Seks nad seksem

Seks nad seksem
(fot. m4tik / flickr.com / CC BY-NC 2.0)

Bicie rekordów zawsze budzi odruch podziwu i zaciekawienia. Żyjemy przecież w kulturze rywalizacji, w której nacisk położony jest na sukces i wymierne osiągnięcia.

Jak podały media, w walentynkowy weekend (pt-ndz) padł rekord kinowego otwarcia - film "Pięćdziesiąt twarzy Greya" obejrzało ponad 830 tys. osób, a sobota 14 lutego okazała się najbardziej kasowym dniem w historii polskiego kina. Sprzedano 425 tys. biletów. Polska nie różni się w tym od innych krajów, a film, podobnie jak książka E.L. James pod tym samym tytułem, stał się fenomenem kultury masowej. Co jest w nim takiego, że ludzie oszaleli? Nic szczególnego. Poza tym, że sprytnie łączy tradycyjne archetypy z obaleniem nowoczesnego tabu, jakim stały się kobieca uległość i męska dominacja.

DEON.PL POLECA




Adaptacja besteselleru

Sprawczyni całego zamieszania naprawdę nazywa się Erica Leonard, jest żoną i matką dwójki dzieci, pracuje w telewizji jako producent, mieszka na przedmieściach Londynu. Uwielbia romansidła i jest wielką fanką sagi "Zmierzch" - książka "Fifty Shades of Grey" pierwotnie była wariacjami na temat historii miłosnej wampira i dziewicy, tzw. fan fiction. Powstawała po kawałku w Internecie pod nazwą "Pan Wszechświata".

Wielkie zainteresowanie czytelników sprawiło, że pojawił się wydawca z intratną propozycją i pomysłem. Tak narodził się dla świata popkultury Christian Grey, przystojny, inteligentny, obłędnie bogaty, kusząco samotny mężczyzna o perwersyjnych upodobaniach seksualnych (w miejsce wampira) oraz Anastasia Steel - singielka kończąca studia. Bardzo zgrabna, ładna choć o siebie nie dba, romantyczka, czekająca na miłość życia dziewica. Uboga, miła. Skromna i z początku onieśmielona. Powieść wręcz ocieka dosadnymi opisami erotycznych doznań, pisanymi - co jest nietypowe - z perspektywy dojrzałej kobiety. Autorka, która prowadzi  przykładne życie niewiasty w postpurytańskiej Anglii, bez oporów podzieliła się seksualnymi fantazjami. Książki nie czytałam - wystarczyło przejrzeć ją w księgarni, żeby odłożyć z uczuciem zdumienia. Fabuła skąpa jak bikini a obsceniczne treści nie przestają być pornograficzne tylko dlatego, że trafiły na półkę z napisem "literatura". Książka może nie byłaby bestsellerem (przez pierwsze 3 miesiące sprzedała się w Stanach w nakładzie 20 mln egzemplarzy), gdyby nie to, że początkowo była dystrybuowana w formie e-booka. Kobiety sięgały po nią w sieci bez skrępowania czy zażenowania, upajając się kolejną odsłoną mitu o Kopciuszku, który tym razem zamiast pantofelka traci z księciem cnotę.

Filmowa adaptacja mocno odbiega od pierwowzoru. Reżyserka, mało znana Sam Taylor-Johnson, postawiła na wątek miłosny, sceny seksu pokazując znacznie subtelniej od autorki; jest ich też mniej. Scenariusz jest dziełem innej kobiety - Kelly Marcel. Christiana gra model o prawie żadnym dorobku aktorskim, Jamie Dornan, a Anasiasię - Dakota Johnson. To aktorka i modelka, córka słynnej pary aktorskiej Melanie Gryffith i Dona Johnsona. Głównie dzięki niej film da się oglądać. Do gatunku "melodramat" zaliczono go mimo braku dramatyzmu tytułowej postaci - czego odtwórca "nie dograł", to "dowyglądał". Być może był to zabieg celowy, gdyż Grey jest ładny lecz "upośledzony emocjonalnie". Ma ku temu powody, choć nie znalazłam ich w żadnej recenzji. Film jako dzieło jest przeciętny. Stał się hitem nie z powodu walorów artystycznych. Zawojował wyobraźnię mas - czy nam katolikom się to podoba, czy nie. Nie podoba się zresztą wielu kręgom. Przestrzegają przed nim seksuolodzy, analizują go psychoanalitycy a naprawdę wkurzone i oburzone są feministki. Z przyczyn oczywistych.

Stal i purpura

Film wyróżnia jedno: zupełny brak oryginalności. Historia bazuje na starej "melodii", która od razu wpada w ucho: książę z bajki znajduje tę jedyną z ludu; piękna ocala bestię wyrozumiałą, dziewiczą, wielką miłością. Słowo czystość tak, jak jest rozumiane w Kościele, w świecie Greya nie istnieje. Pojawia się raz, w innym sensie. Anastazja mówi w pewnej chwili "czysty" w wyniku przejęzyczenia, ale czystość Greya to… sterylność. Od pierwszego ujęcia, w którym w garderobie zakłada sportowe buty, zanim pójdzie rano pobiegać, po wygląd "czerwonej komnaty" do sadomasochistycznych uciech, Christian jawi się jako istota bez jednego pyłku kurzu w otoczeniu. Części garderoby wiszą w kontrolowanym, idealnym porządku, w równych odstępach. Tak samo jak akcesoria w "pokoju zabaw". Jest ich dużo. Bogactwo oznacza luksus na miarę telewizyjnego tasiemca "Moda na sukces". W jednej ze scen mężczyzna ma odwieźć Anę do domu. Schodzą do garażu, w którym stoi kilkanaście "wypasionych" aut z najwyższej półki. Ona go pyta: "Które jest twoje?" I słyszy: "Wszystkie." Wsiadają do sportowego; o takim marzy każdy mężczyzna. Grey, wbrew nazwisku, wcale nie jest szary. Jeśli już to stalowo-purpurowy, z naciskiem na zimną stal.

Widzów przyciągnęło do kin jedno - fama skandalu. Scenariusz jest  mixem tego, co najlepiej się sprzedaje: seksu, przemocy, władzy i luksusu, połączonych historią miłosną.

Miłość w epoce pop

Na portalach społecznościowych krążyło kiedyś zdjęcie ogłoszenia. Ktoś przypiął do słupa kartkę, z której krzyczało: "Seks! Seks! Dużo seksu!". Poniżej autorzy napisali: "Kiedy już zwróciliśmy na siebie twoją uwagę, pomóż nam znaleźć psa. Zaginął dnia…" itd.. W tym przypadku wyobraźnia działa podobnie, co jednak nie tłumaczy wszystkiego. Były już przecież bardziej kontrowersyjne produkcje, jak choćby "Intymność" z 2001 roku. W tym przypadku kluczem do zrozumienia fenomenu jest postać Anastasii, która kocha niemoralnego, niezdolnego do doświadczania miłości Christiana. Tym, którzy gorszą się seksem dla samego seksu, potępiając film za erotykę, przypomnę, że kultura Zachodu jest wciąż mało chrześcijańska w zakresie relacji damsko-męskich wcale nie z powodu rewolucji seksualnej XX wieku. Chrześcijański nie jest przede wszystkim kulturowy mit romantycznej miłości. Kto nie zna historii Romea i Julii, Tristana i Izoldy? Siła wiary w istnienie dwóch połówek pomarańczy, "pokrewnych dusz" (duszociał?), których spotkanie w kosmosie nadaje życiu sens, kształtuje wyobraźnię zbiorową Zachodu od wieków. W epoce mass mediów zmieniło się tyle, że mit uległ… wzmocnieniu. Romantyczna, namiętna miłość tradycyjnie kończy się tragicznie, ale nie w czasach popkultury! Wymogi rynku nakazują obowiązkowy happy end! Miłość chrześcijańska prawdziwy happy end znajdzie po wypełnieniu czasu, po zmartwychwstaniu. Jest postawą woli, przymierzem słowa, wypełnieniem obietnicy. Pasja i namiętność mają obiektywne źródło, nie są więc fundamentem trwałej relacji, bo to wbrew naturze człowieka.

Ten mit, w połączeniu z końcem historycznej epoki małżeństw aranżowanych oraz kultem "czystej relacji", czyli związku opartego na subiektywnym, satysfakcjonującym obie strony zauroczeniu, sieje teraz spustoszenie w instytucji małżeństwa. Tylko z powodu wiary w miłość ludzie akceptują: kohabitację (młodzi się kochają, więc niech mieszkają razem), rozwody (kto się odkochał lub zakochał w kimś innym, ma prawo zakończyć małżeństwo), związki homoseksualne (zakazywanie miłości dwojgu dorosłym, wolnym osobom, jest zbrodnią) i pozostałe, tzw. alternatywne modele życia małżeńskiego. Niektórzy szukając drugiej połówki, pozostają połówkami-singlami. Współczesny indywidualizm (narcyzm) nie miałby tak destrukcyjnego wpływu na instytucje, gdyby nie chęć budowania trwałych więzi społecznych na kruchych podstawach: emocjach. Miłość nie jest emocją, to coś więcej. No i są nowe normy społeczne. Tragedie miłosne są codzienne. Rozwód to od dawna nie tragedia typu koniec świata. No może… dla dzieci.

Biblijne "Pieśń nad Pieśniami" i "Hymn o miłości" św. Pawła nigdy nie były tak nośne, by być mitotwórcze. A patrząc po liczbach, wśród widzów, którzy nabili wynik "Pięćdziesięciu twarzom Greya", z pewnością byli katolicy. Z uwagi na termin 14 lutego, raczej młodzi, co potwierdzają moje własne obserwacje z sali kinowej.

Dziewica, której nic nie dziwi

O czym film jest? Anastasia, studentka literatury angielskiej, idzie zrobić wywiad do gazetki studenckiej z młodym miliarderem. Zastępuje chorą przyjaciółkę, to nie jej świat. Sama pracuje jako ekspedientka w sklepie z narzędziami. Robi z siebie ofiarę… losu: nie przeczytała pytań, które ma na kartce; wchodząc potyka się o próg i ląduje na kolanach przed rozmówcą; nie ma czym pisać, bo zgubiła długopis. On błyskawicznie przejmuję inicjatywę i kontrolę. To Grey przepytuje Anę, a nie odwrotnie.

Następnego dnia Christian zjawia się w jej sklepie, robiąc zakupy (przydatne w "pokoju zabaw", ale tego ona jeszcze nie wie). Umawiają się na sesję fotograficzną. Przy kawie dziewczyna mówi, że jest nieuleczalną romantyczką jak jej matka, która ma czwartego męża. Grey reaguje gwałtownie, ucieka. Wie już, że Ana jest inna, niż przywykł. Szuka tego, czego on jej nie da. Panicznie boi się uczuć. Później dowiemy się, że mając 15 lat został uwiedziony przez przyjaciółkę matki, dominę. To ona wprowadziła go w życie seksualne, nauczyła sado- masochizmu. Nigdy się nie zbuntował, mówi o niej - ku rozpaczy Anastasii - "przyjaciółka". Rodzice o niczym nie wiedzą. Adoptowali go, gdy miał 4 lata. Jego rodzona matka była alkoholiczką i narkomanką.

Christian jednak nie może zapomnieć. Bierze ją na wycieczkę helikopterem, który sam pilotuje. Ratuje z opresji, gdy upiła się w klubie - jest tam, gdzie trzeba. Obdarowuje ją prezentami, od pierwszego wydania (biały kruk) jej ulubionej książki po komputer (właśnie jej się zepsuł), a wreszcie samochód. Jednocześnie przynosi umowę do podpisu, która nakazuje jej dyskrecję. Pokazuje "czerwoną komnatę", mówi o upodobaniach, pyta o jej. Dziewictwo robi na nim wrażenie. Wbrew zasadom spędza z nią pierwszą, upojną noc, żeby "rozwiązać problem". Nigdy nie śpi obok kobiety, nie pozwala się dotykać. Kontrola i władza dają mu poczucie bezpieczeństwa, mówi: "Taki jestem". Na pociechę deklaruje, że jest pierwszą kobietą, obok której został w łóżku; pierwszą, którą zabrał do helikoptera. Ana czuje się wyjątkowa.

Rację ma krytyk filmowy Anthony Oliver Scott, kiedy pisze w "New York Times", że jej postać cechuje brak spójności, logicznego sensu. Anastasia niby jest naiwna, niewinna ale dziwnie niczemu się nie dziwi. Ten brak zdziwienia uderzył mnie najbardziej. Podoba ci się chłopak. Od pierwszego momentu zachowuje się dziwnie. W ciągu kilku minut namierza telefon, z którego dzwonisz i zjawia się w klubie - zero refleksji. Bierze do hotelu, rozbiera i kładzie do łóżka, ubrudzone wymiotami ciuchy wyrzuca (ofiary losu cd.), kupuje ci wszystkie nowe: rewelacja! Daje ci komputer i samochód, twojego garbusa ot sprzedaje - normalne. Dowiadujesz się, że jest perwersyjnym sadystą - ok. Wręcza umowę, która po podpisaniu uczyni cię jego seksualną niewolnicą: czytasz ją uważnie i czekasz na jego kolejny telefon. Wpada do niego z wizytą matka - dziewczę bez oporów idzie się przywitać, jakby była dziewczyną Christiana. Tak ją nazwie raz, zabierając na wycieczkę szybowcem. Dużo później. Anastasia wie, czego chce, jest sprytna choć nie powinna.

Niewinność łączy jakoś z dużym doświadczeniem i tylko raz jeden się rumieni.

Wolny jak Grey?

Scena negocjacji umowy w biurze Christiana jest jedną z najlepszych. On chce ją zabrać na kolację (randki to zbędny element relacji, robi tu wyjątek), żeby omówić warunki. Ona wybiera inną opcję. Umawiają się na spotkanie biznesowe w jego firmie. Ana zjawia się w seksownej sukience, szpilkach i w makijażu, co jest u niej niezwykłe. Kilka punktów umowy wykreśla, inne doprecyzowuje, rozbudzając pragnienia, po czym zostawia go w pustym gabinecie z jego chorą wyobraźnią. Stawia opór, lecz pozornie. Sprawia jej przyjemność to, że w taki sposób jest zdobywana. No i stara się go zrozumieć, zmienić, ocalić przed nim samym. Aż przychodzi moment, gdy Christian karze ją za nieposłuszeństwo, uderzając pejczem 6 razy po gołych pośladkach. Granica została przekroczona, jej godność  naruszona. Anastasia mówi nie. I to, że się w nim zakochała. Rozstają się w sposób, który niczego nie kończy. Widz zostaje w zawieszeniu - oczekując zapewne na ekranizację dalszych dwóch części książki.

Co zostaje w środku po wyjściu z kina? Niewiele, film spływa niczym deszcz po rozłożonym parasolu. Może poza dwoma refleksjami. Molestowanie seksualne dziecka, wykorzystanie go przez dorosłego, to jedna z najbardziej ohydnych zbrodni, jakie istnieją się na ziemi. Krzywda jest potworna, skutki na całe życie, kara - niewspółmierna. Lub jak w filmie - żadna.

Dziewictwo cielesne nie jest wartością samo w sobie. Może być naiwnym oczekiwaniem na sadystę. Bez odniesienia do Boga, zakotwiczenia w Jego miłości jako Źródle, może się przerodzić w zaprzeczenie siebie na zasadzie logiki wahadła. Anastasia z dnia na dzień popada ze skrajności w skrajność. Nie widzi nawet tego, że sprzedaje się tanio choć za drogie prezenty, czego chyba jednak nie zrobiłaby jej wyzwolona przyjaciółka, z którą dzieli wynajęte mieszkanie.

Jedyny zysk z filmu jest taki, że obala tezy o wolności jako wartości absolutnej. W imię czego feministki mogą dziś potępić fantazje o uległości autorki książki? Jest wolną kobietą? Jest. I nikomu nic do tego, z kim sypia. Dopóki nikt nie cierpi pod przymusem, wszystko wolno. Boga nie ma, jest umowa, podpisy. Wolna wola dwojga pogubionych ludzi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Seks nad seksem
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.