Jedynki na liście, ale bunt na pokładzie

Jedynki na liście, ale bunt na pokładzie
(fot. PAP/Leszek Szymański)
PAP / drr

Politycy PO niezadowoleni ze zbyt odległych pozycji na listach wyborczych zapowiadają, że odwołają się w tej sprawie do zarządu krajowego. Taki zamiar zapowiedziała już Joanna Mucha (Lublin).

Według informacji PAP odwołają się też Krzysztof Tyszkiewicz (Warszawa), Łukasz Gibała (Kraków) i Maciej Orzechowski (Kalisz).

Najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu zbierze się zarząd krajowy PO, aby zająć się właśnie listami wyborczymi, których kształt do tej pory ustalały regiony.

- Decyzje niektórych władz regionów są kwestionowane przez część naszych polityków, jako krzywdzące - co do miejsca lub wręcz usunięcia z listy. Te odwołania od poszczególnych polityków na zarząd krajowy na pewno wpłyną, pochylimy się nad nimi z uwagą - zapowiedział we wtorek szef wielkopolskiej PO, wiceprzewodniczący klubu Platformy Rafał Grupiński.

DEON.PL POLECA

Według niego ważne jest stworzenie takich list, które pozwolą na zoptymalizowanie wyniku wyborczego PO. - My idziemy do wyborów jako ekipa, która dotąd rządziła i musimy obronić dorobek, pokazać, że mamy naprawdę silne indywidualności, ludzi intelektualnie znakomicie przygotowanych do tego, aby pełnić odpowiedzialnie funkcje w państwie. Myślę, że zarząd krajowy musi z tego punktu widzenia spojrzeć na propozycje poszczególnych regionów - podkreślił wiceszef klubu PO.

Odwołanie do zarządu krajowego zapowiedziała już posłanka Joanna Mucha, której przypadło czwarte miejsce na liście PO w Lublinie. "Jedynką" ma tam być Magdalena Gąsior-Marek - media wypomniały jej, że zasłynęła z wręczenia kwiatów ministrowi infrastruktury Cezaremu Grabarczykowi po tym, jak w Sejmie przepadł wniosek o jego odwołanie. Premier Donald Tusk komentował wówczas, że kwiaty dla Grabarczyka były "kompletnym brakiem wyczucia". Mucha twierdzi, że uchwalony przez region kształt listy nie da Platformie najlepszego możliwego wyniku wyborczego.

Odwołanie chce też złożyć rzecznik klubu PO Krzysztof Tyszkiewicz, którego władze PO na Mazowszu umieściły na siedemnastym miejscu listy warszawskiej. - Będę się starał o wyższe miejsce na liście. Wydaje mi się, że przez te cztery lata w parlamencie zdobyłem na tyle doświadczenia, że nie powinienem być na niższym miejscu na liście niż cztery lata temu - a jestem - powiedział Tyszkiewicz.

Na krakowskiej liście PO nie znalazł się poseł Łukasz Gibała - małopolska PO nie udzieliła mu rekomendacji. Gibała poinformował, że odwoła się do zarządu krajowego. - Będę się odwoływał, decyzja władz w regionie jest kuriozalna, to ewenement - uważa. Jak dodał, w ciągu czterech lat do jego pracy jako posła nie miały uwag ani władze klubu, ani całej partii.

- Skoro moją kandydaturę zgłosiła mniej więcej połowa kół krakowskich, to wydaje się dziwne, że znalazłem się poza 28-osobową listą - ocenił Gibała. Szef regionu Ireneusz Raś pytany o powody nieudzielenia rekomendacji Gibale stwierdził, że zostawia je do oceny zarządu krajowego partii. - To była kolegialna, trudna decyzja, ale budowaliśmy listy, by pokazać jedną drużynę. Przeanalizowaliśmy kilka obszarów działalności politycznej różnych osób i tak nam wyszło - powiedział Raś.

Do zarządu krajowego odwoła się też Maciej Orzechowski - w ubiegłych wyborach startował z czwartego miejsca w Kaliszu, teraz dano mu miejsce ósme. - Startowałem z czwartego miejsca, uzyskałem świetny wynik. Po stronie tego odwołania stawiam fakty, czyli swój wynik wyborczy oraz aktywność w polskim parlamencie, która jest mierzalna statystyką. W statystykach parlamentarnych znajduję się na czołowych miejscach nie tylko w swojej partii, ale w ogóle wśród parlamentarzystów, jestem uczciwie pracującą osobą, trudno karać za uczciwą pracę - powiedział Orzechowski.

Odwoływać na razie nie zamierza się Antoni Mężydło, choć - jak przyznał w rozmowie z PAP - głosował przeciwko kształtowi list, jakie zostały ostatecznie zatwierdzone przez władze regionu. Mężydło znalazł się na szóstym miejscu tej listy, chociaż w poprzednich wyborach otwierał listę toruńską PO, wcześniej zdecydował się przejść do PO z PiS. W nieoficjalnych rozmowach działacze w regionie przyznają, że dalekie miejsce Mężydły to efekt tego, że w wyborach szefa regionu poparł Pawła Olszewskiego, a nie obecnego przewodniczącego Tomasza Lenza.

Kolejny kontrowersyjny przypadek to brak miejsca na liście PO do Sejmu w Piotrkowie Trybunalskim dla rządowej pełnomocnik ds. równego traktowania Elżbiety Radziszewskiej. Szef Platformy w tym regionie Andrzej Biernat powiedział we wtorek PAP, że taką decyzję podjęły terenowe struktury, a on jest "tylko przekaźnikiem". "To nie jest moja autorska decyzja" - przekonywał. "Zaproponowaliśmy pani minister start do Senatu" - dodał, choć przyznał, że "nie było takiej rozmowy kończącej". Wyraził też nadzieję, że Radziszewska zgodzi się na start do izby wyższej.

Biernat wyjaśnił, że okręg piotrkowski jest bardzo trudny dla PO, a Radziszewska jest tam bardzo rozpoznawalna i ma dobre stosunki np. z miejscowym Kościołem.

Sama Radziszewska powiedziała jednak we wtorek PAP, że nie dostała propozycji startu w wyborach do Senatu i wykluczyła ubieganie się o mandat senatora.

Jak dodała, liczy na to, że w ciągu najbliższych dni decyzję władz łódzkich zmieni jeszcze zarząd partii, a ona sama będzie mogła ubiegać się o mandat poselski z pierwszego miejsca w okręgu piotrkowskim. "Zarząd krajowy zajmie się listą w 10. okręgu wyborczym. Liczę, że znając nas wszystkich, zarząd krajowy podejmie odpowiednie kroki. Myślę, że moja 14-letnia praca w Sejmie i 10-letnia na rzecz Platformy Obywatelskiej zostanie oceniona i doceniona" - podkreśliła.

Na start w wyborach do Sejmu liczy też poseł Robert Węgrzyn. Został on wykluczony z Platformy przez opolski partyjny sąd koleżeński za kontrowersyjną wypowiedź o gejach i lesbijkach; od tej decyzji odwołał się do sądu krajowego.

Według informacji PAP, propozycja list PO w Opolskiem ma być gotowa pod koniec tygodnia. Nieoficjalnie źródła zbliżone do opolskiej Platformy informują, że Węgrzyna na listach nie będzie.

W cytowanej przez poniedziałek przez TVN24.pl rozmowie z lokalnym Radiem Park Węgrzyn stwierdził, że jeśli zabraknie go na liście, będzie to oznaczać, że "środowiska homoseksualne miały większe wpływy". "Jestem optymistą i liczę, że zarząd krajowy podejmie taką decyzję, że znajdę się na listach wyborczych. Jeżeli by się okazało inaczej, to będę to odbierał jednoznacznie, że środowiska homoseksualne miały większe wpływ i większe przełożenie - powiedział Węgrzyn w rozmowie z rozgłośnią z Kędzierzyna-Koźla.

Finalny kształt list wyborczych PO ma zatwierdzić 11 czerwca Rada Krajowa tej partii.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jedynki na liście, ale bunt na pokładzie
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.