Dla Dziadka Miety niedziela była dramatem bezczynności, a dłuższe niż jeden dzień święta zakrawały na tragedię. Robota weszła mu w krew, jak krwiopijczy wampir w szyję i stopniowo wysysała z niego energię, choć on sam zupełnie nie zdawał sobie z tego sprawy.
Dla Dziadka Miety niedziela była dramatem bezczynności, a dłuższe niż jeden dzień święta zakrawały na tragedię. Robota weszła mu w krew, jak krwiopijczy wampir w szyję i stopniowo wysysała z niego energię, choć on sam zupełnie nie zdawał sobie z tego sprawy.