Jak prawo do eutanazji staje się jej obowiązkiem

Jak prawo do eutanazji staje się jej obowiązkiem
Elżbieta Wiater

Na początku tego roku przez polskie media przetoczyła się debata na temat eutanazji. Wywołał ją Jurek Owsiak swoim stwierdzeniem, że według niego procedurę tę można zaliczyć do godnej opieki nad osobami starszymi. Jednym z głównych argumentów popierających ją osób było stwierdzenie, że trzeba dać prawo każdemu do decydowania o tym, czy chce żyć, czy woli umrzeć/żeby go zabito.

Stwierdzenie to brzmi dobrze i wydaje się uzasadnione, szczególnie jeśli zostanie poparte obrazami zaniedbań w polskiej geriatrii oraz tego, jak kosztowne oraz destrukcyjne dla życia rodzin jest opiekowanie się osobą cierpiącą na skrajną demencję lub chorą nieuleczalnie. Na marginesie warto zauważyć, że niektóre media zadbały o to, by w czasie tej debaty i po niej takich obrazków pojawiło się jak najwięcej i jak najbardziej szokujących (jako studium przypadku polecam portal gazeta.pl).

Podobna akcja ma miejsce także poza granicami Polski, zaangażowane są w nią nawet znane postacie ze świata kultury, jak choćby pisarz fantasy, Terry Pratchett. Cierpi on na chorobę Alzheimera i ze względu na to wspiera lobby eutanazyjne w Wielkiej Brytanii. W 2011 r. BBC wyemitowało nakręcony przez niego film dokumentalny, opowiadający o wizycie w klinice "Dignitas" i wspomaganym samobójstwie 71-letniego Petera Smedleya. Co więcej, otrzymał on za ten film w 2012 r. nagrodę Emmy oraz brytyjską nagrodę dla najlepszego filmu dokumentalnego dotyczącego współcześnie kontrowersyjnych tematów. W ten sposób sam temat oraz jego prezentacja, ewidentnie mająca na celu przeforsowanie legalizacji eutanazji i wspomaganego samobójstwa w Wielkiej Brytanii (BBC po wyemitowaniu filmu otrzymało ponad tysiąc listów oskarżających go o jednostronność), zyskały wsparcie.

Jednak "prawo do stanowienia o chwili własnej śmierci" jest tak naprawdę szlachetną kurtyną, za którą ukrywa się o wiele szerszy i brzydszy problem pt. "praktyczne skutki legalizacji eutanazji". Ponieważ kilka krajów na świecie dokonało już tego zabiegu prawnego, możemy prześledzić, jakie są jego praktyczne efekty. Jako studium przypadku wybrałam Belgię, w której zmiany są najszybsze i najbardziej drastyczne.

DEON.PL POLECA

Legalizacja

Eutanazję zalegalizowano w Belgii w maju 2002 roku, po ponad dwóch latach debat (od grudnia 1999 r.). Obwarowana została wieloma warunkami, dodatkowo dostosowanymi do sytuacji pacjenta poddawanego procedurze. Są one następujące (dotyczy to osób w końcowej fazie choroby):

1. Pacjent jest dorosły lub wyjątkowo zyskał status prawny osoby dorosłej, jeśli chodzi o podjęcie takiej decyzji, jest zdrowy na umyśle i jest w stanie w jakikolwiek sposób zakomunikować swoją wolę.
2. Prośba o eutanazję była wyrażana dobrowolnie, świadomie i wielokrotnie, bez żadnych nacisków z zewnątrz, prośba ma być wyrażona na piśmie.
3. Od strony medycznej nie ma pozytywnych rokowań, a rozwój choroby niesie ze sobą stałe i nie dające się znieść cierpienie fizyczne lub psychiczne, które nie może być zmniejszone, a jest spowodowane przez zagrażającą życiu i nieuleczalną chorobę spowodowaną wypadkiem lub zmianami patologicznymi.
4. Lekarz (medical practitioner) odpowiedzialny za opiekę nad chorym wielokrotnie rozmawiał z pacjentem na temat jego stanu zdrowia, tego, jak będzie wyglądało jego przyszłe życie, jego próśb o eutanazję, ma też przedstawić pełny obraz dotyczący możliwości leczenia, opieki paliatywnej i konsekwencji choroby.
5. Lekarz ma skonsultować decyzję z innym niezależnym i kompetentnym lekarzem, który swoją opinię ma wyrazić na piśmie.
6. Decyzja ma zostać przedyskutowana z zespołem, który opiekuje się chorym i - jeśli on sobie tego życzy - także z jego rodziną.
7. Po eutanazji lekarz jest obowiązany do wypełnienia formularza, który potwierdza wypełnienie powyższych wymagań gwarantujących legalność procedury.

Jeśli pacjent nie jest w końcowej fazie swojej choroby, lekarz winien spełnić jeszcze dwa dodatkowe warunki:

1. Skonsultować się z jeszcze jednym niezależnym lekarzem, psychiatrą lub lekarzem specjalizującym się w podobnej dziedzinie medycyny.
2. Od złożenia prośby przez pacjenta do wykonania eutanazji winien upłynąć co najmniej miesiąc.

Jeśli pacjent jest nieprzytomny, winny być spełnione następujące warunki:

1. Jest to osoba dorosła lub nieletnia, która uzyskała status prawny osoby dorosłej.
2. Jest nieprzytomna i zgodnie z obecnym stanem wiedzy jest to sytuacja nieodwracalna.
3. Cierpi na chorobę zagrażającą życiu i nieuleczalną spowodowaną wypadkiem lub zmianami patologicznymi.
4. W ciągu ostatnich pięciu lat podpisała pisemną prośbę o eutanazję i może zostać potwierdzona przez jedną lub więcej zaufanych osób, co do których można mieć przekonanie, że wyrażają życzenia pacjenta.
5. Lekarz konsultował decyzję z innym niezależnym lekarzem.
6. Omówił pisemną zgodę pacjenta (jeśli była podpisana wcześniej) z jego bliską rodziną oraz zespołem opiekującym się chorym.
7. Po wykonaniu procedury lekarz jest zobowiązany do wypełnienia raportu potwierdzającego legalność jej przeprowadzenia.

Wymienione warunki wydają się gwarantować, że eutanazja będzie procedurą stosowaną rzadko i tylko na wyraźną prośbę osoby chorej. Od ustanowienia tego prawa minęło ponad 10 lat i European Institut of Bioethics opublikował raport na temat tego, jak realizowane są te zapisy prawne.

Dekadę po legalizacji

Zauważono szybki i stały wzrost liczby raportowanych eutanazji (od 235 przypadków w 2003 r. do 1133 w 2011 r.). Jak można się łatwo domyślić, najczęściej łamanym zapisem jest ten dotyczący składania każdorazowego raportu (badanie socjologiczne z 2007 r. wykazało, że ok. 50% procedur nie było raportowanych, z czego niecałe 20% z tego powodu, że "to zbyt dużo papierkowej roboty").  To oznacza, że tak naprawdę wzrost liczby eutanazji jest jeszcze większy i nie ma gwarancji, że procedura ta jest przeprowadzana legalnie, czyt. z poszanowaniem wolności pacjenta.

Pomimo zastrzeżeń zawartych w punkcie 1. obu przewidywanych sytuacji, tylnymi drzwiami wprowadzana jest także "eutanazja" niepełnosprawnych noworodków i niektórzy lekarze naciskają na jej legalizację (chodzi tu o tzw. Protokół z Groningen).

W wielu wypadkach (jest to skala sięgająca 30%) nie ma pisemnych próśb potwierdzających wolę osoby poddawanej eutanazji. Pozostaje jedynie świadectwo osób, które miały słyszeć, że pacjent w sposób wolny i świadomy wielokrotnie prosił o zabicie.

Złamany został także zapis z punktu 3. mówiący o charakterze choroby - w grudniu 2012 r. eutanazji poddało się dwóch głuchoniemych bliźniaków, u których stwierdzono postępującą utratę wzroku. Fakt ten tworzy niebezpieczny precedens, rozszerzający znacznie granice rozumienia tego, czym jest niedające się znieść cierpienie psychiczne (to był główny powód eutanazji w tym przypadku).

Najnowsze doniesienia mówią o koncepcji pobierania od osób poddających się eutanazji organów do przeszczepu. Gwarantuje to najlepszą ich jakość, ale jednocześnie rodzi zagrożenie, że mogą się pojawić naciski na osoby chore lub ich rodziny, i decyzja o eutanazji przestanie być wolna. Pomijając fakt, że jest to traktowanie osób przewlekle lub terminalnie chorych jako zasobników części zamiennych, proszę zwrócić uwagę, że to lekarze oceniają i informują pacjenta o jego stanie zdrowia i rokowaniach. Tak więc de facto to od nich zależy w dużej mierze, jaką decyzję podejmie pacjent/jego rodzina. A to z kolei może tworzyć sytuacje, w których możliwość pobrania organu będzie wpływać na sposób, w jaki lekarz będzie komunikował i co zakomunikuje osobie przewlekle chorej.

Najbardziej niebezpieczna zmiana zachodzi jednak w mentalności społecznej. Eutanazja jest banalizowana, promowana jako "piękny sposób umierania" oraz przejaw odpowiedzialności społecznej. Co więcej, jeden z byłych wiceprzewodniczących Banku Europejskiego, Jacques Attali, w jednej ze swoich wypowiedzi stwierdził wprost, iż człowiek, który przekracza  wiek 60 - 65 lat przestaje być produktywny dla społeczeństwa i powinien być wyeliminowany, tym samym eutanazja w przyszłości stanie się jednym z ważnych narzędzi zarządzania społecznego.

Prawo czy obowiązek?

Domaganie się prawa do eutanazji w świetle praktyki jego stosowania (a wymieniłam tu jedynie najbardziej uderzające skutki legalizacji tej procedury) jest tak naprawdę działaniem na szkodę społeczeństwa. Człowiek przestaje być osobą, staje się przedmiotem, mniej lub bardziej użytecznym z punktu widzenia medycyny i ekonomii. W Belgii nie jest to już perspektywa - to twarda, konkretna rzeczywistość. Wszyscy szermujący argumentacją odwołującą się do wolności i praw powinni najpierw odrobić lekcję z belgijskiego przypadku i zadać sobie pytanie, czy właśnie tego chcą dla siebie i swoich najbliższych.

Jeśli chodzi o mnie, to jestem pewna, że nie. Chcę mieć możliwość ufania lekarzom i personelowi medycznemu, chcę, by zapewniono mi opiekę, na jaką pracuję, opłacając składki ubezpieczenia zdrowotnego. Wolę, by dofinansowywano badania nad leczeniem bólu, niż nad lepszymi sposobami dobijania chorych. I mam nadzieję, że w Polsce eutanazja oraz wspomagane samobójstwo nigdy nie zostaną zalegalizowane czy nawet tylko zdepenalizowane.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak prawo do eutanazji staje się jej obowiązkiem
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.