PiS, "Wyborcza" i kara śmierci

PiS, "Wyborcza" i kara śmierci
(fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz)

Śmieszą mnie poczynania ludzi, którzy raz Kościół ganią, a za chwilę go bronią w zależności od tego, czy zdanie Kościoła zgadza się z wyznawaną przez nich ideologią, czy też nie. Nadto instrumentalnie używają kościelnego nauczania jako dodatkowej karty przetargowej lub skrzętnie nim manipulują na potrzeby politycznych przepychanek.

Rozpoczęli politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy od kilku dni nawołują do restauracji kary śmierci w Polsce. Ci z drugiej strony, także nie pozostali dłużni i zaczęli, jak Katarzyna Wiśniewska w "Gazecie Wyborczej" (w tekście "Szubienica w katechizmie PiS") po swojemu interpretować katechizm Kościoła katolickiego.

Jarosław Kaczyński, uzasadniając konieczność przywrócenia kary śmierci, powiedział, że znajduje do tego poparcie także "w różnego rodzaju dokumentach Kościoła, które w dalszym ciągu obowiązują". Zgoda. Kościół teoretycznie wciąż dopuszcza karę śmierci, ale wyłącznie w ramach "absolutnej konieczności". O tym już prezes nie powiedział lub po prostu tego nie doczytał. Nieprawdziwa jest również opinia posła Hoffmana, wyrażona w radiowej "Trójce", że "w samym Kościele toczy się w tej sprawie spór", bo się wcale nie toczy.

Nie mam nic przeciwko wysuwaniu przez PiS, czy jakąkolwiek inną partię, propozycji znowelizowania kodeksu karnego, ponieważ w demokratycznym państwie nikt nie może tego zabronić. Opinia publiczna sama zweryfikuje, czy taki projekt ma jakiekolwiek szanse powodzenia. Zastrzeżenia budzi we mnie jednak podpieranie się przy tym katolicką nauką społeczną, w dodatku opacznie interpretowaną.

DEON.PL POLECA

Z kolei Wiśniewska, która zazwyczaj nie zostawia na Kościele suchej nitki, nagle staje się adwokatem prawd katechizmowych. Przynajmniej na chwilę. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, bo przecież z faktu, że ktoś nie zgadza się w jakimś punkcie z Kościołem, nie wynika, że nie zgadza się z nim w innym punkcie. Problem w tym, iż nie chodzi tutaj o dobro Kościoła, tylko o kolejną rozgrywkę z Prawem i Sprawiedliwością (wiadomo przecież, że "Gazeta Wyborcza" kary śmierci nie toleruje). Na marginesie warto przypomnieć, że parę lat wcześniej ta sama gazeta broniła Kościoła, a szczególnie abpa Stanisława Wielgusa, ponieważ była przeciwna lustracji. Okazało się, że abp Wielgus, który przed swoim niedoszłym ingresem krytykował "Gazetę Wyborczą", nagle znalazł w niej sprzymierzeńca i opublikował najdłuższy i jedyny wywiad na swój temat właśnie na jej stronach.

Przede wszystkim, pani redaktor, jak zwykle, grzeszy nierzetelnością i wybiórczością. Pisze: "Dziś Kościół jednoznacznie sprzeciwia się karze śmierci, choć wcześniej akceptował lub przynajmniej starał się ją usprawiedliwić". Sęk w tym, że nie pisze do końca prawdy.

Formalnie rzecz ujmując, Katechizm nie wprowadza całkowitego zakazu kary śmierci. Czytamy bowiem: "Tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym środkiem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem". Pod mianem "tradycji" rozumie się tę część nauczania św. Tomasza z Akwinu, w której porównuje on relację społeczeństwa i przestępcy do organizmu. Jeśli jakiś organ zagraża zdrowiu bądź życiu całego ciała, można, a nawet należy, go usunąć. Z naszego punktu widzenia nie jest to zbyt przekonujący argument, jednak na obronę Tomasza trzeba dodać, że średniowieczne społeczeństwa (królestwa) nie dysponowały jeszcze takim systemem prewencji, ścigania przestępców i siecią więzień, jak w naszych czasach. A jakoś z brutalnymi przestępcami należało sobie radzić i "wychowywać" w karności społeczeństwo. Ta nauka wypływała więc z rozsądku i historycznych uwarunkowań i nie jest nieomylna.

Katechizm w numerze 2267 dopuszcza więc karę śmierci, ale tylko jako szczególny i dramatyczny przypadek tzw. uprawnionej obrony, a nie zemsty czy formy "odstraszenia" potencjalnych przestępców. Teoretycznie może się bowiem zdarzyć, że fizyczne unieszkodliwienie napastnika, który chce pozbawić życia innych, będzie jedyną możliwością ich obrony. Wówczas Kościół nazywa tę zasadę "poważnym obowiązkiem".

Jan Paweł II, chociaż nie eliminuje zupełnie możliwości kary śmierci, zaznacza, że dziś uciekanie się do najwyższego wymiaru kary, by powstrzymać groźnych przestępców przed dalszym czynieniem zła, jest trudne do przyjęcia, głównie za sprawą rozwiniętego systemu więziennictwa i zapobiegania przestępczości.

Twierdzenie przez PiS, że Kościół, podobnie jak w przeszłości tak i dzisiaj, jest zwolennikiem kary śmierci, to spore nadużycie. Jarosław Kaczyński kieruje się raczej wąsko rozumianą sprawiedliwością niż chrześcijańskim nauczaniem o miłosierdziu, którego najgorętszym orędownikiem był bł. Jan Paweł II. Myli się również Katarzyna Wiśniewska, utrzymując, że Kościół w ogóle odrzuca taki środek karny, gdyż, pod wspomnianymi wyżej warunkami, nadal ją dopuszcza (raczej jako wyjątek od reguły).

Jedno w tym wszystkim zakrawa na ironię. Mianowicie to, że to właśnie partie lewicowe zgodnym chórem przyjmują nauczanie Kościoła w kwestii kary śmierci, powołując się na godność człowieka, która tak naprawdę znajduje swoje ostateczne oparcie w Ewangelii.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

PiS, "Wyborcza" i kara śmierci
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.