Być katoliczką, być feministką

Być katoliczką, być feministką
(fot. sxc.hu)
Aneta Gawkowska / "Więź"

Nowe feministki pragną większego udziału kobiet w tworzeniu polityki, kultury i społeczeństwa obywatelskiego. Odniesie to sukces tylko wówczas, gdy kobiety odważą się być w pełni kobietami.

Partia Kobiet radośnie obwieściła swego czasu obywatelom hasło "Polska jest kobietą". Przeciętny obywatel Polski, a więc statystycznie rzecz biorąc, prawdopodobnie deklarujący się jako katolik, po lekkim uświadomieniu, może się z tego hasła ucieszyć, gdy sobie uprzytomni, że jego Kościół (ekklesia) także jest kobietą. I to nie byle jaką…

Kościół jest wszak Oblubienicą oczekującą Oblubieńca. Zrodzoną przez Boga z Jego namiętnej Miłości (Pasji), otwierającą się na Jego Miłość, przyjmującą tę Miłość, wreszcie odwzajemniającą tę Miłość, rodzącą nowe Dzieci Boże i mającą nadzieję na swoje totalne przebóstwienie, by w stanie bez "skazy czy zmarszczki" (Ef 5,27) zjednoczyć się z Boskim Oblubieńcem. Symboliczna historia Izraela zapowiada historię całego Ludu Bożego, czyli tych, co wierzą, że Bóg zbawia, że jest "Bogiem z nami" (Iz 7,14): "Oto przechodziłem obok ciebie i ujrzałem cię. Był to twój czas, czas miłości. Rozciągnąłem połę płaszcza mego nad tobą i zakryłem twoją nagość. Związałem się z tobą przysięgą i wszedłem z tobą w przymierze - wyrocznia Pana Boga - stałaś się moją" (Ez 16,8). "Dlatego zwabię ją i wyprowadzę na pustynię, i przemówię do jej serca. […] I stanie się w owym dniu - wyrocznia Pana - że nazwie Mnie: Mąż mój" (Oz 2,16.18).

Najszerzej rzecz ujmując, to jest program katolickiego feminizmu aktualnego od przyjścia Chrystusa na ziemię i zobrazowanego w Apokalipsie, a w zasadzie program ogłoszony ludzkości wstępnie już w Protoewangelii, gdy Bóg mówi do węża: "Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, między potomstwo twoje a potomstwo jej: ono ugodzi Cię w głowę, a ty ugodzisz je w piętę" (Rdz 3,15).

DEON.PL POLECA

Ba, samo stworzenie ludzkości ukoronowane stworzeniem kobiety, jest już z gruntu feministyczne, jeśli przez feminizm rozumieć myślenie i postawę promującą godność kobiety. Bowiem dopiero po stworzeniu kobiety możliwa jest międzyludzka relacja odwzorowująca komunię Osób Boskich. Dopiero wtedy człowiek może kochać (składać siebie w darze innej osobie), a więc najpełniej żyć na obraz i podobieństwo Boga, który jest doskonałą wspólnotą, jak wydobywa to w swojej teologii ciała Jan Paweł II. No i kto inny jak nie kobieta, Niepokalanie Poczęta (ze względu na swego Boskiego Syna) córka narodu wybranego, "uosabia nasze prawdziwe człowieczeństwo" - jak powiedział o Maryi w czasie niedawnej pielgrzymki do Austrii Benedykt XVI?

A zatem Kościół jest kobietą, bo tak jak idealna kobieta, ma się w pełni otworzyć i oddać Ukochanemu, przyjąć miłość Boga, czyli dać się obdarować Bogu Nim samym. Oddać mu siebie, czyli pozwolić Jemu dać Siebie. To jest poddaństwo kobiet, o jakie chodzi ostatecznie w Kościele, czyli we wspólnocie ludzi spełniających wolę Boga: poddać się, czyli w pełni się oddać Miłującemu i Umiłowanemu. Na wzór Kobiety wszyscy wezwani są do takiego p/oddania siebie doskonałej Osobowej Miłości, do radosnej, aktywnej i twórczej chrześcijańskiej ekstazy.

Feminizm Kościoła to swego rodzaju dążenie do feminizacji świata (nie zawsze współgrającej z objawami feminizacji mężczyzn, jaką prezentuje tzw. "świat" z nomenklatury św. Pawła, choć tendencje obecne w tym "świecie" przeważnie wskazują, nawet jeśli opacznie, na kwestię głębszą). Co to znaczy? Otóż "[w] Kościele każdy człowiek - mężczyzna i kobieta - jest "Oblubienicą", o ile doznaje miłości Chrystusa Odkupiciela jako daru, oraz o ile na ten dar stara się odpowiedzieć darem swojej osoby". Maryja jest "pierwowzorem" Kościoła, jak mówi Konstytucja dogmatyczna o Kościele "Lumen gentium" i Jan Paweł II w cytowanym już wcześniej liście "Mulieris dignitatem". "Oto, na gruncie odwiecznego zamierzenia Bożego, kobieta jest tą, w której znajduje pierwsze zakorzenienie porządek miłości w stworzonym świecie osób." Doznaje miłości Boga najpełniej i daje swoją miłość po ludzku najlepiej.

Oddajmy tu głos kobiecie, Żydówce i katoliczce, wczesnej prekursorce nowego feminizmu, Edycie Stein: "Oddać się w miłości, stać się całkowicie własnością kogoś innego i zarazem całkowicie go posiadać - oto najgłębsze pragnienie kobiecego serca. […] Tam, gdzie takie oddanie dokonuje się w odniesieniu do człowieka, może ono stać się przewrotnością: wydaniem się na łup, zakuciem w kajdany i nieusprawiedliwionym uroszczeniem, którego żaden człowiek spełnić nie może. Tylko Bóg może przyjąć takie oddanie i tylko Bóg może dać się w darze tak, że napełni sobą całą ludzką istotę, nie tracąc przy tym nic z siebie samego. Dlatego całkowite oddanie się jest zasadą życia zakonnego, a zarazem jedynie możliwym adekwatnym spełnieniem kobiecych tęsknot".

W efekcie takiego poddania kobieta rodzi Nowego Człowieka. Wzorem Maryi rodzi Chrystusa dla innych, jest ich duchową matką (do czego powołane są, zdaniem Stein, wszystkie kobiety, a nie wszystkie powołane są do macierzyństwa biologicznego). Co to znaczy rodzić duchowo? To doprowadzać człowieka do jego pełni, umożliwiać jego harmonijny rozwój, widzieć w nim osobę i uczyć innych tego spojrzenia wyczulonego na wartość osoby w świecie, który jest niebezpiecznie jednostronny i odhumanizowany.

 

Podobne zadanie postawił przed kobietami Jan Paweł II. W encyklice "Evangelium vitae" pisał: "W dziele kształtowania nowej kultury sprzyjającej życiu, kobiety mają do odegrania rolę wyjątkową, a może i decydującą, w sferze myśli i działania: mają stawać się promotorkami «nowego feminizmu», który nie ulega pokusie naśladowania modeli maskulinizmu», ale umie rozpoznać i wyrazić autentyczny geniusz kobiecy we wszystkich przejawach życia społecznego, działając na rzecz przezwyciężania wszelkich form dyskryminacji, przemocy i wyzysku. […] Jesteście powołane, aby dawać świadectwo >>prawdziwej miłości<< — tego daru z siebie i tego przyjęcia drugiego człowieka, które dokonują się w sposób szczególny we wspólnocie małżeńskiej, ale które muszą stanowić istotę każdej innej więzi między osobami. […] Matka bowiem przyjmuje i nosi w sobie innego człowieka, pozwala mu wzrastać i czyni mu miejsce w swoim wnętrzu, szanując go w jego inności. Dzięki temu kobieta pojmuje i uczy innych, że ludzkie relacje są autentyczne, jeśli się otwierają na przyjęcie drugiej osoby, akceptowanej i kochanej ze względu na godność, którą nadaje jej sam fakt bycia osobą, a nie inne czynniki, jak na przykład przydatność, siła, inteligencja, uroda, zdrowie. Taki jest najważniejszy wkład, jakiego Kościół i ludzkość oczekują od kobiet". W "Liście do kobiet" Papież wezwał je do aktywnej przemiany tych systemów społecznych, które rządzą się wyłącznie wydajnością.

Zachęty Papieża spotkały się z pozytywnym odzewem niektórych środowisk kobiecych. Nałożyło się to zresztą na pewne przemiany w ramach klasycznego nurtu feministycznego, który docenił wagę rodziny, kobiece wyczulenie na relacje, zdolność do empatii i troski, dialogiczność oraz wspólnotowość. Pojawiły się - jeszcze nie tak liczne, choć znamienne - publikacje i konferencje, gdzie kobiety bądź analizują teologiczno-antropologiczne teorie nowego feminizmu, bądź to formułują praktyczne postulaty zmierzające do społecznych przemian z uwzględnieniem biblijnej wizji równości, różnicy i komplementarności między kobietami i mężczyznami.

Dostrzegając wartość osoby, życia, relacji rodzinnych i szerzej biorąc wspólnotowych, nowe feministki takie jak Janne Haaland Matlary, Helen M. Alvaré, Mary Ann Glendon domagają się społecznego uznania wartości roli kobiety-matki, a także wartości wnoszonych przez kobiety do sfery publicznej (jej duchowego macierzyństwa w relacjach międzyludzkich). Szereg postulatów praktycznych skupia się na polityce prorodzinnej, na rzykład propozycje:

  • wprowadzenia dochodu rodzinnego,
  • ułatwień podatkowych dla rodzin, np. traktowania rodziny jako jednostki opodatkowania,
  • płacy za pracę w domu,
  • dofinansowania wczesnej edukacji dzieci w formie umożliwiającej rodzicom wybór między przedszkolem lub wychowaniem w domu,
  • wliczania pracy w domu do PKB i na potrzeby emerytury,
  • długich i płatnych urlopów macierzyńskich, np. 9-miesięcznych, z gwarancją powrotu do pracy po urlopie,
  • elastycznego czasu pracy dla kobiet (ale i dla mężczyzn, którzy zajmują się dziećmi!),
  • promocji udziału mężczyzn w pracach domowych i w opiece nad dziećmi, promocji aktywnego ojcostwa,
  • tworzenia obszarów współpracy rynku i państwa, np. przy uprzywilejowaniu rodziców w sferze zawodowej (choćby zagwarantowania rodzicom prawa do opieki nad chorym dzieckiem poprzez płatny urlop),
  • prawnej i kulturowej ochrony trwałości małżeństwa, promowaniu postaw wierności, stałości i odpowiedzialności.

Jako że nowy feminizm opiera się na fundamencie godności każdego człowieka, a w obronę bierze zwłaszcza najsłabszych, stoi zatem wyraźnie na stanowisku pro-life (w aborcji dostrzega zresztą także krzywdę wyrządzoną kobiecie). Opowiada się za prawem rodziców do posiadania dzieci, których liczba nie byłaby ograniczona przez państwo (stąd sprzeciw wobec międzynarodowo wymuszonej polityki aborcyjnej lub antykoncepcyjnej). Standardem i miernikiem dobrego prawa czyni społeczną troskę o słabych, bezrobotnych, bezdomnych, chorych i starszych. Domaga się więc zagwarantowania godności osoby ludzkiej w prawie oraz wyraźnego łączenia polityki z etyką, które przejawiać się ma w praktycznym rozumieniu polityki jako służby. Ponadto, z tych właśnie względów (obrona wartości ludzkiego życia) promuje pokojową politykę międzynarodową. Nowe feministki pragną też większego udziału
kobiet w tworzeniu polityki, kultury i społeczeństwa obywatelskiego. Liczą zatem, że kobiecy wkład w te sfery przyniesie pozytywne efekty, ale tylko wówczas, gdy kobiety odważą się być w pełni kobietami, co czasem wymaga przeciwstawiania się kulturze nadmiernej rywalizacji i produktywności. Są też świadome, że czasem muszą zmagać się z kobietami myślącymi inaczej, ale starają się je przekonać, że postulaty nowego feminizmu lepiej służą zarówno kobietom, jak i wspólnotom, w których żyją.

Jak widać, postulaty nowego feminizmu przekraczają granice typowo zarysowanych ideologii prawicowych i lewicowych, a podyktowane są wymogami płynącymi z aktualnych doświadczeń kobiet, co wyraźnie podkreślają nowe feministki. Oskarżają niniejszym stary feminizm o ignorowanie tego, co kobiety interesuje najbardziej. Matlary pisze: Współczesny feminizm nie mówi o istocie kobiecości i dlatego nie ma nic do powiedzenia na temat znaczenia macierzyństwa. Słusznie skupiono się na strukturalnych, seksualnych i ekonomicznych przejawach represji, gdyż niewątpliwie one istniały i nadal istnieją, lecz zaniedbano mówienie o tym, co kobiety pragną osiągnąć, gdy się od nich wreszcie uwolnią". Doświadczenie pokazuje, że większość kobiet to matki. A poza tym wszystkie kobiety spełniają się, zdaniem nowych feministek, jako matki duchowe, również w sferze publicznej.

 

O doniosłości postulatów praktycznych decyduje jednak ich podstawa teologiczno-antropologiczna i dlatego od niej zaczęłam, a także do niej chcę teraz wrócić. Jak można wywnioskować z tego, o czym mówiłam wcześniej, nowy feminizm opiera się na inspiracji płynącej z nauczania Jana Pawła II, a zwłaszcza z jego kompleksowej wizji teologii ciała. Świadczą o tym zarówno naukowe prace w stylu "Women in Christ. Toward a New Feminizm" pod red. Michele M. Schumacher, jak i pozycje popularyzujące teologię ciała z perspektywy kobiecej, jak choćby niedawno wydana po polsku "Podróż kobiety" Katriny J. Zeno. Antropologia teologiczna próbuje zrozumieć człowieka w świetle tego, co mówi o nim Biblia, spojrzeć na mężczyznę i kobietę z perspektywy Boga o tyle, o ile umożliwił to nam On sam przez swoje Słowo (jak wierzymy jako katolicy, spisane i Wcielone).

Już z przytoczonych wcześniej cytatów wynika, że to, co Słowo mówi o kobiecie, wynosi ją ponad te pozycje, które przypisuje jej tzw. "świat". Wizerunek Oblubienicy wskazuje na powołanie człowieka do bycia obdarowanym przez Boga. Biblijna Niewiasta (Kobieta) wyraża prawdę o człowieku: tym, który odnajduje siebie tylko wtedy, gdy przyjmuje Dar i składa siebie w darze. A zatem Kobieta, obrazująca samą sobą dar od Boga dla mężczyzny i umożliwiająca komunikację daru w komunii osób (według Jana Pawła II), wyraźnie uświadamia mężczyźnie i samej sobie, że życie jest darem. Że życie osoby i możliwość jej kochania jest wyrazem miłości Boga. Miłości, która wywołuje radość i chęć dawania. A jednocześnie uspokaja, bo dar jest otrzymany za darmo. W tym sensie nowy feminizm "uspokaja" cywilizację zapędzoną w nadmierne tempo produkcji, bo zwraca uwagę na pierwszeństwo istnienia przed działaniem, kontemplacji przed aktywnością, radości z istnienia osoby przed radością z jej czynów (choć nowy feminizm nie rozdziela osoby i czynu radykalnie; wręcz przeciwnie, przyjmuje perspektywę integracyjną widoczną w wielu wymiarach). Przedkłada wyraźnie wartość osoby ponad jej użyteczność, wbrew nowożytnemu tempu cywilizacji i sposobowi myślenia owładniętemu szaleńczą produktywnością. Przez to jest kobiecą odpowiedzią na postulat zawarty w cytowanym przeze mnie fragmencie encykliki "Evangelium vitae".

Ukazując perspektywę daru i umożliwiając realizację wzajemności daru, kobieta (działając zgodnie ze swoją naturą stworzoną i odkupioną, czyli przy współdziałaniu natury i łaski) wnosi do świata wyczulenie na relacyjność i wspólnotowość. Prawdziwie wyzwolona kobieta, jak pisze Michele M. Schumacher, doświadcza miłości i wie, że jest zdolna obdarzać nią Boga i innych, a co więcej, nie boi się tego, ale widzi w tym swoje spełnienie i przekonuje o tym innych. Kobieta na drodze do świętości, czyli wyzwolenia, według nowego feminizmu, to kobieta wyzwolona ze strachu przed relacjami. Ba, kobieta, która się zachwyca pięknem i siłą relacji! Oddajmy znów głos Edycie Stein: "Cały cud ludzkości polega na tym, że jesteśmy wszyscy jednym. (…) Bóg zaś przyszedł po to, by razem z nami tworzyć jedno tajemnicze Ciało Mistyczne: On głową naszą - my Jego członkami". To, jak sądzę po teoretycznej analizie nowego feminizmu, jest kobieca realizacja kapłaństwa powszechnego i zarazem motyw wiodący feminizmu, do którego zachęcają katoliczki: życiem swoim przyjmować postawę Chrystusa, który całym sobą prosił Ojca: "aby wszyscy stanowili jedno" (J 17,21a) i "aby [Jego] radość mieli w sobie w całej pełni" (J 17,13b).

Ale kobieta nie jest w stanie zrobić tego sama! Relacyjność Ewy w perspektywie ludzkiej jest możliwa dlatego, że istnieje Adam. I to jest właśnie charakterystyczny rys nowego feminizmu: jego antropologiczna i praktyczna komplementarność. Wszystko, co ważne w tej wizji, realizuje się dzięki współpracy i relacji wspólnotowej, a nie poprzez nastawienie antagonistyczne. Analizując miłość mężczyzny i kobiety, Karol Wojtyła pisze w "Miłości i odpowiedzialności", że oddawanie siebie i przyjmowanie daru drugiej osoby muszą być wzajemne. Wprawdzie oddanie męskie i kobiece różnią się psychologicznie, ale ontologicznie mają razem stanowić "całokształt wzajemnego oddania". Oboje odnajdują siebie, gdy się oddają i przyjmują dar drugiej osoby, ale każde z nich robi to trochę inaczej. I tak ma też być w życiu praktycznym. Nowe feministki nie zamierzają mężczyznom narzucać swojej wizji męskości, ale zgodnie z duchem komplementarności i w odpowiedzi na męskie rozterki i pytania, poszukują odpowiedzi na temat natury człowieczeństwa wyrażonego na dwa sposoby: męski i żeński. O ile zatem kobieta ma być w świecie przede wszystkim duchową matką i tak realizować powszechne kapłaństwo, o tyle mężczyzna ma być duchowym ojcem i kapłanem, jak pisze Katrina Zeno. Na wzór Chrystusa ma ofiarowywać swoje "ciało i krew, by inni mogli zbliżyć się do Boga".

"Gdy mężczyźni zrywają rankiem z łóżka swoje ciało i krew, by modlić się i prowadzić swą rodzinę w modlitwie, zachowują się po kapłańsku. Gdy męskie ciało i krew idzie do pracy dwudziesty drugi rok z rzędu, mężczyzna zachowuje się po kapłańsku. Gdy jego ciało i krew opiera się pokusie oglądania pornografii lub zdradzania żony (nawet jeżeli ona jest jego przyszłą żoną), mężczyzna zachowuje się po kapłańsku".

Od stworzenia Ewy Adam ma umieć przyjmować dar kobiety od Boga, chronić wzajemność i harmonijność daru zagrożoną po grzechu pierworodnym, przekazywa[ć] światu pamięć o Bogu", jak pisze Zeno (bo hebrajskie zakar - "mężczyzna" oznacza także "ten, który pamięta"), słowem i życiem świadczyć, że Bóg jest kochającym Ojcem. Tak jak w ogrodzie Eden ważny był dla kobiety spontaniczny okrzyk Adama: "Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!" (Rdz 2,23), tak teraz istotne jest dla kobiety, aby mężczyzna potwierdzał jej kobiecy sposób bycia obrazem i podobieństwem Boga, uznawał potencjał macierzyństwa. Jego słowa są płodne, dają życie, "pomagają w spełnieniu się eucharystycznego cudu w jej życiu". Takie są podstawy praktycznych postulatów nowego feminizmu, który chce uznania dla kobiecości, a także włączania mężczyzn w sprawowanie bezpośredniej troski o osoby.

A zatem do doczesnego tanga trzeba dwojga… Do niebiańskiego tanga, jak się okazuje, tym bardziej... No i oczywiście potrzeba Tego Trzeciego, który wymyślił samo tango…

ANETA GAWKOWSKA - doktor socjologii, adiunkt w Katedrze Socjologii Obyczajów i Prawa Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, koordynator programu Erasmus w ISNS UW. Autorka książki "Biorąc wspólnotę poważnie? Komunitarianistyczne krytyki liberalizmu", współautorka kilku prac zbiorowych, autorka wielu artykułów naukowych i popularnych. Współpracowniczka Centrum myśli Jana Pawła II. Mieszka w Warszawie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Być katoliczką, być feministką
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.