Moje najlepsze wakacje spędziłam z Bogiem. To JEST właśnie Lednica!

Moje najlepsze wakacje spędziłam z Bogiem. To JEST właśnie Lednica!
(fot. Lednica2000.pl)
Dominika Chylewska

Nie wiedziałam, gdzie jadę, nie wiedziałam, kogo spotkam, nie wiedziałam nawet, że tam odbywają się największe w Polsce spotkania młodzieży. Któż mógłby się spodziewać, że te 5 dni zmieni się w kolejne 7 lat, a to miejsce stanie się moim drugim domem.

Na wakacje na Polach Lednickich namówiła mnie koleżanka i jej rodzice. Przyjechałam, bo miałam akurat przerwę w rozjazdach wakacyjnych. Przywitał mnie Ojciec Jan słowami: "Mała, nie bądź taka dzika! Na tak krótko chcesz zostać?". A ja nie wiedziałam, że stoję w miejscu, gdzie odbywają się ogromne spotkania młodych, i rozmawiam z jednym z najbardziej znanych duszpasterzy w Polsce. Nie wiedziałam też, dlaczego jego zdaniem 5 dni na Lednicy to stanowczo za mało. Nie czułam wtedy żadnego magicznego klimatu, żadnej szczególnej atmosfery. A Ojciec mówił tylko, że powinnam zostać z nimi na dłużej, bo ma przygotowaną pełną lodówkę. Mówił, że nakarmi mnie nie tylko kurczakami, ale i dobrym słowem.

Moje najlepsze wakacje spędziłam z Bogiem. To JEST właśnie Lednica! - zdjęcie w treści artykułu

(fot. Lednica2000)

DEON.PL POLECA

Tak też się stało. Na wakacjach lednickich odkładaliśmy na bok komputery i telefony, Facebook przestawał istnieć. Nie mieliśmy nawet czasu zadzwonić do rodziców, by powiedzieć, że u nas wszystko dobrze. Po porannej jutrzni i śniadaniu zostawała już tylko chwila na rozmowy i zaczynała się pierwsza konferencja lub warsztaty. Czasem prowadził je Ojciec Jan, czasem zaproszeni bracia zakonni, ojcowie lub siostry. Słuchaliśmy wykładów i konferencji, czytaliśmy przemówienia Jana Pawła II. Rozmawialiśmy o tym, co znaczy więź czy odpowiedzialność. Braliśmy udział w warsztatach. Mieliśmy kiedyś naukę dobrej dykcji z operową śpiewaczką, warsztat recytacji "Pana Tadeusza", naukę śpiewu, języki obce, tańce ludowe, wypiekanie chałki żydowskiej czy podpłomyków. Godzina lub dwie w ciągu dnia zawsze były przeznaczone na prace na rzecz ośrodka na Polach Lednickich - tę pracę, podczas której przeżywaliśmy najpiękniejsze integracje i najciekawsze rozmowy. Tak umilaliśmy sobie czas, wyrywając chwasty albo obierając ziemniaki.

Moje najlepsze wakacje spędziłam z Bogiem. To JEST właśnie Lednica! - zdjęcie w treści artykułu nr 1

(fot. Lednica2000)

Dzień rozpoczynał i kończył się modlitwą. Msze Święte odbywały się o zachodzie słońca, przy dźwięku skrzypiec i bębnów, czasem nad jeziorem, a czasem w kaplicy z widokiem na Bramę - Rybę. Ojciec Jan streszczał dzień w pięknym kazaniu, dziękował nam długo za wszystkie wykonane prace i dzielił się radością z tego, że jesteśmy razem. Każdą nową osobę przedstawiał i pytał, skąd pochodzi, a potem często nadawał nam różne przydomki, które szybko się przyjmowały. Robił tak zresztą przez całe życie. Tak powstała Agnieszka-Pajonk, Bartosz-Pędzel, Agata-Helena, Robert-Kadzidło, Magda-Patyk i wiele, wiele innych.

Najpiękniejsze wieczory

Wieczorami przychodziliśmy do pokoju Ojca Jana. Zdejmowaliśmy buty, na parkiet z pokoju św. Jana Pawła II wchodziło się boso. Siadaliśmy na wielkich poduchach. Ojciec Jan przygaszał światło, włączał lampkę i odpalał na kasecie "Pana Tadeusza". Co jakiś czas recytował razem z lektorem albo zatrzymywał nagranie, zachwycając się najpiękniejszymi nagraniami. Komentował ulubione fragmenty i zarażał nas miłością do tego dzieła tak bardzo, że jeszcze po jego śmierci słuchamy ze wzruszeniem "Pana Tadeusza". O 22 szliśmy do kaplicy, by odmówić wspólnie "Prowadź mnie światło" i zaśpiewać Maria Regina Mundi, a Ojciec Jan palcem wskazującym pokazywał, jak wysoki powinien być dźwięk. Tak teoretycznie kończyliśmy dzień, ale dla wielu z nas wieczór był jeszcze długi.

Moje najlepsze wakacje spędziłam z Bogiem. To JEST właśnie Lednica! - zdjęcie w treści artykułu nr 2

(fot. Lednica2000)

Zajęć było wiele i chociaż to one stanowiły trzon naszych aktywności, dla nas liczyły się bardzo wszystkie momenty "pomiędzy". Wieczorne ogniska i wspólne śpiewanie "Sweet home Lednica" (brzmiało lepiej niż Alabama!). Granie na gitarze hitów Ramazzottiego albo śpiewanie szant. Potem sami wymyślaliśmy zwrotki albo tworzyliśmy nowe piosenki. Śpiewaliśmy późnymi wieczorami, licząc na to, że Ojciec Jan nie słyszy i nie wygoni nas do pokojów, prosząc o zachowanie ciszy nocnej. Z kubkami herbaty graliśmy w mafię albo psychiatrę, chodziliśmy na spacery pod Rybą, rozmawiając o życiu, a nieraz zdarzyło nam się nie spać całą noc, czekając na wschód słońca.

Wtedy właśnie zaczęłam rozumieć, że to nie jest zjazd tylko dla mądrych i nienagannie pobożnych katolików, do których ze wszystkimi moimi wadami z całą pewnością nie pasuję. Wtedy zrozumiałam, że mam wokół siebie młodych ludzi, takich jak ja, którzy chcą swoją dziecięcą wiarę zamienić na wiarę dorosłą, szukać Boga jeszcze bardziej, znaleźć odpowiedzi na wątpliwości i pytania, pojawiające się tak często w naszych głowach. Wtedy rozumiałam, że wiara to nie tylko modlitwa rano i wieczorem oraz niedzielna Msza Święta. Rozumiałam, że jestem w miejscu, które mnie przemienia, w którym zaczynam powoli rozumieć, co znaczy miłość do bliźniego, a ludzie, jakby zaczarowani, są dla siebie życzliwsi i częściej się uśmiechają. Byłam w miejscu, w którym każdy gość stawał się domownikiem i mógł zasiąść do wspólnego stołu. Chociaż jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak długa i piękna będzie moja lednicka przygoda, bardzo mi się to wszystko spodobało.

Moje najlepsze wakacje spędziłam z Bogiem. To JEST właśnie Lednica! - zdjęcie w treści artykułu nr 3

(fot. Lednica2000)

Ojcze, wychowaj moje dziecko!

Co jakiś czas w drzwiach gabinetu stawali rodzice ze swoimi dziećmi i wypychali je do przodu, patrząc błagalnie na siedzącego za biurkiem Ojca Jana. Prosili, by przyjął ich pociechy chociaż na kilka dni i nauczył ich posłuszeństwa. Można było spotkać nad Lednicą tych, o których rodzice mówili, że się nie uczą, nie słuchają starszych i w głowie im tylko Internet i zabawa. Ci sami ludzie wstawali codziennie na jutrznię o 8 rano, sprzątali łazienki i nosili drewno podczas pracy na rzecz ośrodka, a wieczorem słuchali z nami "Pana Tadeusza". Ojciec Jan wychowywał nas wszystkich tak samo, nie dzielił nas na grzecznych i niegrzecznych, ale wprowadzał zasady jasne i czytelne, których po prostu się przestrzegało. Mówił do nas często o rzeczach trudnych, ale prostym językiem. To sprawiało, że podążały za nim tłumy - również tłumy tych nieposłusznych dzieci.

Moje najlepsze wakacje spędziłam z Bogiem. To JEST właśnie Lednica! - zdjęcie w treści artykułu nr 4

(fot. Lednica2000)

I my stawaliśmy się piękniejsi

Wyjeżdżałam ze łzami w oczach, patrząc tęsknie przez szybę auta na Pola Lednickie. I chociaż było mi bardzo przykro, że coś się kończy, dzisiaj wiem, że tak nie jest i wiele osób z lednickich wakacji spotykam do dziś. Dzwonimy do siebie albo przejeżdżamy pół Polski, żeby się spotkać i powspominać najpiękniejsze chwile naszego życia.

Moje najlepsze wakacje spędziłam z Bogiem. To JEST właśnie Lednica! - zdjęcie w treści artykułu nr 5

(fot. Lednica2000)

Z wakacji lednickich wyjeżdżałam też często niewyspana albo z głosem zachrypniętym od śpiewania przy ognisku. Opalenizna kończąca się w miejscu spodenek lub koszulki daleko odbiegała od letniego ideału z kolorowych gazet. Przywoziłam mnóstwo brudnych ubrań, wśród których przeważały sportowe i wygodne stroje. Wcale nie wyglądaliśmy pięknie. Piękniejsi stawaliśmy się w środku.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Moje najlepsze wakacje spędziłam z Bogiem. To JEST właśnie Lednica!
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.