Polskie uwagi do raportu MAK ws. katastrofy

Polskie uwagi do raportu MAK ws. katastrofy
(fot. EPA/Siergiej Chrikow)
PAP / drr

Polska kwestionuje przyczyny katastrofy w Smoleńsku opisane w projekcie raportu MAK - jak np. złe przygotowanie załogi i presja na nią przez obecność w kabinie osób postronnych.

Zdaniem strony polskiej, niektóre stwierdzenia projektu raportu końcowego MAK o przyczynach katastrofy "nie znajdują potwierdzenia w faktach, nie są wystarczająco uzasadnione w analizie lub analiza ta jest przeprowadzona niewłaściwie".

DEON.PL POLECA




I tak strona polska kwestionuje m.in. takie twierdzenia MAK:

  • by "w organizacji wykonywania lotów szczególnie ważnych miały miejsce istotne niedociągnięcia w części przygotowania załogi, jej formowania, kontroli gotowości do lotu i wyboru lotnisk zapasowych";
  • by "start nastąpił bez posiadania przez załogę faktycznej i prognozowanej pogody na lotnisku docelowym i aktualnej informacji aeronawigacyjnej";
  • by "dowódca statku powietrznego miał przerwę powyżej pięciu miesięcy w wykonywaniu podejść do lądowania na samolocie Tu-154M w trudnych warunkach atmosferycznych. Przygotowanie dowódcy statku powietrznego do wykonywania podejść do lądowania na zakresie ręcznym i według nieprecyzyjnego systemu było niedostateczne";
  • by "załoga nie przerwała podejścia na ustalonej minimalnej wysokości zniżenia 100 m, a kontynuowała zniżanie bez widzialności naziemnych obiektów z prędkością pionową 2-krotnie większą od obliczeniowej";
  • by "działanie wyposażenia świetlnego lotniska nie wpłynęło na rozwój sytuacji awaryjnej";
  • by "obecność w kabinie załogi ważnych osób postronnych, w tym dowódcy sił powietrznych i dyrektora protokołu, oraz spodziewana przez dowódcę statku powietrznego negatywna reakcja Głównego Pasażera stwarzały nacisk psychiczny na członków załogi i wpłynęły na podjęcie decyzji o kontynuowaniu podejścia w celu lądowania w warunkach nieuzasadnionego ryzyka".

Polskie stanowisko dołączone do raportu końcowego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego liczy 148 stron. Odnosi się do poszczególnych rozdziałów dokumentu. Zawiera też 20-stronicowy wykaz dokumentów, o które do strony rosyjskiej występowała Polska; z adnotacją czy zostały one udostępnione czy też nie. Niżej przedstawiamy niektóre polskie uwagi do raportu MAK.

Polska przekazała Rosji swoją opinię dotyczącą projektu raportu MAK 16 grudnia. Wnioskowała równocześnie o to by, jeśli nie zostaną uwzględnione jej wnioski, stanowisko w całości zostało dołączone do końcowego raportu rosyjskiej komisji. W środę przedstawiciele MAK poinformowali, że w raporcie uwzględnili ok. 20-25 polskich uwag. Całe stanowisko, w języku polskim, opublikowano natomiast razem z końcową wersją raportu na stronie internetowej MAK.

Rosjanie nie powinny wydać zgodny na lot bez rosyjskiego lidera

Jedna z uwag Polski do projektu raportu końcowego MAK stwierdza, że Rosjanie nie powinni byli wydać zgody na lot polskiego samolotu bez rosyjskiego lidera - nawigatora znającego lotnisko docelowe.

"W ocenie strony polskiej zezwolenie na wykonanie lotu przy niespełnieniu wymagania sformułowanego w punkcie 3.9 AIP (Zbiorze Informacji Lotniczych Federacji Rosyjskiej - PAP) nie może być usprawiedliwione otrzymaną od 36 splt (Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego-PAP) rezygnacją z obecności lidera na pokładzie samolotów" - stwierdza jedna z uwag pod adresem Rosji.

Strona rosyjska nie przekazała tuż przed startem Tu-154 ostrzeżenia o wystąpieniu tego dnia na lotnisku w Smoleńsku warunków uniemożliwiających lądowanie - to jeden z czynników jaki zdaniem polskich ekspertów mógł mieć wpływ na katastrofę smoleńską, a którego nie uwzględniono w projekcie raportu MAK.

Zdaniem polskiej komisji na katastrofę mógł mieć też wpływ fakt, że Rosjanie przed wylotem Tu-154 nie poinformowali strony polskiej o "faktycznych i prognozowanych warunkach atmosferycznych na lotnisku Smoleńsk +Północny+". Polacy nie dostali też - jak zaznaczono "mimo pisemnych próśb" - aktualnych danych aeronawigacyjnych lotniska.

Załoga Tu-154M była błędnie informowana przez rosyjskich kontrolerów lotu o właściwym położeniu na kursie i ścieżce - wynika z polskich uwag do projektu raportu końcowego MAK.

Według strony polskiej, nie da się wysnuć wniosku, jak uczynił to MAK, że dowódca załogi kpt. Arkadiusz Protasiuk był "konformistą i człowiekiem uległym". W dokumencie podkreślono, że nie wszystkie rozmowy w kabinie pilotów udało się odczytać i nie rozstrzygnięto celu, w jakim dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik znalazł się w kabinie. Dowódca sił powietrznych "nie ingerował aktywnie w proces pilotowania" - wynika z dokumentu.

W uwagach stwierdzono też, że nie można się odnieść do informacji o obecności alkoholu we krwi gen. Błasika ze względu na "brak dokumentacji źródłowej". Zdaniem strony polskiej nie można wykluczyć, że alkohol "wykazany podczas autopsji mógł mieć pochodzenie endogenne (samodzielnie wytworzone przez organizm - red.) ".

Do katastrofy w Smoleńsku przyczyniły się: brak decyzji o skierowaniu samolotu na lotnisko zapasowe, brak informacji o widzialności pionowej i spóźniona komenda odejścia - stwierdza Polska w uwagach do projektu raportu MAK.

Strona polska wylicza nieuwzględnione w rosyjskim dokumencie czynniki związane z katastrofą. Zalicza do nich: "niepodjęcie decyzji o skierowaniu samolotu na lotnisko zapasowe lub inne (...) pomimo posiadania informacji o warunkach atmosferycznych uniemożliwiających prowadzenie jakichkolwiek operacji lotniczych na lotnisku Smoleńsk +Północny+".

Pominięcie w projekcie raportu MAK działań kontrolera lotu Nikołaja Krasnokutskiego może świadczyć o chęci ukrycia niedociągnięć w procesie decyzyjnym na nadrzędnych stanowiskach kierowania ruchem lotniczym w Rosji - stwierdzają polskie uwagi do projektu.

Zdaniem strony polskiej to Krasnokutski powinien też "otrzymać z odpowiedniego stanowiska jednoznaczną decyzję o dalszym postępowaniu mającym zapewnić bezpieczeństwo lotu samolotu o statusie szczególnie ważnym". Według polskiego dokumentu, "brak w Raporcie analizy wykonywanych przez tego kontrolera czynności może świadczyć o chęci ukrycia niedociągnięć w procesie decyzyjnym na nadrzędnych stanowiskach kierowania ruchem lotniczym".

Rosjanie nie przekazali wielu danych o pracy kontrolerów na lotnisku w Smoleńsku, nie podali szczegółów technicznych dotyczących samego lotniska, nie wyjaśnili, co oznacza komenda "posadka dopołnitielno" - wynika z dokumentu zawierającego polskie uwagi do projektu raportu MAK.

Polacy nie poznali też wyników wykonanego po wypadku oblotu środków radiolokacyjnych i systemów na lotnisku.

Wiele pytań pozostawionych bez odpowiedzi dot. szczegółów technicznych pracy urządzeń na lotnisku oraz roli konkretnych osób na stanowisku kontroli lotów. Rosjanie nie odpowiedzieli na prośbę o przekazanie dokumentu określającego minimalne warunki do lądowania na lotnisku. Nie poinformowano nas też o zakresie obowiązków osób odpowiedzialnych za kierowanie i zabezpieczenie lotów.

Nie pozwolono Polakom też na wysłuchanie wszystkich osób, które 10 kwietnia były na stanowisku dowodzenia na lotnisku, w tym szczególnie pomocnika kierownika lotów, kontrolera lotniska i osoby określanej jako "głównodowodzący". Nie wyjaśniono, kto znajdował się na stanowisku dowodzenia przed katastrofą, nie ustalono, w jakim celu tak wiele osób przebywało na stanowisku dowodzenia.

Nie ustalono też kompetencji kierownika lotów w obecności jego przełożonych na stanowisku dowodzenia.

Strona polska prosiła też o przekazanie oświadczeń załogi oraz zapisów rejestratora rosyjskiego Iła-76, który o mało nie rozbił się na lotnisku niedługo przed katastrofą polskiego samolotu. Przeprowadzono jedną rozmowę z dowódcą tego samolotu. Natomiast MAK odmówił wydania zapisu rejestratora Iła-76. Uznał, że analiza tego lotu nie ma żadnego wpływu na badania katastrofy Tu-154M.

 

Stan i przygotowanie lotniska w Smoleńsku były na tyle niezadowalające, że Rosjanie nie powinni wyrazić zgody na lądowanie polskiego Tu-154 - wynika z uwag strony polskiej do projektu raportu MAK.

W polskim stanowisku, które w środę opublikowano razem z końcowym raportem MAK, zwrócono uwagę m.in. na to, że lotnisko w Smoleńsku "nie zapewniało bezpieczeństwa w zakresie ratownictwa i ochrony przeciwpożarowej" w przypadku lądowania samolotu wielkości Tu-154. Jak napisano, w projekcie swego raportu MAK nie zawarł m.in. informacji o siłach i środkach potrzebnych do zabezpieczenia przeciwpożarowego lotniska, cechach technicznych i operacyjnych pojazdów ratowniczych, kwalifikacjach ratowników oraz stanie dróg i bram pożarowych.

Zwrócono również uwagę na fakt, że mimo iż w czasie, gdy miało dojść do lądowania, warunki meteorologicznie na lotnisku wyraźnie się pogarszały, nie ma informacji, by ogłoszono podwyższoną gotowość bojową dla jednostek ratowniczych. Dyżurny Regionalnej Bazy Poszukiwawczo-Ratowniczej, jak zaznaczają członkowie polskiej komisji, dopiero 2 minuty po katastrofie wydał rozkaz wyjazdu dla zmiany. "Dla strony polskiej jest niedopuszczalne aby obsada SKL (Stanowiska Kierowania Lotami na lotnisku Smoleńsk "Północ"), mając świadomość, że samolot Tu-154 +upadł+, nie ogłosiła natychmiastowego alarmu dla całości jednostek ratowniczych znajdujących się na lotnisku oraz nie przekazała informacji o wypadku do jednostek ratowniczych okręgu smoleńskiego" - zaznaczono w polskim stanowisku.

Eksperci podkreślili też, że nie ma informacji, czy na lotnisku był zespół ratownictwa medycznego. Wiadomo natomiast - jak dodali w swej opinii - że pierwsi ratownicy medyczni dotarli na miejsce katastrofy po 17 minutach, a siedem karetek pogotowia dopiero po 29 minutach.

W opinii do projektu zaznaczono, że już 25 marca 2010 r., w trakcie oblotu lotniska stwierdzono niesprawność środków obiektywnej kontroli (chodzi o radar naprowadzający - PAP), mimo to nieprawidłowości te nie zostały usunięte. "Zdaniem strony polskiej zły stan techniczny urządzeń świetlnych miał negatywny wpływ na możliwość nawiązania kontaktu wzrokowego ze światłami i określenia pozycji względem terenu przez załogi statków powietrznych" - dodano.

Polscy eksperci odnieśli się również do informacji zawartych w raporcie MAK, że zarówno kierownik lotów, jak i kierownik strefy lądowania, bezpośrednio kierujący ruchem powietrznym, przeszli przed dyżurem badania medyczne (chodziło m.in. o to, czy nie byli pod wpływem alkoholu - PAP). W swoich uwagach polska komisja zwróciła uwagę, że w pierwszym przesłuchaniu kierownik strefy lądowania zeznał, iż nie poddał się badaniu "ponieważ punkt medyczny był nieczynny", a w książce przeglądów medycznych wprowadzano odręcznie korekty dat.

Rosjanie nie odpowiedzieli też na pytanie, czy na lotnisku w Smoleńsku 10 kwietnia próbował lądować jakikolwiek samolot, zanim wylądował tam polski Jak-40.

Bez odpowiedzi pozostały też pytania o to, kto, kiedy i jak uruchomił system ratownictwa lotniczego i naziemną akcję ratowniczą; o czas i sposób działania ratowników (m.in. kiedy odnaleziono ofiary katastrofy); a także o zasady organizacji i działania systemu ratownictwa lotniczego i wyposażenie ratownicze na lotnisku.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Polskie uwagi do raportu MAK ws. katastrofy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.