Zło dobrem zwyciężaj

Zło dobrem zwyciężaj
Grzegorz Kramer SJ

W dzień urodzin Wojciecha Jaruzelskiego natrafiłem w Internecie na zdjęcie baneru z "życzeniami" dla  generała. Pod zdjęciem zobaczyłem komentarze kilku osób, o których wiem, że nazywają siebie chrześcijanami. Brzmiały tak: "oby go (Jaruzelskiego) piekło pochłonęło" i "obyś zdechł".

To, co przeczytałem było motywem napisania na moim profilu krótkiej myśli na swoim FB: "Jaruzelski patriotą nie jest. To jasne. Ale chrześcijaninem nie może nazywać się ktoś, kto pisze, żeby go (Jaruzelskiego) pochłonęło piekło i żeby zdechł".

DEON.PL POLECA




I zaczęła się burza. Zostałem przyjacielem komunistów, generała, dowiedziałem się, że nie znam historii Polski, że nie rozumiem ludzkich emocji, i co najciekawsze, że traktuję Ewangelię wybiórczo.

Coraz bardziej przekonuję się, że chrześcijaninem jestem zawsze, w każdej sytuacji albo nigdy. Nie mogę być nim wtedy, kiedy jest to proste. Nie mogę mówić o byciu "w porządku" tylko w stosunku do ludzi, którzy są "dobrzy". To nie jest chrześcijaństwo, tak przecież poganie czynią.

Nie straciłem ojca czy brata w stanie wojennym. Nikt nie zabił mojej siostry. To prawda. W moim życiu było jednak parę takich momentów, gdzie o przebaczenie drugiemu było bardzo trudno; musiałem się tego uczyć, być cierpliwym wobec siebie, by do tego dorosnąć. Emocjonalnie w niektórych kwestiach ciągle jest mi ciężko. Jednak wiem, że odkąd związałem swoje życie z Tym, który na krzyżu mi wybaczył, muszę przebaczać innym. Niezależnie od moich emocji, doświadczenia i tego, co ja sądzę.

Uczę się tego, że chrześcijaninem jestem cały czas, a więc i poprzeczka jest cały czas wysoko. Uczę się tego, że przecież w tym wszystkim nie chodzi o Jaruzelskiego, ale o to w jaki sposób uczę się myśleć, decydować i działać. Uczę się tego, że droga chrześcijaństwa jest drogą przebaczenia. Bóg przebacza mi moje winy i tym samym to staje się moim sposobem życia. I nigdy przecież nie staje przede mną i nie mówi: "Kramer, tego ci nie przebaczę, bo to kosztowało życie Mojego Syna, przebaczę ci tylko te małe sprawy, bo emocjonalnie mnie one mało kosztują". Bóg, ani razu mnie nie przeklną, nie powiedział mi bym "zdechł w piekle".

Nie twierdzę, w przeciwieństwie do tego, co mi zarzucano, że Jaruzelski to "dobry wujek", a stan wojenny to był fajny czas dla Polski. Wiem, że to dla wielu ludzi wiąże się z osobistym cierpieniem i nie jest tylko wydarzeniem z przeszłości Polski. Jednak ta sytuacja, jak zresztą wiele innych, przypomina mi, że nie ja jestem od sądzenia ludzi, nie ja ustalam kto w piekle jest, a kto nie. Takie sytuacje przypominają mi, że prawda nie jest tam, gdzie mi się wydaje, gdzie ja chciałbym ją umieścić.

Jestem świadom tego, że wiele osób nie poniosło karnej odpowiedzialności za swoje czyny, też wkurzają mnie zdjęcia Urbana wychodzącego z pięknej limuzyny i pokazującego, że ma wszystkich gdzieś.

Widzę wielką ludzką niesprawiedliwość, kiedy spotykam ludzi, którzy trzydzieści lat temu wierzyli w ideały, choćby jak mój tato, i nigdy się nie sprzedali, a dziś ci ludzie nie mają za co godnie żyć. Znam ludzi, którzy za parę groszy potrafili sprzedać swoich przyjaciół i współbraci, ale nie pozwalam swojemu sercu na nienawiść i przekleństwo w stosunku do ludzi. Nie mogę, bo mój Pan też tego nie czynił. Nie mogę, bo spotkałem wielu poszkodowanych przez takich jak Jaruzelski i wiem, że oni przebaczyli, a jednym z elementów tego przebaczenia jest decyzja nie o wyłączeniu emocji, ale o nie pielęgnowaniu w sobie agresji.

Świętym, którego od kilku lat bardzo sobie cenię jest Jerzy Popiełuszko. Jest mi bliski przez to, że łączy nas kapłaństwo i sposób myślenia (tak mi się wydaje). Jerzy głosił dwa rodzaje kazań. Te z ambony i te ważniejsze - całym swoim życiem. Dwie rzeczy mnie w nim fascynują. Pierwsza jest ta, że nigdy nie wszedł w otwartą wojnę z komunistami, zawsze widział w nich ludzi związanych złem, ale nie złych, a więc nikomu nie zamykał drogi do zbawienia. A druga to ta, że On kazania (jak każdy ksiądz), najpierw mówił do siebie, później do ludzi w kościele, a dopiero na końcu do tych, którzy byli odpowiedzialni za to, co działo się w Polsce. Cytował św. Pawła: "nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj"(Rz 12,21), ale przecież On tego nie mówił do niewierzących. Mówił do chrześcijan, podnosił poprzeczkę najpierw sobie, a później tym, którzy słuchali.

Będąc dziś rano na Łagiewnikach, zadawałem sobie proste pytanie, co mamy z tego podkręcania emocji, co mamy z tego nieustannego żądania, by ktoś poszedł siedzieć do więzienia, co mamy z tego, że sąd taki, czy inny ogłosi: pan X jest winny? Czy to naprawdę jest szukanie chwały Boga? Czy naprawdę zależy mi na Królestwie Bożym, czy bardziej na zemście? I co ważniejsze, czy naprawdę sprawiedliwość musi polegać na tym, że ktoś pójdzie na wieczność do piekła? Czy naprawdę jedyne, co uczeń Chrystusa może zaoferować swojemu wrogowi, to miejsce w piekle?

Na koniec chcę odpowiedzieć publicznie na pytanie, które ktoś mi zadał. Brzmiało ono tak: "czy ty, Kramer naprawdę musisz być tak naiwnym dzieciakiem"? Nie jestem "naiwnym dzieciakiem", jestem kimś, komu wiele przebaczono.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zło dobrem zwyciężaj
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.