Prześladowania religijne w "diamentowym raju"

Prześladowania religijne w "diamentowym raju"
(fot. sandis sveicers / shutterstock.com)
Logo źródła: Misyjne drogi ks. Jarosław Czapliński

W afrykańskich państwach zasobnych w surowce naturalne trudno jest o pokój. Walka o nie odbywa się pod przykrywką konfliktu międzyreligijnego. Ofiarami są chrześcijanie i muzułmanie.

Republika Środkowoafrykańska pojawia się w przestrzeni medialnej tylko wtedy, gdy wybucha kolejna wojna domowa, albo gdy mowa jest uranie, złocie czy diamentach. Szacuje się, że podczas wojny domowej (2004-2007 r.) i trwającej drugiej wojny domowej (od 2012 r.) zginęło 400 tys. ludzi, czyli co dziesiąty mieszkaniec kraju.

Młody kraj

Republika Środkowoafrykańska leży w dorzeczu rzeki Kongo. Zajmuje powierzchnię dwukrotnie większą niż Polska, jest zamieszkiwana przez niespełna 4,5 miliona mieszkańców należących do ponad 80 grup etnicznych. Stolicą jest siedemsettysięczne miasto Bangui założone w 1889 r. Większość religijną stanowią chrześcijanie (80%) - zarówno protestanci, jak i katolicy. Około 10% obywateli kraju to muzułmanie. Proporcje te ciągle się zmieniają ze względu na ciągłe przemieszczanie się ludności spowodowane niestabilną sytuacją wewnętrzną kraju.

DEON.PL POLECA

Republika Środkowoafrykańska pod obecną nazwą istnieje na mapach politycznych świata stosunkowo krótko. Została proklamowana dopiero w 1958 r. Wcześniej była to jedna z francuskich kolonii, dlatego też język francuski, obok lokalnego języka sango, pełni rolę jednego z dwóch języków urzędowych. Ta niedługa historia naznaczona jest jednak ciągłymi przewrotami oraz konfliktami wewnętrznymi.

Antymaczeta

Podczas ostatniej wojny domowej, rozpętanej na przełomie 2012 i 2013 r., ujawniła się grupa nazwana "Seleka" (przymierze). W jej skład wchodzą sojusznicze muzułmańskie ugrupowania rebelianckie, które uzyskały wsparcie takich organizacji jak Boko Haram, terrorystów z Al-Kaidy, czy też afgańskich talibów. W odpowiedzi na to miały powstać tzw. ochotnicze (pseudochrześcijańskie) jednostki samoobronne o wspólnej nazwie Antibalaka, co w lokalnym języku ma znaczyć "antymaczeta", gdyż bardzo często tę właśnie broń mieli wykorzystywać muzułmańscy rebelianci. Najczęściej potyczki pomiędzy tymi organizacjami oraz akcje odwetowe są przyczyną tragedii zwykłych mieszkańców kraju. Nikt nie potrafi na dłużej powstrzymać rozkręconej spirali przemocy.

Ofiary bogactw naturalnych

Bardzo ciężki jest los biednych krajów na terenach, na których znajdują się złoża bogactw naturalnych. Los mieszkańców państw takich jak Republika Środkowoafrykańska interesuje wielkich tego świata o tyle, o ile zapewniona jest kontrola nad interesującymi ich dobrami. Najczęściej różnego rodzaju walki i wojny toczą się właśnie o to, kto będzie czerpał największe zyski z ich rabunkowej eksploatacji.

Najłatwiej jest przykryć to wszystko płaszczem walk religijnych i napuszczać jedną grupę na inną. Nie inaczej było i w tym przypadku. Jak się okazało, działacze Antibalaki mają niewiele wspólnego z prawdziwymi chrześcijanami, a grupy wchodzące w skład Seleki to głównie muzułmańscy rebelianci z Czadu i Sudanu. Działanie tych grup doprowadziło do tego, co można przeczytać w przygotowanym przez organizację Open Doors "Światowym Indeksie Prześladowań 2015". Otóż Republika Środkowoafrykańska zajmuje niechlubne 17. miejsce wśród wszystkich państw na świecie pod względem intensywności prześladowań i dyskryminacji chrześcijan.

Słonie ważniejsze

Jednoznacznie sytuację w tym kraju opisał arcybiskup Bangui Dieudonné Nzapalainga, gdy wygłaszał homilię w katedrze w lipcu 2013 r.: "Nie mogę milczeć, gdy synowie tego kraju są ofiarami najgorszego barbarzyństwa. Nie mogę milczeć, gdy zabija się Środkowoafrykańczyków, jakby się rozgniatało muchę. Nie mogę milczeć, gdy gwałci się nasze siostry i matki. Nie mogę milczeć, gdy godność Środkowoafrykańczyka jest deptana, gdy niewinni są ograbiani, gdy uczciwy i zasłużony owoc pracy całego życia jest niszczony i burzony jak domek z kart. Nie mogę milczeć, gdy konsekruje się bezkarność i narzuca dyktaturę broni".

Słowa te nabierają większego wyrazu, gdy zwróci się uwagę na brak zainteresowania i reakcji świata na ból i cierpienie mieszkających tam ludzi. A wystarczy przypomnieć, jaki szum medialny i towarzyszące mu oburzenie obiegły społeczność międzynarodową, gdy kłusownicy na terenie Republiki Środkowoafrykańskiej zabili 26 słoni. Był to czyn, który jednoznacznie należało potępić, a winnych ukarać.

Jednak utracone życie setek ludzi, którzy zostali bestialsko zamordowani i tułaczka wielu setek tysięcy uciekających przed oprawcami nie wywołały takiego poruszenia w opinii publicznej tak zwanego "cywilizowanego świata". Pojawiły się apele o ustabilizowanie sytuacji, by zapewnić bezpieczeństwo żyjącym tam zwierzętom - i słusznie, ale czy działania te nie powinny być podejmowane ze względu na mieszkających tam ludzi? Czy jest coś cenniejszego niż życie i godność człowieka?

Klasztor i muzułmanin

Warto zaznaczyć, że mimo zła, które się tam dzieje, widać także przejawy dobra dające nadzieję na poprawę i normalizację sytuacji. Otóż pod koniec 2013 r., gdy działania wojenne były najbardziej intensywne, w stolicy kraju wybuchła panika. W jednej chwili pod bramę klasztoru ojców karmelitów przybiegły ponad dwa tysiące osób szukających schronienia przed wjeżdżającymi do miasta bandami rebeliantów Seleki. Sytuacja była bardzo trudna, gdyż brakowało wtedy wszystkiego, nawet jedzenia i wody.

Niespodziewanie z pomocą przyszedł zaprzyjaźniony z klasztorem muzułmanin Jusuf, który prowadził farmę drobiu. Ryzykując własne życie i zdrowie, przywiózł dla chroniących się tam chrześcijan około 2 tysięcy jaj, ryż, cukier i oliwę.

Cud wielkanocny

Okres Wielkanocy jest czasem cudów i w ubiegłym roku taki cud zdarzył się także w ciągle niespokojnej Republice Środkowoafrykańskiej. W parafii karmelitańskiej czymś normalnym stały się comiesięczne zbiórki pieniędzy i żywności dla potrzebujących i osieroconych dzieci.

Z wielką nieśmiałością zaproponowano, aby datki zbierane w następnym miesiącu przekazać najbardziej potrzebującym muzułmanom. Można powiedzieć, że stał się cud. Wierni przynieśli znacznie więcej żywności i darów. Zebrano też czterokrotnie więcej pieniędzy niż wtedy, gdy były one przeznaczone dla chrześcijan. Ofiary prześladowań przyszły z pomocą tym, którzy są "współbraćmi" ich oprawców.

Mimo poprawy sytuacji wiele osób ciągle przebywa w obozach dla uchodźców, przy klasztorach czy parafiach. Ludzie ci zwyczajnie boją się wracać na tereny, na których nie ma sił międzynarodowych (ONZ) lub nie mają gdzie wracać, gdyż ich domy zostały zburzone. O pomoc dla nich i pamięć modlitewną zaapelował także papież Franciszek, który odwiedził Republikę Środkowoafrykańską pod koniec listopada 2015 r. Pamiętajmy, że los tych ludzi jest także w naszych rękach.

ks. Jarosław Czapliński - teolog, ekolog, doktorant psychologii KUL

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Prześladowania religijne w "diamentowym raju"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.