Miłość sprawia, że świat się nieustannie kręci

Miłość sprawia, że świat się nieustannie kręci
(fot. sxc.hu)
Thomas Jay Oord

Madonna, Perry Como i Atomówki - wszyscy śpiewają piosenki zatytułowane "Love Makes the World Go Round" ("Miłość sprawia, że świat się kręci"). To wyrażenie pojawia się, by opisać myślenie życzeniowe, fantazję, naiwne uczucie i ckliwość. U niektórych wywołuje ono wizje Don Kichota walczącego z wiatrakami.

Niektórzy teologowie wskazują, iż ta fraza może mówić nam coś kluczowego o działaniu Boga w świecie. Jeśli, jak św. Paweł powiada, "Bóg jest Miłością" i jeśli Bóg także stwarza i podtrzymuje wszechświat, to uzasadnione jest wyprowadzenie znaczenia teologicznego z wyrażenia "miłość sprawia, że świat się kręci". Lecz rzadko teologowie rozwijają ten temat na tyle starannie, by traktować go poważnie jako zasadę teologiczną.
Nauka - przynajmniej "twarda" nauka - wydaje się nie mieć miejsca w pozornej sentymentalności. Nauka rozważa fakty, przeprowadza doświadczenia i sprawdza hipotezy badawcze odnośnie do świata materialnego. TEorie, które wymagają wartości - a "miłość" jest słowem brzemiennym w wartości - jakoby znajdują mało, a nawet wcale nie znajdują miejsca w sferze naukowej. Poza tym, jak może uczucie i myślenie życzeniowe zapoczątkować czy kontrolować wszechświat?
Filozof i teolog Nancey Murphy wraz z matematykiem i fizykiem Georgem F.R. Ellisem mogą zmienić sposób myślenia o twierdzeniu: "miłość sprawia że świat się kręci". W książce, którą razem napisali, On the Moral Nature of the Universe: Theology, Cosmology, and Ethics, Murphy i Ellis przedstawiają swoje badania i hipotezy odnoszące się do różnych dyscyplin naukowych, tworząc złożony, lecz przekonujący zespół argumentów odnośnie do kosmologii i miłości.
Na wstępie autorzy zauważają, że od pewnego czasu wielu fizyków utrzymuje, iż wszechświat jest "dostrojony precyzyjnie", co ma umożliwić ewolucję złożonych stworzeń, takich jak my. Prawa fizyki, występujące podczas Wielkiego Wybuchu wraz z rozwojem korzystnych warunków środowiska w trakcie ewolucji wszechświata i planety, umożliwiły powstanie i utrzymanie się życia jako złożonego procesu. Ledwo zauważalne zmiany, choćby w jednym z mnóstwa warunków kosmologicznych, najwyraźniej wykluczyłyby całkowicie możliwość życia. Te przesłanki dostarczają podstawy do tego, co jest zwykle nazywane zasadą antropiczną.
Oczywiście pytanie, jakie wielu zadaje, gdy słyszy, że kosmos jest precyzyjnie dostrojony, brzmi: " Jak to się stało?". Niestety, nie można zaprojektować doświadczenia naukowego, aby odkryć ostateczne przyczyny stwarzania wszechświata. Metoda naukowa nie jest zdolna potwierdzić teorii odnośnie do pierwotnego źródła.
Wielu, którzy wierzą, że Bóg istnieje, sugeruje, że tylko boskie działanie wyjaśnia kosmologiczne precyzyjne dostrojenie. Oczywiście zasada antropiczna nie udowadnia tego, że Bóg istnieje. Natomiast można utrzymywać, że wielka teoria uwzględniająca hipotezę Boga może włączać "precyzyjne dostrojenie" w swoim podejściu, proponując bardziej zadowalające wyjaśnienie istnienia. Murphy i Ellis rzeczywiście argumentują w ten sposób.
Nowością argumentacji autorów jest ich propozycja, że "precyzyjnie dostrojony" kosmos mówi nam o tym, jak działa Bóg. Jeśli założymy, że Bóg ustanowił prawa wszechświata na początku, to prawa te i brak interwencji Boga w nie nie mogą mówić nam niczego o boskości. W końcu Bóg najwyraźniej działa we współpracy z naturą, sugerują autorzy, nigdy nie unieważniając czy gwałcąc samego procesu, który Bóg stworzył.
Bóg działa w ten sposób, ponieważ ostatecznym celem wszechświata jest umożliwienie dawania wolnych odpowiedzi moralnych Stworzycielowi. Na samym początku stworzenia Bóg zdecydował uczynić wszechświat, który zawiera w sobie wolność, a Bóg dobrowolnie wstrzymuje swoją moc w uznaniu tej podarowanej wolności. Obaj autorzy podsumowują swoje argumentowanie, mówiąc: "Precyzyjne dostrojenie kosmosu może być podejmowane w teologii, która widzi niewymuszony respekt Boga dla wolności i integralności stworzeń zmierzających przez cały czas z powrotem do początkowego przeznaczenia antropicznego (rodzącego inteligencję i wolność) wszechświata".
Murphy i Ellis twierdzą, że kosmologiczne dzieła Boga - szczególnie powstrzymywanie się Boga od interwencji w wolność stworzeń - mówią nam także coś bardzo ważnego o naturze Boga, a mianowicie, że Bóg jest Miłością. Bóg dobrowolnie ograniczył się i stale zrzeka się korzyści własnej na rzecz drugiego, nawet gdy to samo-wyrzeczenia sprawia Mu ból.
Ewolucja życia ujawnia, że miłujące stwarzanie przez Boga wolnych istot może być jedynie osiągnięte na powolnej, pośredniej i pełnej bólu drodze. Cały proces stworzenia odzwierciedla "nie-przymusową, przekonującą, troskliwą miłość przez cały czas od początku do końca", sugerują autorzy, "od najmniejszych stworzeń do najbardziej doskonałych".
Murphy i Ellis opierają się na greckim słowie znalezionym w pismach chrześcijańskich określających samo-wyrzekającą się miłość, którą Bóg objawia, gdy tworzy. Ty m słowem jest kenosis, a ono pochodzi z listu do grupy chrześcijan w starożytnym mieście Filippi (Flp 2, 7). Bibliści zwykle tłumaczą kenosis jako "samo-ogołocenie" lub "samo-ofiarowanie".
 
Kenosis (kenoza) jako słowo kluczowe działania Boga także cieszy się wsparciem wśród innych naukowców, którzy rozważają problemy w symbiozie "miłości-i-na-uki". John Polkinghorne, wydawca i współautor zbioru esejów naukowo-religijnych, używa tego słowa w jego tytule: The Work of Love as Kenosis. Większość współautorów tej książki wykorzystuje kenosis, by przekazać swoją wiarę, że Stwórca dobrowolnie ogranicza się, z miłością respektując wolność stworzenia.
W swoim eseju "Kenotic Creation and Divine Action" Polkinghorne zgadza się z Murphy i Ellisem, że samo-ograniczenie Boga pomaga rozwiązać odwieczny problem zła. Wielkość cierpienia istniejącego w świecie i doznawanego od świata wykracza poza wyobrażalną konieczność. Bóg nie powoduje nadmiernego cierpienia. Zło istnieje, ponieważ stworzenie zostało dopuszczone do tworzenia siebie, a Bóg odmawia ograniczania wolności stworzenia. Według Polkinghorne’a Bóg nie może już dłużej ponosić całkowicie i bezpośrednio odpowiedzialności za wszystko to, co się dzieje. Pojęcie doskonałej życzliwości Boga pozostaje właściwe, ponieważ kenosis obarcza odpowiedzialnością za zło wolne stworzenia.
Powyższe twierdzenie prowadzi do ważnego pytania: Czy kenosis - jako samo-oddająca, stwórcza Miłość Boga - pozwala nam logicznie twierdzić, że miłość sprawia, że świat się kręci? Myślę, że kenosis pozwala na to, aczkolwiek z dwoma modyfikacjami - jedną w kosmologii, a drugą w teologii - które należy poczynić w stosunku do kenosis, jak ją pojmują Murphy, Ellis i Polkinghorne.
Modyfikacje, których wymaga teoria kenosis, stają się oczywistymi, gdy z bliska spojrzymy na problem zła. W swojej najbardziej niewzruszonej formie ta odwieczna łamigłówka nie pyta, dlaczego kochający Bóg powoduje zło, lecz raczej pyta, dlaczego kochający Bóg nie zapobiegł złu. Obarczając winą wolne stworzenia za powodowanie zła, nie rozwiązuje się problemu w całości. Zachodzi także konieczność założenia przyczyny, dla której Bóg nie mógłby sporadycznie chronić stworzenia przed wyrządzaniem zła niewinnym ofiarom.
Kenosis, jak przedstawia Murphy, Ellis i Polkinghorne, nie odpowiada wyczerpująco na pytanie, dlaczego kochający Bóg czasami nie ogranicza wolnych stworzeń zamierzających wyrządzać zło na "najmniejszych z nich". Samo-ograniczający Bóg, za czym oni się opowiadają, jest w ostatecznym rozrachunku winny temu, że nie zapobiega złu.
Oczywiście, ktoś może uważać, że ograniczanie lub naruszanie czyjejś wolności nigdy nie jest czynem z miłości, lecz to twierdzenie jest sprzeczne w konfrontacji z naszymi codziennymi sądami. Na przykład, nasz system więzienny funkcjonuje przynajmniej w części jako sposób ograniczania wolności przestępcom, tak aby nie dopuszczali się dalszych zbrodni. Możemy spostrzegać to ograniczenie wolności jako akt miłości w stosunku do ogółu społeczeństwa.
Albo rozważmy, co powszechnie uważa się za dobre wychowanie. Dobrzy rodzice czasami interweniują, aby ratować dzieci przed niebezpieczną sytuacją, w jakiej się znalazły na skutek swoich działań. Nie będziemy uważać rodzica za kochającego, gdy nie podejmie kroków, by uchronić swoje dziecko przed śmiercią, powiedzmy, gdy dziecko swobodnie wyjedzie na rowerze na ruchliwą ulicę. Nie będziemy uważali go za kochającego, gdy będzie się bronił, mówiąc: "Chciałem tylko pozwolić mojemu dziecku na wyrażenie swojej wolności". Krótko mówiąc, wszyscy wiemy, że zablokowanie wolności - o ile mamy taką możliwość - jest czasami najbardziej pełną miłości rzeczą, jaką możemy uczynić.
Ważnym pytaniem jest to, dlaczego Bóg czasami ogranicza wolność stworzeniom w wyrażaniu miłości? Mówiąc inaczej, dlaczego samo-ograniczony Bóg nie staje się nieograniczony w imię miłości i nie działa w imieniu umęczonych lub wykorzystywanych cierpiących? Musimy się zmierzyć z tymi pytaniami, jeśli mamy zaproponować zadowalające rozwiązanie problemu zła.
Niektórzy ludzie twierdzą, że z jednej strony Bóg czasami ogranicza samo-ograniczenie, aby ochronić przed złem, z drugiej strony jednak muszą stawić czoła niezliczonym przypadkom, w których Bóg najwyraźniej nie wybiera zapobiegania złu. Zwolennicy kenosis słusznie argumentują, że liczba cierpiących w świecie i od świata przekracza jakąkolwiek wyobrażalną konieczność. Bezsensowne cierpienie jest prawdziwie złem i jest go zbyt wiele.
Ta dyskusja zainspirowała mnie do zaproponowania pierwszej modyfikacji rozumienia pojęcia kenosis dla symbiozy miłości-i-nauki. Rzecznicy kenosis powinni potwierdzić, że brak przymusu jest zasadniczącechą tego, jak Bóg z miłością odnosi się do stworzenia: związanie ze stworzeniami jest konieczne do tego, co bycie Bogiem oznacza. Zamiast kenosis jako całkowicie wolnego samo--ograniczenia Boga powinniśmy rozważyć kenosis jako zasadniczy atrybut boskości. Samo-udzielająca się miłość jest częścią samej natury Boga, nie zaś arbitralnym wyborem Boga.
 
 
Powiedzenie, że Bóg zasadniczo zależy od stworzeń w miłości, dostarcza podstawy do przyjęcia, iż Bóg siłą rzeczy udziela wolności swemu stworzeniu. Konieczny warunek wolności jest częścią samo-udzielającej miłości Boga. Nasz wszechobecny Bóg zależy w miłości od wszystkich stworzeń, przez nieodłącznie udzielaną wolność każdemu, kto zdolny jest do takiego działania. Jak Bóg zapewnia wolność każdej osobie, tak każda osoba daje odpowiedź swoimi wyborami.
Kluczem tej modyfikacji teologicznej jest twierdzenie, że Bóg siłą rzeczy zapewnia wolność wszystkim osobom, gdyż zasadniczo jest związany ze światem. Sugestia, że Bogu mogło się nie powieść zapewnienie wolności stworzeniom, nie ma sensu. Innymi słowy, kluczowe relacje miłości Boga z kosmosem nie mogą nie udzielać, odrzucać czy zatrzymać potęgę wolności, której wymagają stworzenia w ich decyzjach podejmowanych w każdej chwili życia.
Ta teologiczna modyfikacja wybawia Boga z problemu zła na świecie. W tej zmienionej teorii kenosis nie można obwiniać Boga, ponieważ On zasadniczo i z miłością wiąże się ze wszystkimi stworzeniami, dostarczając im siły do wolnego wyboru. Bóg już nie mógł dalej wybierać, czy przestać zapewniać wolność innym lub przestać istnieć. Prawdziwe zło tego świata wynika ze świadomych wyborów dokonywanych przez stworzenia.
Drugą proponowaną przeze mnie modyfikacją modelu kenosis jest zmiana kosmologiczna. Zamiast sugerować, że Bóg zdecydował w Wielkim Wybuchu o stworzeniu świata, w którym wolność jest możliwa, model kenosis, który ja proponuję, zakłada, że warunki metafizyczne dla wolności zaistniały, zanim Bóg zainicjował Wielki Wybuch. Precyzyjne dostrojenie tego wszechświata przez Boga nie nastąpiło poprzez przymusowy akt stworzenia czegoś całkowicie z niczego. W zamian Bóg stworzył nasz wszechświat z materii w chaosie.
Paul Steinhardt z Princeton University i Neil Turok z Cambridge University to fizycy, którzy dobrze formułują tę kosmologiczną modyfikację w swojej najnowszej pracy. Ich propozycja kosmologiczna opiera się na starożytnej myśli, że przestrzeń i czas w jakiejś formie zawsze istniały. Czyniąc postępy w teorii superstrun, Steinhardt i Turok sugerują, że Wielki Wybuch naszego wszechświata jest pomostem do istniejącego wcześniej wszechświata. Stworzenie podlega wiecznej sukcesji wszechświatów z być może trylionami lat ewolucji w każdym. Grawitacja i przemiana od Wielkiego Kolapsu do Wielkiego Wybuchu charakteryzują wiecznie trwające następstwo wszechświatów.
Kosmologia Steinhardta i Turoka odzyskuje wszystkie udane przewidywania Wielkiego Wybuchu, rozszerzania się i adresuje kilka problemów nierozstrzygniętych przez myśl, że czas i przestrzeń miały absolutny początek. Na przykład pomija ona kwestię, która pojawia się w twierdzeniu, że coś może powstać z niczego. Rozwiązuje także problem zwrotu czasu przez zapewnienie, iż my wszyscy założymy z góry w naszych działaniach, że czas zawsze płynie w jednym kierunku. Kosmologia Steinhardta i Turoka rozwiązuje fatalistyczne konsekwencje Fryderyka Nietzschego cyklicznego "wiecznego, ponownego występowania tego samego" poprzez sugestię, iż pojawia się wciąż nowa materia. To, co wciąż zachodzi, nie powraca.
Tu i ówdzie teologowie podczas ostatnich spotkań milenijnych zaaprobowali podstawową myśl, że przestrzeń i czas nie mają początku ani końca. Jednakże w głównym nurcie tradycji chrześcijańskiej myśl ta została odrzucona na rzecz stworzenia przez Boga przestrzeni i czasu całkowicie z nicości. Teologowie używają łacińskiego powiedzenia creatio ex nihilo, co dosłownie oznacza "stworzenie z niczego", do określania stworzenia przez fiat Boga.
Zaletą tego, co kosmologia Steinhardta i Turoka oferuje do zaproponowanej przeze mnie alternatywnej teorii kenosis, jest założenie, że Bóg zawsze jest związany z innymi i stwarza innych z miłością. Jeśli zawsze istniał pewien porządek czasu i przestrzeni, to wiecznie istniejący Bóg będzie zawsze go stwarzał, kochał go i przyznawał wolność stworzeniom w nim istniejącym.
Przyjęcie kosmologii Steinhardta i Turoka i jednoczesne odrzucenie creatio ex nihilo pozwala także na odrzucenie idei, że Bóg wciążprzymuszał czy jednostronnie określał innych. Stworzenie tego wszechświata nie pociągało za sobą przymusu ze strony Boga. Wielki Wybuch sugeruje, iż stwórcza energia Boga mogłaby mieć niezmierny wpływ na początek naszego wszechświata. Jednakże ten wpływ Boga, nawet podczas Wielkiego Wybuchu, nie byłby jedynie skutkiem przymusu.
Co najważniejsze, Bóg niezdolny do przymusu nie może wciąż być obwiniany za niezdolność do zapobiegania prawdziwemu złu. To czyni bezsensownym założenie, że "Bóg jest miłością", jeśli Bóg zdolny do przymusu ma moc zapobiegania prawdziwemu złu, a mimo to nie czyni tego. Jednakże to sformułowanie kenosis jako nieustanne obdarowywanie innych przez Boga wolnością oczyszcza Boga z zarzutu nie zapobiegania złu, co uzasadnia powszechną intuicję, iż Bóg kocha doskonale.
Jednym słowem, kenosis wraz z modyfikacją teologiczną i kosmologiczną, którą zaproponowałem, pozwala na przekonujące stwierdzenie, że miłość sprawia, że świat się kręci. Jest to o wiele więcej niż tylko myślenie życzeniowe.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Miłość sprawia, że świat się nieustannie kręci
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.