Bł. Janie Pawle, zamknij nasze usta

Bł. Janie Pawle, zamknij nasze usta
(fot. theroamincatholic / flickr.com)

W pierwszą rocznicę beatyfikacji powinno zapanować milczenie. Nie jego, ale nasze. Zetrzyj z ust imię, które wypowiadasz na marne - ty, biskupie, ty, czytelniku, i ja sam także.

Znam proboszcza, który w listach biskupich skrupulatnie dokonuje skrótów, by na okrągło nie padało w nich imię Jana Pawła II, poprzedzone wszelką możliwą tytulaturą i emocjonalnymi przymiotnikami. Znam młodego księdza, któremu imię Papieża nie przechodzi już przez usta, bo całą swoją formację kapłańską był nim karmiony częściej niż Ewangelią. Znam poważnego mężczyznę, który o Janie Pawle II nie mówi ani słowa, a wszystko pozostaje pomiędzy nim i błogosławionym. Znam wreszcie wielu kolegów, w których potrzeby mówienia o Dżejpitu nie ma za grosz, bo z szacunku dla niego wolą o Papieżu opowiadać kawały.

Czuję się pokoleniem Jana Pawła II, ale socjolog stanie wobec mnie bezradny. Jakiej miary i jakiej metody miałby użyć? Dobrze o tym wiem, bo sam jestem z wykształcenia socjologiem. Przecież mówić o relacji z drugą osobą to tylko dotykać powierzchni, w relację trzeba wejść. Ale wszyscy na ustach mamy wielkie kwantyfikatory. To przekleństwo każdej opowieści, to dramat izolacji słów od życia. Papież, który "wszystko, zawsze, wszędzie", do tego "najlepiej, najpiękniej, najgłębiej". W ten sposób oddalamy go od nas, sami go odpychamy.

Miliony słów, ani śladu Słowa. Jakby zbawiała nie miłość, lecz retoryka. Ta mowa-trawa kojarzy się z bałwochwalstwem. I jeszcze ten "nasz" - nasz błogosławiony, umiłowany, ukochany… Ze wszystkim można się zgodzić, ale tylko na płaszczyźnie osobistej. Przeżyj to, o czym mówisz. I zamilknij. Nie buduj ze słów bariery, nie stawaj na drodze relacji innych ludzi. Zwłaszcza, gdy drzemie w tobie zapał ewangelizatora: dobrej nowiny nie można sprzedać, można o niej tylko zaświadczyć. Świadczysz zaś wyłącznie o tym, czego sam doświadczyłeś. To nie moralizatorstwo tylko upomnienie braterskie, które najpierw zawsze wypowiadam przed lustrem do samego siebie.

DEON.PL POLECA

Poraża mnie jednak sukces mentalności handlowej. Przekonanie, że miarą wartości są liczby, że "papież się sprzedaje" takie czy inne produkty. I to autentyczne zafrasowanie w ostatnim czasie, że jednak "papież już się nie sprzedaje" - książki, filmu, gazety. Tak mówią poważni wierzący ludzie, nie handlowcy. Bo myślą, że jak byle co opakuje się w twarz Karola Wojtyły, to ludzie to "kupią". A czy było to cokolwiek warte, czy tylko tyle, ile włożone w produkt pieniądze? To brak szacunku do Jana Pawła II i do innych ludzi. Chłam pozostanie chłamem na wieki wieków, amen.

Pamiętam, że sam stosunkowo szybko miałem dość. Zamiast czytać i słuchać, chciałem móc spojrzeć Papieżowi w twarz. Tak po ludzku, tak po prostu. Żeby być bliżej. To wtedy znalazłem monumentalny album-kalendarium "Pontyfikat dzień po dniu". I spędzałem wieczory, śledząc jego mimikę, zmarszczki, gestykulację. Radość i ból. Starzenie się. Poraziła mnie fotografia z ostatniej pielgrzymki do Polski poświęconej Bożemu miłosierdziu. Wojtyła unosi Hostię. Ale tylko jedną ręką, bo brak mu sił. Głowa opada mu nisko, oczy ma zamknięte, nabrzmiałą twarz…

Co jakiś czas przypomina mi się krótki dokument Krzysztofa Kieślowskiego "Gadające głowy", w którym jak w ulicznej ankiecie reżyser postawił ludziom pytanie "kim jesteś?". Jedna odpowiedź jest wstrząsająca: "jestem katolikiem". Nie dlatego, żeby miała być fałszywa, ale wręcz przeciwnie - była tak prawdziwa, że porażała wątpliwością, dlaczego wśród czterdziestu czterech bohaterów pada ona tylko jeden raz. A co ja bym odpowiedział? No, co powiem, gdy padnie pytanie "kim jesteś?".

Film powstał w tym samym roku, w którym do Polski po raz pierwszy powrócił Karol Wojtyła już jako papież. Z perspektywy Kościoła powszechnego zobaczył swój Kościół. Później w 1987 roku to o nas i do nas mówił, używając po raz pierwszy terminu nowej ewangelizacji - konieczności głoszenia Chrystusa tym, którzy nominalnie są blisko, ale w rzeczywistości daleko. Biblista ks. Józef Kudasiewicz - nagrodzony właśnie Złotym Feniksem za całokształt twórczości - gorzko komentował: "Kiedy w latach 40. ukazała się we Francji książka »Francja krajem misyjnym«, kard. Suhard, czytając, płakał. Nam sam Ojciec Święty powiedział, że jesteśmy krajem misyjnym, nikt jednak nie płakał. Wręcz przeciwnie, wszyscy się śmiali i bili brawo, które odbijało się od Ściany Wschodniej i szło ku Dworcowi Centralnemu (...). Tysiącletni Kościół okazał się Kościołem niedojrzałym".

I tak sobie gadamy i tą paplaniną sami sobie zatykamy uszy. Miliony słów, a w nich niestety ani odrobiny Słowa… Spróbujmy milczeć. Może wreszcie otworzą się nam uszy i zamkną usta. "Człowiek mądry milczeć będzie do chwili odpowiedniej, a chełpliwy i głupi ją lekceważy" (Syr 20,7).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bł. Janie Pawle, zamknij nasze usta
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.