniczał się do "prymitywnych, domowej roboty (pocisków) wyprodukowanych w Gazie" - pisze AP. Teraz jednak, zarówno Hamas, jak i inne radykalne ugrupowania islamskie zdołały przeszmuglować do Strefy Gazy "wyrafinowane rakiety dalekiego zasięgu z Iranu i Libii" - wyjaśnia agencja. Według Stratforu Hamas ma zarówno rakiety typu Fadżr-5, jak i Fadżr-3.

Ponadto napływ do Gazy islamskich bojowników z Afryki Północnej, "którzy popychają Hamas do walki, oraz rosnąca w całym regionie nienawiść do Izraela sprawiają, że angażuje się on w konflikt, w którym musi stawić czoło całkiem nowym wyzwaniom" - pisze "New York Times".

Wrzenie na Bliskim Wschodzie podsycane jest przez Iran, który w opinii Stratforu czeka na polityczne korzyści, jakie może mu przynieść konflikt między Strefą Gazy z Izraelem. Teheran liczy na poprawę osłabionego ostatnio sojuszu z Hamasem, który wiąże teraz swe nadzieje z Bractwem Muzułmańskim, choć to Iran dostarczał mu broni. Islamska Republika, która wspiera również reżim syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada, z ulgą przyjmuje konflikt, który odwraca uwagę od rzezi w Syrii - pisze ten ośrodek.

"Minister obrony Iranu Ahmad Wahidi wezwał w sobotę muzułmanów, by odpowiedzieli agresją na zbrojne działania Izraela w Strefie Gazy - zaznacza Stratfor. - Oczy wszystkich są więc zwrócone na Liban, gdzie Hezbollah, najsprawniejszy militarny pełnomocnik Iranu może otworzyć drugi front w walce z Izraelem".

Konflikt może więc ogarnąć południowy Liban - przewiduje amerykańska wywiadownia, podkreślając jednak, że na razie Hezbollah czeka. Być może na moment, w którym Hamas wciągnie siły lądowe Izraela w konflikt wystarczająco trudny, by interwencja Hezbollahu dawała nadzieje na wynegocjowanie z Izraelem korzystnego zawieszenia broni.

Arabska wiosna zmieniła radykalnie uwarunkowania starego konfliktu między Izraelem a Palestyńczykami. "Nikt nie przewidział jej nadejścia i z pewnością nikt teraz nie wie, jak będzie wyglądał ten region, gdy sytuacja znów się uspokoi" - komentuje BBC.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Stary konflikt w nowej sytuacji politycznej
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.