Nawrócenie serca - świadectwo jezuity

Josef Maureder SJ

Z piętnastoma współbraćmi z jedenastu różnych krajów, z którymi odbywałem trzecią probacją w Salamance, patrzyłem wstecz na 16 lat spędzonych w zakonie. Z wypowiedzi współbraci wynikało, że drogi rozwoju wewnętrznego każdego z nas przebiegały różnie. Istnieje jednak pewien rys wspólny, o którym - powołując się na własny przykład - chcę opowiedzieć.

Przypominam sobie dobrze pierwsze miesiące w nowicjacie. Pytanie, czy naprawdę chcę być jezuitą i księdzem, czy chcę w tej formie oprzeć moje życie na Bogu i pozwolić Mu je zmieniać, było tym, co mnie wtedy przede wszystkim zajmowało. To „tak" wobec zakonu powiedziane podczas 30-dniowych rekolekcji wyraziło się deklaracją jeszcze głębszą: wyznaniem, że On, „mój Stwórca i Pan" (jak chętnie nazywał Go Ignacy), ten, który mnie zawołał, jest rzeczywiście Panem mego życia! To „tak" powiedziane z wielkim zaufaniem było w dużym stopniu owocem spotkania Jezusa na modlitwie. W Nim ujrzałem Boga jako Boga miłosiernego, bliskiego i wiernego. Ogarnia mnie wdzięczność i radość, gdy widzę, jak tamto moje nawrócenie do Boga poprzez Chrystusa - fundament życia - i płynące stąd moje późniejsze decyzje życiowe wnoszą dziś pokój i radość w życie innych ludzi.

Lata formacji zakonnej dały początek czemuś, co najpierw było bardzo bolesne, potem jednak okazało się wyzwalające: oprócz mojej dobrej woli i mocnych stron, coraz wyraźniej ujawniały się moje słabości, ograniczenia i zranienia. Obraz samego siebie, jaki pierwotnie miałem, zaczął stawać się bardziej realny, bliższy prawdzie, dzięki modlitwie, sytuacjom, w jakich uczestniczyłem w codziennym życiu, i sygnałom, jakie dostawałem od współbraci. Jest to wyzwalające, jeśli mając świadomość własnych ograniczeń i grzeszności, człowiek może więcej przyjąć. Często przejawia się w tym łaska Boga. Stojąc w prawdzie przed Bogiem, nauczyłem się głębiej doświadczać i rozumieć Jego miłość.

Rozmaite formy działalności duszpasterskiej, w jakie byłem zaangażowany w latach formacji, zaowocowały nowym, ściślejszym kontaktem z ludźmi. Poznałem ich problemy i napięcia istniejące w społeczeństwie - cierpienie i samotność chorych, bezwzględność i obojętność w miejscach pracy, osobiste problemy młodzieży i dorosłych, dylematy tych, którzy wchodzą w dorosłe życie, związane z podjęciem życiowej decyzji, cierpienie i trudności osób mających problemy psychiczne. Studia w zakonie otworzyły mi też oczy na bardziej zasadnicze zjawiska i niesprawiedliwości panujące w świecie. Kontakt z wieloma współbraćmi z całego świata w toku studiów pogłębił jeszcze zwrócenie się w stronę bliźniego. Wszystkie te doświadczenia zrelatywizowały mój własny mały świat, pogłębiły zainteresowanie innymi, miłość i gotowość do pracy. Gdyż „żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało" (Łk 10, 2). Czuję radość, że mogę być kapłanem, służąc innym.

DEON.PL POLECA

Dochodzi do tego jeszcze jedna okoliczność: zakon jezuitów i moje powołanie stały się z czasem moją „ojczyzną". W różnych krajach i miastach znajdowałem społeczność i wspólnego ducha mojego zakonu. Moi współbracia, a także mężczyźni i kobiety spoza zakonu, z którymi los mnie zetknął, tworzą szeroki krąg, rodzaj wspólnoty wiary. Szczególnie wdzięczny jestem za dar kilku bardzo głębokich przyjaźni w Panu.

Podsumowując, chciałbym przyznać, że w trakcie przeżytych lat zdarzały się też napięcia, zranienia, cierpienie z powodu wspólnoty, samotność i rozczarowanie. Stało się to jednak dobrą szkołą wiary i miłosierdzia i sprawiło, że moja miłość dojrzała.

Ważnym aspektem dokonujących się zmian jest również to, że w trakcie lat formacji zakonnej, dzięki praktykowaniu modlitwy i ludziom postawionym na mojej drodze, coraz bardziej pogłębia się moja relacja z Panem. Doświadczyłem też jako jezuita „osobistego powołania", które mogę wnosić do wspólnoty jako własny dar i posłannictwo.

Podczas wielkich rekolekcji odbywających się w ramach trzeciej probacji przeżyłem to wszystko raz jeszcze, a także doświadczyłem w nowy sposób „pierwszej miłości" do Pana. Wielu z nas miało podobne odczucia. W stosunku do nowicjatu stwierdziliśmy jednak istotną różnicę: wtedy w naszych postawach dominowała własna aktywność, mocna wola, ogień radykalizmu, teraz natomiast zaczęliśmy pozwalać działać w sobie Panu ze swą łaską. Wszystko zależy od Pana! Jego cierpliwość i łaska pozwala mi być Jego sługą. Święty Ignacy wyznał pod koniec swego życia, że na drodze swego piel­grzymowania nauczył się „pokory, miłości i cierpliwości" (Opowieść pielgrzyma 14). Wielu z nas stwierdziło podczas trzeciej probacji z wdzięcznością, że w minionych latach mogli wzrastać w tym kierunku. Jestem pewien, że Bóg pragnie dać tę łaskę, jaką otrzymał założyciel naszego zgromadzenia, każdemu młodemu jezuicie, który nie stawiając warunków wstępnych - pozwoli się prowadzić swemu Panu i Stwórcy.

Podczas rekolekcji pewna młoda kobieta zapytała mnie nagle: „Co właściwie stanowi tę «pełnię życia», którą Bóg obiecuje nam już tu, na ziemi?". Nigdy dotąd nie zastanawiałem się nad tym głębiej i nie przypominam sobie, żebym miał wtedy na to już jakąś odpowiedź. Moja rozmówczyni czekała. I wtedy usłyszałem swoją odpowiedź, która przypłynęła jakby spoza mnie, napełniając mnie radością: „Znaleźć pokój w Panu".

Swobodny,

mądry,

pogodny

staniesz się dopiero w chwili przejścia.

W chwili zejścia w głąb.

W chwili

gdy będziesz siebie porzucać. W chwili

kiedy jak wszyscy pielgrzymi

osiągniesz bezpieczeństwo. Swobodny,

mądry, radosny

staniesz się dopiero w chwili przejścia.

JOSEF A. PILZ SJ

Więcej w książce: Wybierz własna drogę

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nawrócenie serca - świadectwo jezuity
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.