Z historią chińskiego wieśniaka, który na wszystko, co go spotykało, odpowiadał właśnie: „szczęście, nieszczęście, kto wie?”, zetknąłem się po raz pierwszy ok. 40 lat temu za sprawą o. Anthony’ego de Mello, hinduskiego jezuity. Odegrał on w moim życiu znaczącą rolę także przez inne publikacje, w piśmie i dźwięku. I choć potem znalazł się trochę ‘na cenzurowanym’, bo jego twierdzenia były na obrzeżach ortodoksji katolickiej, to jednak nie zmienia to faktu, że to kim był i co przekazywał zmieniło bardzo mocno życie wielu ludzi.
Z historią chińskiego wieśniaka, który na wszystko, co go spotykało, odpowiadał właśnie: „szczęście, nieszczęście, kto wie?”, zetknąłem się po raz pierwszy ok. 40 lat temu za sprawą o. Anthony’ego de Mello, hinduskiego jezuity. Odegrał on w moim życiu znaczącą rolę także przez inne publikacje, w piśmie i dźwięku. I choć potem znalazł się trochę ‘na cenzurowanym’, bo jego twierdzenia były na obrzeżach ortodoksji katolickiej, to jednak nie zmienia to faktu, że to kim był i co przekazywał zmieniło bardzo mocno życie wielu ludzi.
Medytacja kojarzy się raczej z duchowością wschodu: hinduizmem i buddyzmem. Czy wielokrotne powtarzanie krótkiej formuły lub kontrola rytmu oddychania może być formą modlitwy praktykowaną przez katolików?
Medytacja kojarzy się raczej z duchowością wschodu: hinduizmem i buddyzmem. Czy wielokrotne powtarzanie krótkiej formuły lub kontrola rytmu oddychania może być formą modlitwy praktykowaną przez katolików?
Mam wątpliwości, czy można życie duchowe sprowadzić do praktykowania tylko jednej formy modlitwy. Ograniczenie się do np. modlitwy w rytm oddechu z powtarzaniem jakiejś mantry, nawet chrześcijańskiej, może według mnie bardzo zubożyć życie duchowe chrześcijanina.
Mam wątpliwości, czy można życie duchowe sprowadzić do praktykowania tylko jednej formy modlitwy. Ograniczenie się do np. modlitwy w rytm oddechu z powtarzaniem jakiejś mantry, nawet chrześcijańskiej, może według mnie bardzo zubożyć życie duchowe chrześcijanina.