„Napawa mnie bólem to, co dziś się dzieje. Nie uczymy się. Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy jesteśmy winni!” - napisał kilka dni temu na Twitterze papież Franciszek, a jego wypowiedź wywołała niemałe oburzenie. Wszyscy jesteśmy winni? - pytają z niedowierzaniem wstrząśnięci dziennikarze, komentatorzy i publicyści (także ci tzw. katoliccy). „Przecież winna jest Rosja! Winny jest Putin!” - powtarzają niczym mantrę. Myślę jednak, Franciszek ma rację: wszyscy w jakimś stopniu jesteśmy winni.
„Napawa mnie bólem to, co dziś się dzieje. Nie uczymy się. Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy jesteśmy winni!” - napisał kilka dni temu na Twitterze papież Franciszek, a jego wypowiedź wywołała niemałe oburzenie. Wszyscy jesteśmy winni? - pytają z niedowierzaniem wstrząśnięci dziennikarze, komentatorzy i publicyści (także ci tzw. katoliccy). „Przecież winna jest Rosja! Winny jest Putin!” - powtarzają niczym mantrę. Myślę jednak, Franciszek ma rację: wszyscy w jakimś stopniu jesteśmy winni.
Jezus chce nam przypomnieć, że choć trudniej, to jednak lepiej jest żyć w prawdzie o sobie. On doskonale rozumie, że najczęściej u podstaw naszego aktorstwa stoi nie wyrachowanie, lecz strach - pisze ks. Bartosz Rajewski w książce „Zgorszeni Bogiem”.
Jezus chce nam przypomnieć, że choć trudniej, to jednak lepiej jest żyć w prawdzie o sobie. On doskonale rozumie, że najczęściej u podstaw naszego aktorstwa stoi nie wyrachowanie, lecz strach - pisze ks. Bartosz Rajewski w książce „Zgorszeni Bogiem”.
Dwa lata. Tyle trwał nasz parafialny Wielki Post. Tyle czasu przeciągała się nasza „kościelna bezdomność”, tułaczka i wędrówka przez ciemność pustyni, spowodowana brakiem świątyni. Nie była to dla nas podróż łatwa i przyjemna. Doświadczyliśmy potężnej straty, przygnębienia, zmęczenia, beznadziei, zniechęcenia, bezradności, złości, smutku, frustracji… Dzisiaj, gdy znajdujemy się u kresu tej pielgrzymki, z oddali dostrzegamy już „ziemię obiecaną”, jaką jest dla nas przepiękna świątynia - kościół św. Kutberta.
Dwa lata. Tyle trwał nasz parafialny Wielki Post. Tyle czasu przeciągała się nasza „kościelna bezdomność”, tułaczka i wędrówka przez ciemność pustyni, spowodowana brakiem świątyni. Nie była to dla nas podróż łatwa i przyjemna. Doświadczyliśmy potężnej straty, przygnębienia, zmęczenia, beznadziei, zniechęcenia, bezradności, złości, smutku, frustracji… Dzisiaj, gdy znajdujemy się u kresu tej pielgrzymki, z oddali dostrzegamy już „ziemię obiecaną”, jaką jest dla nas przepiękna świątynia - kościół św. Kutberta.
Czy Bóg rzeczywiście nas kusi? - zastanawiałem się, rozważając historię Abrahama, w której Bóg nakazuje mu złożyć ofiarę z jedynego syna - pisze ks. Bartosz Rajewski w książce „Zgorszeni Bogiem”.
Czy Bóg rzeczywiście nas kusi? - zastanawiałem się, rozważając historię Abrahama, w której Bóg nakazuje mu złożyć ofiarę z jedynego syna - pisze ks. Bartosz Rajewski w książce „Zgorszeni Bogiem”.
Łatwo godzimy się na to, aby być synami marnotrawnymi. Każdego dnia przecież roztrwaniamy majątek, jakim Bóg nas obdarzył. Trwonimy miłość, którą rozmieniamy na drobne, niszczymy przyjaźń, potrafimy podeptać godność innych, roztrwaniamy czas, intelekt, pamięć, zdolności, talenty i wszystko, co Ojciec nam darował, abyśmy Go rozumieli i w ten sposób Go czcili. O wiele trudniej jednak przychodzi nam postawić się w miejsce ojca.
Łatwo godzimy się na to, aby być synami marnotrawnymi. Każdego dnia przecież roztrwaniamy majątek, jakim Bóg nas obdarzył. Trwonimy miłość, którą rozmieniamy na drobne, niszczymy przyjaźń, potrafimy podeptać godność innych, roztrwaniamy czas, intelekt, pamięć, zdolności, talenty i wszystko, co Ojciec nam darował, abyśmy Go rozumieli i w ten sposób Go czcili. O wiele trudniej jednak przychodzi nam postawić się w miejsce ojca.
Mamy Wielki Post. Wcale nierzadko zdarza się, że ten czas sprowadzamy do medytacji nad zawartością lodówki, talerza czy półmiska na stole. A może by tak pójść dalej i przyjrzeć się istocie?
Mamy Wielki Post. Wcale nierzadko zdarza się, że ten czas sprowadzamy do medytacji nad zawartością lodówki, talerza czy półmiska na stole. A może by tak pójść dalej i przyjrzeć się istocie?
Dzisiaj będzie osobiście. Kilka tygodni temu, w piątkowy wieczór, gdy musiałem podjąć decyzję, czy anglikański kościół św. Kutberta jest rzeczywiście miejscem przeznaczonym dla naszej parafii, w którym widzi i chce nas Bóg, ogarnęło mnie przejmujące uczucie lęku. Po prostu i najzwyczajniej w świecie wystraszyłem się tak poważnej decyzji, mającej kluczowe znaczenie dla przyszłości naszej parafii. Jednocześnie, gdzieś z tyłu głowy, cały czas „coś” mówiło mi, żeby o tym nie myśleć, nie zastanawiać się i po prostu iść spać. 
Dzisiaj będzie osobiście. Kilka tygodni temu, w piątkowy wieczór, gdy musiałem podjąć decyzję, czy anglikański kościół św. Kutberta jest rzeczywiście miejscem przeznaczonym dla naszej parafii, w którym widzi i chce nas Bóg, ogarnęło mnie przejmujące uczucie lęku. Po prostu i najzwyczajniej w świecie wystraszyłem się tak poważnej decyzji, mającej kluczowe znaczenie dla przyszłości naszej parafii. Jednocześnie, gdzieś z tyłu głowy, cały czas „coś” mówiło mi, żeby o tym nie myśleć, nie zastanawiać się i po prostu iść spać. 
„Gdzie jest granica dialogu?” - zapytał kiedyś papieża Franciszka abp Grzegorz Ryś. Papież po chwili namysłu odpowiedział: „Nie rozmawia się jedynie z diabłem”. Przypomina mi się to mocne stwierdzenie Franciszka w kontekście dzisiejszej Ewangelii, którą doskonale znamy, a w której ukazana została rozmowa Jezusa z szatanem. Czy zatem rzeczywiście nie dyskutuje się z diabłem?
„Gdzie jest granica dialogu?” - zapytał kiedyś papieża Franciszka abp Grzegorz Ryś. Papież po chwili namysłu odpowiedział: „Nie rozmawia się jedynie z diabłem”. Przypomina mi się to mocne stwierdzenie Franciszka w kontekście dzisiejszej Ewangelii, którą doskonale znamy, a w której ukazana została rozmowa Jezusa z szatanem. Czy zatem rzeczywiście nie dyskutuje się z diabłem?
Od kilku dni wszyscy żyjemy wydarzeniami związanymi z toczącą się na Ukrainie wojną. Widzimy z jaką łatwością w XXI wieku można skazać świat na zagładę. I jeśli nawet nie jest to jeszcze globalne unicestwienie świata, rozumiane jako koniec historii ludzkości czy anihilacja, to z pewnością przestaje istnieć świat jaki dotychczas znaliśmy. Rozpadowi ulega także świat wielu naszych sióstr i braci Ukraińców (a także - o tym nie zapominajmy - Rosjan).
Od kilku dni wszyscy żyjemy wydarzeniami związanymi z toczącą się na Ukrainie wojną. Widzimy z jaką łatwością w XXI wieku można skazać świat na zagładę. I jeśli nawet nie jest to jeszcze globalne unicestwienie świata, rozumiane jako koniec historii ludzkości czy anihilacja, to z pewnością przestaje istnieć świat jaki dotychczas znaliśmy. Rozpadowi ulega także świat wielu naszych sióstr i braci Ukraińców (a także - o tym nie zapominajmy - Rosjan).
„Pobożność wyklucza pychę. Jak rozmawiać z katolikiem, który uważa się za kogoś lepszego? Moja wiara może być lepsza niż twoja?”. Tak sformułowane pytanie postawiła mi kilka dni temu pewna dziennikarka. Cały czas ono we mnie pracuje. Co takiego sprawia, że niektórzy uważają się za lepszych od innych, bardziej wierzących, lepiej ukierunkowanych na Boga, wierniejszych i świętszych?
„Pobożność wyklucza pychę. Jak rozmawiać z katolikiem, który uważa się za kogoś lepszego? Moja wiara może być lepsza niż twoja?”. Tak sformułowane pytanie postawiła mi kilka dni temu pewna dziennikarka. Cały czas ono we mnie pracuje. Co takiego sprawia, że niektórzy uważają się za lepszych od innych, bardziej wierzących, lepiej ukierunkowanych na Boga, wierniejszych i świętszych?
Cienka jest granica oddzielająca błogosławieństwo od przekleństwa, szczęście od nieszczęścia, spełnienie od pustki. Ocieramy się o nią wcale nie wtedy, gdy podejmujemy wielkie wyzwania duchowe, ale gdy zmagamy się z codziennością. Zdarza się, wcale nierzadko, że ten, kto wczoraj się śmiał, dzisiaj płacze, zaś ten kto był zelżony i wyrzucony, nagle otrzymuje nagrodę.
Cienka jest granica oddzielająca błogosławieństwo od przekleństwa, szczęście od nieszczęścia, spełnienie od pustki. Ocieramy się o nią wcale nie wtedy, gdy podejmujemy wielkie wyzwania duchowe, ale gdy zmagamy się z codziennością. Zdarza się, wcale nierzadko, że ten, kto wczoraj się śmiał, dzisiaj płacze, zaś ten kto był zelżony i wyrzucony, nagle otrzymuje nagrodę.
Jestem głęboko przekonany, że rozpoczęty w październiku proces synodalny jest dla całego Kościoła wydarzeniem historycznym, prawdziwym Darem Ducha Świętego i ogromną szansą do odnowy, kościelnego zdefiniowania na nowo i odkrycia tego, do czego w tych czasach zaprasza nas Pan.
Jestem głęboko przekonany, że rozpoczęty w październiku proces synodalny jest dla całego Kościoła wydarzeniem historycznym, prawdziwym Darem Ducha Świętego i ogromną szansą do odnowy, kościelnego zdefiniowania na nowo i odkrycia tego, do czego w tych czasach zaprasza nas Pan.
Ostatnie dni obfitowały w Kościele w ważne wydarzenia. 17 stycznia obchodziliśmy Dzień Judaizmu. Od 18 do 25 stycznia trwał Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Natomiast w minioną środę, 26 stycznia, przeżywaliśmy Dzień Islamu. Wszystkie te wydarzenia mają nas uwrażliwić na poszukiwanie tego, co łączy i odrzucenie tego, co nas dzieli. Mają nas też wyleczyć z choroby zawłaszczania Boga i pełnego pychy przeświadczenia, że jedynie my - katolicy (chrześcijanie/Żydzi/muzułmanie) - mamy monopol na prawdę i posiadamy wszystkie środki potrzebne do zbawienia.
Ostatnie dni obfitowały w Kościele w ważne wydarzenia. 17 stycznia obchodziliśmy Dzień Judaizmu. Od 18 do 25 stycznia trwał Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Natomiast w minioną środę, 26 stycznia, przeżywaliśmy Dzień Islamu. Wszystkie te wydarzenia mają nas uwrażliwić na poszukiwanie tego, co łączy i odrzucenie tego, co nas dzieli. Mają nas też wyleczyć z choroby zawłaszczania Boga i pełnego pychy przeświadczenia, że jedynie my - katolicy (chrześcijanie/Żydzi/muzułmanie) - mamy monopol na prawdę i posiadamy wszystkie środki potrzebne do zbawienia.
Nasza troska o Kościół nie może przesłaniać prawdy najważniejszej, że nasze zbawienie zależy najpierw od Jezusa. Słusznie patrzymy i oceniamy ludzi, których powołał do swojej służby - księży, biskupów, ojców dyrektorów, zakonnice i zakonników, ale to nie oni są gwarantami naszego spełnienia, szczęścia i zbawienia, lecz nasza osobista relacja z Chrystusem.
Nasza troska o Kościół nie może przesłaniać prawdy najważniejszej, że nasze zbawienie zależy najpierw od Jezusa. Słusznie patrzymy i oceniamy ludzi, których powołał do swojej służby - księży, biskupów, ojców dyrektorów, zakonnice i zakonników, ale to nie oni są gwarantami naszego spełnienia, szczęścia i zbawienia, lecz nasza osobista relacja z Chrystusem.
Czy pamiętacie dzień, w którym nabraliście pełnej świadomości, że naprawdę wierzycie w Jezusa? Czy pamiętacie dzień, kiedy świadomie zaczęliście wierzyć? Czy pamiętacie dzień, w którym zaczęło się Wasze świadome chrześcijaństwo? Dostrzegacie te początki?
Czy pamiętacie dzień, w którym nabraliście pełnej świadomości, że naprawdę wierzycie w Jezusa? Czy pamiętacie dzień, kiedy świadomie zaczęliście wierzyć? Czy pamiętacie dzień, w którym zaczęło się Wasze świadome chrześcijaństwo? Dostrzegacie te początki?
Podobno Luter na blacie stołu, przy którym pracował, wyrył słowa: „Baptizatus sum” - „Jestem ochrzczony”. Gdy targały nim wątpliwości, gdy czuł, że go poniżano, powtarzał sobie te dwa słowa. Bo nieważne są nasze osiągnięcia, nasze potknięcia i upadki wobec tego, że Bóg nas bezwarunkowo akceptuje. Nie tylko akceptuje. On nas bezwarunkowo kocha. O tym przypomina nam niedzielne święto Chrztu Pańskiego.
Podobno Luter na blacie stołu, przy którym pracował, wyrył słowa: „Baptizatus sum” - „Jestem ochrzczony”. Gdy targały nim wątpliwości, gdy czuł, że go poniżano, powtarzał sobie te dwa słowa. Bo nieważne są nasze osiągnięcia, nasze potknięcia i upadki wobec tego, że Bóg nas bezwarunkowo akceptuje. Nie tylko akceptuje. On nas bezwarunkowo kocha. O tym przypomina nam niedzielne święto Chrztu Pańskiego.
Minąć się z Bogiem to nic nadzwyczajnego. Jedni mijają się z Nim tylko czasami, na co dzień idąc za Nim przez życie krok w krok. Inni mijają się nieustannie, by dopiero w ostatniej minucie życia spojrzeć Mu głęboko w oczy i uchwycić się Jego ręki.
Minąć się z Bogiem to nic nadzwyczajnego. Jedni mijają się z Nim tylko czasami, na co dzień idąc za Nim przez życie krok w krok. Inni mijają się nieustannie, by dopiero w ostatniej minucie życia spojrzeć Mu głęboko w oczy i uchwycić się Jego ręki.
Papieskie wskazówki mogą nam się wydawać trudne do zrealizowania, to jednak stanowią konkretną propozycję kształtowania naszej codzienności w kolejnym roku naszego życia. Ja zacznę od „promowania kultury troskliwości”. A Ty?
Papieskie wskazówki mogą nam się wydawać trudne do zrealizowania, to jednak stanowią konkretną propozycję kształtowania naszej codzienności w kolejnym roku naszego życia. Ja zacznę od „promowania kultury troskliwości”. A Ty?
Dom. Trzy litery. Proste słowo. Nośne, budzące dobre uczucia, emocje, a może bolesne tęsknoty. Pierwsze skojarzenie, jakie przywodzi na myśl, to oczywiście dom rodzinny. Czasem malowniczo położony lub ukryty wśród rozłożystych drzew. Czasem mieszkanie w kamienicy lub bloku, z naszym własnym łóżkiem, kuchnią, stołem, półkami z książkami i tym wszystkim, czego dorobiliśmy się w ciągu krótkiego lub długiego życia. Może być murowany, drewniany, z cegły lub pustaków. Stawia się go niekiedy całymi latami, cegła po cegle, odkładając do skarbonki każdy grosz, z nadzieją, że ten trud docenią inni.
Dom. Trzy litery. Proste słowo. Nośne, budzące dobre uczucia, emocje, a może bolesne tęsknoty. Pierwsze skojarzenie, jakie przywodzi na myśl, to oczywiście dom rodzinny. Czasem malowniczo położony lub ukryty wśród rozłożystych drzew. Czasem mieszkanie w kamienicy lub bloku, z naszym własnym łóżkiem, kuchnią, stołem, półkami z książkami i tym wszystkim, czego dorobiliśmy się w ciągu krótkiego lub długiego życia. Może być murowany, drewniany, z cegły lub pustaków. Stawia się go niekiedy całymi latami, cegła po cegle, odkładając do skarbonki każdy grosz, z nadzieją, że ten trud docenią inni.
Na narodziny Jezusa, oprócz Jego najbliższych, nikt nie czekał. Wprawdzie naród żydowski, w oparciu o proroctwa spisane przez charyzmatycznych krzewicieli odnowy religijnej, rozwinął ideę mesjanizmu, ale swoich nadziei nie związał z Jezusem. Krótkie, ziemskie życie Mistrza z Nazaretu było niczym elektroniczny impuls na ekranie radaru. Zaświeciło i zostało dostrzeżone tylko przez tych, co uwierzyli. Dla innych pozostało zamkniętym rozdziałem historii. I dodajmy - pozostaje zamkniętym rozdziałem po dzień dzisiejszy.
Na narodziny Jezusa, oprócz Jego najbliższych, nikt nie czekał. Wprawdzie naród żydowski, w oparciu o proroctwa spisane przez charyzmatycznych krzewicieli odnowy religijnej, rozwinął ideę mesjanizmu, ale swoich nadziei nie związał z Jezusem. Krótkie, ziemskie życie Mistrza z Nazaretu było niczym elektroniczny impuls na ekranie radaru. Zaświeciło i zostało dostrzeżone tylko przez tych, co uwierzyli. Dla innych pozostało zamkniętym rozdziałem historii. I dodajmy - pozostaje zamkniętym rozdziałem po dzień dzisiejszy.