Ocierałem się o śmierć, ale ona mnie nie chciała

Ocierałem się o śmierć, ale ona mnie nie chciała
(fot. shutterstock.com)
świadectwo anonimowe

"Mój tato nadużywał alkoholu, a mama nie dawała rady. Wpadłem w złe towarzystwo, z czasem robiło się coraz gorzej - narkotyki, przemoc, kradzieże i dilowanie. Pewnego dnia coś mnie pchnęło".

Zdecydowałem się że napiszę właśnie tutaj i teraz. Zacznę od początku mojego życia. Zwykły młody człowiek wrażliwy i uczuciowy, jednakże twardy psychicznie i emocjonalnie - to właśnie ja.

DEON.PL POLECA




25 lat temu przyszedł na świat mały człowieczek, w dzieciństwie cierpiał i chorował na wiele chorób, lecz zawsze uchodził z życiem, ocierał się o śmierć. A jednak przeżył, a dziś nawet pisze świadectwo!

Byłem niegrzecznym chłopcem z wieloma problemami i bardzo zagubionym. Nie byłem zbyt pilnym uczniem, aczkolwiek zawsze kierowałem się dobrem dla innych. Postrzegany byłem jako łobuz z problemami. Mój tato nadużywał alkoholu, a mama nie dawała rady. Oprócz mnie wychowywała jeszcze trójkę dzieci. W moje życie wdarł się chaos i patologia. Nie muszę mówić, że gdy w domu jest źle, to i na zewnątrz dziecko wynosi to wszystko.

Gdy miałem ok. 13-14 lat coś pchnęło mnie do kościoła. W młodym wieku służyłem jako ministrant w pobliskiej parafii. Nigdy jakoś głęboko nie czułem Boga w sercu, a tym bardziej nie rozumiałem jak Jezus działa w człowieku. Po jakimś czasie nie chciałem już dłużej służyć w kościele. Zrozumiałem, że nie zależy mi na tym. Wręcz przeciwnie - było to dla mnie bezsensowne i monotonne.

W gimnazjum poznałem kilku znajomych, z którymi wszystko poszło jeszcze dalej. Zaczęły się wagary, papierosy, złe oceny i wiele innych rzeczy. Nie dostrzegałem, że mnie degenerowały i niszczyły. W domu naoglądałem się przemocy i agresji. Towarzystwo w które wpadłem również było z podobnych, a nawet gorszych rodzin, więc pasowaliśmy do siebie. Na osiedlu stworzyliśmy sobie szajkę, lojalną grupę, w której byli tylko najlepsi kolesie, którzy nie sypali, ćpali i dobrze się bili.

Robiło się coraz gorzej - narkotyki, przemoc, kradzieże i dilowanie. Jeden kolega dostał 8 lat i do dzisiaj siedzi za wiele przestępstw (w tym za napad z bronią na kobietę w sklepie). Inny dostał 5 lat i wkrótce wychodzi. Kolejny kolega nie żyje. Tydzień temu matka tego z pięcioletnim wyrokiem powiesiła się. Handlowała narkotykami i policja ją zatrzymała. Nie wytrzymała tego wszystkiego. A Ja?

Moje życie uległo zupełnej zmianie dwa lata temu. Pewnego dnia mama wyrzuciła mnie z domu, ponieważ nie dawała sobie ze mną rady. Ciągle przychodziłem naćpany i agresywny, jakby ogarnął mnie demon. Moja ukochana kobieta mnie zostawiła. Wiem, że bardzo się o mnie martwiła.

Błąkałem się po różnych miejscach, melinach oraz stacjach paliw. Uwikłany byłem również w hazard i nierząd. Pewnego dnia, jakby nigdy nic, wróciłem po latach do kościoła i zacząłem się gorliwie modlić. Coś mnie tam pchnęło.

Klęcząc błagałem Boga o wybaczenie i pomoc - tak bardzo bardzo mocno, że łzy leciały mi po policzku. Do dziś pamiętam ten dzień. Po kilku dniach zadzwoniła do mnie moja była dziewczyna i oznajmiła mi, że jest w ciąży. Byłem w szoku, bardzo się bałem, a jednocześnie cieszyłem.

Zacząłem się coraz bardziej modlić i moje życie, choć w małym stopniu, zaczęło się zmieniać. Zacząłem szlifować kilka swoich talentów. Zamieszkałem u dziewczyny, którą mocno kocham. Znalazłem pracę. Ogólnie jestem dobrym grafikiem, a moje prace cieszą się popularnością.

Miałem problem z wyjściem z nałogów, ale Chrystus pomógł mi je przezwyciężyć i uwolnił mnie z nich. Zająłem się również sportem i religią. Odrzuciłem wszelkie zło i każdego dnia modlę się do Chrystusa i dziękuje mu za to, co dla mnie zrobił. Prowadzi mnie nawet przy małych potyczkach. On pokazuje mi, że mam wstać i iść dalej. Byłem w błędzie zapominając o posłudze dla Boga. Dziś wiem, że jestem jego człowiekiem, a On mocno we mnie wierzy.

Urodziła Nam się zdrowa córeczka, odbudowałem relacje z rodziną, pomagam bliskim i staram się nawracać moich przyjaciół, którzy ciągle błądzą i żyją w ciemności. Te wakacje spędziłem nad polskim morzem i zaręczyłem się z moją wybranką, a w przyszłym roku zamierzamy się pobrać.

Co mogę Wam powiedzieć? Chrystus istnieje i jest Królem Królów. Pomaga nam i kocha każdego z nas tak samo mocno. Uwierzcie jego słowu i nawracajcie się. Tylko On jest drogą prawdy. Zważajcie na tego, który jest panem ciemności. Bo on również istnieje i krąży wokół nas, by nas pożreć niczym Lew.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ocierałem się o śmierć, ale ona mnie nie chciała
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.